mizerne lepionki; Odzierajcie Chrystusa z szat/ czyniąc Ogony; Modą wymawiajcie strój w Niebie potępiony. Nieszczęśliwasz to taka między ludźmi Moda; Przez którą/ wielka Bogu zniewaga i szkoda! Puki Duchów Niebieskich/ co pod strażą mają Domy Boskie/ o jako na to narzekają! Gdy widzą kontempt Pana swego znamienity/ Który/ zasłoną chlea/ trwa dla nas zakryty: Ze wolą Damy/ drogie słac szaty na ziemię? Niż okryć w Sakramencie Dawidowe plemię. Gdyby druga/ co złoty za się Ogon ściele/ Wejrzała na Korporał/ lub Velum w Kościele Wstydby jej pieszczonymi dotknąć się palcami Tych ozdób/ co są Ciału Pańskiemi szatami. Jak że
mizerne lepionki; Odźieráyćie Chrystusá z szat/ czyniąc Ogony; Modą wymáwiáyćie stroy w Niebie potępiony. Nieszczęśliwasz to táká międźi ludźmi Modá; Przez ktorą/ wielka Bogu zniewagá y szkodá! Puki Duchow Niebieskich/ co pod strázą máią Domy Boskie/ o iáko ná to nárzekáią! Gdy widzą kontempt Páná swego známienity/ Ktory/ zásłoną chleá/ trwa dla nas zákryty: Ze wolą Dámy/ drogie słác száty ná źięmię? Niż okryć w Sákrámencie Dáwidowe plemię. Gdyby drugá/ co złoty zá się Ogon śćiele/ Weyrzáłá ná Korporał/ lub Velum w Kośćiele Wstydby iey pieszczonymi dotknąć się pálcámi Tych ozdob/ co są Ciáłu Páńskiemi szátámi. Iák że
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
na sądzie: Idźcie precz przeklęte/ Któreście przez swe zbytki zabyjały święte? Wszyjstkicheście swą ręką okrutnie zabiły/ Którymeście od zimna umrzeć dopuściły. Wolałyście plwociny zamiatać po ziemi/ Niż powinna/ pokazać miłość/ nad nagiemi. Zjednego/ co się włóczył po ziemi/ ogona/ Nie jednemu być mogła nagiemu zasłona: A wy nader niemądre szarzać to wolały/ Czym/ Chrystusowe członki/ odziacieście miały. Zgincież niemiłosierne: a ty z piekła Smoku Bierz jakswe/ a pogrążaj w płomienistym skoku. Twym ogonem/ na wieki/ bez wszelkiej ochrony/ Otaczaj nadętość ich/ rozwlekłą w Ogony. Lecz ta kara/ po śmierci/ doczeka
ná sądźie: Idźćie precz przeklęte/ Ktoreście przez swe zbytki zábyiáły święte? Wszyystkicheśćie swą ręką okrutnie zábiły/ Ktorymeśćie od źimná vmrzeć dopuśćiły. Woláłyśćie plwoćiny zámiátáć po źiemi/ Niż powinna/ pokázáć miłość/ nád nagiemi. Ziednego/ co się włoczył po źiemi/ ogoná/ Nie iednemu bydź mogłá nagiemu zásłoná: A wy náder niemądre szarzáć to woláły/ Czym/ Chrystusowe członki/ odźiáćieśćie miáły. Zginćież niemiłośierne: á ty z piekłá Smoku Bierz iákswe/ á pogrążay w płomienistym skoku. Twym ogonem/ ná wieki/ bez wszelkiey ochrony/ Otaczay nádętość ich/ rozwlekłą w Ogony. Lecz tá kará/ po smierći/ doczeka
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
, tych sobie libertynów na obrót wezmą, bo nie inszą pewnie czynią im tę folgę polityką, ale żeby tylko pierwsze głowy ukontentowane tym egzemptem niby to były, aby Rzpltej i szlachcie życzliwi nie dali przestrogi otwierając drugim oczy, quae fata wszystkich manent i na co te wszystkie wyjść mogą zdzierstwa.
13. Pretekst to jest zasłony od tureckiej ściany teraźniejszych wojsk saksońskich wprowadzenie; w samej zaś rzeczy patet anguis in herba i cale insza jest odległych z tego konsekwencyjej maksyma. Dla czego pozorem tylko łudzą, że się sami utrzymać od postronnych potencyj nie mogą Polacy, i dlatego tak ich ratować potrzeba, aby nieprzyjaciela nie widząc przed sobą zniszczeni sami zginęli.
, tych sobie libertynów na obrót wezmą, bo nie inszą pewnie czynią im tę folgę polityką, ale żeby tylko pierwsze głowy ukontentowane tym egzemptem niby to były, aby Rzpltej i szlachcie życzliwi nie dali przestrogi otwierając drugim oczy, quae fata wszystkich manent i na co te wszystkie wyjść mogą zdzierstwa.
13. Pretekst to jest zasłony od tureckiej ściany teraźniejszych wojsk saksońskich wprowadzenie; w samej zaś rzeczy patet anguis in herba i cale insza jest odległych z tego konsekwencyjej maksyma. Dla czego pozorem tylko łudzą, że się sami utrzymać od postronnych potencyj nie mogą Polacy, i dlatego tak ich ratować potrzeba, aby nieprzyjaciela nie widząc przed sobą zniszczeni sami zginęli.
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 202
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
Mając Fedor za pasem drutowy postronek, Jako wypił gorzałkę, pieniądze odliczy, Równo ją z swoją żoną, pijanicą, ćwiczy, Skręciwszy go we czworo. Na swe złe go poi Owa nieboga; gwałtu zawołać się boi, Bo o sławę jej chodzi. Ten ją jako żonę Łupi, aż mu się kędyś skryła za zasłonę. Nierychło się postrzegła, bywszy dotąd głupią Że chłopi kijem żony przy miłości łupią, Że inaczej u szlachty, a tak za swą winę Niechcącyć, ale słuszną wzięła dyscyplinę.
Bo kiedy na nią powróz ów grubian składa: „Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał
Mając Fedor za pasem drutowy postronek, Jako wypił gorzałkę, pieniądze odliczy, Równo ją z swoją żoną, pijanicą, ćwiczy, Skręciwszy go we czworo. Na swe złe go poi Owa nieboga; gwałtu zawołać się boi, Bo o sławę jej chodzi. Ten ją jako żonę Łupi, aż mu się kędyś skryła za zasłonę. Nierychło się postrzegła, bywszy dotąd głupią Że chłopi kijem żony przy miłości łupią, Że inaczej u szlachty, a tak za swą winę Niechcącyć, ale słuszną wzięła dyscyplinę.
Bo kiedy na nię powróz ów grubijan składa: „Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 130
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w których Cerkiew Ruska o Duszach świętych Bożych na każdy dzień wyznawać zwykła/ iż one są w niebie/ i ukoronowane koronami doskonałymi/ stoją przed Majestatem Bożym: są z Panem Chrystusem: są z P. Bogiem: widzą Chrysta Pana: widzą Boga twarzą w twarz. A widzą nie przez podobieństwo/ nie jakoby przez zasłonę jaką: ani przez źwierciadło/ ni jakoby w konterfekcie jakim: ale twarzą wtwarz jak sam w sobie jest. Tak widzą/ jak widzą go Aniołowie. Bez liczby abowiem takiego sensu w Cerkwi naszej Hymnów jest/ jakiego jest owy/ Teraz twarzą w twarz Chrystusa widząc święci/ światłości niewysłowionej w rozkoszy zażywacie. i zaś
w ktorych Cerkiew Ruska o Duszách świętych Bożych ná káżdy dźień wyznawáć zwykłá/ iż one są w niebie/ y vkoronowáne koronámi doskonáłymi/ stoią przed Máyestatem Bożym: są z Pánem Christusem: są z P. Bogiem: widzą Christá Páná: widzą Bogá twarzą w twarz. A widzą nie przez podobieństwo/ nie iákoby przez zasłonę iáką: áni przez źwierćiádło/ ni iákoby w konterfekćie iákim: ále twarzą wtwarz iák sam w sobie iest. Ták widzą/ iák widzą go Anyołowie. Bez licżby ábowiem tákiego sensu w Cerkwi nászey Hymnow iest/ iákiego iest owy/ Teraz twarzą w twarz Christusá widząc święći/ świátłośći niewysłowioney w roskoszy záżywáćie. y záś
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 30
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych, Już łzy ociera z oczu wypłakanych, Równa czystością i troskami owej Itakusowej.
A gdy pod oną spoczynku zasłoną Troskliwy więzień pasie myśl łakomą, Aż poń okrutny przystaw zakołace Do ciężkiej prace.
Porwie się nędzny, aż sen ulubiony, Właśnie jako wiatr leci nieścigniony. On po staremu, ach wyrok surowy! Dźwiga okowy.
A kiedy jeszcze kto z jego drużyny Złotem okupion od miłej rodziny, Żegna go w długą, już
dym domowy,
Że już na własną wstępuje dziedzinę, Wita rodzinę.
Zgrzybiały ociec, laty nachylona Matka, nie o swej mocy wywiedziona, Witają drobne dziatki, ulubiona Wita go żona.
Już zapomina i nocy niespanych, Już łzy ociera z oczu wypłakanych, Rowna czystością i troskami owej Itakusowej.
A gdy pod oną spoczynku zasłoną Troskliwy więzień pasie myśl łakomą, Aż poń okrutny przystaw zakołace Do ciężkiej prace.
Porwie się nędzny, aż sen ulubiony, Właśnie jako wiatr leci nieścigniony. On po staremu, ach wyrok surowy! Dźwiga okowy.
A kiedy jeszcze kto z jego drużyny Złotem okupion od miłej rodziny, Żegna go w długą, już
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 355
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Póki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas,
pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Poki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 359
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wargi. Nawet i same śniegi sadzami się stają, Kiedy się do twej pięknej szyje przyrównają, Pod którą co zazdrosne kryją bawełnice, Nie moja rzecz zachodzić w takie tajemnice. Ale jak słońce choć się za chmurę zakryje, Przecię na wszytkę ziemię blask od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbków przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twój cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci, co robią z kamieni, Żeby cię na kunszt prac
wargi. Nawet i same śniegi sadzami się stają, Kiedy się do twej pięknej szyje przyrownają, Pod ktorą co zazdrosne kryją bawełnice, Nie moja rzecz zachodzić w takie tajemnice. Ale jak słońce choć się za chmurę zakryje, Przecię na wszytkę ziemię blask od niego bije, Tak tu łakome oczy przecię się wkradają I przez zasłony cienkich rąbkow przenikają. Nie wspomnię, pięknej ręki, ach kochanej ręki, I ta sercu zadaje memu ciężkie męki. Ostatek cale oczom skrył ubior bogaty, Ale stan twoj cudowny zdobi wszytkie szaty. Bieżą malarze w swoim rzemieśle ćwiczeni, Bieżą snycerze i ci, co robią z kamieni, Żeby cię na kunszt prac
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 374
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę
i ty stary kogucie, Daj pokoj wrzaskliwej nucie,
Gołąbku nie gruchaj w bani, Snu nie przerywaj mej pani. Odłoż na czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśród nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i przez zasłony, Pocichuchnu zakradniony. A jeśli krople perłowe Na czołko alabastrowe
Wystąpią, wdzięcznymi chłody Osusz na nim słodkie wody. Ty o szczęśliwa poduszko Tul się pod pieszczone uszko.
A i ty pierzynko mała, Nie odkryj wdzięcznego ciała Ani spadywaj na ziemię, Bo złe nocne oziębienie.
Jużże śpi moje kochanie, Daj szczęsne miało
skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśrod nocy widzicie.
Nie jedneż to piękne ciało Od was mękę ucierpiało. Zefirze smaczny wietrzyku Chodź sobie po pokoiku
Przez szybki i przez zasłony, Pocichuchnu zakradniony. A jeśli krople perłowe Na czołko alabastrowe
Wystąpią, wdzięcznymi chłody Osusz na nim słodkie wody. Ty o szczęśliwa poduszko Tul się pod pieszczone uszko.
A i ty pierzynko mała, Nie odkryj wdzięcznego ciała Ani spadywaj na ziemię, Bo złe nocne oziębienie.
Jużże śpi moje kochanie, Daj szczęsne miało
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910