Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej trwogi. Posługując też zefiry życzliwe, To gdy cię chłodzą, to gdy twe rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody Płaczą twej szkody. Zmiękczona nawet okropna pustyni, Gdyć z
Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe przecię tak są słodkie treny, Jakie śpiewają na morzu syreny, Jakie gra noty Apollo złoty, Jako więc nocił Orfeus troskliwy, Gdy go zmiękczony płakał zwierz gniewliwy, Gdy z rąk Plutona Wyrwana żona. I tyś zmiękczyła zwierzęta okrutne, Srogie niedźwiedzie i tygrysy smutne I sam lew srogi Płacze twej trwogi. Posługując też zefiry życzliwe, To gdy cię chłodzą, to gdy twe rzewliwe Z poranną rosą Głosy roznoszą. Przejrzysty strumień wody kryształowy Smutnym szemraniem dźwięk wydaje nowy I nieme wody Płaczą twej szkody. Zmiękczona nawet okropna pustyni, Gdyć z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 433
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
co w nich porobiła oziębłość przeciwko profesyej Chrześcijańskiej/ nie znajdziemy jeno tempestates, że ledwie się kiedy dobyć mogą/ z ustawicznych wojen i Krwie roźlania/ u nas taż przyczyna niezgód/ warcholenia/ suspicij jeden o drugim złych/ bo jako ma być kto gorący przeciwko bliźniemu który przeciwko Bogu oziębły? jako raz zatwardziałe serce zmiękczyć się może? toć nam powieda Kometa stojąc przy Arkturze Ab Arcturo egredietur frigus, et ab interioribus tempestas. Siłaby jeszcze mówić o Prognostych które by się mogly wziąć/ z jego biegu/ jako prędko szedł albo lżej siłaby uważając kres od którego wyszedł do którego przyszedł: ale te przestrogi puszczę ludziom inszej Profesyej.
co w nich porobiłá oźiębłość przeciwko professyey Chrześciáńskiey/ nie znaydźiemy ieno tempestates, że ledwie sie kiedy dobydź mogą/ z vstawicznych woien y Krwie roźlania/ v nas táż przyczyná niezgod/ warcholenia/ suspiciy ieden o drugim złych/ bo iáko ma bydź kto gorący przećiwko bliźniemu ktory przeciwko Bogu oźiębły? iáko raz zátwárdźiáłe serce zmiękczyć sie może? toć nam powieda Kometá stoiąc przy Arkturze Ab Arcturo egredietur frigus, et ab interioribus tempestas. Siłaby iescze mowić o Prognostych ktore by się mogly wźiąć/ z iego biegu/ iáko prędko szedł álbo lżey śiłáby vważáiąc krés od ktorego wyszedł do ktorego przyszedł: ále te przestrogi pusczę ludźiom inszey Professyey.
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: E
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
. W takowym niedostatku, który jest w wojsku W. K. M. P.M.M., musiał być wielki fremitus i declaratie pernitiem Rzptej przynoszące słyszane. Zażywałem rozmaitych sposobów do ujęcia tego zapału, i takowej, na jaką się było zaniosło, zawziętości; pobłogosławił P. Bóg pracom naszym, zmiękczył animusze ich, że tem, co była rzecz niepodobna, kontentować się chcą, to jest: jednę ćwierć zupełną bez wszelakich defalcatij na nowe chcą wziąć, za którą ad ultimam Augusti w służbie W. K. M. i wszelakiem posłuszeństwie trwać będą, niewątpiąc, że im natenczas skuteczna i zupełna zapłata obmyślona będzie
. W takowym niedostatku, który jest w wojsku W. K. M. P.M.M., musiał być wielki fremitus i declaratie pernitiem Rzptej przynoszące słyszane. Zażywałem rozmaitych sposobów do ujęcia tego zapału, i takowéj, na jaką się było zaniosło, zawziętości; pobłogosławił P. Bóg pracom naszym, zmiękczył animusze ich, że tém, co była rzecz niepodobna, contentować się chcą, to jest: jednę czwierć zupełną bez wszelakich defalcatij na nowe chcą wziąść, za którą ad ultimam Augusti w służbie W. K. M. i wszelakiém posłuszeństwie trwać będą, niewątpiąc, że im natenczas skuteczna i zupełna zapłata obmyślona będzie
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 74
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
I Pretus, co skarany formą marmurową Zapłacił synowcowi krzywdę Akryzową, I on, co Cerberowej przeląkszy się głowy Troistej, przyjął na się kamienny kształt nowy, I Olenus z swą żoną, w której wynoszenie Nad nimfy jest skarane — w nim miłość ku żenie; I tę pannę tu przenieś, która okrutnego Serca wprzód nie zmiękczyła, aż kiedy wiernego Młodzieńca swego pogrzeb niesłuszny widziała, A w tym łacno z tak twardym sercem skamieniała; I tę, która gdy przyjścia do siostry broniła, Zazdrości swej odmianą w marmur przypłaciła; I tę niech wiatr przyniesie matkę utroskaną, Na grobową ozdobę właśnie zgotowaną, Która z płodności swojej ten pożytek miała, Że
I Pretus, co skarany formą marmurową Zapłacił synowcowi krzywdę Akryzową, I on, co Cerberowej przeląkszy się głowy Troistej, przyjął na się kamienny kształt nowy, I Olenus z swą żoną, w której wynoszenie Nad nimfy jest skarane — w nim miłość ku żenie; I tę pannę tu przenieś, która okrutnego Serca wprzód nie zmiękczyła, aż kiedy wiernego Młodzieńca swego pogrzeb niesłuszny widziała, A w tym łacno z tak twardym sercem skamieniała; I tę, która gdy przyjścia do siostry broniła, Zazdrości swej odmianą w marmur przypłaciła; I tę niech wiatr przyniesie matkę utroskaną, Na grobową ozdobę właśnie zgotowaną, Która z płodności swojej ten pożytek miała, Że
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 134
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i śliczne jagody Potoki-ć słonej przebiegają wody, Jak więc odwilżą rosa kwiat różany I ogród zdobią niemętne fontanny. Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto
NA PŁACZ JEDNEJ PANNY
Płaczesz, Filido, i śliczne jagody Potoki-ć słonej przebiegają wody, Jak więc odwilżą rosa kwiat różany I ogród zdobią niemętne fontany. Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Ja nie mam serca (dziw to niesłychany!), A serce serca dwie w sobie me kryje. Tak dla tej twarzy, w której kocham wiernie, Żyjąc umieram, konam nieśmiertelnie.
Kochajmyż tedy, a zawżdy zapłaty Da się doczekać czas lepiej życzliwy; Czego więc czasem dochodzą i laty, To prędzej zmiękczy afekt popędliwy. A ty mi pomóż, Kupido skrzydlaty, Co w mózgu moim takie roisz dziwy. — Tak Falsirena miłosna mówiła I tak się z swymi myślami biedziła. IV GADKI DO JEJMOŚCI PANIEJ TEOFILI Z RACIBORSKA REJOWEJ, STAROSCINEJ MAŁOGOSKIEJ
Znając twe, siostro, doskonałe cnoty, Nie śmiem ci wierszów słać, w których
. Ja nie mam serca (dziw to niesłychany!), A serce serca dwie w sobie me kryje. Tak dla tej twarzy, w której kocham wiernie, Żyjąc umieram, konam nieśmiertelnie.
Kochajmyż tedy, a zawżdy zapłaty Da się doczekać czas lepiej życzliwy; Czego więc czasem dochodzą i laty, To prędzej zmiękczy afekt popędliwy. A ty mi pomóż, Kupido skrzydlaty, Co w mózgu moim takie roisz dziwy. — Tak Falsirena miłosna mówiła I tak się z swymi myślami biedziła. IV GADKI DO JEJMOŚCI PANIEJ TEOFILI Z RACIBORSKA REJOWEJ, STAROSCINEJ MAŁOGOSKIEJ
Znając twe, siostro, doskonałe cnoty, Nie śmiem ci wierszów słać, w których
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 186
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ż nie masz dać, czego nie ubędzie? Póki cię w pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy siwe Włosy przyszedzą skronie urodziwe, Wtenczas, gdybyś już prośbą nie gardziła, Gdy sama będziesz za sobą prosiła, Gdy cię żebraczką uczyni wiek stary, Gdy-ć młodych gachów ustaną ofiary. Nie czekaj kary, a tego, co ginie, Zażyj, niż minie, okwitnie
ż nie masz dać, czego nie ubędzie? Póki cię w pychę młode lata wznoszą,
I póki-ć służą, i póki cię proszą, Daj z dobrej woli, inaczej bogini, Która płomienie w sercu skryte czyni, Na moję prośbę skarze cię tą karą, Że będziesz chciwą wtenczas, gdy i starą: Zmiękczy-ć to serce wtenczas, kiedy siwe Włosy przyszedzą skronie urodziwe, Wtenczas, gdybyś już prośbą nie gardziła, Gdy sama będziesz za sobą prosiła, Gdy cię żebraczką uczyni wiek stary, Gdy-ć młodych gachów ustaną ofiary. Nie czekaj kary, a tego, co ginie, Zażyj, niż minie, okwitnie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 246
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mi Kupido wróżył i tej wróżki Już w sobie czuję niepłonne przegróżki, Jużem w twych pętach, Jago, już ćwiczenie Umiem kierować i chód, i pojrzenie, Już wiem, co miłość. Twoja część zostaje, Twej łaski tylko jeszcze nie dostaje, A już czas, panno! Przyłóż się z twej strony I zmiękcz surowość i umysł szalony, A zbywszy złego dzikości nałogu, Spełnij proroctwo, nie daj kłamać bogu. DO PANNY
Obrazie bóstwa, nieśmiertelnej wzorze Urody, gładszej nad różane zorze; Etno miłości, której żywe śniegi Gorącym ogniom dają przez się biegi; Jasna godności gwiazdo, z którą ani Porówna słońce, ni jej miesiąc zgani
mi Kupido wróżył i tej wróżki Już w sobie czuję niepłonne przegróżki, Jużem w twych pętach, Jago, już ćwiczenie Umiem kierować i chód, i pojrzenie, Już wiem, co miłość. Twoja część zostaje, Twej łaski tylko jeszcze nie dostaje, A już czas, panno! Przyłóż się z twej strony I zmiękcz surowość i umysł szalony, A zbywszy złego dzikości nałogu, Spełnij proroctwo, nie daj kłamać bogu. DO PANNY
Obrazie bóstwa, nieśmiertelnej wzorze Urody, gładszej nad różane zorze; Etno miłości, której żywe śniegi Gorącym ogniom dają przez się biegi; Jasna godności gwiazdo, z którą ani Porówna słońce, ni jej miesiąc zgani
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 261
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
szkodliwe;
Twój Amfijona słodkobrzmiącej lutnie Dowcip nabawił, której słuchać chutnie Delfini morscy, tak okrutne ryby, Szły bez pochyby;
Za twą nauką Orfeowe tony Błagały srogie Plutonowe strony, Wzbudziły lasy, miękczyły i skały, Nimfy skakały;
Za tąż nauką, o mistrze łaskawy, Dodaj dowcipu, pokaż sposób prawy, Jak zmiękczyć serce dziewczyneczki skrytej, Tak nieużytej,
Która jak źróbek jeszcze nie łapany Albo leśny sarn nigdy nie tykany Nie da się najrzeć, bo jak człeka zoczy, Chybko uskoczy.
Ach, złe stworzenie, panno nieużyta, Której ani chęć moja znamienita Niewolić może, ni szczere posługi Za czas tak długi!
Patrz, jako Wenus
szkodliwe;
Twój Amfijona słodkobrzmiącej lutnie Dowcip nabawił, której słuchać chutnie Delfini morscy, tak okrutne ryby, Szły bez pochyby;
Za twą nauką Orfeowe tony Błagały srogie Plutonowe strony, Wzbudziły lasy, miękczyły i skały, Nimfy skakały;
Za tąż nauką, o mistrze łaskawy, Dodaj dowcipu, pokaż sposób prawy, Jak zmiękczyć serce dziewczyneczki skrytej, Tak nieużytej,
Która jak źróbek jeszcze nie łapany Albo leśny sarn nigdy nie tykany Nie da się najrzeć, bo jak człeka zoczy, Chybko uskoczy.
Ach, złe stworzenie, panno nieużyta, Której ani chęć moja znamienita Niewolić może, ni szczere posługi Za czas tak długi!
Patrz, jako Wenus
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 345
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
lat kilkadziesiąt, umarł pleban stary. Co żywo do wakansu. Że nie była chuda, Każdy się z okolicznej księżej z prośbą uda. Lecz słysząc kondycyją, choć jej byli godni, Nie w smak poszło każdemu, jak w gębę dał od niej: Luboby im pogody, lubo deszcza trzeba, Żeby zawsze ksiądz zmiękczył na oboje nieba. Gdy się każdy tak twardym obowiązkiem liszy, Przyszedł jeden przebieglec, skoro to usłyszy; Proszący o prezentę, deszcze i pogody Obiecując wedle ich jednostajnej zgody, To najbardziej waruje, w dogadzaniu roli, Żeby jednego słowa, jednej byli woli. W niedziel kilka wszyscy się zjadą do kościoła I zaraz jeden
lat kilkadziesiąt, umarł pleban stary. Co żywo do wakansu. Że nie była chuda, Każdy się z okolicznej księżej z prośbą uda. Lecz słysząc kondycyją, choć jej byli godni, Nie w smak poszło każdemu, jak w gębę dał od niej: Luboby im pogody, lubo deszcza trzeba, Żeby zawsze ksiądz zmiękczył na oboje nieba. Gdy się każdy tak twardym obowiązkiem liszy, Przyszedł jeden przebieglec, skoro to usłyszy; Proszący o prezentę, deszcze i pogody Obiecując wedle ich jednostajnej zgody, To najbardziej waruje, w dogadzaniu roli, Żeby jednego słowa, jednej byli woli. W niedziel kilka wszyscy się zjadą do kościoła I zaraz jeden
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 211
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987