po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej szkoły Miej już odziane serce, kiedyś na łbie goły. 139. DO JANA REJA
Częstoż się sami z swojej omyłki naśmiejem. Pisząc list, podpisałeś do mnie się Hanrejem. Mógł ci, rzekę, zamilczeć tego na tytułe, Jeżeli mu sąsiedzi zaglądają w ule; Krewną moję ma, nie wiem, jako się z nim witać. Aż ono, miasto Hanrej, Jan Rej trzeba czytać. Wyrażajcie litery, siła może wróżka, Żeby się zaś adiutant nie znalazł do łóżka! 140 (F). PODGÓRSKI OWIES
Przyszedszy do szlacheckiej w Podgórzu stodoły, Obaczę kupę owsa
po polsku kalwina. Kiń tę wiarę, a wedle apostolskiej szkoły Miej już odziane serce, kiedyś na łbie goły. 139. DO JANA REJA
Częstoż się sami z swojej omyłki naśmiejem. Pisząc list, podpisałeś do mnie się Hanrejem. Mógł ci, rzekę, zamilczeć tego na tytule, Jeżeli mu sąsiedzi zaglądają w ule; Krewną moję ma, nie wiem, jako się z nim witać. Aż ono, miasto Hanrej, Jan Rej trzeba czytać. Wyrażajcie litery, siła może wróżka, Żeby się zaś adiutant nie znalazł do łóżka! 140 (F). PODGÓRSKI OWIES
Przyszedszy do szlacheckiej w Podgórzu stodoły, Obaczę kupę owsa
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 68
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam, mnichu; Francja zaś: Taką rzeczą wszytkie nasze ciotki I wszytkie białegłowy ujdą za dewotki, Bowiem ledwie nie każda, co się za mąż godzi, W takiejże włosiennicy pod koszulą chodzi. 486 (F). STARY ŻOŁNIERZ
Ożenił się z panienką jeden żołnierz stary. Nie wyszedł rok, aż dziecię;
jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam, mnichu; Francia zaś: Taką rzeczą wszytkie nasze ciotki I wszytkie białegłowy ujdą za dewotki, Bowiem ledwie nie każda, co się za mąż godzi, W takiejże włosiennicy pod koszulą chodzi. 486 (F). STARY ŻOŁNIERZ
Ożenił się z panienką jeden żołnierz stary. Nie wyszedł rok, aż dziecię;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 216
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako wąs wąsowi, Tak żeby był we wszytkim równy nos nosowi I tak właśnie podobny jako jaje jaju, Takich dwóch nosów w żadnym nie pokażesz kraju. Jeden jest właśnie kształtny, bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrównują To do kotwic, którymi okręty hamują, To do haków, którymi nawy też spajają, To do osęk, którymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mógł zagaszać nimi.
jako wąs wąsowi, Tak żeby był we wszytkim rowny nos nosowi I tak właśnie podobny jako jaje jaju, Takich dwoch nosow w żadnym nie pokażesz kraju. Jeden jest właśnie kształtny, bo sama natura Odlała go; drugi zaś barziej do pazura Niż do nosa podobny, mały, zakrzywiony; Inszy trochę przysporszy wisi pochylony I zagląda do gęby, gdzie jak indeks jaki Ukazuje godziny. Drugi zasię taki Jako największy kilof; ten więc przyrownują To do kotwic, ktorymi okręty hamują, To do hakow, ktorymi nawy też spajają, To do osęk, ktorymi ognie rozrywają. Najdziesz drugi z dziurami tak rozdwojonymi, Żeby w kościele świece mogł zagaszać nimi.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 386
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tej pracy, Jako będą w brzuchu żacy: Choć nam nie będą grać wychodzonego, Do łóżka tańcem pójdziemy młyńskiego. DO PSÓW
Psi, którzy tego strzeżecie pokoja, Gdzie sypia pani, gdzie zbiega myśl moja, Dla których ani z nią się mogę schodzić, Ani pilności matczynej podchodzić, Ani oszukać uprzykrzonej mamki, Ani zaglądać przez dziurę u klamki, Ani dziewczęta obsyłać wieńcami, Żeby trzymały język za zębami, Uśnijcie na czas, odpocznijcie sobie, Aza mi się co pociechy uskrobie; Wszak też niebieski piesek, który wschodzi, Strzec za was będzie i z straży was zwodzi. Hajwo, psi, już też ten stróż was przeważy, Godna
tej pracy, Jako będą w brzuchu żacy: Choć nam nie będą grać wychodzonego, Do łóżka tańcem pójdziemy młyńskiego. DO PSÓW
Psi, którzy tego strzeżecie pokoja, Gdzie sypia pani, gdzie zbiega myśl moja, Dla których ani z nią się mogę schodzić, Ani pilności matczynej podchodzić, Ani oszukać uprzykrzonej mamki, Ani zaglądać przez dziurę u klamki, Ani dziewczęta obsyłać wieńcami, Żeby trzymały język za zębami, Uśnijcie na czas, odpocznijcie sobie, Aza mi się co pociechy uskrobie; Wszak też niebieski piesek, który wschodzi, Strzec za was będzie i z straży was zwodzi. Hajwo, psi, już też ten stróż was przeważy, Godna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 169
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
którego też była przyszła, przez nowin noszenie. Bo gdy czasu jednego Minerwa Erychtoniusa, Wulkanowo dziecię, bez matki na ziemi poczęte, i swoich czasów doszłe, wzięła, i towarzyszkom swoim, córkom Cekropowym, w skrzynkę złotowierzbową zamknione, ku wychowaniu dała, rozkazawszy złotowierzbową zamknione, ku wychowaniu dała, rozkazawszy aby wewnątrz nie zaglądały. Wrona jednak upatrzywszy, że ony w skrzynkę zajzrzały, powiedziała przed Boginią: nie ptrzymała za to żadnej łaski, ale raczej gniew. Powieść Jedenasta.
A W Szystka Emońska ziemia tal pięknej nie miała/ Jak Laryjska Koronis. ta się podobała B Apollo tobie/ póki albo czystą beła/ Albo się postrzeżenia w występku
ktorego też byłá przyszłá, przez nowin noszenie. Bo gdy czásu iednego Minerwá Erychtoniusá, Wulkánowo dziećię, bez matki ná ziemi poczęte, y swoich czásow doszłe, wzięłá, y towárzyszkom swoim, corkom Cekropowym, w skrzynkę złotowierzbową zámknione, ku wychowániu dáłá, roskazawszy złotowierzbową zámknione, ku wychowániu dáłá, roskazawszy áby wewnątrz nie záglądáły. Wroná iednak vpátrzywszy, że ony w skrzynkę záyzrzały, powiedziałá przed Boginią: nie ptrzymałá zá to żadney łáski, ále ráczey gniew. Powieść Iedennasta.
A W Szystká AEmońska źiemiá tál piękney nie miáłá/ Iak Láriyska Koronis. tá się podobáłá B Apollo tobie/ poki álbo czystą bełá/ Albo się postrzeżenia w występku
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 82
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przyznasz/ że mnie wiara zaszkodzieła. Czasu bowiem jednego/ bez matki spłodzone D Dziecię Erychtonium/ w skrzyneczkę zamknione/ Z świeżego uplecioną chrostu Akcejskiego: E Trzem pannom córkom/ ze dwu natur złożonego Cekropa/ do chowania/ Pallas była dała. A iż tajeła co jest/ srodze zakazała/ Aby na tajemnice jej nie zaglądały. Jam na Ilmie/ który tam stał blisko niemały/ Skrywszy się między miekkie liście/ szpiegowała/ Coby ona rodzina z skrzynką poczynała. Dwie były co broniły onej niewątpliwie/ Pandrosa z Ersą/ ale jedna niecierpliwie Aglauros/ bojaźliwych sióstr w kupę wezwała/ I zaciągnione węzły ręką rozwiązała. Aż wewnątrz niemowiątko/
przyznasz/ że mie wiárá zászkodziełá. Czásu bowiem iednego/ bez mátki zpłodzone D Dźiećię Erychtonium/ w skrzyneczkę zámknione/ Z świeżego vplećioną chrostu Akceyskiego: E Trzem pánnom corkom/ ze dwu nátur złożonego Cekropá/ do chowánia/ Pállás byłá dáłá. A iż táiełá co iest/ srodze zákazáłá/ Aby ná táiemnice iey nie záglądáły. Iam ná Ilmie/ ktory tám sstał blisko niemáły/ Skrywszy się między miekkie liśćie/ szpiegowáłá/ Coby oná rodźiná z skrzynką poczynáłá. Dwie były co broniły oney niewątpliwie/ Pándrosá z Ersą/ ále iedná niećierpliwie Aglauros/ boiaźliwych śiostr w kupę wezwáłá/ Y záćiągnione węzły ręką rozwiązáłá. Aż wewnątrz niemowiątko/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 83
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
natury dotarł ostatka. Uważała Magdusia, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazji na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i
natury dotarł ostatka. Uważała Magdusia, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazyjej na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Hiszpanii. Wygnani byli z Anglii i Francyj, postaremuż tolerantur: z Więgier rugowani funditus za Ludwika Króla, item z Prus, Wittembergu, z Trasburga, z Warmii, z Sącza, z Warszawy, z Bicza, świeżo zaś z Śląska A. D. 1739 edyktem na ustąpienie dekretowani, przecież oni do tych miejsc zaglądają, wszędzie chce się mnożyć ten kąkol, niż go BÓG rozkaże powiązać w snopy, i rzucić w piekło w też tropy: Colligite zizania, et alligate in fasciculos ad comburendum, Mathaei cap: 13. Tego niech się spodziewają ŻydZI, jeżeli nie uwierzą w MesjaszA prawdziwego CHRYSTUSA, już danego Światu, według obietnicy Bożej
Hiszpanii. Wygnani byli z Anglii y Francyi, postaremuż tolerantur: z Więgier rugowani funditus za Ludwika Krola, item z Prus, Wittembergu, z Trasburga, z Warmii, z Sącza, z Warszawy, z Bicza, swieżo zaś z Sląska A. D. 1739 edyktem na ustąpienie dekretowani, przecież oni do tych mieysc zaglądaią, wszędzie chce się mnożyć ten kąkol, niż go BOG roskaże powiązać w snopy, y rzucić w piekło w też tropy: Colligite zizania, et alligate in fasciculos ad comburendum, Mathaei cap: 13. Tego niech się spodziewaią ZYDZI, ieżeli nie uwierzą w MESSIASZA prawdziwego CHRYSTUSA, iuż danego Swiatu, według obietnicy Bożey
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1094
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
kładą karanie po śmierci; jedne Azabkarbyr, tojest trumny, która tak dolega swoim ciężarem ciałom grzysznym, że łamie kości, zatyka wszystkie pory, i zasłania wszystkie szpary, przez któreby mogli patrzyć do Nieba. Dobrym jednak te pozwolone Solatium, że im w grobowym więzieniu ciemnym, zostawione okienko ku Niebu, którym mają zaglądać do Raju, i cieszyć się Visione DEI. Drugie karanie kładą Piekło, gdzie Du- Mahometanismus. albö Religia Turecka
sze poty są w detencyj, póki nie wycierpią sobie mąk naznaczonych, ad satis factionem Iustitiae co odbywszy, idą do Raju. Rykot CEREMONIE RELIGII MahomETAŃSKIEJ, Z Rykota i Starowolskiego króciusieńko quoad esentialia Zebrane.
Oprócz
kładą karánie po śmierci; iedne Azabkarbyr, toiest trumny, ktora tak dolega swoim ciężarem ciałom grzysznym, że łamie kości, zatyka wszystkie pory, y zasłania wszystkie szpáry, przez ktoreby mogli pátrzyć do Nieba. Dobrym iednák te pozwolone Solatium, że im w grobowym więzieniu ciemnym, zostawione okienko ku Niebu, ktorym maią zaglądać do Raiu, y cieszyć się Visione DEI. Drugie karanie kładą Piekło, gdzie Du- Machometanismus. albö Religia Turecka
sze poty są w detencyi, poki nie wycierpią sobie mąk naznaczonych, ad satis factionem Iustitiae co odbywszy, idą do Raiu. Rykot CEREMONIE RELIGII MACHOMETANSKIEY, Z Rykota y Starowolskiego krociusienko quoad esentialia Zebrane.
OProcz
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1102
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
nie mają być ciepłe, alias albo oblepione krowiakami, co jest letko na ściany, albo trzciną, albo zahatami opatrzone, ale przestrone; jasła także powinny być długo się ciągnące, lub drabiny; ale z tą prekaucją, aby jedno drugiego w jasła nie wtrąciło. Dla tego pastuch, stróż, niech często do obory zagląda. Obory odległe O Ekonomice mianowicie o Bydle.
mają być od dworu, bo much, komarów, mnóstwa się nie z będziesz. Jeśli bydła nie wiele, nie wal paszy wiele, bo tylko oborę zaśmiecisz mierzwą, nie zagnoisz, słoma będzie nie gnój, który z moczą i ekskrementami bydlęcemi dobrze przez mnóstwo bydła udeptany
nie maią bydź ciepłe, alias albo oblepione krowiakami, co iest letko na sciány, albo trzciną, albo zahatami opatrzone, ale przestrone; iasła takze powinny bydź długo się ciągnące, lub drabiny; ale z tą prekaucyą, aby iedno drugiego w iasła nie wtrąciło. Dla tego pastuch, stroż, niech często do obory zagląda. Obory odległe O Ekonomice mianowicie o Bydle.
maią bydź od dworu, bo much, komarow, mnostwa sie nie z będziesz. Iezli bydła nie wiele, nie wal paszy wiele, bo tylko oborę zasmiecisz mierzwą, nie zagnoisz, słoma będzie nie gnoy, ktory z moczą y exkrementami bydlęcemi dobrze przez mnostwo bydła udeptany
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 365
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754