że on diamentowy? pełowy? przyśni mu się, że z-złociał wszystek, nie! drwa koło ciebię Nabuchodonozorze. Widziałem a oto drzewo wpośrzodku ziemie, a cóż drzewo to znaczy? tłumacz Daniel: Tu es Rex, Tyś Królu drzewo: a złoty posąg kędy? złota głowa gdzie? on złoty Nabuchodonozor zdrewniał, to samo drzewo długoż też trwać będzie? Et jam videbitis me, zniknie, podetną go. Stróż i Święty z-nieba zstąpił, zawołał potężnie, i rzekł tak, podetnicie drzewo. Posąg złoty zniszczał, więcej się nie pokazał. Drzewo wycięto, i tego już niemasz. Senatorze, Urzędniku,
że on dyámentowy? pełowy? przyśńi mu się, że z-złoćiał wszystek, nie! drwá koło ćiebię Nábuchodonozorze. Widźiałem á oto drzewo wpośrzodku źiemie, á coż drzewo to znáczy? tłumácz Dániel: Tu es Rex, Tyś Krolu drzewo: á złoty posąg kędy? złota głowá gdźie? on złoty Nabuchodonozor zdrewniał, to samo drzewo długoż też trwáć będźie? Et jam videbitis me, zniknie, podetną go. Stroż i Swięty z-niebá zstąpił, záwołał potężnie, i rzekł ták, podetnićie drzewo. Posąg złoty zniszczał, więcey się nie pokazał. Drzewo wyćięto, i tego iuż niemász. Senatorze, Urzędniku,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 72
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
petardą mury wysadżyli/ czego Sein nigdy nie widżyał/ i o tym nie słychał : drudzy tąż zaraz dziurą w dymie do Smoleńska wpadli/ i naszym serce/ i strzelbę odjęli : a drudzy ze wsząd po drabinach na mury wlazszy/ a z murom do Smoleńska potężnie i strzelbą i szablą gromili. Zdumiawszy się/ zdrewnieli naszy w takiej odmianie i stracha/ rozumiejąc że ten mur nie Polacy/ ale raczej abo czarci/ abo cichy piorun wyrzucił/ bo tego nigdy nie widali wszyscy. A toż i teraz/ choć ten swój obóz poddał/ tedy już nie mógł tak głodu jako i nędze i impetów Polskich na walich strzymać/ bo
petárdą mury wysadżili/ cżego Sein nigdy nie widżiał/ y o tym nie słychał : drudzy tąż záraz dźiurą w dymie do Smolenská wpádli/ y nászym serce/ y strzelbę odięli : a drudzy ze wsząd po drábinách ná mury wlazszy/ á z murom do Smolenská potężnie y strzelbą y száblą gromili. Zdumiawszy sie/ zdrewnieli nászy w tákiey odmiánie y strácha/ rozumieiąc że ten mur nie Polacy/ ále rácżey ábo czárći/ ábo ćichy piorun wyrzućił/ bo tego nigdy nie widali wszyscy. A toż y teraz/ choć ten swoy oboz poddał/ tedy iuż nie mogł ták głodu iáko y nędze y impetow Polskich na wálych ztrzymáć/ bo
Skrót tekstu: NowinyMosk
Strona: D3v
Tytuł:
Nowiny z Moskwy albo wota z traktatów i konsulty panów radnych ziemi moskiewskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
upominali i przywodzili do pokuty/ odpowiadała: Tracicie czas: mam ja insze sprawy. Trwała w tej niekarnej złości i zdradzie tak długo/ aż jednej nocy/ pobudziwszy panią i towarzyszki/ zawołała głosem: Oto już zapłacę moję robotkę/ iżem tak wiele razy zgwałciła sakrament spowiedzi ś. Te słowa mówiąc/ oziębło i zdrewniało jej ciało/ i rozumiano ją za umarłą. Po 7. godzin/ gdy już traktowano o pogrzebieniu jej/ poczęła się ruszać i mówić. Pani tedy do niej: A chcesz się teraz spowiadać Katarzyno? I odpowiedziała: Chcę. i zaraz był przyzwany do niej spowiednik/ już tak wielekroć oszukany. A gdy pod
vpomináli y przywodźili do pokuty/ odpowiádáłá: Tráćićie czás: mam ia insze spráwy. Trwáłá w tey niekárney złośći y zdrádźie ták długo/ áż iedney nocy/ pobudźiwszy pánią y towárzyszki/ záwołáłá głosem: Oto iuż zápłácę moię robotkę/ iżem ták wiele rázy zgwałćiłá sákráment spowiedźi ś. Te słowá mowiąc/ oźiębło y zdrewniáło iey ćiáło/ y rozumiano ią zá vmárłą. Po 7. godźin/ gdy iuż tráktowano o pogrzebieniu iey/ poczęłá się ruszáć y mowić. Páni tedy do niey: A chcesz się teraz spowiádáć Káthárzyno? Y odpowiedźiáłá: Chcę. y záraz był przyzwány do niey spowiednik/ iuż ták wielekroć oszukány. A gdy pod
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 76
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
, Ze łóżko ledwie strzymało mię na dnie. Więc wpadszy do mnie, zaraz mię okrzyknie; Albowiem co się działo wprzód przeniknie, I głosem niewstyd wytknąwszy; tak sroży, Ze mię zaledwie trupem nie położy. Jam nieszczęśliwa na tom nic nie rzekła, Bowiemem wszystka od łez prawie ściekła: Język od strachu zdrewniawszy, i mowa, Nie mógł powiedzieć najmniejszego słowa. Zaczym, kiedy mi groży, łaje, fuka, Psom, krukom, znaczy karmią swego wnuka, I rozkazuje; niźli się przyczynią, Mizerne dziecko zanieść na pustynią. Kwiliło nędzne, właśnie jakby czuło, Ze się Dziadowskich Sukcesyj wyzuło; Bo tak rzewliwie wyrzeka,
, Ze łoszko ledwie strzymáło mię ná dnie. Więc wpadszy do mnie, záraz mię okrzyknie; Albowiem co się dźiało wprzod przeniknie, Y głosem niewstyd wytknąwszy; ták sroży, Ze mię záledwie trupem nie położy. Iam nieszczęśliwa ná tom nic nie rzekłá, Bowiemem wszystká od łez práwie śćiekłá: Ięzyk od stráchu zdrewniáwszy, y mowá, Nie mogł powiedźieć naymnieyszego słowá. Záczym, kiedy mi grożi, łáie, fuka, Psom, krukom, znáczy karmią swego wnuká, Y roskázuie; niźli się przyczynią, Mizerne dźiecko zánieść ná pustynią. Kwiliło nędzne, właśnie iákby czuło, Ze się Dźiádowskich sukcessyi wyzuło; Bo ták rzewliwie wyrzeka,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 148
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
; Wzdycha, po twarzy, piersiach wciąż gęsty płacz bieży, Raz podle trupa siedzi, a drugi raz leży.
X
Sobryn, co go już uszła krew w hojnem potoku, Gdy z ramion, z twarzy ciecze ustawnie i z boku, Na wznak się rozciągnąwszy leżał, zapomniały, A żyły oziębione w niem wszystkie zdrewniały. Więc i markiez nie mogąc przywalonej nogi Z pod konia dobyć siłą swą, ból cierpi srogi; Rusza się, najbiedniejszy, i darmo pracuje, Darmo, bo ranny huków koń żadnych nie czuje.
XVII.
I by beł smutny Orland, Orland upłakany Do ratunku nie przyśpiał sporuszonej rany, Dopierobyż go przykre trapiły boleści
; Wzdycha, po twarzy, piersiach wciąż gęsty płacz bieży, Raz podle trupa siedzi, a drugi raz leży.
X
Sobryn, co go już uszła krew w hojnem potoku, Gdy z ramion, z twarzy ciecze ustawnie i z boku, Na wznak się rozciągnąwszy leżał, zapomniały, A żyły oziębione w niem wszystkie zdrewniały. Więc i markiez nie mogąc przywalonej nogi Z pod konia dobyć siłą swą, ból cierpi srogi; Rusza się, najbiedniejszy, i darmo pracuje, Darmo, bo ranny huków koń żadnych nie czuje.
XVII.
I by beł smutny Orland, Orland upłakany Do ratunku nie przyśpiał sporuszonej rany, Dopierobyż go przykre trapiły boleści
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 257
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Pułkozy sprawie: Pierwszych czasów Nimfy się w swej miały dzierżawie Apuski pasterz z miejsca wypłoszone tego Strwożył/ i zrazu strachu nakarmił nagłego. Jak potym przyszły k sobie i nim pogardzały/ W takt chyżemi nogami skacząc wywijały. Ów je drażnił i chłopskich dygów zacinając/ Grubych tyrów przyczyniał gębą dodawając/ Ani zmilkł aż mu gardzieł zdrewniał; bo pień z niego. Ten miazgą swą wydaje obyczaje jego/ Leśna bowiem oliwka/ z jagody kwaśnemi Znaczą język: słów ostrość spiknęła sięz niemi. Z tamtąd gdy się wrócili posłowie pomocy Etolskiej nie zyskawszy/ próżni onej mocy/ W nieszczęśliwe się boje Kutulczycy wdają/ I krwie na obie stronie wiele wylewają. Oto
Pułkozy spráwie: Pierwszych czásow Nymphy się w swey miáły dźierżáwie Apuski pásterz z mieyscá wypłoszone tego Ztrwożył/ y zrázu stráchu nákarmił nagłego. Iák potym przyszły k sobie y nim pogardzały/ W tákt chyżemi nogámi skacząc wywiiáły. Ow ie drażnił y chłopskich digow záćináiąc/ Grubych tyrow przyczyniał gębą dodawáiąc/ Ani zmilkł áż mu gardźieł zdrewniał; bo pień z niego. Ten miazgą swą wydáie obyczáie iego/ Leśna bowiem oliwká/ z iágody kwáśnemi Znáczą ięzyk: słow ostrość spiknęłá sięz niemi. Z támtąd gdy się wroćili posłowie pomocy AEtolskiey nie zyskawszy/ prożni oney mocy/ W nieszczęśliwe się boie Kutulczycy wdáią/ Y krwie ná obie stronie wiele wylewáią. Oto
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 363
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
ściany?
Gryga Pytasz, jakbyś nie wiedział, że ukrzyżowany Naszedł w nocy na piekło, aniołów z nim kupy. Naprzód wrota żelazne wyłomał i słupy (Waszmośćeś i z inszymi uciekł, Mości Książę!), Potem nam wszytkich więźniów z obierzy wywiąże. Zdechł Pluto, umilkł Cerber; Scylle i Gorgony, Zdrewniawszy, swoje pod się chowali ogony. Nie snuje się Iksyjon, uplątany w kole, Nie ssie wargi Tantalus przy obłudnym stole. Nie szarpał sęp wątroby do skały przybiłem Tytyjuszu i wody nie czerpały sitem Belidy ani Syzyf bez wszelkiego skutku Wielki kamień windował w górę pomalutku. Kiedy tam i sam chodzą, aż własny on
ściany?
Gryga Pytasz, jakbyś nie wiedział, że ukrzyżowany Naszedł w nocy na piekło, aniołów z nim kupy. Naprzód wrota żelazne wyłomał i słupy (Waszmośćeś i z inszymi uciekł, Mości Książę!), Potem nam wszytkich więźniów z obierzy wywiąże. Zdechł Pluto, umilkł Cerber; Scylle i Gorgony, Zdrewniawszy, swoje pod się chowali ogony. Nie snuje się Iksyjon, uplątany w kole, Nie ssie wargi Tantalus przy obłudnym stole. Nie szarpał sęp wątroby do skały przybiłem Tytyjuszu i wody nie czerpały sitem Belidy ani Syzyf bez wszelkiego skutku Wielki kamień windował w górę pomalutku. Kiedy tam i sam chodzą, aż własny on
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 631
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987