by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić mych ogniów, jej zdrady, I moję pannę zagrzały do końca. Ale źle! Inszych ogniów tu potrzeba, Mało na jej lód wszytkie ognie z nieba.
Janie, gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią
by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić mych ogniów, jej zdrady, I moję pannę zagrzały do końca. Ale źle! Inszych ogniów tu potrzeba, Mało na jej lód wszytkie ognie z nieba.
Janie, gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Rok i sześć niedziel wczora, jako mię w okowy (Jak o głowę; tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę prosić! Lecz i z tym gorzej było, i co leczyć miała Ta śmiałość, tym mię w większe paroksyzmy wdała. Szczęśliwe
. Rok i sześć niedziel wczora, jako mię w okowy (Jak o głowę; tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę prosić! Lecz i z tym gorzej było, i co leczyć miała Ta śmiałość, tym mię w większe paroksyzmy wdała. Szczęśliwe
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 324
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
fortuna spotyka. Wspomnij wzajemnie o mej nędznej duszy, Gdy się czyścowy kat nad nią rozjuszy. Ufam, gdy westchniesz, święta panno, szczerze, Bóg z nią łaskawe uczyni przymierze.
Z tymi tedy wierszami i z listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak
fortuna spotyka. Wspomnij wzajemnie o mej nędznej duszy, Gdy się czyścowy kat nad nią rozjuszy. Ufam, gdy westchniesz, święta panno, szczerze, Bóg z nią łaskawe uczyni przymierze.
Z tymi tedy wierszami i z listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 261
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
nią rozjuszy. Ufam, gdy westchniesz, święta panno, szczerze, Bóg z nią łaskawe uczyni przymierze.
Z tymi tedy wierszami i z listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak mocno obligowali, żem się musiał na święta zostać.
Przez święta, jako
nią rozjuszy. Ufam, gdy westchniesz, święta panno, szczerze, Bóg z nią łaskawe uczyni przymierze.
Z tymi tedy wierszami i z listem posłał Eperiaszy do generała Kamińskiego, dając znać, że przyjechał do Równego. A ja skoro by zmierzchło, umyśliłem kryjomo przed Eperiaszym wyjechać do domu; i już jak się zmierzchło, konie moje podprowadzone pod dwór były i rzeczy zabrane. Już miałem ze dworu wychodzić, a tymczasem generałowie Kamińscy i z kasztelanką nadjechali. Nie mogłem tedy odjechać. Nazajutrz zaś chciałem koniecznie odjechać, ale mnie generałowie oboje tak mocno obligowali, żem się musiał na święta zostać.
Przez święta, jako
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 261
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
rabunek Gdys wziął od Polskiej szable po łbu podarunek.
Brat nato odpowiedział odpisać mu wiersze zawiersze a jeżeli się czujecie być niewinnemi będą kiedy kolwiek Wojska w kupie Upomnieć że się tego. Tak tedy uczyniwszy mi Brat tę o ich mowach relacyją pozegnalismy się poszedłem do Gospody alem postaremu nie wyjezdzał az się zmierzchło dobrze uchodząc jakiej napaści i już nie jechałem Grodzieńskiem Traktem jako mi należało ku Polsce ale puściłem się ku Uciany i tam wykierowałem ku Polesiu i przejechałem bezpiecznie. Ale jako zaś potym słyszał szukali mię po tych szlakach co ku Polsce chcąc się zemścic ale ich Pan Bóg nie pocieszył i owi tez porąbani z
rabunek Gdys wziął od Polskiey szable po łbu podarunek.
Brat nato odpowiedział odpisać mu wiersze zawiersze a iezeli się czuiecie bydz niewinnemi będą kiedy kolwiek Woyska w kupie Upomniec że się tego. Tak tedy uczyniwszy mi Brat tę o ich mowach rellacyią pozegnalismy się poszedłęm do Gospody alem postaremu nie wyiezdzał az się zmierzchło dobrze uchodząc iakiey napasci y iuz nie iechałęm Grodzienskiem Traktem iako mi należało ku Polszcze ale pusciłęm się ku Uciany y tam wykierowałęm ku Polesiu y przeiechałęm bespiecznie. Ale iako zas potym słyszał szukali mię po tych szlakach co ku Polszcze chcąc się zemscic ale ich Pan Bog nie pocieszył y owi tez porąbani z
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 183v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
chwytliwa, gorąca co się temu i ludzie dziwowali a postaremu postanowienie niemogło być ani lepsze ani gorsze jeno tak jak P Bóg chciał, Nazajutrz podziękowawszy wszystkim już było po południu skoczyłem ja tedy wielką Ryścią a czasem i na Cwał widząc że wieczor Nie ujechałem opuł mile począł się kurzyć śnieg a potym się zmierzchło przyjechaliśmy tedy zsiądę z konia az już Rybną wieczerzą noszą i już świta drudzy goście spali i Ojczym Pannin Pan Wilkowski. Obaczą mię oboje gniewliwi. Powiedąm ja ze ta przyczyna zejściemi wpierwszym Liście niewypisali szczerze, ostatni tez list przejęto i nieoddano go az już gdym wyjechał zewsi. dopieroż trochę
chwytliwa, gorąca co się temu y ludzie dziwowali a postaremu postanowienie niemogło bydz ani lepsze ani gorsze ieno tak iak P Bog chciał, Nazaiutrz podziękowawszy wszystkim iuz było po południu skoczyłem ia tedy wielką Ryscią a czasęm y na Cwał widząc że wieczor Nie uiechałęm opuł mile począł się kurzyc snieg a potym się zmierzchło przyiechalismy tedy zsiądę z konia az iuz Rybną wieczerzą noszą y iuz swita drudzy goscie spali y Oyczym Pannin Pan Wilkowski. Obaczą mię oboie gniewliwi. Powiedąm ia ze ta przyczyna zesciemi wpierwszym Liscie niewypisali szczerze, ostatni tez list przeięto y nieoddano go az iuz gdym wyiechał zewsi. dopierosz trochę
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 221
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
. Niewiasta ta pytała go jeżeliby miał jaką białągłowę w tym podejrzaną. Odpowiedział/ i owszem mam/ a mianującią wszytko co się miedzy nimi działo objawił. Na co ona rzekła: Potrzeba żebyś/ jeślić się prośby nie powiedą/ gwałtem jakim przymusił ja/ do przywrócenia zdrowia. Młodzieniec tedy/ skoro się zmierzchło/ pilnował drogi/ którą ona czarownica zwykła była chodzić/ i zszedszy się z nią/ prosił pilnie o przywrócenie zdrowia. A ona że jest niewinną/ i ni o czym takim nie wie/ poczęła powiedać. Za czym młodzieniec/ skoczywszy do niej wrzucił jej tuwalnią abo ręcznik na szyję/ i mocno ściągnął/ mówiąc
. Niewiástá tá pytáłá go ieżeliby miał iáką białągłowę w tym podeyrzáną. Odpowiedźiał/ y owszem mam/ á miánuiącią wszytko co sie miedzy nimi dźiało obiáwił. Ná co oná rzekłá: Potrzebá żebyś/ ieslić sie prośby nie powiedą/ gwałtem iákim przymuśił ia/ do przywrocenia zdrowia. Młodźieniec tedy/ skoro sie zmierzchło/ pilnował drogi/ ktorą oná czárownicá zwykłá byłá chodźić/ y zszedszy sie z nią/ prośił pilnie o przywrocenie zdrowia. A oná że iest niewinną/ y ni o czym tákim nie wie/ pocżęłá powiedać. Zá czym młodźieniec/ skoczywszy do niey wrzućił iey tuwálnią ábo ręcznik ná szyię/ y mocno ściągnął/ mowiąc
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 86
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
powinny jego starostą był: tam Piote sędzia niektóre sprawy swoje jako u powinnego swego odprawić myślił. Jedna tedy czarownica i cztery tejże nauki mężowie/ z szedłszy się wieczor na jedno miejsce/ szukali środków takowych/ żeby Piotra czarami okaliczyli/ abo zabili/ który o tej radzie ich nic nie wiedział. Skoro się tedy zmierzchło/ Piotr przeżegnawszj się krzyżem świętym spać szedł/ umyśliwszy koniecznie wstać przededniem dla pisania listów pewnych/ żeby rano z tamtad mógł odjechac. Ocknąwszy się tedy o pułnocy/ zdało mu się z prędka że dzień był/ oszukany światłością przez szatana zrządzoną/ o co sam w sobie bniewając się iż jako rozumiał noc opuścił/ nie
powinny iego stárostą był: tám Piote sędźia niektore spráwy swoie iáko v powinnego swego odpráwić myslił. Iedná tedy czárownicá y cztery teyże náuki męzowie/ z szedszy sie wieczor ná iedno mieysce/ szukáli środkow tákowych/ żeby Piotrá czárámi okáliczyli/ ábo zábili/ ktory o tey rádźie ich nic nie wiedźiał. Skoro sie tedy zmierzchło/ Piotr przeżegnawszj się krzyżem świętym spáć szedł/ vmysliwszy koniecznie wstáć przededniem dla pisánia listow pewnych/ żeby ráno z támtád mogł odiechác. Ocknąwszy się tedy o pułnocy/ zdáło mu się z prędká że dźień był/ oszukány swiátłośćią przez szátáná zrządzoną/ o co sam w sobie bniewáiąc sie iż iáko rozumiał noc opuśćił/ nie
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 346
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Ciebie na świetnym niebie.
Wdarli się do Twej tu owczarni wilcy, a pies nad ścierwem bawiąc się dziś milczy. Ostrzy ząb dziki wieprz, a Twojej dłoni szczepów kto broni?
Wróć mężne serce, o Hetmanie dzielny, a narażonym daj ufiec posielny. Będziesz li Ty chciał, i Mahomet pierzchnie, niż się świat zmierzchnie.
Pierzchnie i zbójca z świątnice Twej w lasy, a złote znowu nawrócą się czasy, gdy zgodna warga imię Twoje wszędzie wykrzykać będzie. XIII. ELEGIA POKUTNA DO PANA I BOGA W TRÓJCY JEDYNEGO
Smok serca mego, brzydkie (ach) sumnienie, w głęboką rozpacz duszę moję żenie. Grzech skarży na mię, grzech
Ciebie na świetnym niebie.
Wdarli się do Twej tu owczarni wilcy, a pies nad ścierwem bawiąc się dziś milczy. Ostrzy ząb dziki wieprz, a Twojej dłoni szczepów kto broni?
Wróć mężne serce, o Hetmanie dzielny, a narażonym daj ufiec posielny. Będziesz li Ty chciał, i Mahomet pierzchnie, niż się świat zmierzchnie.
Pierzchnie i zbójca z świątnice Twej w lasy, a złote znowu nawrócą się czasy, gdy zgodna warga imię Twoje wszędzie wykrzykać będzie. XIII. ELEGIA POKUTNA DO PANA I BOGA W TRÓJCY JEDYNEGO
Smok serca mego, brzydkie (ach) sumnienie, w głęboką rozpacz duszę moję żenie. Grzech skarży na mię, grzech
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 129
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
wsiąść na którą i przejeździć się w niej po onym kursie kanału wielkiego, na którym się zawody odprawowały. I uczynił to chętnie królewic: wsiadł na peotę Priulego, syna nieboszczyka księcia weneckiego, która najszumniejsza była, a nas drudzy rozebrali na swoje peoty, i takeśmy kilka razy przez on kurs przemknęli. Skoro się zmierzchło, przyprowadzono przed pałac królewiczów kasztel z ogniów przyprawnych uczyniony, który gdy potem zapalono, piękne spectaculum ognie one uczyniły. –
17. Jeździliśmy do niektórych klasztorów mniszek, gdzieśmy foremny zakon widzieli, a zwłaszcza u ś. Daniela, gdzie do nas do kraty przyszło do pięciudziesiąt tych zakonniczek, jedna od drugiej piękniejsza
wsieść na którą i przejeździć się w niéj po onym kursie kanału wielkiego, na którym się zawody odprawowały. I uczynił to chętnie królewic: wsiadł na peotę Priulego, syna nieboszczyka księcia weneckiego, która najszumniejsza była, a nas drudzy rozebrali na swoje peoty, i takeśmy kilka razy przez on kurs przemknęli. Skoro się zmierzchło, przyprowadzono przed pałac królewiców kasztel z ogniów przyprawnych uczyniony, który gdy potém zapalono, piękne spectaculum ognie one uczyniły. –
17. Jeździliśmy do niektórych klasztorów mniszek, gdzieśmy foremny zakon widzieli, a zwłaszcza u ś. Daniela, gdzie do nas do kraty przyszło do pięciudziesiąt tych zakonniczek, jedna od drugiéj piękniejsza
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 161
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854