ubogi drożył się też wiele, Dał córkę bez posagu i sprawił wesele. Gdy przyszło do łożnice, jako było w raju, Stało się wedle pierwszych rodziców zwyczaju: I Adam poznał Ewę, i Ewa Adama. Lecz kiedy zastarzała rozerwie się tama, Znaczna musi być dziura, i ten po nowinie Śpi, jakoby go zarznął. Już ciemna noc minie, Już świta; widząc żona, że się bardzo strudził. Trzęsie go, a skoro się nieborak obudził: „Jam do Padwie jeździła kwoli waszej zrzędzie, Nużeż obłapcie drugą, bo jej krzywda będzie.” „Moja — rzecze — niech czeka tyle lat bez mała, Aza się
ubogi drożył się też wiele, Dał córkę bez posagu i sprawił wesele. Gdy przyszło do łożnice, jako było w raju, Stało się wedle pierwszych rodziców zwyczaju: I Adam poznał Ewę, i Ewa Adama. Lecz kiedy zastarzała rozerwie się tama, Znaczna musi być dziura, i ten po nowinie Śpi, jakoby go zarznął. Już ciemna noc minie, Już świta; widząc żona, że się bardzo strudził. Trzęsie go, a skoro się nieborak obudził: „Jam do Padwie jeździła kwoli waszej zrzędzie, Nużeż obłapcie drugą, bo jej krzywda będzie.” „Moja — rzecze — niech czeka tyle lat bez mała, Aza się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 358
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zaś zagęszcza i kołtuny rozplata. Ślepym wiele pomaga, a kto ma oczy słabe, to mu je wyjąwszy wprzód w gorzałce moczy, potem w czarnym piwie abo winie, abo też w inszym likworze, aż do nocy; a potem one oczy, tabakiem potrząsnąwszy, na swe miejsce wprawi, aż pacjent zaśniej jakby go zarznął. Nazajutrz wstanie z oczyma zdrowymi, acz głowa niesposobna, za co powinien ortami płacić. Na łysinę umie pewne lekarstwo, ale łysego nie chce kurować i nie wiele z takim przestaje, dlaczego, nie wiedzą; mnie jednak sekretnie wszytko wypowiedział i nikt tego fortelu nie wie, tylko każdy, bo to mój konfident.
zaś zagęszcza i kołtuny rozplata. Ślepym wiele pomaga, a kto ma oczy słabe, to mu je wyjąwszy wprzód w gorzałce moczy, potem w czarnym piwie abo winie, abo też w inszym likworze, aż do nocy; a potem one oczy, tabakiem potrząsnąwszy, na swe miejsce wprawi, aż pacyent zaśniej jakby go zarznął. Nazajutrz wstanie z oczyma zdrowymi, acz głowa niesposobna, za co powinien ortami płacić. Na łysinę umie pewne lekarstwo, ale łysego nie chce kurować i nie wiele z takim przestaje, dlaczego, nie wiedzą; mnie jednak sekretnie wszytko wypowiedział i nikt tego fortelu nie wie, tylko każdy, bo to mój konfident.
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 331
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
i Dama vulgò Kniechyni, nie widząc się, biorą się w Malżeństwo na rekomendacją Rodziców albo krewnych. Największe żona od męża cierpiąc potłuczenie, za znak miłości poczyta, Białogłowy i kurczęcia same nie zarzną, dla tego w niebytności mężczyzny domowego, z kurą i z nożem stoją przed chałupami, czekając na przechodzącego mężczyznę, aby zarznął. Najzaçzniejszy u nich nawet Bojar Chłopem Carskim zwać się ma za honor. Rachunki Moskiewskie idą przez sorok, to jest, przez 40. dwa razy sorok 80. Deuwenesto znaczy 90. Dwa razy Deuwenesto czyni 180. Tizusta znaczy 1000. Dwadzieścia tysięcy Diwetma; Trzydziesty tysięcy Tritma. etc. EUROPA. Rosyiskie Imperium.
y Damá vulgò Kniechyni, nie widząc się, biorą sie w Malżeństwo ná rekommendacyą Rodźicow albo krewnych. Náywiększe żoná od męża cierpiąc potłuczenie, zá znák miłości poczyta, Białogłowy y kurczęcia same nie zárzną, dla tego w niebytności męszczyzny domowego, z kurą y z nożem stoią przed chałupámi, czekaiąc ná przechodzącego męszczyznę, aby zárznął. Náyzaçznieyszy u nich náwet Boiar Chłopem Carskim zwać się ma zá honor. Ráchunki Moskiewskie idą przez sorok, to iest, przez 40. dwá rázy sorok 80. Deuwenesto znáczy 90. Dwá rázy Deuwenesto czyni 180. Tizusta znáczy 1000. Dwádźieścia tysięcy Diwetma; Trzydźiesty tysięcy Tritma. etc. EUROPA. Rosyiskie Imperium.
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 423
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
oczu chorego/ a przed Panem udali że go już stracili. Piątego dnia potym/ rożumiejąc siostrzeniec że już gniew przestał/ drzwi otworzy do chorego/ który go obaczywszy/ słowy łagodnemi do siebie przywoła/ i każe mu przy sobie siedzieć/ wnetże potym wziąwszyjeną ręką za garło/ w drugiej noż kryjomo wyjęty mając/ zarznął go i żabił. Pochowano z żalem owego młodzieńca/ i rzecz się ta rozgłosiła. W tym gdy się choroba siliła/ prosił Biskupa o spowiedź/ i o Najświeszy Sakrament. Przyszedł Biskup;a chory z wielką się skruchą spowiadając/ nic o tym zabójstwie siostrzeńca nie wspomniał. Spytał go Biskup/ czemuby tego zamilczał
oczu chorego/ á przed Pánem událi że go iusz straćili. Piątego dnia potym/ rożumieiąc siestrzeniec że iusz gniew przestał/ drzwi otworzy do chorego/ ktory go obaczywszy/ słowy łagodnemi do siebie przywoła/ i każe mu przy sobie siedźieć/ wnetźe potym wźiąwszyieną ręką żá garło/ w drugiey noż kryiomo wyięty maiąc/ zarznął go i żabił. Pochowáno z zálem owego młodźieńcá/ i rzecz się ta rozgłosiłá. W tym gdy się choroba śiliłá/ prośił Biskupa o spowiedź/ i o Náyświeszy Sakrament. Przyszedł Biskup;á chory z wielką się skruchą spowiádaiąc/ nic o tym záboystwie śiestrzeńcá nie wspomniał. Spytał go Biskup/ czemuby tego zamilczał
Skrót tekstu: KwiatDzieje
Strona: 42
Tytuł:
Roczne dzieje kościelne
Autor:
Jan Kwiatkiewicz
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
sapientia iuncta est. Śmiały co się ze dwiema bije/ ale śmielszy/ co się żeni/ a nie ma nic. Sikora dworny ptak. Sigismundus R. Euryp. G. Faernus. 70
Szanuj mnie doma/ będę cię szanowała u ludzi. Świnie paść/ i to daleko od zboża. Sam się swoim nożem zarznął. Suo sibi hunc gladio iugulo. Szkoda psu białego chleba. Staremu/ bywałemu/ i wielkiemu Panu/ musi człowiek wierzyć. Starzy radzi sobie lat przyczyniają/ a młodzi ujmują. Siła bez rozumu sama się kazi. Vis consilii expers mole ruit sua. Stanął mu kością w gardle. Szerokie wrota do Dworu/ ale
sapientia iuncta est. Smiáły co się ze dwiemá biie/ ále śmielszy/ co się żeni/ á nie ma nic. Sikorá dworny ptak. Sigismundus R. Eurip. G. Faernus. 70
Szánuy mie domá/ będę ćię szánowáłá v ludźi. Swinie páść/ y to dáleko od zboża. Sam się swoim nożem zárznął. Suo sibi hunc gladio iugulo. Szkodá psu białego chlebá. Stáremu/ bywáłemu/ y wielkiemu Pánu/ muśi cżłowiek wierzyć. Stárzy rádźi sobie lat przycżyniáią/ á młodźi vymuią. Siłá bez rozumu sámá się káźi. Vis consilii expers mole ruit sua. Stánął mu kośćią w gárdle. Szerokie wrotá do Dworu/ ále
Skrót tekstu: RysProv
Strona: H4
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
więc grueę każcie warzyć często, Lecz po doktorsku trzeba: rzadko, a nie gęsto. W tym cię jednak przestrzegam: gdy grucę jeść będziesz, Mijaj stajnię z daleka, bo zdrowia pozbędziesz. RYBY CZECZUGI
„Kucharzu, do rosołu uwarz tam czeczugę!” Nie dosłyszał i mniemał, że kazał papugę.
Wnet ją zarznął i z pierzem do ognia przystawił. Pan krzyknie: „Zdrajco, mojej pociechyś mnie zbawił!” Ozwie się kucharz: „Panie, rozkazuj wyraźnie! Co kucharz wyrozumie, to nóż jego zarznie.” KIEŁBIE
Jednej brzemiennej paniej kiełhiów się zachciało. Dostać ich nie możono. Chłoń1; raz słyszało, Że ma
więc grueę każcie warzyć często, Lecz po doktorsku trzeba: rzadko, a nie gęsto. W tym cię jednak przestrzegam: gdy grucę jeść będziesz, Mijaj stajnię z daleka, bo zdrowia pozbędziesz. RYBY CZECZUGI
„Kucharzu, do rosołu uwarz tam czeczugę!” Nie dosłyszał i mniemał, że kazał papugę.
Wnet ją zarznął i z pierzem do ognia przystawił. Pan krzyknie: „Zdrajco, mojej pociechyś mnie zbawił!” Ozwie się kucharz: „Panie, rozkazuj wyraźnie! Co kucharz wyrozumie, to nóż jego zarznie.” KIEŁBIE
Jednej brzemiennej paniej kiełhiów się zachciało. Dostać ich nie możono. Chłoń1; raz słyszało, Że ma
Skrót tekstu: PrzetObBar_I
Strona: 396
Tytuł:
Postny obiad abo zabaweczka
Autor:
Hiacynt Przetocki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1653
Data wydania (nie wcześniej niż):
1653
Data wydania (nie później niż):
1653
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
przeń pogardzonych przyszło o żałości. Ten sięsstał/ ludom trackim/ powodem miłości Z pacholęty zażywać/ i w kwitnączym lecie Szeknac wieku wiosnę rana/ o najpierwszym kwiecie. Był pagórek/ a na nim pole znamienite; Które w zieloność wiodły zioła rozmaite: Schodziło mu na cieniu/ gdzie z Bogów zrodzony Prorok siadszy/ gdy zarznął w słodko brzmiące strony. Cień spadł/ drzewo Chaońskie przytachneło skokiem/ Gaj Heliad/ więc Eskul z gałęziem wysokiem/ Nuż miękkie lipy/ buki/ nieślubne wawrzyny/ Jesiony zgodne drzewcom; więc kruche leszczyny. Obla jodła/ skamiały dab w żołądź ubrany/ Jawor ucieszny/ klon wtąż rożliczno barwiany/ Wierzby nadwodne/ rzekom
przeń pogardzonych przyszło o żałośći. Ten sięsstał/ ludom tráckim/ powodem miłośći Z pácholęty záżywác/ y w kwitnączym lećie Szeknac wieku wiosnę rána/ o naypierwszym kwiećie. Był pagorek/ á na nim pole známięnite; Ktore w źieloność wiodły źiołá rozmáite: Schodźiło mu ná ćieniu/ gdźie z Bogow zrodzony Prorok śiadszy/ gdy zarznął w słodko brzmiące strony. Cień spadł/ drzewo Chaonskie przytachneło skokiem̃/ Gay Heliad/ więc AEskul z gáłęźiem wysokiem/ Nuż miękkie lipy/ buki/ nieślubne wáwrzyny/ Ieśiony zgodne drzewcom; więc kruche leszczyny. Obla iodłá/ skámiáły dab w zołądź vbrány/ Iáwor vćieszny/ klon wtąż rożliczno bárwiány/ Wierzby nádwodne/ rzekom
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 245
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
mi wychodzisz/ I płakać inszych będziesz i w płaczu sięzgodzisz Taki las prorok Tracki zwiodłbył w onej dobie. Sam w śrzód ptastwa/ i zwierza z boru siedział sobie. A gdy wedle potrzeby palcem w nastrojone Strony brzaknął/ i tamże różne nakręcone. W głosy lub różne zrozmiał/ że się już zgadzały: W nie zarznął ten przy lutni rym krzycząc spaniały. Od Boga Muzo matko/ pienie zawiedź moje: Wszędzie bo Boga mocy pojąć rymy: Sławiłem niegdy piórem pojąć rymy: Sławiłem niegdy piórem poważnym obrzymy/ I po Flegrejskich polach pióronne zamieci. Dziś wolniejszych stron trzeba. Wykrzykajmy dzieci Bogom lube: więc dziewki/ które się uniosły
mi wychodźisz/ Y płakáć inszych będźiesz y w płáczu sięzgodźisz Táki lás prorok Trácki zwiodłbył w oney dobie. Sam w śrzod ptástwá/ y źwierzá z boru śiedźiał sobie. A gdy wedle potrzeby pálcem w nastroione Strony brzaknął/ y támże rożne nakręcone. W głosy lub rożne zrozmiał/ że się iuż zgadzáły: W nie zarznął ten przy lutni rym krzycząc spániáły. Od Bogá Muzo mátko/ pienie záwiedź moie: Wszędźie bo Bogá mocy poiąć rymy: Sławiłem niegdy piorem poiąć rymy: Sławiłem niegdy piorem poważnym obrzymy/ Y po Phlegreyskich polách pioronne zámieći. Dźis wolnieyszych stron trzebá. Wykrzykaymy dźieći Bogom lube: więc dźiewki/ ktore się vniosły
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 247
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
terlikaniem (bo przy tej byłsprawie) Zedrwił Mide. Po tego/ Tmol Święty/ odptawie/ Zdał twarz do Faebowych ust: las się po nim chynął. On żoltą głowę laurem Parnaskim zawinął: I samej karmazynowy płaszcz opuścił ziemi: Cytrę strojną perłami/ i zęby słoniemi W lewą jął/ prawa ręka piórem szermowała: Zarznął uczenie w strony; ich słodkością zjęty/ wkąt kazałz dudką/ Panu przed Cytrą Tmol święty Błaźn/ i Sąd góry świętej wszem się podobała: Owa ladajaka się/ i krzywa zwidziała. Midasowi samemu. Ani po tej sprawie/ Faebus da uszom głupim trwać w człęczej postawie; Na dłużą ich pociąga/ mchem
terlikániem (bo przy tey byłspráwie) Zedrwił Mide. Po tego/ Tmol Swięty/ odptáwie/ Zdał twarz do Phaebowych vst: lás się po nim chynął. On żoltą głowę laurem Párnaskim záwinął: Y sámey kármázynowy płaszcz opuśćił źiemi: Cytrę stroyną perłámi/ y zęby słoniemi W lewą iął/ práwa ręká piorem szermowáłá: Zárznął vczenie w strony; ich słodkośćią zięty/ wkąt kazałz dudką/ Pánu przed Cytrą Tmol swięty Błaźn/ y Sąd gory świętey wszem się podobała: Owá ládáiáka się/ y krzywa zwidźiałá. Midasowi sámemu. Ani po tey spráwie/ Phaebus da vszom głupim trwáć w człęczey postáwie; Ná dłużą ich poćiąga/ mchem
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 272
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
snem pod gruszką zmorzona, Usnąwszy rozłożyła zapocone łona. Przypadnę na kolana, a Wenus kazała, Aby koniec w tej sprawie tam chęć moja miała. I tak mi się łaskawie fortuna stawiła, Żeś się za trzecim ledwie razem obudziła. Ledwiem się co i tykał z wielkiej chęci ciebie, A bywało jak kura zarznął po potrzebie. Jeśliś smaku miłości mej we śnie nie miała, Spróbuj na jawi, kiedy żywnie będziesz chciała. Jam gotów, bo ukradkiem wszytko mi się działo, Czegoby się powoli wżdy powetowało. 368. Dworska choroba.
Kiła, szyszki, dymienice, Z francuskiej przyszły granice, W zantuzie im nocleg
snem pod gruszką zmorzona, Usnąwszy rozłożyła zapocone łona. Przypadnę na kolana, a Wenus kazała, Aby koniec w tej sprawie tam chęć moja miała. I tak mi się łaskawie fortuna stawiła, Żeś się za trzecim ledwie razem obudziła. Ledwiem się co i tykał z wielkiej chęci ciebie, A bywało jak kura zarznął po potrzebie. Jeśliś smaku miłości mej we śnie nie miała, Spróbuj na jawi, kiedy żywnie będziesz chciała. Jam gotow, bo ukradkiem wszytko mi się działo, Czegoby się powoli wżdy powetowało. 368. Dworska choroba.
Kiła, szyszki, dymienice, Z francuskiej przyszły granice, W zantuzie im nocleg
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 174
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910