I bój, tak zuchwałemu nasieniu przystojny. Drży ziemia od wielkiego i srogiego dźwięku, Kiedy szable spadają na się z mocnych ręku; Skry ze zbrój, uderzonych ciężkiemi razami, Aż do nieba gęstemi lecą tysiącami.
C.
Srogi bój dwaj królowie mężni odprawują Długi czas bez przestanku i tego pilnują, Aby sobie wzajemnie zbroje zdziurawili I do ciała śmiertelne sztychy wyprawili. Jako się bić poczęli, żaden dotąd jeszcze Kroku nie ustępuje i jakoby miejsce Ono beło zbyt drogie, oba go pilnują I z koła tak małego nic nie występują.
CI.
Na ostatek Tatarzyn zuchwały mężnemu Ciężki raz dał królowi w łeb algijerskiemu Z obu rącz tak, że mu się
I bój, tak zuchwałemu nasieniu przystojny. Drży ziemia od wielkiego i srogiego dźwięku, Kiedy szable spadają na się z mocnych ręku; Skry ze zbrój, uderzonych ciężkiemi razami, Aż do nieba gęstemi lecą tysiącami.
C.
Srogi bój dwaj królowie mężni odprawują Długi czas bez przestanku i tego pilnują, Aby sobie wzajemnie zbroje zdziurawili I do ciała śmiertelne sztychy wyprawili. Jako się bić poczęli, żaden dotąd jeszcze Kroku nie ustępuje i jakoby miejsce Ono beło zbyt drogie, oba go pilnują I z koła tak małego nic nie występują.
CI.
Na ostatek Tatarzyn zuchwały mężnemu Ciężki raz dał królowi w łeb algijerskiemu Z obu rącz tak, że mu się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 255
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze Powoli w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady, Ale najsłodsza sława do haniebnej zwady.
XXIII.
Patrzy Rynald i takie myśli ma sam w sobie, Coby to beł za rycerz, którego w tej dobie Trafunek jakiś zesłał, tak mocny i śmiały, Bo mu się nieczłowiecze siły jego zdały. Dziwuje się i
, Niemniej drugi naciera ani się hamuje, Znaki śmiertelnych sztychów straszne zostawuje. PIEŚŃ XXXI.
XXII.
Na półtory godziny bitwa przykra trwała I już noc wypędziwszy dzień, następowała, Słońce zapadło jasne, a wieczorne zorze Powoli w nieprzebrnione zakryły się morze: A ci jeszcze dźwięk straszny mieczami czynili; Hełmy posiekli, tarcze mocne zdziurawili; Choć nie gniew ani żadne wzbudzają ich jady, Ale najsłodsza sława do haniebnej zwady.
XXIII.
Patrzy Rynald i takie myśli ma sam w sobie, Coby to beł za rycerz, którego w tej dobie Trafunek jakiś zesłał, tak mocny i śmiały, Bo mu się nieczłowiecze siły jego zdały. Dziwuje się i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 434
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, uzbroiłem się słuchaj jako dziwnie, i po fantastycku. Wziąłem na się miasto zbroje Wiezą Nembrotowską, Taurum górę miasto misiurki na łeb, Labirynt Kreteski, miasto łubia przypasałem do boku, miasto Łuku porwałem srokatą Tęczę, miasto Strzał, zabierające wszystkie Piramidy Egipskie, którymi Polos Borealem i Australem gruchocząc zdziurawiłem jak rzeszoto wszystko firmamentum. T. Patrz diable jaka defolatia, jakowa szkoda, jaka nastąpiła ruina. B. Z podziurawionego firmamentu, jak deszcz spadać ku dołowi, rosłe i nierosłe poczęły gwiazdy. Postrzekszy Ojciec i Wielkorządca Niebieski, tak szkodliwą ruinę, wielkim krzyknie głosem, do zbroje, do koni do koni nemine
, vzbroiłem się słuchay iáko dźiwnie, y po fántástycku. Wziąłem ná się miásto zbroie Wiezą Nembrotowską, Taurum gorę miásto miśiurki ná łeb, Lábirynt Kreteski, miásto łubia przypasałem do boku, miásto Łuku porwałem srokátą Tęczę, miásto Strzał, zábieráiące wszystkie Pirámidy AEgyptskie, ktorymi Polos Borealem y Australem gruchocząc zdziuráwiłem iák rzeszoto wszystko firmamentum. T. Pátrz diable iáka defolátia, iákowa szkodá, iáka nástąpiłá ruiná. B. Z podźiurawionego firmámentu, iák deszcz spadáć ku dołowi, rosłe y nierosłe poczęły gwiazdy. Postrzekszy Oyćiec y Wielgorządcá Niebieski, ták szkodliwą ruinę, wielkim krzyknie głosem, do zbroie, do koni do koni nemine
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 6
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
pod stół rzucali, z talerzów, Grała świecka Muzyka balett, próżności, w zgubie krótkiego ukontentowania Tam wzbudzony melodią wiecznyhc lamentów, prosiłem Proserpiny w taneczek, z którą kończąc, potym galardę utrapienai wiecznych wieków, czyniąc Capriolle, takem chyżo skoczył, iż jakem łbem przebił górny sklep, tak na dół spadając zdziurawiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłychaną ruinę Pałaców swoich, nasępiwszy się, nos powiesił, frasując się o Mularze, których z stanowiska mego Marsowego obiecawszy przysłać, po onej galardzie ocierałem pot z czoła, wesołą wyciśniony pracą. T. Pot nie otarty, pot oziębiony, przyczyną stawa się albo śmierci
pod stoł rzucáli, z tálerzow, Gráłá świecka Muzyká bálett, proznośći, w zgubie krotkiego ukontentowánia Tám wzbudzony melodyą wiecznyhc lámentow, prośiłem Proserpiny w taneczek, z ktorą kończąc, potym gálárdę vtrápienai wiecznych wiekow, czyniąc Capriolle, tákem chyżo skoczył, iż iákem łbem przebił gorny sklep, ták ná doł spadáiąc zdziuráwiłem dno na wylot piekielne, Pluton postrzegszy, niesłycháną ruinę Páłácow swoich, násępiwszy się, nos powieśił, frásuiąc się o Mulárze, ktorych z stánowiská mego Marsowego obiecawszy przysłać, po oney gálárdźie oćierałem pot z czołá, wesołą wyćiśniony pracą. T. Pot nie otárty, pot oźiębiony, przyczyną stawa się álbo śmierci
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 101
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
obie aż do gałek, jako lód, skruszyli.
CIX.
Drzewo pogańskie w tarczy sam śrzodek trafiło, Ale najmniejszej szkody w niej nie uczyniło, Bo miedź, co ją czterykroć Mulcyber ćwiczony Dla Hektora wypławił, grot zniosła stalony. Rugier także w kraj trafił puklerza twardego, Który wskróś przepędziwszy, kęs blachu przedniego Zdziurawił i szerokich piersi jednem razem Dosiągł srogiej kopiej hartownem żelazem.
CX.
Z tak gwałtownego razu doliny zadrżały I przyległejsze lasy okropny dźwięk dały. Kopia się w drobniuchne trzaski zdruzgotała I na kształt mniejszych ptasząt pod niebo leciała. Jak jem nogi podrąbił, wraz obadwa konie Na wymierzone padły z wielkiem grzmotem błonie. Lecz się bohaterowie
obie aż do gałek, jako lód, skruszyli.
CIX.
Drzewo pogańskie w tarczy sam śrzodek trafiło, Ale najmniejszej szkody w niej nie uczyniło, Bo miedź, co ją czterykroć Mulcyber ćwiczony Dla Hektora wypławił, grot zniosła stalony. Rugier także w kraj trafił puklerza twardego, Który wskróś przepędziwszy, kęs blachu przedniego Zdziurawił i szerokich piersi jednem razem Dosiągł srogiej kopiej hartownem żelazem.
CX.
Z tak gwałtownego razu doliny zadrżały I przyległejsze lasy okropny dźwięk dały. Kopia się w drobniuchne trzaski zdruzgotała I na kształt mniejszych ptasząt pod niebo leciała. Jak jem nogi podrąbił, wraz obadwa konie Na wymierzone padły z wielkiem grzmotem błonie. Lecz się bohaterowie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 391
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wierzch żal wyndzie; mocy swej ujmuje/ Lecz tajemny zrze serce i dusze morduje.
Na Frącka. W Niebie Wenery pono Frącku byłeś; Bo widzę czoło twe gwiazdy okryłeś.
Ustawiczność. CZęstością rzeczy ogromne konają/ Choć się w swych siłach niepożyte zdają: Dęba wielkiego mały Robak strawi; I kropla dżdżysta opokę zdziurawi.
Z Anakreonta. JUżem w porze jest dojrzałyj/ I sron głowę z suł mi biały: W czele/ twarzy/ gęste garby/ Ze lat pełne/ pewne karby. Już z wdzięcznemi młodość krasy/ Dawnemim pożegnał czasy/ Która z kwiatem równo była/ Gdy mu pora swa służyła. I co w swej
wierzch żál wyndźie; mocy swey vymuie/ Lecz táiemny zrze serce y dusze morduie.
Ná Frącká. W Niebie Wenery pono Frącku byłeś; Bo widzę czoło twe gwiazdy okryłeś.
Vstáwiczność. CZęstośćią rzeczy ogromne konáią/ Choć się w swych śiłách niepożyte zdáią: Dębá wielkiego máły Robak strawi; I kroplá dżdżysta opokę zdziuráwi.
Z Anakreonta. JVżem w porze iest doirzáłyy/ I sron głowę z suł mi biały: W czele/ twarzy/ gęste gárby/ Ze lat pełne/ pewne kárby. Jusz z wdźięcznemi młodość krasy/ Dawnemim pożegnał czásy/ Ktora z kwiátem rowno byłá/ Gdy mu porá swa służyłá. I co w swey
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 19
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664