onąż potka sowę: „A także to, braciszku, trzymają umowę? Łaskawymeś się wszytkim ptaszym matkom stawił, Mnieś jednej nieszczęśliwej siostrze serce skrwawił, Kiedyś mi pożarł dziatki kochane, niestoty.” „Któż temu winien — jastrząb odpowie — tylko ty. Przyszłoć by mi od głodu za dzień zdechnąć trzeci, Gdybym piękniejszych nie jadł niźli twoje dzieci. Dosyciem długo głodu przymierał cierpliwy. Powiadałaś, że piękne; ano diabeł dziwy. Drugi raz mię nie zwiedziesz i bies niechaj wierzy Ślepej do swoich dzieci z natury macierzy.” Toż wszytkim pisorymom, co tej sowie, wadzi, Że one swoje wiersze
onęż potka sowę: „A także to, braciszku, trzymają umowę? Łaskawymeś się wszytkim ptaszym matkom stawił, Mnieś jednej nieszczęśliwej siestrze serce skrwawił, Kiedyś mi pożarł dziatki kochane, niestoty.” „Któż temu winien — jastrząb odpowie — tylko ty. Przyszłoć by mi od głodu za dzień zdechnąć trzeci, Gdybym piękniejszych nie jadł niźli twoje dzieci. Dosyciem długo głodu przymierał cierpliwy. Powiadałaś, że piękne; ano diabeł dziwy. Drugi raz mię nie zwiedziesz i bies niechaj wierzy Ślepej do swoich dzieci z natury macierzy.” Toż wszytkim pisorymom, co tej sowie, wadzi, Że one swoje wiersze
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 82
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
o chleb prosi: Bo za perły kamienie/ Z polski ma wyżywienie: Sowiżrzałowe. Arabowie.
Przynim Arab ze złotem/ Płynie także z kłopotem. Nie płonne ludzkie gadki/ Ze na morzu przypadki/ Dziwne kupcy miewają. Wżdy towarów dodają. Polacy.
Które Polak odbiera/ Choć sam głogu przymiera: By głodem zdechnąć w domu/ Przecię swój chleb da komu. Za to Paniej trzewiczki/ A sobie rękawiczy. Za kęs barskiego mydła/ Każe zagnać sto bydła. Więc nakupi migdałów/ Dzwonków do psów/ cymbałów. Albo jedwabiu świtek/ Motek Wrocławskich nitek. Paniej za bawełnicę/ Da tłustą jałowicę: I cukier i migdały/ Za
o chleb prośi: Bo zá perły kámienie/ Z polski ma wyżywienie: Sowiżrzałowe. Arábowie.
Przynim Arab ze złotem/ Płynie tákże z kłopotem. Nie płonne ludzkie gadki/ Ze ná morzu przypadki/ Dźiwne kupcy miewáią. Wżdy towárow dodáią. Polacy.
KTore Polak odbiera/ Choć sam głogu przymiera: By głodem zdechnąć w domu/ Przećię swoy chleb da komu. Zá to Pániey trzewiczki/ A sobie rękáwiczi. Zá kęs barskiego mydłá/ Káże zágnáć sto bydłá. Więc nákupi migdałow/ Dzwonkow do psow/ cymbałow. Albo iedwabiu świtek/ Motek Wrocłáwskich nitek. Pániey zá báwełnicę/ Da tłustą iáłowicę: Y cukier y migdały/ Zá
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: B4v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
przyjaciela. Że bogata, choć zrzędną, złą była i szpetną, Wziął młodzik babę, jeszcze nie tak nazbyt letną. Że chorowita, prędkiem cieszy się odbytem: Co ucierpi, nagrodzi po niej depozytem. Ale skrzypiące drzewo siła zdrowych, że się Ugina, kiedy tamte łomią, przetrwa w lesie. Nie może baba zdechnąć, pieniądze utraca Na doktory, od forty śmierci co raz wraca, A ów smrodu, kłopotu zażywa ze starem Babskiem, jak z pomienionym pasując Tatarem; I rychlej biedy jemu niż babie żywota, Śmierć koniec czyni. Darmo długo ciągnie kota. Na niepewną fortuny szkoda kazać bierę, Bo często pancerolą zabije kozerę. Przyzna
przyjaciela. Że bogata, choć zrzędną, złą była i szpetną, Wziął młodzik babę, jeszcze nie tak nazbyt letną. Że chorowita, prędkiem cieszy się odbytem: Co ucierpi, nagrodzi po niej depozytem. Ale skrzypiące drzewo siła zdrowych, że się Ugina, kiedy tamte łomią, przetrwa w lesie. Nie może baba zdechnąć, pieniądze utraca Na doktory, od forty śmierci co raz wraca, A ów smrodu, kłopotu zażywa ze starem Babskiem, jak z pomienionym pasując Tatarem; I rychlej biedy jemu niż babie żywota, Śmierć koniec czyni. Darmo długo ciągnie kota. Na niepewną fortuny szkoda kazać bierę, Bo często pancerolą zabije kozerę. Przyzna
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 297
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Biały czarnego pazurami tak przycisnął, że go prawie bez ducha zostawił i sam był tak zmordowany, że się jednemu baurowi dał żywcem wziąć, którego on do miasta zaniósszy rajcom oddał i to co widział, nie tylko świadkami ale przysięgą aprobował. Niedługo potym i ten, to jest biały orzeł, lubo miał żyru dosyć, zdechnąć musiał. Były i msze następujących wyda¬ Rok 1655 rzeń
wróżki, o których powiadano, ale jako mniej poważne, tak się też o nich mało co pisze. Dość na tym, że tego roku nieszczęśliwego, koniec przecię jaki taki trafił się, kiedy i Polacy z niewoli szwedzkiej wybijać poczęli i król Kazimierz już powracał i
Biały czarnego pazurami tak przycisnął, że go prawie bez ducha zostawił i sam był tak zmordowany, że się jednemu baurowi dał żywcem wziąść, którego on do miasta zaniósszy rajcom oddał i to co widział, nie tylko świadkami ale przysięgą aprobował. Niedługo potym i ten, to jest biały orzeł, lubo miał żyru dosyć, zdechnąć musiał. Były i msze następujących wyda¬ Rok 1655 rzeń
wróżki, o których powiadano, ale jako mniej poważne, tak się też o nich mało co pisze. Dość na tym, że tego roku niesczęśliwego, koniec przecię jaki taki trafił się, kiedy i Polacy z niewoli szwedzkiej wybijać poczęli i król Kazimierz już powracał i
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 168
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
Enydrę/ o której Izydor tak pisze/ lib: 12. c. 2. Enydr bestijka tak nazwana/ iż się w wodzie/ a naradniej w Nilu chowa/ gdy trafi na Krokodyla spiącego/ pierwej się umaże w błocie/ a potym mu gębą lezie do żołądka/ kędy wnętrzności jego psuje/ dla czego on zdechnąć musi. Ale nie moc na balsam. Jest indziei Nil: abalsam być przecie niemoże. Zostawil go tu Pan, jako bytności swej dary pamiątkę pomaga przecię nieco i Nil. Enydr.
PRZYJAZD DO KAIRU, POST SAraceński, o Mamalukach, etc. A Tak ucieszywszy się w onym pięknym ogrodzie/ ruszylismy się
Enydrę/ o ktorey Izydor ták pisze/ lib: 12. c. 2. Enydr bestyiká ták názwána/ iż sie w wodźie/ á narádniey w Nylu chowa/ gdy tráfi ná Krokodylá spiącego/ pierwey sie umáże w błoćie/ á potym mu gębą leźie do żołądká/ kędy wnętrznośći iego psuie/ dla czego on zdechnąć muśi. Ale nie moc ná balsam. Iest indziei Nyl: abálsam byc przećie niemoze. Zostawil go tu Pan, iáko bytnosci swey dary pámiątkę pomaga przećię nieco y Nyl. Enydr.
PRZYIAZD DO KAIRU, POST SAráceński, o Mámálukách, etc. A Ták ućieszywszy sie w onym pięknym ogrodźie/ ruszylismy sie
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 47
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
/4, lecz z jednej sztuki hebanu tak wyrosłego zrobiona, z której drzewce do buńczuka by i królewskiego być mogło, on zdobiąc, nie szpecąc. 13. Wypchane dwa renifery, którem był przez morze do Gdańska ze Szwecji sprowadził, a potym do Białej. Tam żyjąc lat dwie i raczywszy przez niedozór ludzi mych zdechnąć po odjeździe mym do Litwy, pamiątkę z rogów swych największą mi uczynili. Z których wyczytawszy być antydotum do trucizny kubek z nich zrobiony, wraz zrobić kazałem. Te bestie rogów nie zrucają, lecz im pasemek jeden lub dwa co rok przybywa. Jedzenie onych mech, lecz z samych drzew gruszkowych. 14. Dwie
/4, lecz ź jednej sztuki hebanu tak wyrosłego zrobiona, z której drzewce do buńczuka by i królewskiego być mogło, on zdobiąc, nie szpecąc. 13. Wypchane dwa renifery, którem był przez morze do Gdańska ze Szwecji sprowadził, a potym do Białej. Tam żyjąc lat dwie i raczywszy przez niedozór ludzi mych zdechnąć po odjeździe mym do Litwy, pamiątkę z rogów swych największą mi uczynili. Z których wyczytawszy być antidotum do trucizny kubek ź nich zrobiony, wraz zrobić kazałem. Te bestie rogów nie zrucają, lecz im pasemek jeden lub dwa co rok przybywa. Jedzenie onych mech, lecz z samych drzew gruszkowych. 14. Dwie
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 181
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
jej ty nigdy, aniś jej mógł mieć myśląc zawdy o tym, iż kiedyż - tedyż na ten hak przyść ci miało.
Zło. Bym ja to był wiedział pewnie, iż każdego, który kradnie, szubienica nie minie, tedybym ja był nigdy nie kradł, by mi też było zdechnąć głodem; chęć do kradzieży mogłaćby była przecie we mnie zostać, wszakożby mię była bojaźń hamowała. Ale powiem ci, jakom ja rozumiał: widziałem, że się owo miedzy ludźmi siła stanie złego, a przecie dowiedzieć się ludzie nie mogą, skąd się to stało, atożem ja też tak mnimał, że
jej ty nigdy, aniś jej mógł mieć myśląc zawdy o tym, iż kiedyż - tedyż na ten hak przyść ci miało.
Zło. Bym ja to był wiedział pewnie, iż każdego, który kradnie, szubienica nie minie, tedybym ja był nigdy nie kradł, by mi téż było zdechnąć głodem; chęć do kradzieży mogłaćby była przecie we mnie zostać, wszakożby mię była bojaźń hamowała. Ale powiem ci, jakom ja rozumiał: widziałem, że się owo miedzy ludźmi siła sstanie złego, a przecie dowiedzieć się ludzie nie mogą, skąd się to sstało, atożem ja téż tak mnimał, że
Skrót tekstu: GórnDem
Strona: 252
Tytuł:
Demon Socratis
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
Orałem do wieczora; jeślim wyprzągł wołu, Strzegłem pana; z moich rąk swojego żywiołu Patrzył król, patrzył żołnierz, pan, ksiądz, czeladź, dzieci: Na wszytkich kmiecie robią, jeden wół na kmieci; I ten, jeśli się lecie kmieć kosy nie imię, Jeśli siana nie będzie, musi zdechnąć zimie. Tak grzechów, jak pacierzy w insze dni niewiele; Z jednej się tylko cieszę i trwożę niedziele, Gdzie z rana do kościoła, z południa do wiechy. Panie, wprzód licz pacierze niż karczemne grzechy. 35. ZAGRODNIKOWI
Zagrodniczek, mało co tej ziemie od dołu, Który-m zaległ, mający dla ciała żywiołu
Orałem do wieczora; jeślim wyprzągł wołu, Strzegłem pana; z moich rąk swojego żywiołu Patrzył król, patrzył żołnierz, pan, ksiądz, czeladź, dzieci: Na wszytkich kmiecie robią, jeden wół na kmieci; I ten, jeśli się lecie kmieć kosy nie imie, Jeśli siana nie będzie, musi zdechnąć zimie. Tak grzechów, jak pacierzy w insze dni niewiele; Z jednej się tylko cieszę i trwożę niedziele, Gdzie z rana do kościoła, z południa do wiechy. Panie, wprzód licz pacierze niż karczemne grzechy. 35. ZAGRODNIKOWI
Zagrodniczek, mało co tej ziemie od dołu, Który-m zaległ, mający dla ciała żywiołu
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 445
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987