uderzy, I Drzewce w-puł zdrzuzgocące. Czemu snadnie wierzy Każdy w-tej konfuzji, że na coś to złego Wyniść miało, i z-góry nigdy nic próżnego. A która się stworzyła rzecz straszliwsza nowa, Ze Ciurowie i Czeladź insza Obozowa, Buntować się poczęła. Czyli się chcąc nie dać Panom gubić widomie? Czy zdradziecko przedać Myśląc do Chmielnickiego? zwłaszcza gdy widzieli Taki nierząd w Obozie, tylkoż że nie mieli Wodza jeszcze po temu. A żle barzo, by był, Wiśniowiecki, jak z-nieba, pod ten czas nie przybył. Zbaraża co za situs? Część WTÓRA Podjazdy niepomyślne nasze. Skąd turbacje w Wojsku i o
uderzy, I Drzewce w-puł zdrzuzgocące. Czemu snadnie wierzy Każdy w-tey konfuzyey, że ná coś to złego Wyniść miało, i z-gory nigdy nic proznego. A ktora sie stworzyłá rzecz straszliwsza nowa, Ze Ciurowie i Czeladź insza Obozowa, Buntowáć sie poczeła. Czyli sie chcąc nie dáć Pánom gubić widomie? Czy zdrádźiecko przedáć Myśląc do Chmielnickiego? zwłaszczá gdy widźieli Taki nierząd w Oboźie, tylkoż że nie mieli Wodzá ieszcze po temu. A żle barzo, by był, Wiśniowiecki, iak z-niebá, pod ten czás nie przybył. Zbáraża co za situs? CZESC WTORA Podiazdy niepomyślne nasze. Zkąd turbacye w Woysku i o
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 53
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
przez wzgardę z honoru złupić, tamtego przez zazdrość z fortuny obnażyć, owemu przez zawziętość żyły popodcinać, inszemu przez łakomstwo i okrucieństwo ostatni chleba kawałek od gęby i życia sposób odebrać, z wszytkimi pięknie, pozornie i udatnie, z nikim zaś szczyrze i otworzysto postępować, zgoła żyć sobie usilnie i pożytecznie, wszytkim szkodliwie i zdradziecko.
O nieszczęśliwe czasów alternaty, Z przeszłymi w komput iść niegodne laty! A z której że was z ludźmi lunatyki Mamy praktyki? Któreż w przeklętym od Erebu darze Podały nam was sztychem kalendarze, Że z pogodniejszej mieć już rewoluty Trudno minuty. Przychylne niegdy zapadły planety, Czasy na swoje wychodzą profety, Które,
przez wzgardę z honoru złupić, tamtego przez zazdrość z fortuny obnażyć, owemu przez zawziętość żyły popodcinać, inszemu przez łakomstwo i okrucieństwo ostatni chleba kawałek od gęby i życia sposób odebrać, z wszytkimi pięknie, pozornie i udatnie, z nikim zaś szczyrze i otworzysto postępować, zgoła żyć sobie usilnie i pożytecznie, wszytkim szkodliwie i zdradziecko.
O nieszczęśliwe czasów alternaty, Z przeszłymi w komput iść niegodne laty! A z której że was z ludźmi lunatyki Mamy praktyki? Któreż w przeklętym od Erebu darze Podały nam was sztychem kalendarze, Że z pogodniejszej mieć już rewoluty Trudno minuty. Przychylne niegdy zapadły planety, Czasy na swoje wychodzą profety, Które,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 251
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
będą; nie tylko w tym do zbawienia postępku/ drogi nasze zatrudnia; ale często oczy prawie człowiekowi wypaliwszy/ na nieszczęśliwą jaką przepaść ciężkich grzechów nawiodą. 4. Albowiem to jest przyrodzenie i zwyczaj namiętności/ że nie tylko do złego nas ciągną i nakłaniają/ ale co gorsza? przepaści/ niebezpieczeństwa/ i same grzechy zdradziecko pokrywają: że ich obaczyć/ i jako należy rozeznać nie trafiemy. Gdy często tak rozum omamią/ i i (po prostu mówiąc) zbłaźnią/ iż jako jeden głupi pieszczoch/ dawszy się za nos jakiej namiętnośćo wodzić/ bez rozważenia i należytej refleksiej/ tam gdzie go lubieżna skłonność ciągnie/ by nieme ciele za rzeźnikiem
będą; nie tylko w tym do zbawieniá postępku/ drogi násze zátrudnia; ále często oczy prawie człowiekowi wypaliwszy/ ná nieszczęśliwą iáką przepaść ćięszkich grzechow náwiodą. 4. Albowiem to iest przyrodzenie y zwyczay námiętnośći/ że nie tylko do złego nas ćiągną y nákłániáią/ ále co gorsza? przepaśći/ niebespieczeństwa/ y sáme grzechy zdradźiecko pokrywaią: że ich obáczyć/ y iáko náleży rozeznać nie trafiemy. Gdy często ták rozum omamią/ y y (po prostu mowiąc) zbłaźnią/ iż iáko ieden głupi pieszczoch/ dawszy się zá nos iákiey námiętnośćo wodźić/ bez rozważeniá y náleżytey refleksiey/ tám gdźie go lubieżna skłonność ćiągnie/ by nieme ciele za rzeźnikiem
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 68
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Nie czuje powinnej bojaźni; nie czuje upominającego sumienia; nie widzi zdrady/ bo mujego zamącona passa obłudy płachtę na oczy narzuca a tak rozpustę/ za wesołość; ciekawe śmieszki za grzeczność; zwawe przymowki/ za dowcipne koncepty; gnuśne lenistwo/ za odpoczynek; hardość/ za wspaniałość; łakotki/ za posiłek; etc. zdradziecko udaje. A jeżeliby się kiedy otrząsnąwszy rozum oczy otworzył/ i pod tymi obłudami zaponkami grzech jaki zoczył/ i złapał; tak tego ukrytego zdrajcę okrywa i wymawia; że na czas jawne Przykazań Pańskich przestępstwo/ oczewistą obrazę Boską jako trefunkowe pośliźnienie się/ bez karania i bez powinnej na przyszły czas straży i obrady niecnotliwie
Nie czuie powinney boiáźni; nie czuie upominaiącego sumieniá; nie widźi zdrady/ bo muiego zamącona passa obłudy płachtę ná oczy nárzuca a ták rospustę/ za wesołość; ćiekawe smieszki zá grzeczność; zwawe przymowki/ zá dowćipne koncepty; gnuśne lenistwo/ za odpoczynek; hardość/ zá wspaniáłosć; łakotki/ zá pośiłek; etc. zdradźiecko udaie. A ieżeliby się kiedy otrząsnąwszy rozum oczy otworzył/ y pod tymi obłudami zaponkámi grzech iáki zoczył/ y złapáł; ták tego ukryte^o^ zdraycę okrywa y wymawia; że ná czas iawne Przykázáń Páńskich przestępstwo/ oczewistą obrázę Boską iáko trefunkowe pośliźnienie się/ bez karániá y bez powinney ná przyszły czas straży y obrady niecnotliwie
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 69
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
ostry kwas pospólstwa i gminu wszytkiego massę/ gorzko zakwasili; i na niewinnego JEZUSA poburzyli. Arcy Kapłani podżegali/ stąd tak żarki złośliwego jadu ogień wspłonął/ iż go aż krwią okrutnie wylaną gasić było potrzeba. Lecz i z kochanych wybranych Uczniów nie wielka pociecha i pomoc była/ gdy z nich jeden nie cnotliwie go przedawszy zdradziecko wydał/ drugi bojaźliwie się zaparł/ wszyscy inni ze strachu w nogi/ samego jednego w ręku nieprzyjacielskich zostawili. A lubo Matka Przenaświętsza jako afektem/ tak gdzie mogła obecnością go nie odbiegała: wszakże iż go obronić i żadnejpomocy dać niepodobna było; ile kroć na jej utrapienie bolesny JEZUS wejrzał/ bardziej mu synowskie srce rzewniła
ostry kwas pospolstwá y gminu wszytkie^o^ mássę/ gorzko zákwáśili; y ná niewinne^o^ IEZVSA poburzyli. Arcy Kápłáńi podżegáli/ ztąd ták żarki złośliwe^o^ iádu ogień wspłonął/ iż go aż krwią okrutnie wyláną gáśić było potrzebá. Lecz y z kochanych wybranych Vczniow nie wielka poćiechá y pomoc była/ gdy z ńich ieden nie cnotliwie go przedáwszy zdrádźiecko wydał/ drugi boiáźliwie się záparł/ wszyscy inni ze stráchu w nogi/ samego iednego w ręku nieprzyiáćielskich zostáwili. A lubo Mátká Przenáświętsza iáko affektem/ ták gdźie mogłá obecnośćią go nie odbiegáła: wszákże iż go obronić y żadneypomocy dáć niepodobná było; ile kroć ná iey utrápienie bolesny IEZVS weyrzał/ bárdźiey mu synowskie srce rzewniła
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 318
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, pograniczna wojna koniecznie nas tyka Foris gladius, et domi mors. Uszczerbek w majątku, niebezpieczeństwo w domach, niezgoda zawsze śmiertelna Królestwom i Rzeczompospolitym szarpiąca członki utrapionej ojczyzny: przyjaciel przyjacielowi, brat bratu ufać nie może, bo się prawdzą teraz owe Jeremiasza słowa, iż brat wysila się na podstempy pod bratem własnym i przyjaciel zdradziecko podchodzi przyjaciela swego: Omnis Frater suppluntans supplantat et omnis amicus fraudulenter incedit. Niepewny skutek, niepewny czas końca tego utrapienia, jak wiele mu wagi i ciężaru przydaje! Co to słuchacze na te nieszczęśliwe czasy będzie mówić potomność, w jakie zadumienie wpadać na to, cośmy wytrzymali, kiedy synowie i wnukowie wasi widząc te
, pograniczna woyna koniecznie nas tyka Foris gladius, et domi mors. Uszczerbek w maiątku, niebeśpieczeństwo w domach, niezgoda zawsze śmiertelna Królestwom i Rzeczompospolitym szarpiąca członki utrapioney oyczyzny: przyiaciel przyiacielowi, brat bratu ufać nie może, bo się prawdzą teraz owe Jeremiasza słowa, iż brat wysila się na podstęmpy pod bratem własnym i przyiaciel zdradziecko podchodzi przyiaciela swego: Omnis Frater suppluntans supplantat et omnis amicus fraudulenter incedit. Niepewny skutek, niepewny czas końca tego utrapienia, iak wiele mu wagi i ciężaru przydaie! Co to słuchacze na te nieszczęśliwe czasy będzie mówić potomność, w iakie zadumienie wpadać na to, cośmy wytrzymali, kiedy synowie i wnukowie wasi widząc te
Skrót tekstu: PiramKaz
Strona: 21
Tytuł:
Kazanie na wotywie dziękczynienia Panu Bogu za zachowanie Króla Jegomości z przypadku niesłychanego
Autor:
Grzegorz Piramowicz
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
swobodę za jednym widokiem, Płyną łzy z oczu wzawód zdrojem i Potokiem. Ubiegła wolność nagle, a skład piękny ciała, Co moment mi strapiona myśl animowała, W tak roztargnionej myśli do Cmentarza wchodzę, I coraz nowy zapał w swych instynktach rodzę. Gdy się miłość pasuje z nędzy mojej dolą, Aż mię schwycą zdradziecko Złodzieje w niewolą. Wiesz dalej co się stało. Sędzia; cóż to jest za Dama? Ze tak piękna o której jest odgłos i fama. Niewiesz czyje Pałace? Fadlalach: wiem że Moufaka, Jak Książęca struktura pięknością jednaka. Sędzia; Ach sprawo niepojęta! czego chce dostanie Twe serce; gdy się według
swobodę za iednym widokiem, Płyną łzy z oczu wzawod zdroiem y Potokiem. Ubiegła wolność nagle, á skład piękny ciała, Co moment mi strapiona myśl animowała, W tak rostargnioney myśli do Cmentarza wchodzę, Y coraz nowy zapał w swych instynktach rodzę. Gdy się miłość passuie z nędzy moiey dolą, Aż mię zchwycą zdradźiecko Złodźieie w niewolą. Wiesz daley co się stało. Sędźia; coż to iest za Dama? Ze tak piękna o ktorey iest odgłos y fama. Niewiesz czyie Pałace? Fadlalach: wiem że Moufaka, Iak Xiążęca struktura pięknością iednaka. Sędźia; Ach sprawo niepoięta! czego chce dostanie Twe serce; gdy się według
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: C2v
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
ich na potym wieczne nie omyli. Męki Pańskiej. Trzeci sąd Pański u Piłata, i skargi Żydowskie.
Exiit ergo foras Pilatus et dixit: quam accusationem, etc. Ioan: 18.
JAko miecz obojętny/ swoje wyostrzyli Nie powściągłe ozory/ strzały nałożyli. Wyciągnąwszy darski łuk/ na to się udali/ Jakoby niewinnego zdradziecko szczypali. Stanie na czoło Annasz/ i Kaifasz hardy/ Z postawą nastrzępioną/ umysł pełen wzgardy. Staną insze Książęta: poważni Sędziowie/ Pisarze i uczeni w Piśmie Rabinowie. Więc pospolite zgraje i narody różne: Mieszkańcy w Jeruzalem i insze podróżne. Sprawiedliwy też Jakub (skorą przyodziany Ezau brata swego) stoi skrepowany.
ich ná potym wieczne nie omyli. Męki Páńskiey. Trzeći sąd Páński v Piłatá, y skárgi Zydowskie.
Exiit ergo foras Pilatus et dixit: quam accusationem, etc. Ioan: 18.
IAko miecz oboiętny/ swoie wyostrzyli Nie powśćiągłe ozory/ strzały náłożyli. Wyćiągnąwszy dárski łuk/ ná to się vdáli/ Iákoby niewinnego zdrádźiecko szczypáli. Stánie ná czoło Annasz/ y Káiphasz hárdy/ Z postáwą nástrzępioną/ vmysł pełen wzgárdy. Stáną insze Kśiążętá: poważni Sędźiowie/ Pisárze y vczeni w Pismie Rábinowie. Więc pospolite zgráie y narody rożne: Mieszkáńcy w Hieruzalem y insze podrożne. Spráwiedliwy też Iákob (skorą przyodźiány Ezau brátá swego) stoi skrepowány.
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 39.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
już na drzewie Pan królować będzie. Pan/ którego wielmożność i potężna władza/ Nad wszystkie króle tego świata się przesadza. Uciekaj chytry wężu zdrajco nasz wszeteczny: Uciekaj z tego drzewa: Już Mesjasz wieczny Wstępuje/ który twoję hardą głowę skruszy; Już twoja zjadła szczoka żądłem swym nie ruszy. Już w dół/ któryś zdradziecko wykopał pod nami/ Sam oczywiście wpadniesz/ z drugimi zdrajcami. A ty Jadamie/ wyirzy na obiecanego/ Onoć nieprzyjaciela już depce twojego. A snadź/ na tymże miejscu/ gdzieś ty frasowliwe Troski położył w grobie/ i ciało nie żywe. Zdejmi co wskok Mojżeszu miedzianego węża/ Wnet ujźrzysz na tym
iuż ná drzewie Pan krolowáć będźie. Pan/ ktorego wielmożność y potężna władza/ Nád wszystkie krole tego światá się przesadza. Vćiekay chytry wężu zdráyco nász wszeteczny: Vćiekay z tego drzewá: Iuż Messyasz wieczny Wstępuie/ ktory twoię hárdą głowę skruszy; Iuż twoiá ziádła szczoká żądłem swym nie ruszy. Iuż w doł/ ktoryś zdrádźiecko wykopał pod námi/ Sam oczywiście wpádniesz/ z drugimi zdraycámi. A ty Iádámie/ wyirzy ná obiecánego/ Onoć nieprzyiáćielá iuż depce twoiego. A snadź/ ná tymże mieyscu/ gdźieś ty frásowliwe Troski położył w grobie/ y ćiáło nie żywe. Zdeymi co wskok Moyzeszu miedźiánego węża/ Wnet vyźrzysz ná tym
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 75.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, pyszniłem się, wyrzuciwszy lece Ziemskiej pociechy; aż ja, skoro się drabina Złomie, lecę do ziemie jako kamień z młyna. Roztrącę i w drobne się łzy trzopem rozleję, Wszelką powetowania straciwszy nadzieję. Płacze tamto, kiedy je słoń podnosi, dziecko, Wiedząc, że na cięższą śmierć, wiedząc, że zdradziecko; Choć jeszcze bezrozumne, a wżdy czuje o tem, Że tak krótkiej pieszczoty przypłaci żywotem. A ja, kiedy mnie Bóg mój tą pociechą dźwigał, Nie tyłkom nie chciał płakać: śmiaciem się nie wzdrygał, Ziemskie, doczesne, głupi, smakując pociechy, Nie myśląc, że nadęte mogą sklęsnąć miechy, Na jakich
, pyszniłem się, wyrzuciwszy lece Ziemskiej pociechy; aż ja, skoro się drabina Złomie, lecę do ziemie jako kamień z młyna. Roztrącę i w drobne się łzy trzopem rozleję, Wszelką powetowania straciwszy nadzieję. Płacze tamto, kiedy je słoń podnosi, dziecko, Wiedząc, że na cięższą śmierć, wiedząc, że zdradziecko; Choć jeszcze bezrozumne, a wżdy czuje o tem, Że tak krótkiej pieszczoty przypłaci żywotem. A ja, kiedy mnie Bóg mój tą pociechą dźwigał, Nie tyłkom nie chciał płakać: śmiaciem się nie wzdrygał, Ziemskie, doczesne, głupi, smakując pociechy, Nie myśląc, że nadęte mogą sklęsnąć miechy, Na jakich
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 464
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987