ż samą trzeba. Przepełniony staw z brzegów, rwą ją bystre fale Odbiją te impety DAWIDOWE żale. Azaż niemógł tylekroć złość za złość oddawać Saulowi, mógł mu nieraz solą w oczach stawać. Lecz u DAWIDA barziej serce miłościwe Popłaca, aniżeli gniewu pełne mściwe. Bojąc się że gdy i On w czym BOGU zaskurzy, I gniew Jego na siebie przez występki wzburzy. Mógł bezpiecznie zawołać, odpuść Boże winy, Wszakżem i ja odpuścił do gniewu przyczyny. Nam zaś słówko niech przykre przeleci przez uszy, Zaraz się mózg zapali, szum, wicher, poruszy. Potym dwa przypasawszy obosieczne miecze, Myśl mściwa, język wolny, który
ż samą trzeba. Przepełniony stáw z brzegow, rwą ią bystre fale Odbiją te impety DAWIDOWE żale. Azaż niemogł tylekroć złość zá złość oddawać Saulowi, mogł mu nieraz solą w oczach stáwać. Lecz u DAWIDA bárziey serce miłościwe Popłaca, ániżeli gniewu pełne mściwe. Boiąc się że gdy y On w czym BOGU záskurzy, Y gniew Jego ná siebie przez występki wzburzy. Mogł beśpiecznie záwołać, odpuść Boże winy, Wszákżem y ja odpuścił do gniewu przyczyny. Nam zaś słowko niech przykre przeleci przez uszy, Záraz się mozg zápali, szum, wicher, poruszy. Potym dwa przypasawszy obosieczne miecże, Myśl mściwa, język wolny, ktory
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 46
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Publikanem Piersi tłucze niepięścią lecz wstydu taranem. Pięścią nie dawno pod nos Królowim nakiwał, Kamieniem nań rzuciwszy, zelżywiem przezywał. Ciężkoż tu zbyć z drugiemi prośbą i ukłony Grzech mój, najpewniej czekać, że mnie zjedzą wrony. Zaprawdę strach przejmuje, krew się wszystka wzburzy W tym, który możniejszemu nad siebie zaskurzy. Szpetnie mu zajrzeć w oczy, nic mi źle nieczynił, Jam go Cudzołożnikiem, zabójcą obwinił. Ale wiem, co uczynię, mówi Semej w strachu: Jeszcze nikt Królewskiego niepoczuł zamachu, Choć się na winowajców swych ręką zamierzył Przecię nikogo plagą na śmierć nie uderzył.
Pójdę prosto do niego na twarz
Publikanem Piersi tłucze niepięścią lecz wstydu taranem. Pięścią nie dawno pod nos Krolowim nákiwáł, Kamieniem nań rzuciwszy, zelżywiem przezywał. Cięszkoż tu zbydź z drugiemi proźbą y ukłony Grzech moy, náypewniey czekać, że mnie ziedzą wrony. Záprawdę strach przeymuie, krew się wszystka wzburzy W tym, ktory możnieyszemu nad siebie záskurzy. Szpetnie mu záyrzeć w oczy, nic mi źle nieczynił, Jam go Cudzołożnikiem, záboycą obwinił. Ale wiem, co uczynię, mowi Semey w strachu: Jeszcze nikt Krolewskiego niepoczuł zámachu, Choć się ná winowaycow swych ręką zámierzył Przecię nikogo plágą ná smierć nie uderzył.
Poydę prosto do niego ná twárz
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 127
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Boleść którą serce czuje Języka mi nie skrępuje Powiedzieć o miłości. Chociaż w ciemnym grobie stanie Przy swoim statku zostanie Serce, jak trzeba właśnie. Nie stłumią okropne cienie Gdy się zajmą te płomienie; Szczery ogień nie zgasnie. Ciężkie jest prawo miłości Gdy wyjawić swej skrytości; I ziewrzyc się nie daje. Wszak nikomu nie zaskurzy Gdy swój żal serce wynurzy Ulga się w golu staje. Kontentuty się ma miłości Sobie zwierzyć, tej skrytości Nikomu nie wyjawiaj. A gdy cię chętka napadnie; Umysł taki odmien snadnie Zakaz, na pamięć stawiaj, Tyran wyżuje z wolności Przecię zażyje litości Ze się skarżyć nie broni! Miłość sprzyja, a zdradliwa Milczeć każe
Boleść ktorą serce czuie Ięzyka mi nie skrępuie Powiedźieć o miłośći. Choćiaż w ciemnym grobie stanie Przy swoim statku zostanie Serce, iak trzeba własnie. Nie stłumią okropne ćienie Gdy sie zaymą te płomienie; Szczery ogien nie zgasnie. Cięszkie iest prawo miłośći Gdy wyiawić swey skrytośći; Y ziewrzyc się nie daie. Wszak nikomu nie zaskurzy Gdy swoy żal serce wynurzy Ulga się w golu staie. Kontentuty się ma miłośći Sobie zwierzyć, tey skrytośći Nikomu nie wyiawiay. A gdy ćie chętka napadnie; Umysł taki odmien snadnie Zakaz, na pamięć stawiay, Tyran wyżuie z wolnosći Przećię zażyie litośći Ze się skarzyć nie broni! Miłość sprzyia, a zdradliwa Milczeć każe
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 14
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741