takiego nie zaniecha stroju, Obaczysz go niedługo w konopnym powoju. Jeśli kraść opasaniem u ciebie, zawczasu Proszę, naraj mi sługę drugi raz bez pasu. 180 (N). SKĄPY
Skąpiec jeden bogaty, żeby swych pieniędzy Nie ruszył, żył w okrutnej, jako zwyczaj, nędzy; Skąd potem wpadł w chorobę i zemdlał był cale. Gdy mu jedni nos kręcą, drudzy skubą brale, Trzeci, żeby mu zęby rozdarł, woła łyżki — A tej mdłości zgłodzone okazją kiszki. Wyjąwszy żona z skrzynie wór talarów duży, Wysypie przed nim na stół: „Jeśli — rzecze — dłużej Do nas mówić nie będziesz, wnet po swoje zbiory
takiego nie zaniecha stroju, Obaczysz go niedługo w konopnym powoju. Jeśli kraść opasaniem u ciebie, zawczasu Proszę, naraj mi sługę drugi raz bez pasu. 180 (N). SKĄPY
Skąpiec jeden bogaty, żeby swych pieniędzy Nie ruszył, żył w okrutnej, jako zwyczaj, nędzy; Skąd potem wpadł w chorobę i zemdlał był cale. Gdy mu jedni nos kręcą, drudzy skubą brale, Trzeci, żeby mu zęby rozdarł, woła łyżki — A tej mdłości zgłodzone okazyją kiszki. Wyjąwszy żona z skrzynie wór talarów duży, Wysypie przed nim na stół: „Jeśli — rzecze — dłużej Do nas mówić nie będziesz, wnet po swoje zbiory
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 279
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Widząc, kiedym jej zażył dwa spore michałki: „Dlaboga, Mości panie, będzie Waszmość chorzał, Ja tak pijąc płomieniem na wągiel bym zgorzał.” Aż mu bies w kilka niedziel śmierć od niej skojarzył. Podobno się dla france w suchej wannie parzył, Gorzałka się zajęła z rozpalonej cegły, Włoch zemdlał, nim chłopięta płomienia postrzegły. Włoch bez dusze w swoim nas przestrzega trefunku,
Że nie pijąc może człek umierać od trunku A jakie komu na śmierć przejźrano oręże, Żadne mu nie pomogą przestrogi, tym lęże 528. NA GORZAŁKĘ
Niemałe fizyk przytaczy wywody, Że niepodobna z ogniem łączyć wody. Aleć na swoje racje
. Widząc, kiedym jej zażył dwa spore michałki: „Dlaboga, Mości panie, będzie Waszmość chorzał, Ja tak pijąc płomieniem na wągiel bym zgorzał.” Aż mu bies w kilka niedziel śmierć od niej skojarzył. Podobno się dla france w suchej wannie parzył, Gorzałka się zajęła z rozpalonej cegły, Włoch zemdlał, nim chłopięta płomienia postrzegły. Włoch bez dusze w swoim nas przestrzega trefunku,
Że nie pijąc może człek umierać od trunku A jakie komu na śmierć przejźrano oręże, Żadne mu nie pomogą przestrogi, tym lęże 528. NA GORZAŁKĘ
Niemałe fizyk przytaczy wywody, Że niepodobna ź ogniem łączyć wody. Aleć na swoje racyje
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 417
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Z skarg, z płaczu i z lamentów, z wrzasku i stękania Nieszczęsnego żołnierstwa, co nie dla swej winy, Ale z wodza swojego ginęło przyczyny; Mieszały swoje huki ognie mężobójcze Z wrzaskiem ginących ludzi dla swego przywójce - Ale niech już nie śpiewam więcej: ochrapiałem, I mamli się wam przyznać, poniekąd zemdlałem.
KONIEC PIEŚNI CZTERNASTEJ. PIEŚŃ PIĘTNASTA ARGUMENT. Paryża ze wszytkich stron mocno dobywają Poganie i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin
, Z skarg, z płaczu i z lamentów, z wrzasku i stękania Nieszczęsnego żołnierstwa, co nie dla swej winy, Ale z wodza swojego ginęło przyczyny; Mieszały swoje huki ognie mężobójcze Z wrzaskiem ginących ludzi dla swego przywójce - Ale niech już nie śpiewam więcej: ochrapiałem, I mamli się wam przyznać, poniekąd zemdlałem.
KONIEC PIEŚNI CZTERNASTEJ. PIEŚŃ PIĘTNASTA ARGUMENT. Paryża ze wszytkich stron mocno dobywają Poganie i drabiny na mur przystawiają. Astolf od Logistylle darowany jedzie, Kaligoranta wiąże i w powrozach wiedzie. Sprawiwszy to, ucina głowę Orylowi, Który się Gryfonowi i Akwilantowi Nie dał pożyć; przyjeżdża wtem do Jeruzalem, Gryfon niedobrych nowin
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 329
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Mnie tez już gniewno się uczyniło. Wezmę owego Zeleckiego na ręce tak jako dzieci noszą bo chłopek był mały rozumieli oni że ja to czynię z kochania i idę z nim A pomijając kordowskiego śpiewającego tę piosnkę Uderzę go w piersi Zeleckiem Padł wznak srogi chłop jako dąb dosiągł. jakos ławy głową uderzył się wtył zemdlał Zelecki tez bom nim odrugiego zewszystkiej siły uderzył nie mógł wstać, Potym do szabel było ich kilka Czeladzi wizbie, bo już drudzy po kątach pijani spali wyparowałem ich zyzby wróciłem się do Szebeka przyłozemu sztych do tłustego. Brzucha zawoła stój Comci mi winien. A owi dwaj na ziemi Lezą
. Mnie tez iuz gniewno się uczyniło. Wezmę owego Zeleckiego na ręce tak iako dzieci noszą bo chłopek był mały rozumieli oni że ia to czynię z kochania y idę z nim A pomiiaiąc kordowskiego spiewaiącego tę piosnkę Uderzę go w piersi Zeleckiem Padł wznak srogi chłop iako dąb dosiągł. iakos ławy głową uderzył się wtył zęmdlał Zelecki tez bom nim odrugiego zewszystkiey siły uderzył nie mogł wstać, Potym do szabel było ich kilka Czeladzi wizbie, bo iuz drudzy po kątach piiani spali wyparowałęm ich zyzby wrociłęm się do Szebeka przyłozęmu sztych do tłustego. Brzucha zawoła stoy Comci mi winięn. A owi dway na zięmi Lezą
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 229
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Trzebieński i usiadł podle mnie zastołem a wydra lezała podle mnie na ławie obiadła się i spała wznak rozwaliwszy się. Bo to jej był najmilszy zwyczaj wznak lezec. Ksiądz posiedziawszy obaczył wydrę i rozumiejąc że to rękaw porwie wydrę chcąc obejrzec wydra przebudzona zaskrzeczy okrutnie uchwyciła go za rękę i ukąsiła Ksiądz i z bólu i sprzestrachu zemdlał ledwie się go dotrzezwiono kiedy już Straszkowski widział owej wydry Qualitates obaczył tez i insze myślistwo moje jako to Zwierzyniec ptaszy który miałem zbudowany kratami drotowemi nakryty, A w nim Ptastwo Omnis Generis które tylko mogły się znajdować wpolszcze gniazdka robiło i lęgło się na drzewkach tam posadzonych. A nietylko to Ptastwo co może być
Trzebienski y usiadł podle mnie zastołem a wydra lezała podle mnie na ławie obiadła się y spała wznak rozwaliwszy się. Bo to iey był naymilszy zwyczay wznak lezec. Xiądz posiedziawszy obaczył wydrę y rozumieiąc że to rękaw porwie wydrę chcąc obeyrzec wydra przebudzona zaskrzeczy okrutnie uchwyciła go za rękę y ukąsiła Xiądz y z bolu y sprzestrachu zemdlał ledwie się go dotrzezwiono kiedy iuz Straszkowski widział owey wydry Qualitates obaczył tez y insze myslistwo moie iako to Zwierzyniec ptaszy ktory miałęm zbudowany kratami drotowemi nakryty, A w nim Ptastwo Omnis Generis ktore tylko mogły się znaydować wpolszcze gniazdka robiło y lęgło się na drzewkach tam posadzonych. A nietylko to Ptastwo co moze bydz
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 253v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
głowę moję: jako brzemię ciężkie obciążyły mię. 6. Zjątrzyły się i pogniły rany moje/ dla głupstwa mojego. 7. Skurczyłem się i skrzywiłem się barzo: na każdy dzień w żałobie chodzę. 8. Abowiem wnętrzności moje pełne są brzydkości: a niemasz nic całego w ciele mojem. 9. Zemdlałem i startym jest barzo: ryczę dla trwogi serca mego. 10. PAnie/ przed tobą jest wszystka żądość moja: a wzdychanie moje przed tobą nie jest skryte. 11. Serce moje skacze: opuściła mię siła moja: a jasności oczu moich niemasz przy mnie. 12. Którzy mię miłują/ i przyjaciele
głowę moję: jáko brzemię ćięszkie obćiążyły mię. 6. Zjątrzyły śię y pogniły rány moje/ dla głupstwá mojego. 7. Skurcżyłem śię y skrzywiłem śię bárzo: ná káżdy dźień w żałobie chodzę. 8. Abowiem wnętrznośći moje pełne są brzydkośći: á niemász nic cáłego w ćiele mojem. 9. Zemdlałem y stártym jest bárzo: rycżę dla trwogi sercá mego. 10. PAnie/ przed tobą jest wszystká żądość mojá: á wzdychánie moje przed tobą nie jest skryte. 11. Serce moje skacze: opuśćiłá mię śiłá mojá: á jásnośći oczu mojich niemász przy mnie. 12. Ktorzy mię miłują/ y przyjaćiele
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 570
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
skropioną, pilnie co palcem pisała, czytając: Oto umieram Arymancie. O Boże! krzyknie, i także umarła Chryzeida! i wnet na wznak na łóżko padłszy, niby umarły został. Tym czasem człowiek on, trochę się od płaczu wstrzymawszy, postrzegłszy że Pan nie mówi słowa; ku niemu bieżał, i obaczywszy że zemdlał, trzeźwić go jako najpilniej począł. Ale widząc że żadnego znaku nie dawał, obawiając się aby w rękach nie skonał, chustkę zbroczoną pod poduszkę włożywszy, drzwi otworzył, aby insi na pomoc przyszli. Wszyscy się domowi zeszli, bo się w nim srodze kochali, i tak wiele nanieśli leków, że go na koniec
skropioną, pilnie co palcem pisała, czytáiąc: Oto umieram Arymáncie. O Boże! krzyknie, y także umárła Chryzeidá! y wnet ná wznák ná łożko padłszy, niby umárły został. Tym czásem człowiek on, trochę się od płaczu wstrzymawszy, postrzegłszy że Pan nie mowi słowa; ku niemu bieżał, y obáczywszy że zemdlał, trzeźwić go iáko naypilniey począł. Ale widząc że żadnego znáku nie dáwał, obawiaiąc się aby w rękách nie skonał, chustkę zbroczoną pod poduszkę włożywszy, drzwi otworzył, áby inśi na pomoc przyszli. Wszyscy się domowi zeszli, bo się w nim srodze kocháli, y ták wiele nánieśli lekow, że go na koniec
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 84
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
Z chęci/ nie zmusu/ ani też przezdzięki: Zdobywajże się na wszystkie dobroci/ Niechaj się wniwecz swawola obróci. A na jej miejsce/ niech panuje cnota/ Chceszli wiecznego dostąpić żywota.
Kiedy tak świętej Magdaleny strzały/ Na moje serce z ust jej wylatały: Obłok ją jasny ogarnął z Anioły/ Zemdlałem wszystek/ i umarł napoły. Ale miłością Boską pokrzepiony/ Niechciał Duch z ciała wyniść wylękniony/ Znowu się wrócił/ znowu bez odwłoki Wziął/ i wdział nasię śmiertelne zewłoki. Piąta Strzała.
I żyję jeszcze? Boże mój jedyny/ Tyś mego życia rozliczył godziny: Mamli cię duszą obrażać i
Z chęći/ nie zmusu/ áni też przezdzięki: Zdobywayże sie ná wszystkie dobroći/ Niechay sie wniwecz swáwola obroći. A ná iey mieysce/ niech pánuie cnotá/ Chceszli wiecznego dostąpić żywotá.
Kiedy ták świętey Mágdáleny strzały/ Ná moie serce z vst iey wylatáły: Obłok ią iásny ogárnął z Anyoły/ Zemdlałem wszystek/ y vmárł nápoły. Ale miłośćią Boską pokrzepiony/ Niechćiał Duch z ćiáłá wyniść wylękniony/ Znowu sie wroćił/ znowu bez odwłoki Wziął/ y wdział násię śmiertelne zewłoki. Piąta Strzałá.
Y żyję iescze? Boże moy iedyny/ Tyś mego żyćia rozliczył godziny: Mamli ćie duszą obrażáć y
Skrót tekstu: TwarKPoch
Strona: H3v
Tytuł:
Pochodnia miłości bożej
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628