i z łewandy, A Kraków się niech swojej wstydzi Wandy,
Która i czystość, i ojczyste mury, Chociaż dziewiczą ocaliwszy bronią, Obłowiwszy krwią niemiecką pazury Orła polskiego, idzie w wiślną tonią. Dziś, ledwie Szweda obaczyli z góry, Natychmiast mu się krakowianie skłonią. Tak, od której był hardy Niemiec bitem, Zdeptał jej końskim mogiłę kopytem. 365 (D). KIEDY WILCY W PODGÓRZU LUDZI JEDLI
Wielkie Podgórzem w ludziach wilcy czynią szkody. Cóż robią księża, że swej nie ożeną trzody? Sprawią się swojej służby na sądnym dniu, wierz mi; Dla czegóż by inszego zwali się pasterzmi? Pasterzów ci to jedzą, tak
i z łewandy, A Kraków się niech swojej wstydzi Wandy,
Która i czystość, i ojczyste mury, Chociaż dziewiczą ocaliwszy bronią, Obłowiwszy krwią niemiecką pazury Orła polskiego, idzie w wiślną tonią. Dziś, ledwie Szweda obaczyli z góry, Natychmiast mu się krakowianie skłonią. Tak, od której był hardy Niemiec bitem, Zdeptał jej końskim mogiłę kopytem. 365 (D). KIEDY WILCY W PODGÓRZU LUDZI JEDLI
Wielkie Podgórzem w ludziach wilcy czynią szkody. Cóż robią księża, że swej nie oźeną trzody? Sprawią się swojej służby na sądnym dniu, wierz mi; Dla czegóż by inszego zwali się pasterzmi? Pasterzów ci to jedzą, tak
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 156
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w bezdennych grobów łakome gardziele Wszelką dobrą myśl, wszelkie na świecie wesele. Opłakanym frymarkom założywszy targi, Żałosne na się, ale cóż, gdy próżne, skargi Przed trybunał sędziego wszytkich bogów wlecze; Aleć i tej niedługo zegarek dociecze. Idzie z trąb archanielskich ogromny lew hukiem, Co śmierć drapieżną twardym zachełzna munsztukiem, Zdepce temu lwu karki, skruszy wściekłe zęby: Wskrzesiwszy echem swych trąb ludzkich ciał poręby, Spustoszywszy grobowce, które dziś prowadzi Ten zwierz okrutny, niebo jasyrem osadzi. A ty, zacny starosto, idąc za przepisem Nieśmiertelnych wyroków, żyj szczęśliwiej z lisem; Żyj dłużej, niżeś ze lwy żył na świecie dwoma, Niech
w bezdennych grobów łakome gardziele Wszelką dobrą myśl, wszelkie na świecie wesele. Opłakanym frymarkom założywszy targi, Żałosne na się, ale cóż, gdy próżne, skargi Przed trybunał sędziego wszytkich bogów wlecze; Aleć i tej niedługo zegarek dociecze. Idzie z trąb archanielskich ogromny lew hukiem, Co śmierć drapieżną twardym zachełzna munsztukiem, Zdepce temu lwu karki, skruszy wściekłe zęby: Wskrzesiwszy echem swych trąb ludzkich ciał poręby, Spustoszywszy grobowce, które dziś prowadzi Ten zwierz okrutny, niebo jasyrem osadzi. A ty, zacny starosto, idąc za przepisem Nieśmiertelnych wyroków, żyj szczęśliwiej z lisem; Żyj dłużej, niżeś ze lwy żył na świecie dwoma, Niech
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 196
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, który od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, który na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, którędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, który świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Którego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mówię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i
nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, ktory od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, ktory na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, ktorędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, ktory świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Ktorego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mowię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 337
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
compagem Reip: nie oddały. Objąłeś WKM. w jednym pułroczu/ i oddałeś brachio tuo gentes immanitate barbaras, locis infinitas, multitudine innumerabiles, i gdzie od wieków ledwie imię słychane Królewskie/ a ledwie kto z-milionów znał oko Pańskie/ wszystkich twarzą Ojcowską podzieliłeś. Te w-sędziwości swojej zdeptałeś kraje/ gdzie stop Hetmańskich prócz dzisiejszego/ wszytkich Wodzów Archetypa drugiego dzielności samego Mistrza/ trzeciego bez wojsk triumfalnego zwycięzcy: rzekę więcej/ stop Pułkowniczych ledwo jeden i to społmięszkanca przykład. Niech ustępnie WKM. ostatniemu Domus Regiae dziedzicowi/ ostatnie takie imię liniej Piastowskiej Wielkiego Kazimierza/ gdy nie u Lwowa/ ani Styru
compagem Reip: nie oddały. Obiąłeś WKM. w iednym pułroczu/ i oddałeś brachio tuo gentes immanitate barbaras, locis infinitas, multitudine innumerabiles, i gdźie od wiekow ledwie imię słycháne Krolewskie/ á ledwie kto z-milionow znał oko Panskie/ wszystkich twarzą Oycowską podźieliłeś. Te w-sędźiwośći swoiey zdeptałeś kráie/ gdźie stop Hetmánskich procz dźiśieyszego/ wszytkich Wodzow Archetypá drugiego dźielnośći sámego Mistrzá/ trzećiego bez woysk tryumfalnego zwyćięzcy: rzekę więcey/ stop Pułkowniczych ledwo ieden i to społmięszkáncá przykład. Niech ustępnie WKM. ostátniemu Domus Regiae dźiedźicowi/ ostatnie tákie imię liniey Piastowskiey Wielkiego Kaźimierzá/ gdy nie u Lwowá/ áni Styru
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 39
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
, jako francuskie owdowiałe panie, W płachty miąższe ubrane, czynią narzekanie.
VIII.
Trzeba znowu królowi prędko Ludwikowi Nowego dać hetmana swojemu wojskowi, Któryby dla czci złotej liliej złośliwe Łakomce i łupieżce skarał Bogu krzywe, Co zgwałcili ołtarze i jego świątnice, Zakony, matki, dziewki i oblubienice Chrystusa w sakramencie na ziemi zdeptali, Aby jego srebrnego przybytku dostali.
IX.
Nieszczęśliwa Ravenno! lepiej, żebyś była Okrutnemu zwyciężcy wstrętu nie czyniła I żebyś ty źwierciadło raczej z Bressy miała, Niż się Aryminowi z Faencą równała. Poszli, poszli, Ludwiku, prędko Trywulcego, Niech powściągnie żołnierza twego swowolnego I ukaże, jak wiele dla takiego
, jako francuzkie owdowiałe panie, W płachty miąższe ubrane, czynią narzekanie.
VIII.
Trzeba znowu królowi prętko Ludwikowi Nowego dać hetmana swojemu wojskowi, Któryby dla czci złotej liliej złośliwe Łakomce i łupieżce skarał Bogu krzywe, Co zgwałcili ołtarze i jego świątnice, Zakony, matki, dziewki i oblubienice Chrystusa w sakramencie na ziemi zdeptali, Aby jego srebrnego przybytku dostali.
IX.
Nieszczęśliwa Ravenno! lepiej, żebyś była Okrutnemu zwyciężcy wstrętu nie czyniła I żebyś ty źwierciadło raczej z Bressy miała, Niż się Aryminowi z Faencą równała. Poszli, poszli, Ludwiku, prętko Trywulcego, Niech powściągnie żołnierza twego swowolnego I ukaże, jak wiele dla takiego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 297
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
li najlepszy, czyli on najgorszy. Na tę zaś spuszczać się każdego dyskrecyją arcyniebezpieczna rzecz jest Rzpltej wolnej. Bo ja zawsze do najgeneralniejszych w tym punkcie idę maksym, z których jeżeli na świecie która, to ta jest prawdziwa, dawnego republikanta filozofa: „Nigdy rzplta być bezpieczna nie może, w której prawa i modestyją zdeptawszy, jeden gadatliwy jaki porządzą się rzecząpospolitą.” Nunquam tuta et secura potest esse ciuitas in qua jure et modestia calcatis, loquax aliquis unus ciuitatem regit. Sophocles.
Ta tedy jest prawdziwa istota, ta kondycja rzetelna wolnego głosu, tak się dobrze z powagą większej zgadzającego liczby. § 19 Pożytki pewne z zakazu rwania sejmów
li najlepszy, czyli on najgorszy. Na tę zaś spuszczać się każdego dyskrecyją arcyniebezpieczna rzecz jest Rzpltej wolnej. Bo ja zawsze do najgeneralniejszych w tym punkcie idę maksym, z których jeżeli na świecie która, to ta jest prawdziwa, dawnego republikanta filozofa: „Nigdy rzplta być bezpieczna nie może, w której prawa i modestyją zdeptawszy, jeden gadatliwy jaki porządzą się rzecząpospolitą.” Nunquam tuta et secura potest esse ciuitas in qua jure et modestia calcatis, loquax aliquis unus ciuitatem regit. Sophocles.
Ta tedy jest prawdziwa istota, ta kondycyja rzetelna wolnego głosu, tak się dobrze z powagą większej zgadzającego liczby. § 19 Pożytki pewne z zakazu rwania sejmów
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 240
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
formę i drogę życia mającym gniew nieubłagany, i od Stołka Pańskiego auersią, z niewstydliwej i niezbożnej gęby fałszywie i bezecznie tytuł im złych Synów dany. Niem i wszyscy boniCiues cierpią.
I to jest początek wszytkiego publicznego i prywatnego w Polsce złego. Stąd wynikneły wszytkie te nieszczęśliwości, które teraz Sprawiedliwość i Wolność zapodziwieniem świata zdeptały. I ta to jest jedyna skała, o którą się rozbiły wszytkie moje ku Ojczyźnie oraz Panu zasługi, żem nie tak nierozmyślnie, ani tak niesłusznymi (jako potrzebowano) środkami nanię pozwolić chciał. Zem głosów wolnych, na Sejmikach gwalcić niedopuścił. Zem na kędzierzawe czupryny Senatorskie żelaznych grzebieni nie wołał
formę y drogę żyćia máiącym gniew nieubłagány, y od Stołká Páńskiego auersią, z niewstydliwey y niezbożney gęby fałszywie y bezecznie tytuł im złych Synow dány. Niem y wszyscy boniCiues ćierpią.
Y to iest początek wszytkiego publicznego y priwatnego w Polszcze złego. Ztąd wynikneły wszytkie te nieszczęśliwośći, ktore teraz Spráwiedliwość y Wolność zapodźiwieniem świátá zdeptáły. Y tá to iest iedyna skáła, o ktorą się rozbiły wszytkie moie ku Oyczyznie oraz Pánu zasługi, żem nie ták nierozmyślnie, áni ták niesłusznymi (iáko potrzebowano) środkámi nánię pozwolić chćiał. Zem głosow wolnych, ná Seymikách gwalćić niedopuśćił. Zem ná kędźierzáwe czupryny Senatorskie żeláznych grzebieni nie wołał
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 15
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
siła przywóz wasz kosztuje z góry, A więcej jeszcze w kolorze wysokiem Jedwab tyryjskim napojony sokiem. Dopieroż was czczę, świtni purpuraci, Na stronę imię odrzuciwszy braci, Bo prócz, że sami marszczycie się na nie, Ojcami was mieć chciało powołanie. Czczę i z bojaźni trzymać muszę czapkę, Aby mnie który nie zdeptał jak żabkę, Za górnym stanu wysokiego okiem Stąpając aże pod samym obłokiem. Czczę: bowiem waszej boję się potęgi, W której animusz sforcujecie tęgi I humor stopniem wyniosły i hardy Na uciśnienie niższych i dla wzgardy. Czczę, bo się boję waszych darmostojów Przy niedostępnych drzwiach bram i pokojów, Abym się na raz
siła przywóz wasz kosztuje z góry, A więcej jeszcze w kolorze wysokiem Jedwab tyryjskim napojony sokiem. Dopieroż was czczę, świtni purpuraci, Na stronę imię odrzuciwszy braci, Bo prócz, że sami marszczycie się na nie, Ojcami was mieć chciało powołanie. Czczę i z bojaźni trzymać muszę czapkę, Aby mnie który nie zdeptał jak żabkę, Za górnym stanu wysokiego okiem Stąpając aże pod samym obłokiem. Czczę: bowiem waszej boję się potęgi, W której animusz sforcujecie tęgi I humor stopniem wyniosły i hardy Na uciśnienie niższych i dla wzgardy. Czczę, bo się boję waszych darmostojów Przy niedostępnych drzwiach bram i pokojów, Abym się na raz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 179
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
się ubierze abo narządzi, nadejdzie południe dzień w dzień, nie będzie inaczej.
Mulieri nunquam desunt verba, ut nec lusciniae cantio. Muliebris supellex est clamor immodestus.
Ba, urobi co rzemieślnik, to nie dobrze, nie wcześnie, nie tak jako u ludzi. Cóż tedy? Porzezać lepiej, o ziemię cisnąwszy, zdeptać, a temu, co robił, złe a niepoczciwe słowa zadawać. Przypatrzcież się, co to za fantazja w babiastej twarzy? Każda rzecz u niej wzgórę nogami.
Wino stare, szczuka stara, tym nie szkodzą lata, Ale kto starą żonę pojmie, temu szkoda świata.
Dali Bóg prawda. Co abowiem z
się ubierze abo narządzi, nadejdzie południe dzień w dzień, nie będzie inaczej.
Mulieri nunquam desunt verba, ut nec lusciniae cantio. Muliebris supellex est clamor immodestus.
Ba, urobi co rzemieślnik, to nie dobrze, nie wcześnie, nie tak jako u ludzi. Cóż tedy? Porzezać lepiej, o ziemię cisnąwszy, zdeptać, a temu, co robił, złe a niepoczciwe słowa zadawać. Przypatrzcież się, co to za fantazya w babiastej twarzy? Każda rzecz u niej wzgórę nogami.
Wino stare, szczuka stara, tym nie szkodzą lata, Ale kto starą żonę pojmie, temu szkoda świata.
Dali Bóg prawda. Co abowiem z
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 187
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
conclavi zostawaliśmy. Lecz gdy różnymi postrachami i otwarcie potencji swojej przełamać paritatem circa leges et iustitiam constantem nie mogła, tandem calcatis iuribus cardinalibus et postpositis paribus sententiis nostris gwałtownie drugi raz na strony zadzwoniwszy, stantibus publicis przed wszystkimi stronami oppositionibus et manifestationibus nostrisprzełamać równości głosów zgodnie z prawami i sprawiedliwością niewzruszonej nie mogła, wreszcie zdeptawszy podstawowe prawa i zlekceważywszy nasze równoważne głosy... mimo naszych publicznych protestacji i wyjaśnień przed wszystkimi stronami nie wspomniawszy o sentencji naszej in paritate ferowanej, swój projekt w tumulcie promulgować odważyła się.
Żeby tedy takowe praeiudicia przytomnym wiekom nie szły in sequelamza wzór, a potomnym czyniły cautelamzabezpieczenie, decyzją naszą, jakąśmy
conclavi zostawaliśmy. Lecz gdy różnymi postrachami i otwarcie potencji swojej przełamać paritatem circa leges et iustitiam constantem nie mogła, tandem calcatis iuribus cardinalibus et postpositis paribus sententiis nostris gwałtownie drugi raz na strony zadzwoniwszy, stantibus publicis przed wszystkimi stronami oppositionibus et manifestationibus nostrisprzełamać równości głosów zgodnie z prawami i sprawiedliwością niewzruszonej nie mogła, wreszcie zdeptawszy podstawowe prawa i zlekceważywszy nasze równoważne głosy... mimo naszych publicznych protestacji i wyjaśnień przed wszystkimi stronami nie wspomniawszy o sentencji naszej in paritate ferowanej, swój projekt w tumulcie promulgować odważyła się.
Żeby tedy takowe praeiudicia przytomnym wiekom nie szły in sequelamza wzór, a potomnym czyniły cautelamzabezpieczenie, decyzją naszą, jakąśmy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 610
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986