nad swój zwyczaj tej godziny Tak zapłonęła, to nie bez przyczyny.. Albom ja co rzekł, czego ucho nie chce Słuchać i co twój wstyd pieszczony łechce? Ach, jeślim myślił zawstydzić cię słowy, Skarż mię, wszak możesz, i zabroń mi mowy! Albo cię to gniew, a nie wstyd zażega, Że moja służba o płacą nalega? Ach, jeśli cię to podburza w gniew tajnie, Już nie płać, wolę służyć rękodajnie! Albo-ć też miłość przyczynia farbiczki I z serca krwawię bucha na policzki? Ach, jakom szczęśliw, jeżeli rumieńca Nie dla inszego-ć przybyło młodzieńca! Aleć to
nad swój zwyczaj tej godziny Tak zapłonęła, to nie bez przyczyny.. Albom ja co rzekł, czego ucho nie chce Słuchać i co twój wstyd pieszczony łechce? Ach, jeślim myślił zawstydzić cię słowy, Skarż mię, wszak możesz, i zabroń mi mowy! Albo cię to gniew, a nie wstyd zażega, Że moja służba o płacą nalega? Ach, jeśli cię to podburza w gniew tajnie, Już nie płać, wolę służyć rękodajnie! Albo-ć też miłość przyczynia farbiczki I z serca krwawię bucha na policzki? Ach, jakom szczęśliw, jeżeli rumieńca Nie dla inszego-ć przybyło młodzieńca! Aleć to
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 268
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z wielką chęcią Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a
z wielką chęcią Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 159
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
następować w-iej osieroceniu. Teraz w-swym się dopiero poczuwszy sumnieniu, Łzy te toczysz: za które, choć wylane ze dna Z-samego Oceanu, nie stałaby jedna Klęska pod Nesterwarem? Cóż innych tak wiele Do tąd się tarzających naszych głów w-popiele? Nie płacz próżno, a kiedyć teraz takie zbrodne Sucho uszły, zażegaj jak znowu pochodnie. Buntu Wojsko, i chłopy do zasmakowany Raz, pobudzaj swywoli z-postronnymi Pany Kumaj się i praktykuj. Od Turczyna nawet Weźmi inszą Chorągiew: a Królewską, za wet Miej u siebie, ani już Hetmanem Wojskowym, Ale pisz się Monarchą i Panem Wschodowym. Żebyś im się najwyżej podniesiesz do góry,
następować w-iey osieroceniu. Teraz w-swym się dopiero poczuwszy sumnieniu, Lzy te toczysz: za ktore, choć wylane ze dna Z-samego Oceanu, nie stałaby iedna Klęská pod Nesterwarem? Coż innych tak wiele Do tąd się tarzaiących naszych głow w-popiele? Nie płacz prożno, á kiedyć teraz takie zbrodne Sucho uszły, zażegay iák znowu pochodnie. Buntu Woysko, i chłopy do zasmakowany Raz, pobudzay swywoli z-postronnymi Pany Kumay się i praktykuy. Od Turczyna nawet Wezmi inszą Chorągiew: á Krolewską, za wet Miey u siebie, ani iuż Hetmanem Woyskowym, Ale pisz się Monarchą i Pánem Wschodowym. Zebyś im się naywyżey podniesiesz do gory,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 93
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zadzwoni Prosząc Ksieni do siebie/ że potrzebę do niej Snadź ma pilną/ aby z nią krótko się widziała/ Ona tedy Modlitwy swe odprawowała/ I gusła czarownicze na krzesełku sobie Siedząc srebrnym. Przed nią dwie w czarnych welach obie Nimfy stały/ trzymając czasze szmaragowe Doryda i Cyntya. Na których grobowe Mirry i Aloesy sama zażegała Węglem w Stygu moczonym/ skąd upatrowała Przywołując Hekaty z ciemnego Erebu/ Dymu wypełgnionego prostąli ku niebu Szedł kolumną/ abo się czołgiem wlekł po ziemi/ Przez tę ceremonią/ znaki Pogańskiemi Dochodząc tej ofiary/ złili mieć dobryli Skutek miała. W tym skoro Odzwierna uchyli Kosztownej Portyery będąc jej już blisko/ Przypadszy na kolana
zádzwoni Prosząc Xięni do siebie/ że potrzebę do niey Snadz ma pilną/ áby z nią krotko się widziáłá/ Oná tedy Modlitwy swe odpráwowáłá/ Y gusłá czárownicze ná krzesełku sobie Siedząc srebrnym. Przed nią dwie w czarnych welách obie Nimfy stały/ trzymáiąc czásze szmárágowe Doryda y Cynthya. Ná ktorych grobowe Mirrhy y Aloesy sámá záżegáłá Węglem w Stygu moczonym/ zkąd vpátrowáłá Przywołuiąc Hekáty z ciemnego Erebu/ Dymu wypełgnionego prostąli ku niebu Szedł kolumną/ ábo się czołgiem wlekł po ziemi/ Przez tę ceremonią/ znáki Pogáńskiemi Dochodząc tey ofiáry/ złili mieć dobryli Skutek miáłá. W tym skoro Odzwierna vchyli Kosztowney Portyery będąc iey iuż blisko/ Przypadszy ná koláná
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 38
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
; Choć póki ludzi, kupić dostanie napoju. O czas nie dba, choć jego żywota jest miarą: Jeszcze mu dziury wierci, jakby mało sparą, Którą w beczce przekłuła Adamowa wina; Nie sypie na swej rzece groble ani młyna Stawia; dopuści wodzie darmo w morze zbiegać, Świecy gorzeć, choć trudno drugi raz zażegać. A nie lepiejż by przy niej dziś, człecze, zarobić, Co by cię mogło wiecznie i żywić, i zdobić: Staw przez dobre uczynki i młyn; nie lepiej by Mieć na tej rzece oraz i mąkę, i ryby? Do tych rzecz, co czół na chleb nie pocą na świecie, Aż
; Choć póki ludzi, kupić dostanie napoju. O czas nie dba, choć jego żywota jest miarą: Jeszcze mu dziury wierci, jakby mało sparą, Którą w beczce przekłuła Adamowa wina; Nie sypie na swej rzece groble ani młyna Stawia; dopuści wodzie darmo w morze zbiegać, Świecy gorzeć, choć trudno drugi raz zażegać. A nie lepiejż by przy niej dziś, człecze, zarobić, Co by cię mogło wiecznie i żywić, i zdobić: Staw przez dobre uczynki i młyn; nie lepiej by Mieć na tej rzece oraz i mąkę, i ryby? Do tych rzecz, co czół na chleb nie pocą na świecie, Aż
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 157
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ludzi Świat, niżeli ta świeca głupie muchy, łudzi? Co żywo, nie czekając słonecznego wschodu, Do ogarka świeckiego drze się zaraz z młodu; Co żywo nieuważnie rzeczy ziemskich skwarki Za wieczny blask niebieski daje na frymarki, Chcąc dzień z nocy urobić, choć sam Bóg przestrzega; Co żywo też w tym ogniu skrzydełka zażega: Którymi w niebo mieli z anielskimi duchy, Lecą w grób, z grobu w piekło, gorzej niźli muchy. Muchać przed śmiercią w lada skryje się skałubie; Jako padł, tak jej czeka człek w grobowej grubie. 25 (P). ŻMUDY
Malowana kolaska, koń jeden pleśniwy, Drugi czarny, obiema postrzyżono
ludzi Świat, niżeli ta świeca głupie muchy, łudzi? Co żywo, nie czekając słonecznego wschodu, Do ogarka świeckiego drze się zaraz z młodu; Co żywo nieuważnie rzeczy ziemskich skwarki Za wieczny blask niebieski daje na frymarki, Chcąc dzień z nocy urobić, choć sam Bóg przestrzega; Co żywo też w tym ogniu skrzydełka zażega: Którymi w niebo mieli z anielskimi duchy, Lecą w grób, z grobu w piekło, gorzej niźli muchy. Muchać przed śmiercią w leda skryje się skałubie; Jako padł, tak jej czeka człek w grobowej grubie. 25 (P). ŻMUDY
Malowana kolaska, koń jeden pleśniwy, Drugi czarny, obiema postrzyżono
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 369
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Strzały w sercu nie ruszaj dzieciuku skrzydlaty/ Ty Cyprydo poświęcaj swe lube obiaty. Spoj ciała jakoś serca już dawno spoiła/ Spraw by w tych obu ciałach dusza jedna żyła. ATAL. Wietrze luby powiewaj serce ogień piecze/ Niech zimny zdrój tu na mię zyzna ziema miece. Cyntya tyż płomienie w sercu mym zażegasz: Czyli też ty Apollo swym mię prętem sięgasz: Folguj proszę/ od ognia serce się skurczyło/ Ba snadź się już na poły we mnie przepaliło. MELE. Święty to ogień/ pali nie spala; podżega/ Nie psuje szczęśliwy jest/ w kim ta iskra lega. Lecz że ty nań narzekasz/
. Strzáły w sercu nie ruszay dziećiuku skrzydláty/ Ty Cyprydo poświącay swe lube obiáty. Spoy ćiáłá iákoś sercá iuż dawno spoiłá/ Spraw by w tych obu ćiáłách duszá iedna żyłá. ATAL. Wietrze luby powieway serce ogień piecze/ Niech zimny zdroy tu ná mię zyzna ziemá miece. Cynthya tyż płomienie w sercu mym záżegasz: Czyli też ty Apollo swym mię prętem śięgasz: Folguy proszę/ od ogniá serce się skurcżyło/ Bá snadz się iuż ná poły we mnie przepaliło. MELE. Swięty to ogień/ pali nie spala; podżega/ Nie psuie sczęśliwy iest/ w kim tá iskrá lega. Lecz że ty nań nárzekasz/
Skrót tekstu: ChełHGwar
Strona: C2v
Tytuł:
Gwar leśny
Autor:
Henryk Chełchowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1630
Data wydania (nie wcześniej niż):
1630
Data wydania (nie później niż):
1630
. Bywało i to zrana, gdy pchły obierała I w przeźroczystym rąbku przeciw okna stała, Alabastrowe ciało jako w perspektywie Z najskrytszemi członkami mógł widzieć prawdziwie, Które się wydzierały przez słabą zasłonę Do kawalera lub go w swą chcąc zwabić stronę. Ow tego po staremu wrzkomo nie postrzegał, Lub mu w sercu pochodnie Kupido zażegał, Taił tych w sobie ogniów, nie rozumiał w rzeczy Cierpliwie wytrzymując, aż mu się nastręczy Sposobniej tak łakoma z swą pięknością łania Pod smycz, żeby mu było bliżej do poszczwania.
A tak stroniąc Kawaler Damę pożyć godzi, Jak ordyniec najbarziej razi, gdy uchodzi — Tak i on ile razy tył poda, to
. Bywało i to zrana, gdy pchły obierała I w przeźroczystym rąbku przeciw okna stała, Alabastrowe ciało jako w perspektywie Z najskrytszemi członkami mogł widzieć prawdziwie, Ktore się wydzierały przez słabą zasłonę Do kawalera lub go w swą chcąc zwabić stronę. Ow tego po staremu wrzkomo nie postrzegał, Lub mu w sercu pochodnie Kupido zażegał, Taił tych w sobie ogniow, nie rozumiał w rzeczy Cierpliwie wytrzymując, aż mu się nastręczy Sposobniej tak łakoma z swą pięknością łania Pod smycz, żeby mu było bliżej do poszczwania.
A tak stroniąc Kawaler Damę pożyć godzi, Jak ordyniec najbarziej razi, gdy uchodzi — Tak i on ile razy tył poda, to
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 18
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
Jana/ z których wynikały Zimne źrzodła/ Ausońskie Najady dzierżały: Tych woła na ratunek. Nimfy w sprawiedliwej Rzeczy/ nie odbieżały Boginiej życzliwej. Poniki wskok/ i zdroje wód rzeczonych wywarły. lecz iż sięotwartego Jana/ nie zawarły Były wrota/ ani szlak zagrodzon wodami: Zdrój bujny podkurzają blademi siarkami/ I dymnistą żywicą zażegają żeły. Z tych sił/ i z inszych/ na dno kurzawy runęły. I coście wprzód nie dały/ dopieroż/ morzowi Alpińskiemu/ wody się równacie ogniowi. Warem oba podwoje kurzą się/ i brona Na daremno Sabionom srogim potuszona/ Nowym źrzodłem zbieżana; aż się żołnierz sprawił z Którego gdy Romulus ochotnie
Iáná/ z ktorych wynikáły Zimne źrzodłá/ Ausonskie Náiády dźierżáły: Tych woła na rátunek. Nymphy w spráwiedliwey Rzeczy/ nie odbieżáły Boginiey życzliwey. Poniki wskok/ y zdroie wod rzeczonych wywárły. lecz iż sięotwartego Iáná/ nie záwárły Były wrotá/ áni szlák zágrodzon wodámi: Zdroy buyny podkurzáią bládemi śiárkámi/ Y dymnistą żywicą záżegáią żeły. Z tych śił/ y z inszych/ ná dno kurzáwy runęły. Y cośćie wprzod nie dáły/ dopieroż/ morzowi Alpinskiemu/ wody się rownaćie ogniowi. Wárem obá podwoie kurzą się/ y broná Na dáremno Sábionom srogim potuszona/ Nowym źrzodłem zbieżána; áż się żołnierz spráwił z Ktorego gdy Romulus ochotnie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 372
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
wracaj się z niem/ ale zaś pojedziesz Wciąż do Cesarza zarazem Greckiego: Aza go jako do tego przywiedziesz/ Aby posiłku nam obiecanego Nie zwłóczył dalej: a niźli wyjedziesz/ Nie zapominaj listu wierzącego. Wtym Henryk żegnał/ a Gofred kłopoty Złożył na chwilę/ i spał pod namioty. 71. Nazajutrz kiedy pochodnię pochodnię zażegał/ I światło Febus miotał z swego wozu: Dźwięk trąb krzykliwych który się rozlegał/ I głośnych bębnów/ poszedł do obozu. Nie tak rad grzmieniu/ stąd nadzieją sięgał Dżdża nędzny oracz zgorzałemu zbożu: Jako ci byli radzi/ i weseli/ Kiedy wojenne muzyki słyszeli. Jerozolimy wyzwolonej
72. Wszyscy tem więtszą chęcią pobudzeni
wrácay się z niem/ ále záś poiedźiesz Wćiąż do Cesárzá zárázem Greckiego: Aza go iáko do tego przywiedźiesz/ Aby pośiłku nam obiecanego Nie zwłoczył dáley: á niźli wyiedźiesz/ Nie zápominay listu wierzącego. Wtym Henryk żegnał/ á Goffred kłopoty Złożył na chwilę/ y spał pod namioty. 71. Názáiutrz kiedy pochodnię pochodnię záżegał/ Y świátło Phebus miotał z swego wozu: Dźwięk trąb krzykliwych ktory się rozlegał/ Y głośnych bębnow/ poszedł do obozu. Nie ták rad grzmieniu/ stąd nádźieią śięgał Dżdżá nędzny oracz zgorzáłemu zbożu: Jako ći byli rádźi/ y weseli/ Kiedy woienne muzyki słyszeli. Ierozolimy wyzwoloney
72. Wszyscy tem więtszą chęćią pobudzeni
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 21
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618