/ wierutne sieroty. Wstydem się zalewały przed swych sąsiad wroty. Nie raz nędzne/ gdy cudze kąty pocierały/ Głosy owe/ z żałością wielką powtarzały: O szczęśliwe! szczęśliwsze o nad szczęśliwszemi Coście spolną miały śmierć z Mężami miłemi! Wy teraz/ w ciemnych grobach mile spoczywacie/ Powłóczyn/ niedostatku żadnego nieznacie: My za was ślepej/ stosy Fortuny znosiemy: My same/ co na świecie źle nieszczęsne wiemy. O bodajżesmy były/ nigdy nie wiedziały! Bodajesmy się były/ w grobach dziś widziały! Takie były początki Boskiego karania; Któremu/ dzisiejszy dzień nie czyni przestania. Lecz jako do gry piełkę wziąwszy wręce dzieci
/ wierutne śieroty. Wstydem się zálewáły przed swych sąśiad wroty. Nie raz nędzne/ gdy cudze kąty poćieráły/ Głosy owe/ z żáłośćią wielką powtarzały: O szcześliwe! szcześliwsze o nád szcześliwszemi Cośćie spolną miáły śmierć z Mężámi miłemi! Wy teraz/ w ćiemnych grobách mile spoczywaćie/ Powłoczyn/ niedostátku żadnego nieznaćie: My zá was ślepey/ stosy Fortuny znośiemy: My sáme/ co ná świećie źle nieszczęsne wiemy. O bodayżesmy były/ nigdy nie wiedźiáły! Bodáiesmy się były/ w grobách dźiś widźiáły! Tákie były początki Boskiego karania; Ktoremu/ dźiśieyszy dźień nie czyni przestánia. Lecz iáko do gry piełkę wźiąwszy wręce dźieći
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
owę/ O to kładę przed oczy wasze dziś błogosławieństwo i przeklectwo: Błogosławieństwo: jeśli posłuszni będziecie przykazaniu P. Boga waszego, które ja wam dziś przykazuję: Przeklęctwo, jeśli nie będziecie posłuszni mandatom Pana Boga waszego, ale ustąpicie z drogi, którą ja wam teraz ukazuję, i pójdziecie za Bogami cudzymi, których nieznacie. Tę przyczynę obaczcie/ a uważcie/ Przezacny Szlachecki stanie/ jeśli przez te oto Zyzanie/ Filalety/ Ortologi/ Kleryki/ i tym podobne scribenty nasze Ruskie zwiedzieni bywszy/ z prawej drogi wiary naszej Prawosławnej/ którą wam i Przodkom waszym sam Pan Bóg ze Wschodu był podał/ nie spadliście? i jeśliście
owę/ O to kłádę przed oczy wásze dźiś błogosłáwieństwo y przeklectwo: Błogosłáwieństwo: ieśli posłuszni będźiećie przykazaniu P. Bogá wászego, ktore ia wam dziś przykázuię: Przeklęctwo, ieśli nie będźiećie posłuszni mándátom Páná Bogá wászego, ále vstąpićie z drogi, ktorą ia wam teraz vkázuię, y poydźiećie zá Bogámi cudzymi, ktorych nieznaćie. Tę przycżynę obaczćie/ á vważćie/ Przezacny Szláchecki stanie/ ieśli przez te oto Zyzánie/ Philálety/ Ortologi/ Kleriki/ y tym podobne scribenty násze Ruskie zwiedźieni bywszy/ z práwey drogi wiáry nászey Práwosławney/ ktorą wam y Przodkom wászym sam Pan Bog ze Wschodu był podał/ nie spádliśćie? y ieśliśćie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 124
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
bez niej, ciężej wspomnieć na nią; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni, Jakie to z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą uszu spiżę dzwoni, Aby jej lament nie doszedł rzewliwy.
Już tedy
bez niej, ciężej wspomnieć na nię; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę słońca. NA ZAUSZNICE W DZWONKI
Patrzcie, co pannie tej służycie, i wy, Co gładkość znacie oczu, ust i skroni,
I moc dowcipu, i władzę jej broni, Jakie to z wami miłość czyni dziwy:
Wiedząc, że każdy z was do skargi chciwy Na jej surowość, tak jej i w tym chroni, Że w tę pobliższą uszu spiżę dzwoni, Aby jej lament nie doszedł rzewliwy.
Już tedy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 113
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów na poradę I dla pomocy zaproszę w gromadę. Bogowie wielcy, jeśli miłość znacie, Jeśli jej świętym płomieniem pałacie, Jeśli o słuszną rzecz proszę i modły Jeśli co kiedy pokorne przewiodły, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje
tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów na poradę I dla pomocy zaproszę w gromadę. Bogowie wielcy, jeśli miłość znacie, Jeśli jej świętym płomieniem pałacie, Jeśli o słuszną rzecz proszę i modły Jeśli co kiedy pokorne przewiodły, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 263
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na znak ostatniej płacy Przy zabitym trupie Nie baw się na łupie; Wyżeń, jak chcesz, duszę z ciała, Ale nie bierz, coś raz dała: Łaski twej ochłody.
Wszak się śmiercią kończą gniewy I złość stronie obie Składają przy grobie; Wszak o twej płci twierdzą, że wy Nie na cudzą szkodę Znacie swą urodę. Albo dobij, a w pamięci Schowaj, albo wróć swe chęci, Niż mię żal dodusi. Ale raczej każ temu żyć, Który pod twe władze Poddaje swe żądze: Uzdrów, daj się prośbą użyć, Chciej wiernego sługi Nadgrodzić wysługi. A jam przecię tej nadzieje, Że mi się słońce rozśmieje
na znak ostatniej płacy Przy zabitym trupie Nie baw się na łupie; Wyżeń, jak chcesz, duszę z ciała, Ale nie bierz, coś raz dała: Łaski twej ochłody.
Wszak się śmiercią kończą gniewy I złość stronie obie Składają przy grobie; Wszak o twej płci twierdzą, że wy Nie na cudzą szkodę Znacie swą urodę. Albo dobij, a w pamięci Schowaj, albo wróć swe chęci, Niż mię żal dodusi. Ale raczej każ temu żyć, Który pod twe władze Poddaje swe żądze: Uzdrów, daj się prośbą użyć, Chciej wiernego sługi Nadgrodzić wysługi. A jam przecię tej nadzieje, Że mi się słońce rozśmieje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 279
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
do łożnice, słychać znać od matki,
Po czym można w panieństwie poznać niedostatki. Nazajutrz panią starą odwiódszy na stronę: „Nie za takąś mi Waszmość ślubowała żonę.” „Albo co?” — spyta owa. „Najmniejsza krwie kapka Nie spadła; tak przestrona, jako moja czapka.” „Nie znacie się na rzeczach — odpowie mu — panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie; Szkoda o tym najmniejszej i wam czynić wzmianki, Zawsze większa u księżny niźli u ziemianki. Wszytko wielkie za wielkim iść powinno rodem, Na przykopę z więciorkiem, na Wisłę z niewodem; Wronka według achtela, a gdzie przewiercono Czopowi
do łożnice, słychać znać od matki,
Po czym można w panieństwie poznać niedostatki. Nazajutrz panią starą odwiódszy na stronę: „Nie za takąś mi Waszmość ślubowała żonę.” „Albo co?” — spyta owa. „Najmniejsza krwie kapka Nie spadła; tak przestrona, jako moja czapka.” „Nie znacie się na rzeczach — odpowie mu — panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie; Szkoda o tym najmniejszej i wam czynić wzmianki, Zawsze większa u księżny niźli u ziemianki. Wszytko wielkie za wielkim iść powinno rodem, Na przykopę z więciorkiem, na Wisłę z niewodem; Wronka według achtela, a gdzie przewiercono Czopowi
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 367
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki ma znak zawżdy, I w tym go charakterze może poznać każdy. Jaki ociec taki syn, takie przyrodzenie, I jakie jego było znacie już ćwiczenie. Ten imię Jezusowe najpierwej wyspacał, Miasto Salvator, na złość Servator wywracał, Aby imię zbawienne, co anioł zniósł z nieba, Dworsko udawał, że mu zbawienia nie trzeba. A Grecy Zoter zowią Zbawiciel, Żydowie Jeisznah, a Teretes Servator w ich mowie. Niechże tedy do czasu Turki, heretyki
się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki ma znak zawżdy, I w tym go charakterze może poznać każdy. Jaki ociec taki syn, takie przyrodzenie, I jakie jego było znacie już ćwiczenie. Ten imię Jezusowe najpierwej wyspacał, Miasto Salvator, na złość Servator wywracał, Aby imię zbawienne, co anioł zniósł z nieba, Dworsko udawał, że mu zbawienia nie trzeba. A Grecy Zoter zowią Zbawiciel, Żydowie Jeisznah, a Teretes Servator w ich mowie. Niechże tedy do czasu Turki, heretyki
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 361
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
-wesele. Jest to dzisiejsza Ewangelia, w-której się opisuje połóg, raczej już i krzciny, a Arcybiskup Konstantynopolitański mieni dziecię. Post tristitiam gaudium secuturum est. Po frasunku wesele nastąpi, quòdq̃ tristitia gaudum partat. a frasunek zrodzi wesołość. Wiecie co za P. Matka jest wesołości? smutek. Tristitia gaudium pariat: znacie rodzinę, familią, genealogyją radości? radość za rodzice ma melancholią i smutek. Tristitia gaudium pariat. Prawda niechęć, a frasunek wesołość rodzi. 3. MULIER QUANDO PARIT. BIAŁAGŁOWA KIEDY RODŹI. Przytacza Pan nasz przykład o białejgłowie rodzącej, która gdy rodzi frasunek ma, a porodziwszy zapomina smutku, i nie pamięta na
-wesele. Iest to dźiśieysza Ewángelyia, w-ktorey się opisuie połog, ráczey iuż i krzćiny, á Arcybiskup Konstántynopolitáński mieni dźiećię. Post tristitiam gaudium secuturum est. Po frásunku wesele nastąpi, quòdq̃ tristitia gaudum partat. á frásunek zrodźi wesołość. Wiećie co zá P. Matká iest wesołośći? smutek. Tristitia gaudium pariat: znaćie rodźinę, fámilyią, geneálogyią rádośći? rádość zá rodźice ma meláncholyią i smutek. Tristitia gaudium pariat. Prawdá niechęć, á frásunek wesołość rodźi. 3. MULIER QUANDO PARIT. BIAŁAGŁOWA KIEDY RODŹI. Przytacza Pan nász przykład o białeygłowie rodzącey, ktora gdy rodźi frásunek ma, á porodźiwszy zápomina smutku, i nie pámięta ná
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 91
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
to jest, co go zakochała? Jakoż go bez przezwiska warta poznać miała?”. Odpowiem: „Szczerość moja niech prostotą będzie, mniemałam, że Kochanek mój znajomy wszędzie. Rozumiałam, że imię Tysbe, Orestesa mniej znajome, Pirame i też Paludesa. I wy, lubo mówicie, że zbiega nie znacie, pewnie Go znając, między sobą przekrywacie. Powiedz mi tedy, proszę, warto, nie ku wzgardzie, jeśli był mój Kochanek z wami w kortygardzie? On to, mój, co się we mnie kocha nad swą duszę, którego i ja wzajem także kochać muszę. Powiedzcież, kędy odszedł, czym się
to jest, co go zakochała? Jakoż go bez przezwiska warta poznać miała?”. Odpowiem: „Szczerość moja niech prostotą będzie, mniemałam, że Kochanek mój znajomy wszędzie. Rozumiałam, że imię Tysbe, Orestesa mniej znajome, Pirame i też Paludesa. I wy, lubo mówicie, że zbiega nie znacie, pewnie Go znając, między sobą przekrywacie. Powiedz mi tedy, proszę, warto, nie ku wzgardzie, jeśli był mój Kochanek z wami w kortygardzie? On to, mój, co się we mnie kocha nad swą duszę, którego i ja wzajem także kochać muszę. Powiedzcież, kędy odszedł, czym się
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 112
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
na ręku piastują, usty całują. Biada wam, biada, śpiący pasterzowie, owieczek Bożych niedbali stróżowie – każdą zginioną zapłacić musicie, jak wystarczycie. Biada wam, ludzie Bogu zaślubieni, wy, zakonnicy z świata wyłączeni, co się jak świeccy zdrożnie sprawujecie i źle żyjecie. Biada wam, biada, co Boga nie znacie, biada, co sobie wiarę wymyślacie, swego się tylko rozumku trzymając, jemu ufając. W piekle poznają, iże pobłądzili, wierząc, jak trzeba Bogu nie służyli, od jedności się wiernych oddalając, czarta słuchając. Biada, panowie, co poddanych macie za psy i onych okrutnie ściskacie. Ach, w jakiej sami
na ręku piastują, usty całują. Biada wam, biada, śpiący pasterzowie, owieczek Bożych niedbali stróżowie – każdą zginioną zapłacić musicie, jak wystarczycie. Biada wam, ludzie Bogu zaślubieni, wy, zakonnicy z świata wyłączeni, co się jak świeccy zdrożnie sprawujecie i źle żyjecie. Biada wam, biada, co Boga nie znacie, biada, co sobie wiarę wymyślacie, swego się tylko rozumku trzymając, jemu ufając. W piekle poznają, iże pobłądzili, wierząc, jak trzeba Bogu nie służyli, od jedności się wiernych oddalając, czarta słuchając. Biada, panowie, co poddanych macie za psy i onych okrutnie ściskacie. Ach, w jakiej sami
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 80
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004