Że go wielkiemu panu słano w podarunku. Lecz równą pierwszej dolą, znowu go pohańcy, Naszy pobratymowie wzięli i z posłańcy. Jużże cnotliwy koniu niechaj tam po Krymie I po dzikich Nahajach dzielność twoja słynie A ja cię nie zapomnię, bo póki żyć będę, Już podobno równego tobie nie osiędę. 710 Lament w zakochaniu.
Czemu mię srogi i nieubłagany Kupido trapisz? przecz okrutne rany Sercu zadajesz? Czemu za cel nowy Stawiasz je oczom pięknej białejgłowy, Z których postrzały na mię wymierzone Tam się wracają, skąd są wypuszczone I czynią cudem dotąd nieznajomym, Że wraz zwyciężca pada zwyciężonym. Czemu mię wdawszy w okowy miłości Wszytkie zagradzasz drogi do
Że go wielkiemu panu słano w podarunku. Lecz rowną pierwszej dolą, znowu go pohańcy, Naszy pobratymowie wzięli i z posłańcy. Jużże cnotliwy koniu niechaj tam po Krymie I po dzikich Nahajach dzielność twoja słynie A ja cię nie zapomnię, bo poki żyć będę, Już podobno rownego tobie nie osiędę. 710 Lament w zakochaniu.
Czemu mię srogi i nieubłagany Kupido trapisz? przecz okrutne rany Sercu zadajesz? Czemu za cel nowy Stawiasz je oczom pięknej białejgłowy, Z ktorych postrzały na mię wymierzone Tam się wracają, skąd są wypuszczone I czynią cudem dotąd nieznajomym, Że wraz zwyciężca pada zwyciężonym. Czemu mię wdawszy w okowy miłości Wszytkie zagradzasz drogi do
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 455
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ale Bóg cię po nim nie pozna. Porachuj się któryś przez wszystek żywot wymyślił sposób przysłużenia się Panu Bogu twojemu. 5. Dał ci Bóg wolą, jakoś wiele razy, złego się przez nią napierał? wspomni sobie na akty któreś kiedykolwiek miał miłości Boga, ale wspomni na zakochanie świata, a jeszcze gorzej na zakochania cielesne. Gdybyć Bóg dał szalą albo wagę, a z-tym nie odbitym rozkazaniem Boskim: poważ akty miłości twojej przeciwko mnie, i akty miłości przeciw światu i ciału: Panie mój, tego a tego dnia, sam niewiem z-kąd, to wiem pewnie, że z-daru twojego, ba i jeszcze
ále Bog ćię po nim nie pozna. Poráchuy się ktoryś przez wszystek żywot wymyślił sposob przysłużenia się Pánu Bogu twoiemu. 5. Dał ći Bog wolą, iákoś wiele rázy, złego się przez nię nápierał? wspomni sobie ná ákty ktoreś kiedykolwiek miał miłośći Bogá, ále wspomni ná zákochánie świátá, á ieszcze gorzey ná zákochánia ćielesne. Gdybyć Bog dał szalą álbo wagę, á z-tym nie odbitym rozkazániem Bozkim: poważ ákty miłośći twoiey przećiwko mnie, i ákty miłośći przećiw świátu i ćiáłu: Pánie moy, tego á tego dniá, sąm niewiem z-kąd, to wiem pewnie, że z-dáru twoiego, bá i ieszcze
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 55
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
letnia Hyene i południe mija. Ani w swoich Pyrenach Tagus złota rodzi, Aż tam, gdzie Luzytanę ostatnią przechodzi. Twoja w mowie powaga, i animusz w mierze, W obyczajach przystojność i dozór w Cererze, Jaśnie wielm. imć p. referendarz koron. Przerembski. Jaśnie wielm. imć p. chełmski Koniecpolski.
Zakochanie w pokoju i darach Junony, Znacznym cię uczyniło stróżem tej korony, Toż cię niebo konarskim uczciło kurułem Cny Przerębski, którego ostrożnym i czułym Zna patronem, gdzie prawo, gdzie wolność się chyli, Ani na twym kandorze szczerym się nie myli. Twoją stoją powagą tameczne sejmiki, Gdzie w powinnych terminach pierzchliwe Afryki Trzymasz i
letnia Hyene i południe mija. Ani w swoich Pyrenach Tagus złota rodzi, Aż tam, gdzie Luzytanę ostatnią przechodzi. Twoja w mowie powaga, i animusz w mierze, W obyczajach przystojność i dozór w Cererze, Jaśnie wielm. jmć p. referendarz koron. Przerembski. Jaśnie wielm. jmć p. chełmski Koniecpolski.
Zakochanie w pokoju i darach Junony, Znacznym cię uczyniło stróżem tej korony, Toż cię niebo konarskim uczciło kurułem Cny Przerębski, którego ostrożnym i czułym Zna patronem, gdzie prawo, gdzie wolność się chyli, Ani na twym kandorze szczerym się nie myli. Twoją stoją powagą tameczne sejmiki, Gdzie w powinnych terminach pierzchliwe Afryki Trzymasz i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 77
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Mej probę wziąwszy w swojej czuj się powinności. Kończę zatym, a pociech tak wieleć winszuję, Ile bogate żniwo kłosów narachuje I jak wiele gwiazd widzim na niebie złoconym, Abo jak wiele kropel w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo późne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, która serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy.
Mej probę wziąwszy w swojej czuj się powinności. Kończę zatym, a pociech tak wieleć winszuję, Ile bogate żniwo kłosow narachuje I jak wiele gwiazd widzim na niebie złoconym, Abo jak wiele kropel w morzu niezbrodzonym. Żyj w długo poźne lata fortunna, a swego Chowaj w świeżej pamięci sługę powolnego. 761. Lament w zakochaniu.
Muzo, powiedz przyczynę, czemu oczy moje Ustawnego niespania cierpią niepokoje? Słońce mi się leniwej nocy długie zdadzą, A utęsknionym myślom lada sny zawadzą, Choć mi ani gorączka ogniem swym dojmuje, Ani mię słońce, ani mroźny wiatr przejmuje. Snadź miłość ma choroba, ktora serce żarzy Nieodbitym promieniem ślicznej Anny twarzy.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
wielkim uprzykrzeniem, bo bym się płonną tylko nadzieją zdradzała, gdybym z wojny i z handlów korzyści nie miała. Do królewskiego potem udałam się dwora, doszła króla wiadomość o mej sławie skora. Wezwawszy mię do siebie, król wdzięcznie rozmawiał i ucha na odpowiedź pilnego nadstawiał. Cuduję się, skąd takie prędkie zakochanie, czy czary, czy sprawności mej upodobanie? Ale lub się to szczęściem, lub omyłką stało, dość przecię mej fortuny, gdy mię to potkało. Gdyśmy z sobą do nocy na rozmowach byli, aniśmy się postrzegli, jako dzień strawili. Gry nas różne cieszyły, jeździliśmy w pole i codziennie jadali
wielkim uprzykrzeniem, bo bym się płonną tylko nadzieją zdradzała, gdybym z wojny i z handlów korzyści nie miała. Do królewskiego potem udałam się dwora, doszła króla wiadomość o mej sławie skora. Wezwawszy mię do siebie, król wdzięcznie rozmawiał i ucha na odpowiedź pilnego nadstawiał. Cuduję się, skąd takie prędkie zakochanie, czy czary, czy sprawności mej upodobanie? Ale lub się to szczęściem, lub omyłką stało, dość przecię mej fortuny, gdy mię to potkało. Gdyśmy z sobą do nocy na rozmowach byli, aniśmy się postrzegli, jako dzień strawili. Gry nas różne cieszyły, jeździliśmy w pole i codziennie jadali
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 117
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
obronę oddając/ jakoż z wielką chęcią oddaję. A to acz z wielu przyczyn/ lecz przednie z tej/ że z przodków swych i sam siebie W. M. mój M. P. onej swobodnie na każdym placu od Najezdników bronił/ i bronisz. Zaczym Królowie Polscy o raz z Rzecząpo: widząc takie żarliwe zakochanie w WOLNOŚCI Koronnej/ widząc koszty i prace/ widząc przewagi z nieochroną krwie swej w Starożtynej Familii W. M. mego M. P. onę Dygnitarstwy opatrowali/ i Senatorskie miejsca przy boku swym dawali. Jakoż po wszytkie czasy stołek z Rady Królów Polskich Familii Gostomskich nie wychodził/ lecz tym więcej jak roztropnym rozsądkiem/
obronę oddáiąc/ iákoż z wielką chęćią oddáię. A to ácz z wielu przyczyn/ lecz przednie z tey/ że z przodkow swych y sam śiebie W. M. moy M. P. oney swobodnie ná káżdym plácu od Náiezdnikow bronił/ y bronisz. Záczym Krolowie Polscy o raz z Rzecząpo: widząc tákie żárliwe zákochánie w WOLNOSCI Koronney/ widząc koszty y prace/ widząc przewagi z nieochroną krwie swey w Stárożtyney Fámiliey W. M. mego M. P. onę Dygnitárstwy opátrowáli/ y Senatorskie mieyscá przy boku swym dawáli. Iákosz po wszytkie czásy stołek z Rády Krolow Polskich Fámiliey Gostomskich nie wychodźił/ lecz tym więcey iák rostropnym rozsądkiem/
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: 8
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
dni za to smutne, nie wiem kto wyliczy? Bierz że to sobie dobrze w rozum Panie młody, Jeżeli z laty niechcesz przyść na tak złe gody. Nie bierz chudego jeśli Dom nie ma pokrasy, Boć i kuchnia i miłość obmierznie za czasy, Jakoż tego który z samej się tylko twarzy i zakochania żeni/ dobrze Francuzowie wyrazili kondycją. DRUGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Kto z samej tylko żeni się miłości, W nocy wesoło, we dnie smutno gości. I nie dziw/ bo zła miłość o głodzie/ uprzykrzy się i samemu Panu Wojewodzie/ mięso by najpiękniejsze/ bez chleba niesmaczne/ nad to/ który się z samej twarzy
dni zá to smutne, nie wiem kto wyliczy? Bierz że to sobie dobrze w rozum Pánie młody, Ieżeli z láty niechcesz przyść ná ták złe gody. Nie bierz chudego ieśli Dom nie ma pokrasy, Boć y kuchnia y miłość obmierznie zá czásy, Iákosz tego ktory z sámey się tylko twarzy y zákochánia żeni/ dobrze Fráncuzowie wyráźili kondycyą. DRVGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Kto z sámey tylko żeni się miłośći, W nocy wesoło, we dnie smutno gośći. I nie dźiw/ bo zła miłość o głodźie/ uprzykrzy się y sámemu Pánu Woiewodźie/ mięso by naypięknieysze/ bez chlebá niesmáczne/ nád to/ ktory się z sámey twarzy
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 72
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
nastąpiła potym drogość zbóz wielka i ścisk na Ludzi. Śnieg i mróżna w Niebo wstąpienie Pańskie.
Spowiedałem się tez w Częstochowej za tą bytnością i prosiłem rozgrzeszenia ex voto promissi (: jakom wyżej napisał :) z jedną Damą Matrimonii które że nie doszło a stanęło protunc Temerario ausu a po prostu mówiąc z zakochania Rozgrzeszonoć mię wprawdzie ale pamiętąm i długo pamiętać będę zadaną pokutę i Egzortę którą usłyszałem i dziesiątego nauczyć bym umiał jako to z tym wyrywac się słówkiem ozenię się z tobą.
Powróciwszy z Częstochowej przyjechałem do Warszawy gdzie zastałem hałassy wielkie bo zgody nie było sejm chciano rwać Wojsko poczęło się zmykać pod Warszawę deklarowawszy
nastąpiła potym drogość zboz wielka y scisk na Ludzi. Snieg y mrozna w Niebo wstąpienie Panskie.
Spowiedałęm się tez w Częstochowey za tą bytnoscią y prosiłęm rozgrzeszenia ex voto promissi (: iakom wyzey napisał :) z iedną Damą Matrimonii ktore że nie doszło a stanęło protunc Temerario ausu a po prostu mowiąc z zakochania Rozgrzeszonoć mię wprawdzie ale pamietąm y długo pamietać będę zadaną pokutę y Exortę ktorą usłyszałęm y dziesiątego nauczyc bym umiał iako to z tym wyrywac się słowkiem ozęnię się z tobą.
Powróciwszy z Częstochowey przyiechałem do Warszawy gdzie zastałęm hałassy wielkie bo zgody nie było seym chciano rwać Woysko poczęło się zmykać pod Warszawę deklarowawszy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 178v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
i Totumfacki. Bohatyr i Totumfacki. Bohatyr i Totumfacki. ROZMOWA CZWARTA. Bohatyr się Isabelli Damie swojej ukochanej akomoduje. BOHATYR i TOTUMFACKI
B. SErce moje najmilejsze ukochana Izabella, gdyby się była nie resolwowała mej nagrodzie miłości, mej gotowości, mej szczyrości, i nie odmiennego przedsięwzięcia mego ku sobie, Tedy jako desperowany z zakochania Kawaler, ujęty niecierpliwością, z postrzału Kupidynowego, wojować, i ten pałasz mój podnieść konkludowałem, przeciwko potędze wszystkich Prowincyj Pogańskich, i już wielka liczba Galer, Okrętów, i Galionów formowała straszną i niezwyciężoną armadę przy brzegach burzliwego Oceanu. T. Aczci pokoj jest miłą Matką pożądanego odpoczynku, Ekspedytie zaś i
y Totumfácki. Bohátyr y Totumfácki. Bohátyr y Totumfácki. ROZMOWA CZWARTA. Bohátyr się Isábelli Dámie swoiey vkocháney áccomoduie. BOHATYR y TOTVMFACKI
B. SErce moie naymileysze vkochána Izábellá, gdyby się byłá nie resolwowáłá mey nágrodźie miłośći, mey gotowośći, mey szczyrośći, y nie odmiennego przedśięwźięćia mego ku sobie, Tedy iáko desperowány z zákochánia Káwáler, vięty niećierpliwośćią, z postrzału Cupidynowego, woiowáć, y ten páłász moy podnieść concludowałem, przeciwko potędze wszystkich Prowincyi Pogáńskich, i iuż wielka liczbá Galer, Okrętow, y Galionow formowáłá strászną y niezwyćiężoną ármádę przy brzegách burzliwe^o^ Oceánu. T. Aczći pokoy iest miłą Mátką pożądánego odpoczynku, Expeditie záś y
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 12
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
sługę, czyn zemną co wola twoja, atom powolna być wygodą, wszelakiemu i najmniejszemu rozkazaniu, i reqvisicji twojej. T. A Wmść coś odpowiedzieć raczył, na słowa tak slodkim oprawione marcypanem. B. Ja którym raczej pałał płomieniem, jadu, gniewu, furiej, i nie pochamowanej zapalczywości, niż przemierzłego, niewieściuchowatego zakochania, i nikczemnej miłości, porwawszy za kark kościsty, rzuciłem ją na głowę Pogaństwa, i wszelakich herezyj, które mniemały w uporze swym, iż pomrzeć nie miały T. Już to tak Panie mój, według zasługi następować ma zawsze nagroda? B. Mnie kiedyzkolwiek być zaproszonym u Plutona na bankiecie, to niepodobna,
sługę, czyn zemną co wola twoiá, átom powolna być wygodą, wszelakiemu y naymnieyszemu rozkazániu, y reqvisitiey twoiey. T. A Wmść coś odpowiedźieć raczył, ná słowá ták slodkim opráwione márcypanem. B. Ia ktorym raczey pałał płomieniem, iádu, gniewu, furyey, y nie pochámowáney zápálczywośći, niż przemierzłego, niewieśćiuchowátego zákochania, y nikczemney miłośći, porwawszy zá kárk kośćisty, rzućiłem ią ná głowę Pogáństwá, y wszelákich herezyi, ktore mniemáły w vporze swym, iż pomrzeć nie miáły T. Iuż to ták Pánie moy, według zasługi nástępowáć ma záwsze nagrodá? B. Mnie kiedyzkolwiek być záproszonym u Plutoná ná bánkiećie, to niepodobna,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 47
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695