pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą
pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi. Inszy, jako u sojki czubek, zakończony; Inszy zasię na bakier jakoś zakrzywiony; Inszy tak cienki, suchy, jak jaka motyka; Inszy jako u małpy plaski, że się tyka, Ba i leży na wargach; inszy zakrzywiony Wzgorę jak u perlisie; inszy zawieszony Właśnie jak ow potrzebny gmach nad Wisłą
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
strzylał/ tedy się go nie dobudzisz. Przypatrując się ludzie częstokroć takiemu rozrużnieniu tych żywiołów/ lub to wilgotnościom abo jakowościom; i widząc też nie tylko w ciele ludzkim/ ale i kędy indzie/ że kiedy się bądź zajmie ciepło abo ogień/ tedy miasto pożytku raczej szkodę czyni: natychmiast rzeczą jaką zimną jako to wodą zagaszają go abo też uwłaczają/ i ujmują onej materii/ od której się żarzy: abo też aby rychlej zgasł/ tedy go rozwiewają/ łacinnicy zowią difflationem. Także gdy co zbytnie oziębnieje/ zwykli więc ludzie rozgrzewać ogniem: abo też onę materią oziębiającą wyrzuczać/ aby to tylko zostało/ przez co może być ona rzecz w
strzylał/ tedy się go nie dobudźisz. Przypátruiąc się ludźie cżęstokroć tákiemu rozrużnieniu tich żywiołow/ lub to wilgotnośćiom ábo iákowosćiom; y widząc też nie tylko w ćiele ludzkim/ ále y kędy indżie/ że kiedy się bądź zaymie ćiepło ábo ogień/ tedy miasto pożytku racżey szkodę cżyni: nátychmiast rzecżą iaką źimną iáko to wodą zágászaią go ábo też vwłacżáią/ y vymuią oney máteryey/ od ktorey się żarzy: ábo też áby rychley zgásł/ tedy go rozwiewáią/ łáćinnicy zowią difflationem. Tákże gdy co zbytnie oźiębnieie/ zwykli więc ludźie rozgrzewáć ogniem: ábo też onę máteryą oźiębiáiącą wyrzucżáć/ aby to tylko zostáło/ przez co może bydź oná rzecż w
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 139.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Bożej/ otrzymuje zupełny Odpust. Jest i Szkoła zmurowana/ która ma za Seniora Mistrza ze dwiema Bakałarzami na ćwiczenie dziatek miejskich: dostatek ma studentów do śpiewania. W pośrzodku tej szkoły jest Obraz Panny Mariej piękny i wspaniały/ przed którym we dni święte świece górywają/ a w każdy dzień i noc lampa w laterniej nie zagasza: tu też w każdy dzień Litanie śpiewają Studenci z tejże Szkoły. 23. Kościół Z. BARBARY.
TEn zaraz na Cmentarzu Panny Naświętszej jest zmurowany/ pod ten czas gdy i sam Kościół stanął. W tym nacja Niemiecka niegdy nabożeństwo swe odprawowała: ale za Króla Stefana Ojcom Jezuitom Profesom/ nauką i przykłady dobrymi
Bożey/ otrzymuie zupełny Odpust. Iest y Szkołá zmurowána/ ktora ma zá Seniorá Mistrzá ze dwiemá Bákałarzámi ná ćwiczenie dźiatek mieyskich: dostátek ma studentow do śpiewánia. W pośrzodku tey szkoły iest Obraz Pánny Máriey piękny y wspániáły/ przed ktorym we dni święte świece gorywáią/ á w káżdy dźień y noc lámpa w láterniey nie zágasza: tu też w káżdy dźień Litánie śpiewáią Studenći z teyże Szkoły. 23. Kościoł S. BARBARY.
TEn záraz ná Cmyntarzu Pánny Naświętszey iest zmurowány/ pod ten czás gdy y sam Kośćioł stánął. W tym nácya Niemiecka niegdy nabożeństwo swe odpráwowáłá: ále zá Krolá Stepháná Oycom Iezuitom Professom/ náuką y przykłády dobrymi
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 40
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
nie ważę, A raczej sobie obieram milczenie, Którym sławne ich weneruję cienie. Zwłaszcza gdy też to z dawna powiedziano, Że ledwie swoim może być nazwano, Na co przedtym cni robili dziadowie, Jeśli wyrodni zmażą to wnukowie; Jako zaś kiedy następcy ich godni Tej zapalonej przodków swych pochodni, Cnoty i sławy ich nie zagaszają, Ale jej sami światła przydawają. To-ć w was rodzonych widzimy oboje, Że do ich zasług przydajecie swoje, Stanie za wielu wasza piękna Triga, Gdy prawie jeden drugiego wyściga. Najstarszy w wielkiej u książęcia swego Wadze, któż nie wie? A godności jego Świat się dziwuje, kiedy pełne druki Mądrości jego
nie ważę, A raczej sobie obieram milczenie, Którym sławne ich weneruję cienie. Zwłaszcza gdy też to z dawna powiedziano, Że ledwie swoim może być nazwano, Na co przedtym cni robili dziadowie, Jeśli wyrodni zmażą to wnukowie; Jako zaś kiedy następcy ich godni Tej zapalonej przodków swych pochodni, Cnoty i sławy ich nie zagaszają, Ale jej sami światła przydawają. To-ć w was rodzonych widzimy oboje, Że do ich zasług przydajecie swoje, Stanie za wielu wasza piękna Triga, Gdy prawie jeden drugiego wyściga. Najstarszy w wielkiej u książęcia swego Wadze, któż nie wie? A godności jego Świat się dziwuje, kiedy pełne druki Mądrości jego
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 360
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975