sposobu nie wiedząc, jakoby im sprostać, -
Bo widział, że na drzewie trudno ich miał dostać, Gdzie ani moc, ani ich prędkie nogi jego Nie mogły dojść, - zażył w tym fortelu takiego; Skoczył na drzewo, potym spadszy z niego, leżał Jakby martwy. Co widząc, on zwierz z drzewa zbieżał, Mniemając, że lampart zdechł, po nim wyskakując, Z śmierci jego w sercu swym wielką radość czując. On przecię leżał; aż się dobrze zmordowały, Toż się porwał: tak się mu w garść wszystkie dostały, Bo im zabiegł od drzewa, więc czego mężnością Nie mógł sprawić, to musiał sprawować zmyślnością.
sposobu nie wiedząc, jakoby im sprostać, -
Bo widział, że na drzewie trudno ich miał dostać, Gdzie ani moc, ani ich prędkie nogi jego Nie mogły dojść, - zażył w tym fortelu takiego; Skoczył na drzewo, potym spadszy z niego, leżał Jakby martwy. Co widząc, on źwierz z drzewa zbieżał, Mniemając, że lampart zdechł, po nim wyskakując, Z śmierci jego w sercu swym wielką radość czując. On przecię leżał; aż się dobrze zmordowały, Toż się porwał: tak się mu w garść wszystkie dostały, Bo im zabiegł od drzewa, więc czego mężnością Nie mógł sprawić, to musiał sprawować zmyślnością.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 70
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
. A widział go wszystek lud chodzącego i chwalącego Boga. 10. I poznali go/ iż to on był/ który dla jałmużny siadał u drzwi Pięknych kościelnych: i napełnieni są strachu i zdumienia nad tym/ co mu się stało. 11
. A Gdy się trzymał on chromy który był uzdrowiony Piotra i Jana/ zbieżał się do nich wszystek lud do przysionka/ który zwano Salomonowym/ zdumiawszy się. 12. Co widziąc Piotr/ przemówił do ludu: Mężowie Izraelscy/ cóż się temu dziwujecie/ albo czemu się nam tak pilnie przypatrujecie/ jakobyśmy to własną mocą/ albo pobożnością uczynili/ aby ten chodził? 13. Bóg Abrahamów/
. A widźiał go wszystek lud chodzącego y chwalącego Bogá. 10. Y poználi go/ iż to on był/ ktory dla jáłmużny śiadał u drzwi Pięknych kośćielnych: y nápełnieni są stráchu y zdumienia nád tym/ co mu śię stáło. 11
. A Gdy śię trzymał on chromy ktory był uzdrowiony Piotrá y Ianá/ zbieżał śię do nich wszystek lud do przyśionká/ ktory zwano Sálomonowym/ zdumiawszy śię. 12. Co widźiąc Piotr/ przemowił do ludu: Mężowie Izráelscy/ coż śię temu dźiwujećie/ álbo cżemu śię nám ták pilnie przypátrujećie/ jákobysmy to własną mocą/ álbo pobożnośćią ucżynili/ áby ten chodźił? 13. Bog Abráhamow/
Skrót tekstu: BG_Dz
Strona: 126
Tytuł:
Biblia Gdańska, Dzieje apostolskie
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
przyda Mirry/ i Bobrowego stroju/ za równo każdego/ i z tego kurzawę czynić. Item. Macicy zaduszonej.
Macicy zaduszonej jest ratunkiem Gałban/ rozczyniwszy go trochą wina/ rozwiesić na skórze/ na szyrz Talara obszyrnego/ dziurę we śrzodku wyrznąwszy/ a tawtą czerwoną okrywszy/ przerygować Jedwabiem czerwonym/ żeby się pokruszywszy nie zbieżał w kupę/ i na pępek białejgłowie przyłożyć. Item.
Jeszcze potężniej będzie/ wziąwszy Gałbanu ze cztery łoty/ Czartowego Lajna dwa łoty: To w occie albo w winie rozczyniwszy/ na skórze/ jako się wyższej powiedziało/ rozmazać/ i przyłożyć. Też trzymając Gałban pod nosem/ i zapach jego wsię ciągnąc/ toż
przyda Mirrhy/ y Bobroweg^o^ stroiu/ zá rowno káżdego/ y z tego kurzáwę czynić. Item. Máćicy záduszoney.
Máćicy záduszoney iest rátunkiem Gałban/ rozczyniwszy go trochą winá/ rozwieśić ná skorze/ ná szyrz Tálárá obszyrnego/ dźiurę we śrzodku wyrznąwszy/ á táwtą czerwoną okrywszy/ przerygowáć Iedwabiem czerwonym/ żeby sie pokruszywszy nie zbieżał w kupę/ y ná pępek białeygłowie przyłożyć. Item.
Iescze potężniey będźie/ wźiąwszy Gałbanu ze cztery łoty/ Czártowego Láyná dwá łoty: To w ocćie álbo w winie rozczyniwszy/ ná skorze/ iáko sie wyższey powiedźiáło/ rozmázáć/ y przyłożyć. Też trzymáiąc Gałban pod nosem/ y zapách iego wśię ciągnąc/ toż
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 214
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
i niedźwiedzia nań wypuszczono/ który z furią bieżąc do Biskupa/ wnetże swojej srogości zapamiętawszy/ spuściłgłowę/ i nisko się pokłoniwszy nogi świętego liżał/ tak iż wszyscy znacznie obaczyli/ jako przeciw mężowi Bożemu/ i zwierzęce serca ludzie mieli/ i zwierzęta ludzkie. Tedy lud wszytek/ który się był na to dziwowisko zbieżał/ wielkim wynoszeniem tej uczciwości się dziwował. Aż też i sam Król aby go uszanował/ wzruszony był. Idem ca: 11. li: 3. Przykład III. Miasta niektórego rozliczne zalecenie. 280.
POwiada jeden święty/ iż przyszedł z swoimi do jednego Miasta w Tebaidzie na imię Oksiryntu/ w którym/ prawi
y niedźwiedźiá nań wypusczono/ ktory z furyą bieżąc do Biskupa/ wnetże swoiey srogośći zápámiętawszy/ spuśćiłgłowę/ y nizko sie pokłoniwszy nogi świętego liżał/ ták iż wszyscy znácznie obaczyli/ iáko przećiw mężowi Bożemu/ y źwierzęce sercá ludźie mieli/ y zwierzętá ludzkie. Tedy lud wszytek/ ktory sie był ná to dźiwowisko zbieżał/ wielkim wynoszeniem tey vczćiwośći sie dźiwował. Aż też y sam Krol áby go vszánował/ wzruszony był. Idem ca: 11. li: 3. PRZYKLAD III. Miástá niektorego rozliczne zálecenie. 280.
POwiáda ieden święty/ iż przyszedł z swoimi do iednego Miástá w Thebáidźie ná imię Oxirintu/ w ktorym/ práwi
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 308
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
przymusił.
Pucka dostawszy, a o nieprzyjacielu od szpiegów będąc upewniony, że się przez rzekę Odrę i Stołpę przeprawiwszy, na granicach Pomorskich pod miasteczkim Słupskiem położył, Puck ludem osadził i armatą opatrzył, a kilka dział z sobą wziąwszy, z wojskiem przeciwko nim spieszno poszedł, 6 dnia Kwietnia, żeby ich niespodzianie bez wieści zbieżał. Książęciu też Pomorskiemu przez list dał znać, że nieprzyjaciela Jego Kr. Mści i Korony Polskiej, w jego ziemi szukać i gromić chciał, ponieważ on abo niechciał abo niemógł w ziemi swej jemu dać odporu.
Nieprzyjaciel przestrzeżony, i o wzięciu Pucka i że J. M. Pan Hetman z Wojskiem przeciw
przymusił.
Pucka dostawszy, a o nieprzyiacielu od szpiegow będąc upewniony, że się przez rzekę Odrę y Stołpę przeprawiwszy, na granicach Pomorskich pod miasteczkim Słupskiem położył, Puck ludem osadził y armatą opatrzył, a kilka dział z sobą wziąwszy, z woyskiem przeciwko nim spieszno poszedł, 6 dnia Kwietnia, żeby ich niespodzianie bez wieści zbieżał. Xiążęciu też Pomorskiemu przez list dał znać, że nieprzyiaciela Jego Kr. Mści y Korony Polskiey, w iego ziemi szukać y gromić chciał, ponieważ on abo niechciał abo niemogł w ziemi swey iemu dać odporu.
Nieprzyiaciel przestrzeżony, y o wzięciu Pucka y że J. M. Pan Hetman z Woyskiem przeciw
Skrót tekstu: KoniecSSud
Strona: 242
Tytuł:
Rozprawa... Stanisława z Koniecpola Koniecpolskiego,
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1627
Data wydania (nie wcześniej niż):
1627
Data wydania (nie później niż):
1627
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
go ulał, i zgodny miasto przepiórek pod rzepę. B. Dobytemu z pod sieci Synaczkowi kochanemu Wenery wyrwawszy nożyki, wetkałem go do wacka. T. Kupidyn w Wacku nic inszego nie znaczy, tylko owych Ich Mciów, którzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, za drzwiami, skryci od Paniej, którą Pan zbieżał jakoś niespodzianie. B. Jak znowu krzyknąwszy po odprawie na psa, podz dalej podź strychujemy delicyj świeckich pola: stanie Jazan, skoczym z siecią i nakryjem miasto stada kuropatw, śmierć kościstą, zmorzoną snem w trawie między cierniem, po wczorajszej pracy, ja z nią do tegoż wacku, pilne mając oko,
go vlał, y zgodny miásto przepiorek pod rzepę. B. Dobytemu z pod śieći Synaczkowi kochánemu Venery wyrwawszy nożyki, wetkáłem go do wácká. T. Kupidyn w Wácku nic inszego nie znáczy, tylko owych Ich Mćiow, ktorzy dyszą pod łozkiem, w skrzyni, zá drzwiámi, skryći od Pániey, ktorą Pan zbieżał iákoś niespodźiánie. B. Iák znowu krzyknąwszy po odpráwie ná psa, podz dáley podź strychuiemy delicyi świeckich polá: stánie Iázan, skoczym z śiećią y nákryiem miásto stádá kuropatw, śmierć kośćistą, zmorzoną snem w trawie między ćierniem, po wczoráyszey pracy, ia z nią do tegoz wácku, pilne máiąc oko,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 34
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
nas puścić, aż szóstego dnia. Bardzo ze mną dobrze żyje. - W Żółkwi, 16 VII 1671 .
Nie zastawszy w wojsku nic jeszcze nagłego i niebezpiecznego, bo się nieprzyjaciel cofnął nazad, dowiedziawszy się o naszej gotowości, i czekać będzie większych posiłków tureckich i tatarskich - ja tedy, postawiwszy wojsko w obozie, zbieżałem tu dla poratowania zdrowia swego, upatrzywszy ten czas, lubo bardzo krótki, jakożkolwiek jednak sposobny do zażycia wód egierskich; którychem tu jeszcze nie zastał, i podobno dobrze, bo ten list Wci, który mi tu p. de Boham oddał, w żółć by mi je był miasto dobrej obrócił krwi. Zaprawdę
nas puścić, aż szóstego dnia. Bardzo ze mną dobrze żyje. - W Żółkwi, 16 VII 1671 .
Nie zastawszy w wojsku nic jeszcze nagłego i niebezpiecznego, bo się nieprzyjaciel cofnął nazad, dowiedziawszy się o naszej gotowości, i czekać będzie większych posiłków tureckich i tatarskich - ja tedy, postawiwszy wojsko w obozie, zbieżałem tu dla poratowania zdrowia swego, upatrzywszy ten czas, lubo bardzo krótki, jakożkolwiek jednak sposobny do zażycia wód egierskich; którychem tu jeszcze nie zastał, i podobno dobrze, bo ten list Wci, który mi tu p. de Boham oddał, w żółć by mi je był miasto dobrej obrócił krwi. Zaprawdę
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 385
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
mą zgubą, Nie puść mnie, gdzie chcę, zabroń mi gościńca Który prowadzi wolą w ciemność grubą, Sprowadź z tej ścieżki, co nią szedł złoczyńca, Jeźli wylecę, przytrzyj lotne piórko, Chceszli, złam skrzydło mądra Dyrektórko. Ocknie się pamięć, powieki przeciera, Zaspała w kącie, nie wie jak czas zbieżał,
Dopiero nogi za drugiemi zbiera, Pytając kto z nich do kogo należał, Rozum i wola już stoją przed Duszą, O przywróceniu pamięci nie tuszą. Przybyła śpiocha, przecię się ozwała, Przewlokłą mową wybacz moja Pani, Zem wraz z myślami kędyś zabłąkała, Ledwom uciekła z piekielnej otchłani, Gdzie mnie sądzono
mą zgubą, Nie puść mnie, gdzie chcę, zábroń mi gościnca Ktory prowadzi wolą w ciemność grubą, Zprowadź z tey ścieszki, co nią szedł złoczyńca, Jeźli wylecę, przytrzyi lotne piorko, Chceszli, złam skrzydło mądra Dyrektorko. Ocknie się pámięć, powieki przeciera, Záspáła w kącie, nie wie iák czas zbieżał,
Dopiero nogi zá drugiemi zbiera, Pytaiąc kto z nich do kogo náleżał, Rozum y wola iuż stoią przed Duszą, O przywroceniu pámięći nie tuszą. Przybyła śpiocha, przecię się ozwáła, Przewlokłą mową wybacz moia Pani, Zem wraz z myślami kędyś zabłąkała, Ledwom uciekła z piekielney otchłani, Gdzie mnie sądzono
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 239
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
/ które męstwem sławne były/ sześćdziesiąt tysięcy przedniejszego ludu przebrali/ i co a jakimby sposobem czynić/ tajemnie między sobą postanowili/ południowy czas naznaczyli/ Hetmana nad wszytkimi Wergasylauna Arwerna/ jednego z czterech Hetmanów/ Wercyngetoryksowego bliskiego przełożyli. Ten zaraz w pierwospy cicho z obozu ruszył się/ i niemal nad świtaniem onę drogę zbieżał/ za górą ukrył/ żołnierzowi po pracej kazał nieco odpoczynąć. Gdy już blisko południa było/ do obozu wzwyż opisanego udał się/ zarazem też konni do polnych szańców powrócili/ i ostatek wojska przed obóz jęło występować. Wercyngetoryks z zamku Aleksijskiego swoje poznawszy/ z miasta wyciągnął/ i z obozu żerdzi/ kosy/ komórki
/ ktore męstwem sławne były/ sześćdźieśiąt tyśięcy przednieyszego ludu przebráli/ y co á iákimby sposobem czynić/ táiemnie między sobą postánowili/ południowy czás naznáczyli/ Hetmáná nád wszytkimi Wergásyláuná Arwerná/ iednego z czterech Hetmánow/ Wercyngetoryxowego bliskiego przełożyli. Ten záraz w pierwospy ćicho z obozu ruszył sie/ y niemal nád świtániem onę drogę zbieżał/ zá gorą vkrył/ żołnierzowi po pracey kazał nieco odpoczynąć. Gdy iuż blisko południá było/ do obozu wzwyż opisánego vdał sie/ zárázem też konni do polnych szańcow powroćili/ y ostátek woyská przed oboz ięło występowáć. Wercyngetoryx z zamku Alexiyskiego swoie poznawszy/ z miásta wyćiągnął/ y z obozu żerdźi/ kosy/ komorki
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 206.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
zajrzało, Zaczym niedługo moje to wesele trwało, Boś mię wtym obaczywszy nagość swą zakryła, I zaraz się z bydlęty w pole pokwapiła. A jam płakał nieborak, łzy płomień gorzkimi
Serdeczny zalewając, upadszy na ziemi. Cóż było czynić jedno w też za tobą tropy Iść po strząśnionej rosie szukając twej stopy, Zbieżałem cię, a tyś snem pod gruszką zmorzona, Usnąwszy rozłożyła zapocone łona. Przypadnę na kolana, a Wenus kazała, Aby koniec w tej sprawie tam chęć moja miała. I tak mi się łaskawie fortuna stawiła, Żeś się za trzecim ledwie razem obudziła. Ledwiem się co i tykał z wielkiej chęci
zajrzało, Zaczym niedługo moje to wesele trwało, Boś mię wtym obaczywszy nagość swą zakryła, I zaraz się z bydlęty w pole pokwapiła. A jam płakał nieborak, łzy płomień gorzkimi
Serdeczny zalewając, upadszy na ziemi. Coż było czynić jedno w też za tobą tropy Iść po strząśnionej rosie szukając twej stopy, Zbieżałem cię, a tyś snem pod gruszką zmorzona, Usnąwszy rozłożyła zapocone łona. Przypadnę na kolana, a Wenus kazała, Aby koniec w tej sprawie tam chęć moja miała. I tak mi się łaskawie fortuna stawiła, Żeś się za trzecim ledwie razem obudziła. Ledwiem się co i tykał z wielkiej chęci
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 174
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910