nie słuchał godziny, Całą noc przed oczyma te pociechy stały, Które mię za jej zbiegiem potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz
nie słuchał godziny, Całą noc przed oczyma te pociechy stały, Które mię za jej zbiegiem potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 326
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Rzymskiemu do uleczenia podał/ natychmiast skoro był ochrzczony uzdrowion. W nagrodę tak wielkiego dobrodziejstwa/ temuż Sylwestrowi i jego sukcesorom darował miasto Rzym/ i wszystko zachodnie Cesarstwo/ przytym i Koronę swoję złotą/ i Sceptrum/ i insze Cesarskie insignia, aby więtszą powagę Papież Rzymski miał/ niż sam Cesarz. Nakoniec zaklina swoje sukcesory/ aż do skończenia świata/ wiecznym ogniem piekielnym/ jeśliby który z nich daninę tę w czym naruszył. Dany w Rzymie 30. dnia Marca. To tedy Organum/ na którym samym Papieskia Monarchia polega/ zmyślone/ wirutnie kłamliwe/ i od Papieża niewiem którego/ jako i Księgi Conformitatum, podrzucone
Rzymskiemu do vlecżenia podał/ nátychmiast skoro był okrzcżony vzdrowion. W nagrodę ták wielkiego dobrodźieystwá/ temuż Sylwestrowi y ie^o^ successorom dárował miásto Rzym/ y wszystko zachodnie Cesárstwo/ przytym y Koronę swoię złotą/ y Sceptrum/ y insze Cesárskie insignia, áby więtszą powagę Papież Rzymski miał/ niż sam Cesarz. Nákoniec záklina swoie successory/ áż do skońcżenia świátá/ wiecżnym ogniem piekielnym/ ieśliby ktory z nich daninę tę w cżym náruszył. Dány w Rzymie 30. dnia Márcá. To tedy Orgánum/ ná ktorym sámym Papieskia Monárchia polega/ zmyślone/ wirutnie kłamliwe/ y od Papieżá niewiem ktorego/ iáko y Kśięgi Conformitatum, podrzucone
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 57v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
odcięli kotwicę i liny/ które z lądu trzymały galerę/ i wybili się na morze z portu/ gdzie gęsta za niemi strzelba wypuszczona z dział/ tak od miasta/ jako i od fortec portowych/ ale bez wszelkiej szkody. Przybiegł w tym do brzegu Kapitan Kasymbek/ i wpadając do pasa w morze/ wołał i zaklinał/ targając sobie brodę/ aby się uspokoili i wrócili. Lecz zwyciężcy Chrześcijanie/ odbili galerę na głębinę morską/ których goniły trzy insze Galery/ począwszy od godziny dwudziestej wtórej tegoż dnia/ aż do poranku drugiego dnia/ i kilka godzin na dzień/ aż gdy powstała (prawie z porządzenia Boskiego) wielka barzo i
odćięli kotwicę y liny/ ktore z lądu trzymáły galerę/ y wybili się ná morze z portu/ gdźie gęsta zá niemi strzelbá wypuszczona z dźiał/ ták od miástá/ iáko y od fortec portowych/ ále bez wszelkiey szkody. Przybiegł w tym do brzegu Kápitan Kássymbek/ y wpádáiąc do pásá w morze/ wołał y záklinał/ tárgáiąc sobie brodę/ áby się vspokoili y wroćili. Lecz zwyćiężcy Chrześciánie/ odbili galerę ná głębinę morską/ ktorych goniły trzy insze Galery/ począwszy od godźiny dwudźiestey wtorey tegoż dniá/ áż do poránku drugiego dniá/ y kilká godźin na dźień/ áż gdy powstáłá (práwie z porządzenia Boskiego) wielka bárzo y
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A3
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
oddawał sercu. A czy nie dosyć? Dosyć dla przykładu innym, nie dosyć było dla gorliwej chęci jego. Soboty, to jest dni Bogarodzicy Pannie poświęcone, postem surowym od miłości sobie przykazanym uroczyście obchodził; to mało, w chorobach nigdy tego postu nie złamał. To większa, w ostatniej nawet chorobie pod błogosławieństwem wszystkich zaklinał, aby go w tym poście nie oszukiwali. A czy nie dosyć? Dosyć na wspaniałą, heroiczną chrześcijańską miłość, lecz na wspanialsze owego Jerzego, osobliwszego czci Najświętszej Marii Panny stróża, nie dosyć
było. Fundował ku czci tej Niepokalanie Poczętej Panny księży marianów, klasztor im i kościół wymurował. Kościół modlitwami swymi do niej
oddawał sercu. A czy nie dosyć? Dosyć dla przykładu innym, nie dosyć było dla gorliwej chęci jego. Soboty, to jest dni Bogarodzicy Pannie poświęcone, postem surowym od miłości sobie przykazanym uroczyście obchodził; to mało, w chorobach nigdy tego postu nie złamał. To większa, w ostatniej nawet chorobie pod błogosławieństwem wszystkich zaklinał, aby go w tym poście nie oszukiwali. A czy nie dosyć? Dosyć na wspaniałą, heroiczną chrześcijańską miłość, lecz na wspanialsze owego Jerzego, osobliwszego czci Najświętszej Marii Panny stróża, nie dosyć
było. Fundował ku czci tej Niepokalanie Poczętej Panny księży marianów, klasztor im i kościół wymurował. Kościół modlitwami swymi do niej
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 489
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
obydwa, pierwej pojechawszy, sponsionem od księcia kanclerza na te dwa punkta otrzymają i oną do Garbowa przywiozą.
Dysputowali ze mną ci obydwa tak mądrzy, obrotni i wymowni ludzie, abym odstąpił tych punktów, ale gdy nie mogli moich widocznych, tak potrzebnych dla mnie przezwyciężyć punktów, udali się do obligacji i próśb, zaklinając się, że to wyperswadują księciu kanclerzowi. Nie chciałem wierzyć, znając ich obydwóch subtelności i księcia kanclerza zawziętość i upór. Tandem prawie gwałtem poczęli mnie prowadzić i wsadzać do karety Sosnowskiego. Na resztę fractus będąc ich usilnością próśb, wymówiwszy sobie, że i tam w Przybysławicach, abym nie pierwej był wokowany do
obydwa, pierwej pojechawszy, sponsionem od księcia kanclerza na te dwa punkta otrzymają i oną do Garbowa przywiozą.
Dysputowali ze mną ci obydwa tak mądrzy, obrotni i wymowni ludzie, abym odstąpił tych punktów, ale gdy nie mogli moich widocznych, tak potrzebnych dla mnie przezwyciężyć punktów, udali się do obligacji i próśb, zaklinając się, że to wyperswadują księciu kanclerzowi. Nie chciałem wierzyć, znając ich obodwoch subtelności i księcia kanclerza zawziętość i upór. Tandem prawie gwałtem poczęli mnie prowadzić i wsadzać do karety Sosnowskiego. Na resztę fractus będąc ich usilnością próśb, wymówiwszy sobie, że i tam w Przybysławicach, abym nie pierwej był wokowany do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 711
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
pokazywać. Ledwo nas czwarta albo mniej część była, jednak na konie nie wsiadając czekaliśmy, a w tym czasie od Terebunia wielkim pędem przybiegł ksiądz cysters wistycki, do którego plebanii Motykały i Terebuń należy, i opowiedziawszy nam, że takąż inhibicją Bystremu podał, i nam też ją oddał oraz słownie imieniem pasterskim biskupim zaklinał, aby
strony wyzwane nie pojedynkowały. Tamtą stronę Buchowiecki, pisarz ziemski, we dwie linie uszykował. Myśmy różnie rozeszli się, aby się nas więcej zdawało.
Tymczasem Nietyksa z ludźmi podeszlejszymi przyszedł do nas eksplikując powinną obserwancją inhibicji biskupiej, że nawet takąż inhibicją nieboszczyk Tarło, wojewoda lubelski, i Poniatowski, podkomorzy
pokazywać. Ledwo nas czwarta albo mniej część była, jednak na konie nie wsiadając czekaliśmy, a w tym czasie od Terebunia wielkim pędem przybiegł ksiądz cysters wistycki, do którego plebanii Motykały i Terebuń należy, i opowiedziawszy nam, że takąż inhibicją Bystremu podał, i nam też ją oddał oraz słownie imieniem pasterskim biskupim zaklinał, aby
strony wyzwane nie pojedynkowały. Tamtą stronę Buchowiecki, pisarz ziemski, we dwie linie uszykował. Myśmy różnie rozeszli się, aby się nas więcej zdawało.
Tymczasem Nietyksa z ludźmi podeszlejszymi przyszedł do nas eksplikując powinną obserwancją inhibicji biskupiej, że nawet takąż inhibicją nieboszczyk Tarło, wojewoda lubelski, i Poniatowski, podkomorzy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 848
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, jako w odkupieniu, aby przez tych wspomnienie czart przeklęty, zaklęty odstąpił ciała. Czytana bywa ta modlitwa nad trupami, przed pogrzebem immediatè, osobliwie temi, co są miętkie, czerwone, zginające się, wolne, podejrzane. Gdyby Kościół Grecki negował, że czarci w trupach wiele złego broją, na co by ich zaklinał ? Niektórzy Scioli albo Mędrkowie, co to swego zdania trzymają się, jak rzepiak kożucha, albo cudzym rozumem niedoskonałym są zwiedzeni, powiadają, że w cudzych krajach, jakoto we Włoszech, Francyj, Hiszpanii, Anglii, Niemczech, niemasz czarów i Upierów. Jeźli to baje Peregrinant, mogę mu mówić cum venia
, iako w odkupieniu, aby przez tych wspomnienie czart przeklęty, zaklęty odstąpił ciała. Czytana bywa ta modlitwa nad trupami, przed pogrzebem immediatè, osobliwie temi, co są miętkie, czerwone, zginaiące się, wolne, podeyrzane. Gdyby Kościoł Grecki negował, że czarci w trupach wiele złego broią, na co by ich zaklinał ? Niektorzy Scioli albo Mędrkowie, co to swego zdania trzymaią się, iak rzepiak kożucha, albo cudzym rozumem niedoskonałym są zwiedzeni, powiadaią, że w cudzych kraiach, iakoto we Włoszech, Francyi, Hiszpanii, Anglii, Niemczech, niemasz czarow y Upierow. Ieźli to baie Peregrinant, mogę mu mowić cum venia
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 254
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Powiadają, że tam jest Przykazanie Boże, napisane i zawarte. Jeno zaś żydowka zlęże, tedy bojąc się czarownicy, którą żydzi zowią Lilis, Lilith, zaraz piszą na ścianach słowa takie: Adam, Chava, Chuc, Lilit; tojest Adamie z Ewą przybądźtu, aty Lilit, tojest widmo, czarownico uciekaj; zaklinając temi słowy czarownice, aby dzieciom świeżo urodzonym, i matronom położnicom nic nieszkodziły. A na drzwiach piszą Imiona trzech Aniołów: Senoi, Sansenoi, Samengeloch, jako świadczy Eliasz żyd Niemiecki w Kircherze. Te pominowszy, jako u Chrześcijan niemające locum, inne remedia tu wyliczam superstitiosa, aby je katolik mając ante oculos,
. Powiadaią, że tam iest Przykazanie Boże, napisane y zawarte. Ieno zaś żydowka zlęże, tedy boiąc się czarownicy, ktorą żydzi zowią Lilis, Lilith, zaraz piszą na scianach słowa takie: Adam, Chava, Chutz, Lilith; toiest Adamie z Ewą przybądźtu, aty Lilit, toiest widmo, czarownico uciekay; zaklinaiąc temi słowy czarownice, aby dzieciom swieżo urodzonym, y matronom położnicom nic nieszkodziły. A na drzwiach piszą Imiona trzech Aniołow: Senoi, Sansenoi, Samengeloch, iáko swiadczy Eliász żyd Niemiecki w Kircherze. Te pominowszy, iako u Chrześcian niemaiące locum, inne remedia tu wyliczam superstitiosa, aby ie katolik maiąc ante oculos,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 264
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wszystkiem po Bogu, zdrowia, fortun i honoru mego szukała, za jej szczere dla dobra mego fatygi, pragnę, jako najgruntowniej obwarowaną, ubezpieczoną i uspokojoną zostawić, i żeby najmniejszej od Sukcesorów krzywdy niemiała, nie tylko z afektu mego, któregom wzajemnej rekompensy doznawał, ale z Sumnienia i sprawiedliwości, i obliguję i zaklinam. Ofiarowałem Jej był dobrowolnie przed lat kilkunastu, darem wiecznym Rożniatów, i tak dawno upominać mi się tego słowa, z ust moich przy ołtarzu sprzysięgłych, szczerej obietnice mojej prawo mając, a oraz wzgląd na trudności moje spolne z temi, którzy zemną optando bonam Rempublicam , przez lat przeszło dwadzieścia malam toleraverunt, i
wszystkiem po Bogu, zdrowia, fortun y honoru mego szukała, za iey szczere dla dobra mego fatygi, pragnę, iako naygruntowniey obwarowaną, ubespieczoną y uspokoioną zostawić, y żeby naymnieyszey od Successorów krzywdy niemiała, nie tylko z afektu mego, któregom wzaiemney rekompensy doznawał, ale z Sumnienia y sprawiedliwości, y obliguię y zaklinam. Ofiarowałem Jey był dobrowolnie przed lat kilkunastu, darem wiecznym Rożniatów, y tak dawno upominać mi się tego słowa, z ust moich przy ołtarzu sprzysięgłych, szczerey obietnice moiey prawo maiąc, a oraz wzgląd na trudności moie spolne z temi, którzy zemną optando bonam Rempublicam , przez lat przeszło dwadzieścia malam toleraverunt, y
Skrót tekstu: KoniecJATestKrył
Strona: 413
Tytuł:
Testament
Autor:
Jan Aleksander Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
testamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał
kwiat na stawie kwitnie. W siedm lat potym, gdy byłem już rotmistrzem, zdarzył mi był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983