.
Zaczynam tedy mój połów szczęśliwie od tej pierwszej kosztownej domu Twego dzioje, którą Twe śliczne wypielęgnowały rzeki, to jest od sławnego Krzysztofa Komorowskiego, którego by słuszniej wschodnią nazwać margerytą. Albo dlatego, że najpierwszy z herbownych limf Twoich na ozdobę wszytkiego wyniknął świata, albo też z tych przyczyn, że wszedszy raz i światu zaświeciwszy, więcej nie gaśnie, ale zawsze w przezacnych żyjąc potomkach i na wieki wschodząc, a jakoby słonecznego wschodu atrybuta sobie przywłaszczając. Wtenczas najbarziej szczyrości i sprawiedliwości najaśniejsze wypuścił promienia, kiedy okrutnemu i krew rozlewającemu oparszy się książęciu, a raczej tyranowi, do swych rzek herbownych niewinnej krwie obfite przyłączył posoki. Zadrżała na odwagę tej
.
Zaczynam tedy mój połów szczęśliwie od tej pierszej kosztownej domu Twego dzioje, którą Twe śliczne wypielęgnowały rzeki, to jest od sławnego Krzysztofa Komorowskiego, którego by słuszniej wschodnią nazwać margerytą. Albo dlatego, że najpierwszy z herbownych limf Twoich na ozdobę wszytkiego wyniknął świata, albo też z tych przyczyn, że wszedszy raz i światu zaświeciwszy, więcej nie gaśnie, ale zawsze w przezacnych żyjąc potomkach i na wieki wschodząc, a jakoby słonecznego wschodu atrybuta sobie przywłaszczając. Wtenczas najbarziej szczyrości i sprawiedliwości najaśniejsze wypuścił promienia, kiedy okrutnemu i krew rozlewającemu oparszy się książęciu, a raczej tyranowi, do swych rzek herbownych niewinnej krwie obfite przyłączył posoki. Zadrżała na odwagę tej
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 19
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ i krzyżem świętym je przeżegnawszy/ kolebkę pilnie obwarowała. Ażci oto w pułnocy dziecię płaczące usłyszała. A gdy według zwyczaju dziecięcia pomacać/ i zakolisać chciała/ kolebkąć w prawdzie ruszyła/ ale dziecięcia dotknąć/ że go nie było/ nie mogła. Zlękła się nieboga/ i o dziecię się barzo frasując/ świecę zaświeciwszy/ dziecię płaczące pod łożem w kącie/ wszakże bez obrazy/ znalazła. Stąd łatwo obaczyć może/ jaka jest w egzorcysmach kościelnych/ przeciwko sidlom szatańskim/ moc. Pokazuje się i nad to Boga wszechmocnego łaska i mądrość/ którą przechodzi od końca/ aż do końca/ i mocno tych bezbożnych ludzi/ i szatańskimi czarami
/ y krzyżem świętym ie przeżegnawszy/ kolebkę pilnie obwárowáłá. Ażci oto w pułnocy dźiećię płáczące vsłyszáłá. A gdy według zwyczáiu dźiećięćiá pomácáć/ y zákolysáć chćiáłá/ kolebkąć w prawdźie ruszyłá/ ále dźiećięćiá dotknąć/ że go nie było/ nie mogłá. Zlękłá się niebogá/ y o dźiećię się bárzo frásuiąc/ świecę záświećiwszy/ dźiećię płáczące pod łożem w kąćie/ wszákże bez obrázy/ ználázłá. Stąd łátwo obaczyć może/ iáka iest w exorcysmách kośćielnych/ przećiwko śidlom szátáńskim/ moc. Pokázuie sie y nád to Bogá wszechmocnego łáská y mądrość/ ktorą przechodzi od końcá/ áż do koncá/ y mocno tych bezbożnych ludźi/ y szátáńskimi czárámi
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 7.
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
gorze szedł/ z gniewu onego tylko jedno słowo przeklęte wyrzekszy/ jakoby w imię szatana/ aż oto natychmias w ciemność wielkiej z wschodów barzo wysokich spadł/ tąk barzo/ że sługa jego/ który w komórce pod wschodem spał/ ockął się/ i wyszedszy żeby oglądał coby się stało/ znałasł pana swego/ świecę zaświeciwszy/ na ziemi samego leżącego bez rozumu/ srodze potłuczonego/ z którego krew okrutnie płynęła. Pobudził czeladź/ a żaden niewiedział coby za przyczyna była onego spadnienia. Potym za łaską Bożą przyszedł do rozumu/ ale do zdrowia ledwie za trzy Niedziele. W czym acz czarownice miał podejrzane/ które ile z niego mogło
gorze szedł/ z gniewu onego tylko iedno słowo przeklęte wyrzekszy/ iákoby w imię szátáná/ áż oto nátychmiás w ciemność wielkiey z wschodow bárzo wysokich spadł/ tąk bárzo/ że sługá iego/ ktory w komorce pod wschodem spał/ ockął sie/ y wyszedszy żeby oglądał coby się stáło/ znáłasł páná swego/ świecę záświećiwszy/ ná źiemi sámego leżącego bez rozumu/ srodze potłuczone^o^/ z ktorego krew okrutnie płynęłá. Pobudźił cżeladź/ á żaden niewiedźiał coby zá przycżyná byłá one^o^ spádnienia. Potym zá łáską Bożą przyszedł do rozumu/ ále do zdrowia ledwie zá trzy Niedźiele. W czym ácz cżárownice miał podeyrzáne/ ktore ile z niego mogło
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 347
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
w zburzonej się Troi. Przestałem być ojcem, gdzie drugi dziś pradziadem. Chyba że z miłosierdzia kto nad trupem bladem Wrzuci w grób i nie da psom głodnym z niego żeru: Nie masz dzieci, nie trzeba do pogrzebu kieru. Ujął z Epimenidem córkę i me syny Twardy sen. Próżno Ceres szuka Próżerpiny, Zaświeciwszy pochodnią. Nie trzeba i świece: Zagasła już w głębokiej serdecznych łez rzece. Tam wprzód, szukając syna, podobieństw się chwyta Ociec, potem o ojca ocknąwszy syn pyta; Ani ja o swe dzieci, ani o mnie ony Pytać mogą: już nam świat z obu stron zamkniony. Mógł żyć Epimenides po tak długim
w zburzonej się Troi. Przestałem być ojcem, gdzie drugi dziś pradziadem. Chyba że z miłosierdzia kto nad trupem bladem Wrzuci w grób i nie da psom głodnym z niego żeru: Nie masz dzieci, nie trzeba do pogrzebu kieru. Ujął z Epimenidem córkę i me syny Twardy sen. Próżno Ceres szuka Prozerpiny, Zaświeciwszy pochodnią. Nie trzeba i świece: Zagasła już w głębokiej serdecznych łez rzece. Tam wprzód, szukając syna, podobieństw się chwyta Ociec, potem o ojca ocknąwszy syn pyta; Ani ja o swe dzieci, ani o mnie ony Pytać mogą: już nam świat z obu stron zamkniony. Mógł żyć Epimenides po tak długim
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 188
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
być bez wszelkiej anielskiej pomocy. 496 (N). OMYŁKA
Jeden grzeczny kanonik, jadąc z kapituły, Arszeniku na szczury kupił do szkatuły, I w tej go, bo się bawił lekarstwy, szufladzie, Gdzie chował insze proszki, zawinąwszy, kładzie. Pocznie go coś w pierwospy na żołądku morzyć, Że zaświeciwszy, każe szkatułę otworzyć, Miasto cremor tartari skąd omyłką nocną, W gorzałkę arszeniku nasuł sobie mocną. Rzecze kto: nieostrożność; darmo składać na nią. Tam koniec ma, gdzie kogo dzień jego zastanie. Anuż rozum człowieczy: chciał szczury z spiżarnie Wygubić, aż sam ginie tąż trucizną marnie. 497 (
być bez wszelkiej anielskiej pomocy. 496 (N). OMYŁKA
Jeden grzeczny kanonik, jadąc z kapituły, Arszeniku na szczury kupił do szkatuły, I w tej go, bo się bawił lekarstwy, szufladzie, Gdzie chował insze proszki, zawinąwszy, kładzie. Pocznie go coś w pierwospy na żołądku morzyć, Że zaświeciwszy, każe szkatułę otworzyć, Miasto cremor tartari skąd omyłką nocną, W gorzałkę arszeniku nasuł sobie mocną. Rzecze kto: nieostrożność; darmo składać na nię. Tam koniec ma, gdzie kogo dzień jego zastanie. Anoż rozum człowieczy: chciał szczury z spiżarnie Wygubić, aż sam ginie tąż trucizną marnie. 497 (
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 482
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
stał kaszt wielki i drugi niedaleko na „Srociku”. A ponieważ naówczas dla dobrej sannej drogi była wendycja wielka i nacisnęło się było furmana dosyć dla soli, zaczym dla dysponowania tejże soli, skąd co być miało, nieboszczyk Marcin Czaiński, stygar, z Grzegorzem Dobrzańskim, stróżem, zjechawszy na dół po północku i zaświeciwszy świece w pomienionej kaplicy, sami dalej w góry odeszli. Inaczej tedy być nie może, tylko albo świeca na obrus lub na kwiaty papierowe, albo choina na świece gorejące spadłszy, najprzód obrus i inne do przyjęcia ognia sposobniejsze materiały zapaliła, od których potym ołtarz i cała kaplica oraz kaszcik mały, przy którym tenże
stał kaszt wielki i drugi niedaleko na „Srociku”. A ponieważ naówczas dla dobrej sannej drogi była wendycyja wielka i nacisnęło się było furmana dosyć dla soli, zaczym dla dysponowania tejże soli, skąd co być miało, nieboszczyk Marcin Czaiński, stygar, z Grzegorzem Dobrzańskim, stróżem, zjechawszy na dół po północku i zaświeciwszy świece w pomienionej kaplicy, sami dalej w góry odeszli. Inaczej tedy być nie może, tylko albo świeca na obrus lub na kwiaty papierowe, albo choina na świece gorejące spadłszy, najprzód obrus i inne do przyjęcia ognia sposobniejsze materyjały zapaliła, od których potym ołtarz i cała kaplica oraz kaszcik mały, przy którym tenże
Skrót tekstu: InsGór_3
Strona: 142
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1706 a 1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1706
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963