Jak dusze, byków Atyckich odbiegły. Jako przez niego i Teby podbite, Jak zwiedził kąt Plutonowe skryte, I podziemnego mieszkania Kocyta; Wszystko to każdy niech w Statuach czyta. Po tych robotach, niech przy twym obrazie Takowy tytuł będzie w samym razie; Ten to jest, który kochającą dziewkę Zdradziwszy, umknął ma morską zawiewkę. Z dzieł rodzicielskich ; nie insze przykłady Wziął; tylko aby umiał pokryć zdrady; I co następcą miał być swego Ojca, To się stał biednej Królewny zabójca. Ze się trudnością w Ojczyźnie wymawia, Ani się na czas obiecany stawia; Podejrzane to, i omylne sprawki, Raczej go dziwecze trzymają zabawki. Ani zazdroszczę
Iák dusze, bykow Attyckich odbiegły. Iáko przez niego y Teby podbite, Iák zwiedźił kąt Plutonowe skryte, Y podźiemnego mieszkánia Kocytá; Wszystko to káżdy niech w Státuách czyta. Po tych robotách, niech przy twym obráźie Tákowy tytuł będźie w samym ráźie; Ten to iest, ktory kocháiącą dźiewkę Zdrádźiwszy, umknął má morską zawiewkę. Z dźieł rodźićielskich ; nie insze przykłády Wziął; tylko áby umiáł pokryć zdrády; Y co nástępcą miał bydź swego Oycá, To się stał biedney Krolewny zaboycá. Ze się trudnośćią w Oyczyźnie wymáwia, Ani się ná czás obiecány stáwia; Podeyrzáne to, y omylne spráwki, Raczey go dźiwecze trzymáią zábawki. Ani zazdroszczę
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 18
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
O, jako srogim szturmem, jako srogim mętem
Okurza go fortuna! nieraz i natura. Komu jednak Bóg życzył tak mocnego sznura, Że choć się woda sili, choć się wiatr odyma, W miejscu go, nie puściwszy na Scylle, dotrzyma. Dziecić to są kotwice, synowie i dziewki, Które podczas największej rodzicom zawiewki Staną za krętą linę i po morskiej wrzawie W spokojnym porcie dadzą odpocząć ich nawie. TOPI-C NAS KOTEF, żono! tak ze mdłych konopi Nasza lina kręcona, że nas kotew topi! Umiera nam nasz Stefan, pozbyliśmy syna, Pada nam się w szkaradej burzy morskiej lina; I jeśli Bóg, który tu największe
O, jako srogim szturmem, jako srogim mętem
Okurza go fortuna! nieraz i natura. Komu jednak Bóg życzył tak mocnego sznura, Że choć się woda sili, choć się wiatr odyma, W miejscu go, nie puściwszy na Scylle, dotrzyma. Dziecić to są kotwice, synowie i dziewki, Które podczas największej rodzicom zawiewki Staną za krętą linę i po morskiej wrzawie W spokojnym porcie dadzą odpocząć ich nawie. TOPI-C NAS KOTEF, żono! tak ze mdłych konopi Nasza lina kręcona, że nas kotew topi! Umiera nam nasz Stefan, pozbyliśmy syna, Pada nam się w szkaradej burzy morskiej lina; I jeśli Bóg, który tu największe
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 547
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
spodziewał podpory, Kamień wiążą do szyje mej starości chorej. Sirotą na morzu łez tonę, starzec stradny, Nie mając, ach, nie mając już pociechy żadnej. Już nie dziesięć i nie sto, lecz więcej tysiąca Dziesiątych wałów serce skołatane trąca: Wspominając na synów i kochaną dziewkę, Nową co raz cierpię złej fortuny zawiewkę; Czekam, rychło ostatnim śmierć rozbije wałem. Już okręt nie okrętem, już ciało nie ciałem; Deski tylko ochwiane, kości w skórze rzadkiej. Fraszka insze kłopoty i ludzkie przypadki, Które dzisia za wały na tym morzu mają: Znać, że takiego, jaki mnie rozbił, nie znają. Źle mówię: nie
spodziewał podpory, Kamień wiążą do szyje mej starości chorej. Sirotą na morzu łez tonę, starzec stradny, Nie mając, ach, nie mając już pociechy żadnej. Już nie dziesięć i nie sto, lecz więcej tysiąca Dziesiątych wałów serce skołatane trąca: Wspominając na synów i kochaną dziewkę, Nową co raz cierpię złej fortuny zawiewkę; Czekam, rychło ostatnim śmierć rozbije wałem. Już okręt nie okrętem, już ciało nie ciałem; Deski tylko ochwiane, kości w skórze rzadkiej. Fraszka insze kłopoty i ludzkie przypadki, Które dzisia za wały na tym morzu mają: Znać, że takiego, jaki mnie rozbił, nie znają. Źle mówię: nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 32
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987