plonem hordy z murawskich ich zbije Szlaków na Merle, by niezapadali W granice polskie jako zamyślali.
A gdy pogaństwo to już nastraszone Więcej się potem wychylić nieśmiało, Mężną sarmacką ręką obarczone, W swoich się dzikich chachmęciach chowało, On przez okropne i nieuprawione Pola, w kniejach ich dojeżdżając śmiało, Aż pod Perekop zapadał daleki, Przebywszy Dniepru na Burhonie rzeki.
Zdeptał kaczkary okiem nieprzejrzane, l koczohurskie piasczyste płonimy, l Owidowem jezioro nazwane, Także Kolchickie nieznane dziedziny, Gdzie pogromiwszy hułusy, zimane Więźnie w ojczyste przywodził krainy: Które królowi oddając, krakowskie Turmy napełniał, warszawskie i lwowskie;
A gdy kozackie burdy nastąpiły I straszne w ruskich
plonem hordy z murawskich ich zbije Szlaków na Merle, by niezapadali W granice polskie jako zamyślali.
A gdy pogaństwo to już nastraszone Więcej się potém wychylić nieśmiało, Mężną sarmacką ręką obarczone, W swoich się dzikich chachmęciach chowało, On przez okropne i nieuprawione Pola, w kniejach ich dojeżdżając śmiało, Aż pod Perekop zapadał daleki, Przebywszy Dniepru na Burhonie rzeki.
Zdeptał kaczkary okiem nieprzejrzane, l koczohurskie piasczyste płonimy, l Owidowém jezioro nazwane, Także Kolchickie nieznane dziedziny, Gdzie pogromiwszy hułusy, zimane Więźnie w ojczyste przywodził krainy: Które królowi oddając, krakowskie Turmy napełniał, warszawskie i lwowskie;
A gdy kozackie burdy nastąpiły I straszne w ruskich
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 340
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
gdy mam ukontentowanie. Nie każdy wierzy.
Tu już i na zdrowiu szkodzi, kiedy do tego przychodzi, Że ten, co cera świadczyła, że mu długi wiek znaczyła, Coraz w taką słabość wpadnie, iże ledwo to kto zgadnie, Czy żyć, czy umierać trzeba, jako naznaczyły nieba. Po kilka razy bardzo zapadał na zdrowiu.
Leć gdy widzi serce stałe, na jej odmienności trwałe, ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
W inszą stronę uderzyła, nie w tę, w którą to mierzyła; Więc, że tego nie dostaje, przez co, błogosławiąc, daje Same niebo: ona tego nie da szczęścia takowego. Że potomstwa nie było.
Lubo
gdy mam ukontentowanie. Nie każdy wierzy.
Tu już i na zdrowiu szkodzi, kiedy do tego przychodzi, Że ten, co cera świadczyła, że mu długi wiek znaczyła, Coraz w taką słabość wpadnie, iże ledwo to kto zgadnie, Czy żyć, czy umierać trzeba, jako naznaczyły nieba. Po kilka razy bardzo zapadał na zdrowiu.
Leć gdy widzi serce stałe, na jej odmienności trwałe, ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
W inszą stronę uderzyła, nie w tę, w którą to mierzyła; Więc, że tego nie dostaje, przez co, błogosławiąc, daje Same niebo: ona tego nie da szczęścia takowego. Że potomstwa nie było.
Lubo
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 102
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
A paktów przyrzeczonych przez ten kunszt złamanie. Zwyciężony Król Syna politycznej żartem Przedmowy, na tę prośbę niechciał być upartem. A tak wziąwszy swych z sobą Pogańskich Kapłanów, I inszych do Pałacu znaczniejszych Poganów, Synowi dał Nachora, tusząc: że mu raczej Zechce Wiarę osobno tłumaczyć inaczej.
Już Titan pochylony do Morza zapadał, A pracowity oracz jarzmo dzienne składał Po fatygach swych dniowych, chcąc dojść odpoczynku, Gdy Królewic z Nachorem do swego budynku Jako zwyciężca sławny przybył, do którego Wszedszy, kazał sługom swym precz od boku swego, I rzekł tak: Nie trzymaj tak w mniemaniu u siebie, Abym, ktoś ty jest,
A páktow przyrzeczonych przez ten kunszt złamánie. Zwyćiężony Krol Syná polityczney żártem Przedmowy, ná tę proźbę niechciał bydź vpártem. A ták wźiąwszy swych z sobą Pogáńskich Kápłánow, Y inszych do Páłácu znácznieyszych Pogánow, Synowi dał Náchorá, tusząc: że mu raczey Zechce Wiárę osobno tłumáczyć ináczey.
Iuż Titan pochylony do Morzá zápádał, A prácowity oracz iarzmo dźienne skłádał Po fátygách swych dniowych, chcąc doyść odpoczynku, Gdy Krolewic z Náchorem do swego budynku Iáko zwyćiężcá sławny przybył, do ktorego Wszedszy, kazał sługom swym precz od boku swego, Y rzekł ták: Nie trzymay ták w mniemániu v śiebie, Abym, ktoś ty iest,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 211
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
jednego pole mnie stojącego jak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Góru od kulbaki wyżej niźli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło i Corpus to tam mieli ciężką przeprawę gdzie zaś nasze prawe skrzydło tośmy mieli błota jak przez siedmioro stajan i lepiej ze miejscem kon zapadał po tebinki, miejscem uszedł po wierzchu tylko się tak owe chwasty zrosłe zaginały jako pierzyna, prawie w pół było takich którzy piechotą za sobą konie prowadzili, my się tu zowego błota dobywamy a tu już bitwa potężna na lewym skrzydle. Był tedy directe przeciwko naszej przeprawie folwark oparkaniony spodziewając się Moskwa że to tam nasi
iednego pole mnie stoiącego iak uderzyła kula w łeb konia a ze ogonem wyleciała Towarzysz poleciał do Goru od kulbaki wyzey nizli na trzy łokcie a nic mu. Gdzie tedy szło lewe skrzydło y Corpus to tam mieli cięszką przeprawę gdzie zas nasze prawe skrzydło tosmy mieli błota iak przez siedmioro staian y lepiey ze mieyscęm kon zapadał po tebinki, mieyscęm uszedł po wierzchu tylko się tak owe chwasty zrosłe zaginały iako pierzyna, prawie w puł było takich ktorzy piechotą za sobą konie prowadzili, my się tu zowego błota dobywamy a tu iuz bitwa potęzna na lewym skrzydle. Był tedy directe przeciwko naszey przeprawie folwark oparkaniony spodziewaiąc się Moskwa że to tam nasi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 94
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, aby stamtąd ruszyli się i za wojskiem pospieszali, czego oni uczynić nie chcieli - przez tego tedy posłańca, który przeprowadza na prost przez Muran na Spisz p. starostę sandomierskiego i p. chorążego koronnego, piszę ten list, całując milion razy wszystkie śliczności Wci serca mego. P. starosta sandomierski tu kilka razy zapadał. Teraz nam znowu świeżo zapadł p. wojewoda krakowski, a ów nieborak p. Kożuchowski młodszy dziś dokończył. Z Tekolim, wątpię, abyśmy doszli jakiej sprawy; sam się, widzę, dobrowolnie zgubić chce. Przeprawuje się przez Cisę i idzie prosto w turecką ziemię, nie chcąc czekać na nas, lubom
, aby stamtąd ruszyli się i za wojskiem pospieszali, czego oni uczynić nie chcieli - przez tego tedy posłańca, który przeprowadza na prost przez Muran na Spisz p. starostę sandomierskiego i p. chorążego koronnego, piszę ten list, całując milion razy wszystkie śliczności Wci serca mego. P. starosta sandomierski tu kilka razy zapadał. Teraz nam znowu świeżo zapadł p. wojewoda krakowski, a ów nieborak p. Kożuchowski młodszy dziś dokończył. Z Tekolim, wątpię, abyśmy doszli jakiej sprawy; sam się, widzę, dobrowolnie zgubić chce. Przeprawuje się przez Cisę i idzie prosto w turecką ziemię, nie chcąc czekać na nas, lubom
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 590
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962