Padła przy nieprzyjaznym grobie nieszczęśliwa Poliksena; okrutne której gdy omywa
Rany w morzu, aż ujrzy, że wał idzie z trupem, Pozna, że to syna jej: naprzod stanie słupem A potym (o jaka moc żalu!) odmieniła Ludzką podstać i więcej nie plącząc zawyła. Na mnie kto wejrzy, jako mię żałość zejmuje, Uzna, że swe nieszczęście nie mniej opłakuję, I kiedyby mię Boska łaska nie szczyciła, Jużbym dawno w podziemne podwoje wstąpiła. Tren III.
Już się powraca z wojny król niezwyciężony, Którego niezliczone zwycięskie korony Pańską głowę okryły: wszyscy się radują, Wszyscy się witać swego obrońcę gotują. Jego cudowne
Padła przy nieprzyjaznym grobie nieszczęśliwa Poliksena; okrutne ktorej gdy omywa
Rany w morzu, aż ujrzy, że wał idzie z trupem, Pozna, że to syna jej: naprzod stanie słupem A potym (o jaka moc żalu!) odmieniła Ludzką podstać i więcej nie plącząc zawyła. Na mnie kto wejrzy, jako mię żałość zejmuje, Uzna, że swe nieszczęście nie mniej opłakuję, I kiedyby mię Boska łaska nie szczyciła, Jużbym dawno w podziemne podwoje wstąpiła. Tren III.
Już się powraca z wojny krol niezwyciężony, Ktorego niezliczone zwycięskie korony Pańską głowę okryły: wszyscy się radują, Wszyscy się witać swego obrońcę gotują. Jego cudowne
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 506
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, ile piasku w brzegu, I rękę prędszą miała słonecznego biegu, Wymówić i wypisać trudno, jak strapione Serce moje; więc oczom położę zasłonę, Żebym na tak okropny widok nie patrzała, Póki duch z strapionego nie wynidzie ciała. Cieszysz mię w tym nieszczęściu, matko moja droga, A choć i samę żałość zejmuje cię sroga, Boś nie zięcia, lecz syna własnego straciła, Jednak żebyś mię w moim żalu nie rzewniła, Swój dusisz w sobie i łzy połykasz obfite, Skąd twoje serce męki ponosi sowite. Cieszy kochana siostra, choć sama w bojaźni Podobnej (której niechaj Bóg zachowa) kaźni.
Niechaj wielkiego wodza wszytkie
, ile piasku w brzegu, I rękę prędszą miała słonecznego biegu, Wymowić i wypisać trudno, jak strapione Serce moje; więc oczom położę zasłonę, Żebym na tak okropny widok nie patrzała, Poki duch z strapionego nie wynidzie ciała. Cieszysz mię w tym nieszczęściu, matko moja droga, A choć i samę żałość zejmuje cię sroga, Boś nie zięcia, lecz syna własnego straciła, Jednak żebyś mię w moim żalu nie rzewniła, Swoj dusisz w sobie i łzy połykasz obfite, Zkąd twoje serce męki ponosi sowite. Cieszy kochana siostra, choć sama w bojaźni Podobnej (ktorej niechaj Bog zachowa) kaźni.
Niechaj wielkiego wodza wszytkie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 511
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali Dla ozdoby, nie żeby jej potrzebowali.
L.
Co raz sroższe, co raz trwa straszliwsze potkanie, Bojaźń i strach zejmuje na samo patrzanie. Ferat siecze i sztychy zadawa śmiertelne, Skąpych cięcia nie czyni, ale wszytkie pełne. I Orland mężny niemniej, gdzie zatnie po zbroi, Rwie, dziurawi, a czasem sztukę jej ukroi. Nikt ich zgoła nie widzi okrom Angeliki, Co niewidoma, widzi swoje miłośniki.
LI.
Bo przedtem król
u obu nóg, które Kryły jako nabarziej zawżdy miękką skórę. Ostatek beł, jak marmur, jeśli wieść nie plecie, Co to za szczerą prawdę rozniosła na świecie. Obadwa wprawdzie zawżdy zbroje zażywali Dla ozdoby, nie żeby jej potrzebowali.
L.
Co raz sroższe, co raz trwa straszliwsze potkanie, Bojaźń i strach zejmuje na samo patrzanie. Ferat siecze i sztychy zadawa śmiertelne, Skąpych cięcia nie czyni, ale wszytkie pełne. I Orland mężny niemniej, gdzie zatnie po zbroi, Rwie, dziurawi, a czasem sztukę jej ukroi. Nikt ich zgoła nie widzi okrom Angeliki, Co niewidoma, widzi swoje miłośniki.
LI.
Bo przedtem król
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 261
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Odjęte używanie głosu wrodzonego. Zaprawdę/ żeć te wieszcze nauki nie stały Nigdy za to/ które mi gniew Boży zjednały. I lepiej mnie niewiedzieć było przyszłych rzeczy: Już mi widzę i twarz/ i wzrost wzięt jest człowieczy. Już nad wszelkie pokarmy trawa mi smakuje: Już mię po wielkich polach biegać chęć zejmuje. W klaczę się wszystka wradzam/ L wy w piersi ojczyste: M Lecz przecz/ wszystka/ przyczyny nie widzę zaiste: Bowiem mój dwoisty jest ociec. Gdy mowieła Takie rzeczy/ mało już rozumiana beła: Bo w ostatku nie miała jedno narzekanie/ I jakieś nie pojęte mowy zamieszanie. Nawet ni słowa/ ni
Odięte vżywánie głosu wrodzonego. Záprawdę/ żeć te wieszcze náuki nie stáły Nigdy zá to/ ktore mi gniew Boży ziednáły. Y lepiey mnie niewiedźieć było przyszłych rzeczy: Iuż mi widzę y twarz/ y wzrost wźięt iest człowieczy. Iuż nád wszelkie pokármy trawá mi smákuie: Iuż mię po wielkich polách biegáć chęć zeymuie. W kláczę się wszystká wradzam/ L wy w pierśi oyczyste: M Lecz przecz/ wszystká/ przyczyny nie widzę záiste: Bowiem moy dwoisty iest oćiec. Gdy mowiełá Takie rzeczy/ máło iuż rozumiána bełá: Bo w ostatku nie miáłá iedno narzekánie/ Y iákieś nie poięte mowy zámieszánie. Náwet ni słowá/ ni
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 89
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, ucieszne, śliczne, chędogie. V.
Dum nos dulcia promimus
Gdy kołysząc śpiewam krótkie piosnki Dzieciąteczku słodkie, gdy wzruszam słodkiego pienia dla Dziecięcego uśpienia, przyszedł, pieśnią ubłagany, sen Dziecięciu pożądany. W tym się sercu memu miła Dziecinka uspokoiła. Nie postały jako żywy przedtym na świecie te dziwy: oto Boga sen zejmuje – ten śpi, który zawsze czuje. 10
. UPOMINKI DZIECIĘCIU, PANU JEZUSOWI I. KOSZULECZKA BAWEŁNIANA
Corpusculo, Iesu, Tuo, tam cereo
Na członeczki, Jezu mój, Twoje tak bieluchne, tak rozkoszne, subtelne i na tak młodziuchne nie godzi się koszulki z pospolitej przędze wdziewać, jeszcze będzie-ż w czas do cierpienia
, ucieszne, śliczne, chędogie. V.
Dum nos dulcia promimus
Gdy kołysząc śpiewam krotkie piosnki Dzieciąteczku słodkie, gdy wzruszam słodkiego pienia dla Dziecięcego uśpienia, przyszedł, pieśnią ubłagany, sen Dziecięciu pożądany. W tym się sercu memu miła Dziecinka uspokoiła. Nie postały jako żywy przedtym na świecie te dziwy: oto Boga sen zejmuje – ten śpi, który zawsze czuje. 10
. UPOMINKI DZIECIĘCIU, PANU JEZUSOWI I. KOSZULECZKA BAWEŁNIANA
Corpusculo, Iesu, Tuo, tam cereo
Na członeczki, Jezu mój, Twoje tak bieluchne, tak rozkoszne, subtelne i na tak młodziuchne nie godzi się koszulki z pospolitej przędze wdziewać, jeszcze będzie-ż w czas do cierpienia
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 60
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
do szczętu zmoczony. .
L.
Inszy wszyscy od morza groźnego połknieni, Straszliwą burzą, gdy on patrzał, zwyciężeni; On sam tylko, bo się tak Bogu podobało, Wyszedł nienaruszony, zdrowy, czerstwy, cało. I gdy przy onej skale pustej i odludnej Po równinie niewielkiej chodził, ale cudnej, Nowy strach zejmuje go, nowa bojaźń dusi, Iż tu na tem wygnaniu umrzeć głodem musi.
LI.
Lecz serce niestrwożone przychodzi do siebie, W skok zatopione łzami oczy utkwił w niebie, „Cierpieć, cierpiećem gotów - mówiąc - Boże prawy, To wszystko, co twój dekret rozkaże łaskawy”. Wtem chęć jakaś, która się
do szczętu zmoczony. .
L.
Inszy wszyscy od morza groźnego połknieni, Straszliwą burzą, gdy on patrzał, zwyciężeni; On sam tylko, bo się tak Bogu podobało, Wyszedł nienaruszony, zdrowy, czerstwy, cało. I gdy przy onej skale pustej i odludnej Po równinie niewielkiej chodził, ale cudnej, Nowy strach zejmuje go, nowa bojaźń dusi, Iż tu na tem wygnaniu umrzeć głodem musi.
LI.
Lecz serce niestrwożone przychodzi do siebie, W skok zatopione łzami oczy utkwił w niebie, „Cierpieć, cierpiećem gotów - mówiąc - Boże prawy, To wszystko, co twój dekret rozkaże łaskawy”. Wtem chęć jakaś, która się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 240
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
in excelsis Deo.
JENTEK Grzela, Banachu, Kopera! — słyszyszże to śpiewanie?
KOPERA Hej, byś ty spał, a nie drwił — krowieć to bekanie!
JENTEK Jeszczem cię też nie wiedział tak bardzo spięcego — Podobnoś nie wyszumiał jeszcze z wczorajszego Picia! Snum ci ja nie miał, bo mię zejmuje
Strach wielki zewsząd, wierać, nie żartuję: Myślę uciec, nie mam gdzie, już podobno ginę, Pod kolany żęły drzą, łeb pod kobiel kryję!
ANIOŁ Nie bojcie się, pasterze, dziś dzień jest wesołości, Ten dzień dobry, nowiny pełen, radości. Dziś się wesele wielkie na święcie zjawiło, Jakie
in excelsis Deo.
JENTEK Grzela, Banachu, Kopera! — słyszyszże to śpiewanie?
KOPERA Hej, byś ty spał, a nie drwił — krowieć to bekanie!
JENTEK Jeszczem cię też nie wiedział tak bardzo spięcego — Podobnoś nie wyszumiał jeszcze z wczorajszego Picia! Snum ci ja nie miał, bo mię zejmuje
Strach wielki zewsząd, wierać, nie żartuję: Myślę uciec, nie mam gdzie, już podobno ginę, Pod kolany żęły drzą, łeb pod kobiel kryję!
ANIOŁ Nie bojcie się, pasterze, dziś dzień jest wesołości, Ten dzień dobry, nowiny pełen, radości. Dziś się wesele wielkie na święcie zjawiło, Jakie
Skrót tekstu: AktPasOkoń
Strona: 176
Tytuł:
Akt Pasterski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1648 a 1656
Data wydania (nie wcześniej niż):
1648
Data wydania (nie później niż):
1656
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989