nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, który od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, który na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, którędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, który świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Którego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mówię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i
nadewszytko zawiera się
.
Trzykroć szczęśliwy, ktory od młodości I wiek znikomy i czasu spłynności Choć w ranym, ale dojrzałym rozumie Uważać umie.
Szczęśliwy, ktory na dwu prowadzących Rożno gościńcach nie idzie błądzących Stopami, ale wie, ktorędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, ktory świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Ktorego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mowię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 337
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
się ubierze abo narządzi, nadejdzie południe dzień w dzień, nie będzie inaczej.
Mulieri nunquam desunt verba, ut nec lusciniae cantio. Muliebris supellex est clamor immodestus.
Ba, urobi co rzemieślnik, to nie dobrze, nie wcześnie, nie tak jako u ludzi. Cóż tedy? Porzezać lepiej, o ziemię cisnąwszy, zdeptać, a temu, co robił, złe a niepoczciwe słowa zadawać. Przypatrzcież się, co to za fantazja w babiastej twarzy? Każda rzecz u niej wzgórę nogami.
Wino stare, szczuka stara, tym nie szkodzą lata, Ale kto starą żonę pojmie, temu szkoda świata.
Dali Bóg prawda. Co abowiem z
się ubierze abo narządzi, nadejdzie południe dzień w dzień, nie będzie inaczej.
Mulieri nunquam desunt verba, ut nec lusciniae cantio. Muliebris supellex est clamor immodestus.
Ba, urobi co rzemieślnik, to nie dobrze, nie wcześnie, nie tak jako u ludzi. Cóż tedy? Porzezać lepiej, o ziemię cisnąwszy, zdeptać, a temu, co robił, złe a niepoczciwe słowa zadawać. Przypatrzcież się, co to za fantazya w babiastej twarzy? Każda rzecz u niej wzgórę nogami.
Wino stare, szczuka stara, tym nie szkodzą lata, Ale kto starą żonę pojmie, temu szkoda świata.
Dali Bóg prawda. Co abowiem z
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 187
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Z którychem te ozdoby i niebieskie wdzięki Wzięła (ach) niewdzięcznica/ dobrotliwej ręki/ A tak zle ich zażyła oraz zbywszy szaty Niewinnej przyrodzonej. Co wszytkie utraty I nieszczęścia przechodzi. Gdzieżby drogo kupić Rozum taki: Abo te było wprzód wyłupić/ Którędy okazja pierwsza się zakradła W oczu niepostrzeżonych bezecne zwierciadła: Gdzie twarz zdeptać rożaną pazury Orlemi/ Płeć subtelną wodkami strawić Lidyiskiemi/ Ze przez cobym umyślnie oszpeconą była/ Przez to czystą/ i żywot dziś sławniejszy żyła. Gdzie nawet roztworzone zaćmić te kryształy Cymmeryiskim wieczorem: któremim dla chwały Próżnej tylko/ widoki codzienne stroiła/ A stąd ogień/ i miłość nieobaczną piła: Niestetyż/
Z ktorychem te ozdoby y niebieskie wdzięki Wzięłá (ách) niewdzięcznicá/ dobrotliwey ręki/ A ták zle ich záżyłá oraz zbywszy száty Niewinney przyrodzoney. Co wszytkie vtráty Y nieszczęścia przechodzi. Gdzieżby drogo kupić Rozum táki: Abo te było wprzod wyłupić/ Ktorędy okázya pierwsza się zakrádłá W oczu niepostrzeżonych bezecne zwierciádłá: Gdzie twarz zdeptáć rożáną pázury Orlemi/ Płeć subtelną wodkámi strawić Lidyiskiemi/ Ze przez cobym vmyślnie oszpeconą byłá/ Przez to czystą/ y żywot dziś sławnieyszy żyłá. Gdzie náwet rostworzone záćmić te krzyształy Cymmeryiskim wieczorem: ktoremim dla chwały Prożney tylko/ widoki codzienne stroiłá/ A ztąd ogień/ y miłość nieobáczną piłá: Niestetysz/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 32
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
, a potym serce, lub oba boki przebijając. Są Japończykowie pyszni, z Cudzoziemcami nie przestający, dla tego ostrym Prawem akces tam Cudzoziemcom zawarty, chyba pod pretekstem Poselstwa, albo handlu: dopieroż teraz tam żadnemu Misyonarzowi zajzrzeć nie podobna; bo albo życie trzeba zaraz położyć, albo Bożków ich wenerować, Krzyż Święty zdeptać. Młodzi golą głowę z przodu, Mieszczanie i chłopi pół głowy, Szlachta i Panowie całą głowę zostawiwszy kosmyk na śrzodku. Suknie noszą długie aż do kostek rękawy nie krótkie szerokie. Bogaci mają szaty złotem, srebrem tkane, na które wdziewają kaftany, albo pułkontusze przypasane: spodnie jedwabne; aż do ziemi wiszące. Broń
, á potym serce, lub oba boki przebiiaiąc. Są Iapończykowie pyszni, z Cudzoźiemcami nie przestáiący, dla tego ostrym Práwem akces tam Cudzoźiemcom záwarty, chyba pod pretextem Poselstwá, albo handlu: dopieroż teráz tam żadnemu Misyonárzowi záyzrzeć nie podobná; bo albo życie trzeba zaráz połozyć, albo Bożkow ich wenerowáć, Krzyż Swięty zdeptać. Młodźi golą głowę z przodu, Mieszczanie y chłopi puł głowy, Szláchta y Pánowie całą głowę zostawiwszy kosmyk ná śrzodku. Suknie noszą długie aż do kostek rękáwy nie krotkie szerokie. Bogaci maią száty złotem, srebrem tkáne, ná ktore wdźiewáią kaftany, albo pułkontusze przypasane: spodnie iedwábne; aż do źiemi wiszące. Broń
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 620
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
czuły według nauki mistrzyni kochanej Godziny, jak posnęli wszyscy, pożądanej Dopatrzy, idzie cicho, drzwi otwiera małe, Dybie pomału, kroki włócząc ociężałe.
LXIII.
Stopy szeroko kładzie, a zadnią się wspiera, Nos ściska, gębę dłonią dla tchnienia zawiera; Tak więc ostrożnie chodzić w pociemku pragniemy, Gdy goździa lub szkła zdeptać ostrego nie chcemy. Rękę przed sobą niesie, ślepej drogi maca, Chód, jako zawieszony, do łóżka obraca. Nalazł je, a przyjaciół dwu postrzegszy, nogi W zad cicho cofnął: strach go zrazu przejął srogi.
LXIV.
Zaś przystąpił i miedzy Fiametcine obie Kolana wemknąwszy się w cudownem sposobie, Twarz z twarzą
czuły według nauki mistrzyni kochanej Godziny, jak posnęli wszyscy, pożądanej Dopatrzy, idzie cicho, drzwi otwiera małe, Dybie pomału, kroki włócząc ociężałe.
LXIII.
Stopy szeroko kładzie, a zadnią się wspiera, Nos ściska, gębę dłonią dla tchnienia zawiera; Tak więc ostrożnie chodzić w pociemku pragniemy, Gdy goździa lub śkła zdeptać ostrego nie chcemy. Rękę przed sobą niesie, ślepej drogi maca, Chód, jako zawieszony, do łóżka obraca. Nalazł je, a przyjaciół dwu postrzegszy, nogi W zad cicho cofnął: strach go zrazu przejął srogi.
LXIV.
Zaś przystąpił i miedzy Fiametcine obie Kolana wemknąwszy się w cudownem sposobie, Twarz z twarzą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 372
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ś dogodził. Tego nie jedz choć chwalą/ mówiąc że to zdrowo/ Bo od tego niewstaniesz/ omylne to słowo. Coć pozdrowym pokarmie kiedyś ty sam chory/ Diabłu je zaraz oddaj pospołu z Doktory. Słuchajże ich co z sobą cicho będą szeptać/ Jeśliś nogę wywinął jeszczeć ją chcą zdeptać. Jeśliżeć nos ucięto/ onić dorznąć każą/ A bo ich to kosztuje/ Diabła sobie ważą. Jeślić gębę rościęto/ będąc ją chcieć zszywać/ Co na gorzej nad tobą będą wykonywać. Zęby jeśli cię bolą/ jeszczeć tam co włożą/ Żeby lepiej bolało zapomoczą Bożą. Gardło jeżeli boli jeszczeć
ś dogodźił. Tego nie iedz choć chwalą/ mowiąc że to zdrowo/ Bo od tego niewstániesz/ omylne to słowo. Coć pozdrowym pokármie kiedyś ty sam chory/ Dyabłu ie záraz odday pospołu z Doktory. Słuchayże ich co z sobą ćicho będą szeptáć/ Ieśliś nogę wywinął ieszczeć ią chcą zdeptáć. Ieśliżeć nos vćięto/ onić dorznąć każą/ A bo ich to kosztuie/ Dyabłá sobie ważą. Ieślić gębę rośćięto/ będąć ią chćieć zszywáć/ Co ná gorzey nad tobą będą wykonywáć. Zęby ieśli ćię bolą/ ieszczeć tám co włożą/ Zeby lepiey boláło zapomoczą Bożą. Gárdło ieżeli boli ieszczeć
Skrót tekstu: NowSow
Strona: B3
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
pierwej Uszła była Wróciłabym, żebym ślub nowy obaczyła. Przecz serce stoisz? dalej kiedyć się tak szczęści Czym się cieszysz? nie masz tu zemsty jeszcze części. Kochasz jeszcze szalona? dość mieć bez żennego Jasona? szukaj męki choć nie zwyczajnego. Rodzaju, już ci się tak przygotować przyjdzie, Prawa zdeptać, wstyd wygnać niech na stronę idzie. Lekka to zemsta którą daje tęka mała. Mis[...] o gniewie, ocuć się bowiem eś namdlała. Wszystkich dawnych impetów dobywaj zwnętrzności. Gwałtowniej, co do tych czas jeszcze było złości Nazwać je pobożnością. Tak czyń niechaj wiedzą Ze liche były sprawy i że nisko siedzą Którem zmłodu
pierwey Vszłá byłá Wroćiłábym, żebym slub nowy obáczyłá. Przecż serce stoisz? dáley kiedyć się ták szczęśći Czym się cieszysz? nie masz tu zęmsty ieszcże cżęśći. Kochasz ieszcze szalona? dośc mieć bez żennego Jásoná? szukay męki choć nie zwyczáynego. Rodzáiu, iuż ci się ták przygotowáć przyydźie, Práwá zdeptáć, wstyd wygnáć niech ná stronę idźie. Lekka to zęmstá ktorą dáie tęká máłá. Mis[...] o gniewie, ocuć się bowięm eś námdlałá. Wszystkich dawnych impetow dobyway zwnętrznośći. Gwałtowniey, co do tych czaś ięszcze było złośći Názwáć ie pobożnością. Ták czyń niechay wiedzą Ze liche były spráwy y że nisko siedzą Ktoręm zmłodu
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 114
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
i zbytniej prace łacno się ci ustrzec mogą/ którzy niewielkie stadko mając/ zawsze je nazwyczaili do obory zaganiać/ a tym samym niemal napoły ogłaskane mieć: jednakże i ci z trudna się obrazy ludzkiej ustrzec mogą/ abowiem w ciasnym miejscu/ gdzie i konie i ludzie wespół/ łacno szkapie szkodliwie człowieka potrącić abo zdeptać. Tym zasię którzy stada swe w polach i zimie i lecie chować zwykli/ trojej tej niebezpieczności bez sposobu i umiejętności ujść żadną miarą nie mogą. Oboim tedy/ iż umiejętność jest potrzebna/ sposób do tego łacniuchny podam/ bez żadnego wielkiego kosztu. Naprzód w miejscu takowym/ gdzie stado bezpiecznie zwykłe przyganiane bywa/ dwa
y zbytniey prace łácno się ći vstrzedz mogą/ ktorzy niewielkie stadko máiąc/ záwsze ie názwyczáili do obory zágániáć/ á tym sámym niemal nápoły ogłaskáne mieć: iednákże y ći z trudná się obrázy ludzkiey vstrzedz mogą/ ábowiem w ćiásnym mieyscu/ gdźie y konie y ludźie wespoł/ łácno szkápie szkodliwie człowieká potrąćić ábo zdeptáć. Tym zásię ktorzy stádá swe w polách y źimie y lećie chowáć zwykli/ troiey tey niebespiecznośći bez sposobu y vmieiętnośći vyść żadną miárą nie mogą. Oboim tedy/ iż vmieiętność iest potrzebna/ sposob do tego łácniuchny podam/ bez żadnego wielkiego kosztu. Naprzod w mieyscu tákowym/ gdźie stádo bespiecznie zwykłe przyganiáne bywa/ dwá
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Eiijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603