tańcu ją widzieć/ wiej rączym chodzie. Jako kalika koń na powodzie. Gdzie obracając usilnie grzbietem/ Na bliższych rzuca wiatry Zybetem.
Tę jedyną ma do siebie wadę/ Ze lekce waży mądrą Palladę. Tej swą urodę kładący ceny/ Ze jest daleko gładszą Heleny. Pieśń XI. HYMAEN.
ŚLiczna Wenus twe woźniki/ Zaprzągaj wskok do lektyki. Jeżeli kiedy dziś spiesz/ na Akt znaczny/ Z tobą niech Synek Kupido sajdaczny/ Weźmie łuk nieskażytelny/ Hartownych strzał kołczan pełny.
Których żelesce taką własność miewa/ Choć rana sroga/ przecię ranny śpiewa/ Z tobą Charytes niech jadą/ I Frąucymer z swą Palladą. Lirycorum Polskich
Lub twe Driady
tańcu ią widźieć/ wiey rączym chodźie. Iáko káliká koń ná powodźie. Gdźie obracáiąc vśilnie grzbietem/ Ná bliższych rzuca wiátry Zybetem.
Tę iedyną ma do śiebie wádę/ Ze lekce waży mądrą Pálládę. Tey swą vrodę kłádący ceny/ Ze iest dáleko głádszą Heleny. PIESN XI. HYMAEN.
SLiczna Wenus twe woźniki/ Záprzągáy wskok do lektyki. Ieżeli kiedy dźiś spiesz/ ná Akt znáczny/ Z tobą niech Synek Kupido sáydáczny/ Weźmie łuk nieskáżytelny/ Hártownych strzał kołcząn pełny.
Ktorych żelesce táką własność miewa/ Choć ráná sroga/ przećię ránny spiewa/ Z tobą Charytes niech iádą/ Y Frąucymer z swą Palládą. Lyricorum Polskich
Lub twe Dryády
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 163
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Zenobiją, żyznego królową Palmiru, Mężny Aurelian niezwyczajną fozą Triumfował, kiedy go pospołu z nią wiozą Łogoszem spięte cztery, a każdy rochmanny, Jelenie, wzięte z stajnie efeskiej Diany; Wielką sobie i onej pompę heroini Sprawił, nieśmiertelnej ją zrównawszy bogini. Lwy, jako ją w idejskim widzimy kościele, Płodna wszech bogów matka zaprząga Cybele: Pienią złote wędzidła, ostrymi pazury
Najwyższych się obłoków dopinając góry. Bachus, zapustne tańce wymyślając i gry, Na kufie wina siedzi, pstre go ciągną tygry; Skronie wkoło odziane z bluszczu kryje wiecha, Dmie dudy, gdzie obróci, pełno wszędy echa. Juno, wprawiwszy pawom argusowe oczy, Nimi się w
Zenobiją, żyznego królową Palmiru, Mężny Aurelijan niezwyczajną fozą Tryumfował, kiedy go pospołu z nią wiozą Łogoszem spięte cztery, a każdy rochmanny, Jelenie, wzięte z stajnie efeskiej Dyjany; Wielką sobie i onej pompę heroini Sprawił, nieśmiertelnej ją zrównawszy bogini. Lwy, jako ją w idejskim widzimy kościele, Płodna wszech bogów matka zaprząga Cybele: Pienią złote wędzidła, ostrymi pazury
Najwyższych się obłoków dopinając góry. Bachus, zapustne tańce wymyślając i gry, Na kufie wina siedzi, pstre go ciągną tygry; Skronie wkoło odziane z bluszczu kryje wiecha, Dmie dudy, gdzie obróci, pełno wszędy echa. Juno, wprawiwszy pawom argusowe oczy, Nimi się w
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ a za nimi Sama się z stanowiska powolej gotuje/ I ostatnia po wszystkich z nieba ustępuje. Skoro Vv tedy obaczył Ociec/ Xx że się zatem Zaczerwieniała ziemia/ i z szerokim światem. I widział/ Yj że już ledwie dozierać się dały Ostatniego Księżyca rogi/ gdy znikały: Zz Rączym godzinom Tytan/ aby zaprzągały Kazał. Aaa jakoż Boginie prędkie nie zmieszkały. Bbb Przywiódłszy ode żłobów ogniem dmuchające Konie/ Ambrozjową treścią się karmiące; Ambrozjową treścią/ której kto używa/ Nieśmiertelnościa każdy obdarzony bywa. I uzdy z brzęczącymi wędzidłami na nie Pokłady/ tytanowe pełniąc rozkazanie. Ccc W tym ociec przyprawami Ddd dotknął się świętymi Ust synowskich/ i
/ á zá nimi Sámá się z stánowiska powoley gotuie/ Y ostátnia po wszystkich z niebá vstępuie. Skoro Vv tedy obaczył Oćiec/ Xx że się zátem Záczerwieniała źiemiá/ y z szerokim światem. Y widźiał/ Yy że iuż ledwie doźieráć się dały Ostátniego Kśiężycá rogi/ gdy znikáły: Zz Rączym godźinom Tytán/ áby záprzągały Kazał. Aaa iákoż Boginie prędkie nie zmieszkáły. Bbb Przywiodszy ode żłobow ogniem dmuchaiące Konie/ Ambrozyową treśćią się karmiące; Ambrozyową treśćią/ ktorey kto vżywa/ Nieśmiertelnośćia każdy obdárzony bywa. Y vzdy z brzęczącymi wędźidłámi ná nie Pokłády/ tytánowe pełniąc roskazánie. Ccc W tym oćiec przypráwámi Ddd dotknął się świętymi Vst synowskich/ y
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 54
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dozierać dały rogi Księżyca. To jest, widział że się przybliżało dokończenie nocy: bo w nocy świat i ziemia ciemna jest, a księżyc jasno świeci. A kiedy noc przemija, a ranny świt niebo wschodnie oświeca, rogi księżycowe, które przedtym były jasne, blednieją, i niszczeją. Zz Rączym godzinom Tytan, aby zaprzągały/ kazał. to jest Foebus. Tu daje znać Poeta, że Godziny, jakoby niejakie służebnice, pilnują koni Słonecznych w nocy, i one na rozkazanie Foebusowe w wóz wprzągają; dla tego, że godziny pochodzą, i początek swój mają z biegu Słońca, i ruszaniem się Słońca, i nieba, odmierzane i dzielone
doźieráć dáły rogi Kśiężycá. To iest, widźiał że się przybliżáło dokończenie nocy: bo w nocy świát y źiemiá ćiemna iest, a kśiężyć iasno świeci. A kiedy noc przemiia, á ránny świt niebo wschodnie oświeca, rogi kśiężycowe, ktore przedtym były iásne, blednieią, y niszczeią. Zz Rączym godźinom Tytán, áby záprzągáły/ kazał. to iest Phoebus. Tu dáie znáć Poetá, że Godźiny, iákoby nieiákie służebnice, pilnuią koni Słonecznych w nocy, y one ná roskazánie Phoebusowe w woz wprzągáią; dla tego, że godźiny pochodzą, y początek swoy máią z biegu Słońcá, y ruszaniem się Słońcá, y nieba, odmierzane y dźielone
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
się nad śmiercią twoją rozweselili. Cóż Chrześcijanie/ którzy są jako Cedrowie Libanu wysokie/ ozdobne; gdy obaczyli/ a ciebie ćma ludzi twoichże własnych prowadzi do katuszej/ w której miałeś być zaduszony. Mówili tedy: Już nie powstanie dalibóg więcej/ któryby nas po gospodach mordował/ któryby nas do dźwigania zaprzągał: zdrajca nasz/ nie Pan nasz/ zginął. Gdy Faraona Bóg w morzu topił/ tańcowały góry jako barankowie, mówi Pismo ś. Gdy Juliana Apostatę Bóg włócznią swą zabił/ morze tańcowało/ jako niektórzy Historycy piszą: wydzierało się z brzegów swoich/ i oświadczało radości swoje/ które miało/ gdy okrutnego Tyrana piekło
się nád śmierćią twoią rozweselili. Coż Chrześćiánie/ ktorzy są iáko Cedrowie Libanu wysokie/ ozdobne; gdy obaczyli/ á ćiebie ćmá ludźi twoichże własnych prowádźi do kátuszey/ w ktorey miałeś być záduszony. Mowili tedy: Iuż nie powstánie dalibog więcey/ ktoryby nas po gospodách mordował/ ktoryby nas do dźwigánia záprzągał: zdraycá nász/ nie Pan nász/ zginął. Gdy Pháráoná Bog w morzu topił/ táńcowáły gory iáko báránkowie, mowi Pismo ś. Gdy Iulianá Apostátę Bog włocznią swą zábił/ morze táńcowáło/ iáko niektorzy Historycy piszą: wydźieráło się z brzegow swoich/ y oświadczáło rádośći swoie/ ktore miáło/ gdy okrutnego Tyráná piekło
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 36
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
, poty Gentium Domini: Lecz jak Janus zawarł januas a otworzone wrota próżnowaniu i próżności, zaraz ferrum rubigo, militem o Rzeczypospolitej, którą wzmacniają Wojny.
consumpfit otium, na operach przestawać Poczęli, zawsze przedtym in Corpore belli, Theatra nie Trofaenerygowali, a tym czasem Gentes subactae jarzmo z siebie zrzucić, a w nie zaprzągać Rzymianów Poczęli. Napisano o BELGIUM: Belgium eris victrix bello, sed pace peribis. Co wielu służy Monarchiom, które siedząc sub olea pacis, Laurów zwycięskich krwią polewać zaniedbywają: Słodyczą delektują się Pokoju, interym inter haec mella rodzą się dla nich krwawe bella. Valerius Maximus o Rzymianach mówi: Saepe negotium nomine horridum,
, poty Gentium Domini: Lecz iak Ianus zawarł ianuas a otworzone wrota prożnowaniu y prożności, zaraz ferrum rubigo, militem o Rzeczypospolitey, ktorą wzmacniaią Woyny.
consumpfit otium, na operach przestawać poczeli, zawsze przedtym in Corpore belli, Theatra nie Trophaenerygowałi, á tym czasem Gentes subactae iarzmo z siebie zrzucić, a w nie zaprzągać Rzymianow poczeli. Napisano o BELGIUM: Belgium eris victrix bello, sed pace peribis. Co wielu służy Monarchiom, ktore siedząc sub olea pacis, Laurow zwycięskich krwią polewać zaniedbywaią: Słodyczą delektuią się Pokoiu, interim inter haec mella rodzą się dla nich krwawe bella. Valerius Maximus o Rzymianach mowi: Saepe negotium nomine horridum,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 435
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
że mnie z placu spędzili, według swoich inklinacji bezpiecznie sobie postępowali, to jest pyszno, łakomie i skąpo postępowali, a tym samym słodszą dla mnie pamięć w województwie, nie sprawując się tak jak ja, czynili.
Nie chciałem zatem powrotu z Grodna do Wołczyna księcia kanclerza czekać, aby mię do sejmiku deputackiego nie zaprzągał, ale chciałem wyjechać w płockie województwo do matki mojej i tam politycznie pod różnymi pretekstami aż do sejmiku przesiedzieć. Gdy się zatem już w tę drogę wybieram, zaszedł mię list księcia kanclerza z Grodna pisany, abym u regimentu saskiego, z Grodna powracającego — który idąc do Grodna w kluczu miele jeżyckim, do
że mnie z placu spędzili, według swoich inklinacji bezpiecznie sobie postępowali, to jest pyszno, łakomie i skąpo postępowali, a tym samym słodszą dla mnie pamięć w województwie, nie sprawując się tak jak ja, czynili.
Nie chciałem zatem powrotu z Grodna do Wołczyna księcia kanclerza czekać, aby mię do sejmiku deputackiego nie zaprzągał, ale chciałem wyjechać w płockie województwo do matki mojej i tam politycznie pod różnymi pretekstami aż do sejmiku przesiedzieć. Gdy się zatem już w tę drogę wybieram, zaszedł mię list księcia kanclerza z Grodna pisany, abym u regimentu saskiego, z Grodna powracającego — który idąc do Grodna w kluczu miele jeżyckim, do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 350
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
przysmaki, czego oczywiste znaki.” O ciotce mi mojej powiedzieli, że jest w Lublinie, - leczy się, co ją mąż otruł. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Więc się wskok do niej wybieram, a wprzód z wizytą posełam, Prosząc, by mi przebaczyła, żem dotąd u niej nie była. I gdy już zaprzągać każę, aż stary do mnie rozkaże, Prosząc, bym nie odjeżdżała, a z nim się wprzódy widziała. Chciałam do niej jechać, ale mię nie puścił p. Krakowski.
I tak tego pilnowali, że tam być nie dopuszczali, Zawsze racje znajdując, od starego perswadując. Bo żal wrodzonej miłości nie
przysmaki, czego oczywiste znaki.” O ciotce mi mojej powiedzieli, że jest w Lublinie, - leczy się, co ją mąż otruł. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Więc się wskok do niej wybieram, a wprzód z wizytą posełam, Prosząc, by mi przebaczyła, żem dotąd u niej nie była. I gdy już zaprzągać każę, aż stary do mnie rozkaże, Prosząc, bym nie odjeżdżała, a z nim się wprzódy widziała. Chciałam do niej jechać, ale mię nie puścił p. Krakowski.
I tak tego pilnowali, że tam być nie dopuszczali, Zawsze racyje znajdując, od starego perswadując. Bo żal wrodzonej miłości nie
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 40
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
, W szpiklerz, potem w trzos zmieszczą.
Okrzętna gospodyni cały dom rozrządza, Do kądziele napądza. Nikt darmo nie je chleba: Nic nie umiesz — prząść trzeba.
Koni stajnia od końca do końca jak długa, A spaśnych wołów druga. Widzęć tam z śniegiem chmurę: Chłopcze, gotuj wilczurę!
Niechaj do malowanych zaprzągają sani, Jedzie ze mną i pani. Bo kiedyż kapłon tłusty, Jeśli nie w mięsopusty?
Sąsiedzie, ja dziś z tobą, a ty jutro ze mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki,
, W szpiklerz, potem w trzos zmieszczą.
Okrzętna gospodyni cały dom rozrządza, Do kądziele napądza. Nikt darmo nie je chleba: Nic nie umiesz — prząść trzeba.
Koni stajnia od końca do końca jak długa, A spaśnych wołów druga. Widzęć tam z śniegiem chmurę: Chłopcze, gotuj wilczurę!
Niechaj do malowanych zaprzągają sani, Jedzie ze mną i pani. Bo kiedyż kapłon tłusty, Jeśli nie w mięsopusty?
Sąsiedzie, ja dziś z tobą, a ty jutro ze mną W kompaniją wzajemną, Zażyjmy łaski bożej, Co nasza niwa mnoży.
Dawne sobie wojenne wspominając trudy, Niech nam zagrają dudy, Przez zazdrość i uszczypki,
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 528
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Gdzie mnie wóz/ i fortuna porywa ta sroga Przebóg! Przebóg! Skąd jaki miałysmy żal po niej Możesz i ty rozumieć. A tu rzecze do niej Powstawszy Paskwalina. Pomnie słowa twoje Panno święta dopiero/ że w jarzmo to swoje/ Poniewolnie nikogo Wenus nie pociąga/ Oprócz kto się naraża/ i sam w nią zaprząga/ Czemuż tedy/ choć o tym wierzę nie myśliła Z wami w tej kompanijej; tę tak przymusiła: Nadobnej Paskwaliny,
(Prawdę mówisz odpowie) że nikt poniewoli Złym nie będzie. Aleć to Boskiej było woli Wprzód przyczytać/ która w tej zwłaszcza materii Niezbadana myśli nie może/ i przeniknąć okiem;
Gdzie mie woz/ y fortuná porywa tá sroga Przebog! Przebog! Zkąd iáki miáłysmy żal po niey Możesz y ty rozumieć. A tu rzecze do niey Powstáwszy Pasqualina. Pomnie słowa twoie Pánno święta dopiero/ że w iárzmo to swoie/ Poniewolnie nikogo Wenus nie pociąga/ Oprocz kto się náraża/ y sam w nię záprząga/ Czemuż tedy/ choć o tym wierzę nie myśliłá Z wámi w tey kompániey; tę ták przymusiłá: Nadobney Pasqualiny,
(Práwdę mowisz odpowie) że nikt poniewoli Złym nie będzie. Aleć to Boskiey było woli Wprzod przyczytáć/ ktora w tey zwłaszcza máteryey Niezbádána myśli nie może/ y przeniknąć okiem;
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 82
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701