głos ich tak wsławiony Paszuje przed jej intony.
Z Wenerą równa gładkością, Z Minerwą samą mądrością. Juno dostatki jak trzeba Dała jej, a Ceres chleba, Wdzięczność trzy siostry Charyty, Flora z cnoty wieniec wity, Który nad wszytkie wdzięczności I przyrodzone lubości Zdobi nieoszacowanej, Czoło Anny mej kochanej. Czym też i mnie zniewoliła I wiecznie przysposobiła. Za sługę dożywotniego. Którym do wytchnienia mego Chcę być, póki długu mego Nie zapłacę śmiertelnego U srogiej śmierci podwoja. Potym ja jej, ona moja. 759. Na imieniny.
Godnaś wiązania na twe imieniny, Lubo klejnoty murzyńskiej krainy Albo i złotem z brzegu paktolskiego Lub speciały miasta weneckiego.
głos ich tak wsławiony Paszuje przed jej intony.
Z Wenerą rowna gładkością, Z Minerwą samą mądrością. Juno dostatki jak trzeba Dała jej, a Ceres chleba, Wdzięczność trzy siostry Charyty, Flora z cnoty wieniec wity, Ktory nad wszytkie wdzięczności I przyrodzone lubości Zdobi nieoszacowanej, Czoło Anny mej kochanej. Czym też i mnie zniewoliła I wiecznie przysposobiła. Za sługę dożywotniego. Ktorym do wytchnienia mego Chcę być, poki długu mego Nie zapłacę śmiertelnego U srogiej śmierci podwoja. Potym ja jej, ona moja. 759. Na imieniny.
Godnaś wiązania na twe imieniny, Lubo klejnoty murzyńskiej krainy Albo i złotem z brzegu paktolskiego Lub speciały miasta weneckiego.
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 230
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Tak ma zawsze dwór wielki, tak udolne sługi, Których się nie przebiera, choć ich bez wysługi
Częstokroć odprawuje, bo wnet orszakami Na to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progów; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Która mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą twoim nie gardziła.
P. Trudna sprawa z mądrymi i ja widzę, z tobą Niewiele pono wskóram z tak biegłą osobą. Prędkobyś racjami ty mnie konwinkował, Którymiś swych dyskursów nawę przeładował.
M. Daj Boże, aby moje racje życzliwe Miejsce u ciebie miały, i
Tak ma zawsze dwor wielki, tak udolne sługi, Ktorych się nie przebiera, choć ich bez wysługi
Częstokroć odprawuje, bo wnet orszakami Na to miejsce gęstymi słudzy za sługami Sypą się do jej progow; ona w nich przebiera, Mając w czym, bo ledwo drzwi przed nimi dowiera. Ktora mię i dziś tobie wiecznie zniewoliła, Przeto proszę,byś sługą twoim nie gardziła.
P. Trudna sprawa z mądrymi i ja widzę, z tobą Niewiele pono wskoram z tak biegłą osobą. Prędkobyś racyami ty mnie konwinkował, Ktorymiś swych dyskursow nawę przeładował.
M. Daj Boże, aby moje racye życzliwe Miejsce u ciebie miały, i
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 244
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Których ja fawor znając, nie dbam, żeby skały, Rzeki, lasy i zwierze wierszów mych słuchały, Jak niegdy Orfeowych, lecz me wszytkie siły Na tym się prawie samym dziele zasadziły, Żeby tego dokazać mogły rymy moje, Aby nigdy nie były zawarte podwoje
Przed nimi ślicznej Anny, która mię tak swymi Sobie już zniewoliła przymioty wdzięcznymi. Więc gdy tego dokaże muza ma za czasy, Precz na stronę i zwierze, na stronę i lasy. Dla mnie i bystre rzeki swym pławem iść mogą; Mnie trzyma Anna, one niech idą swą drogą. Niechaj kto chce na koniach wjeżdża znamienitych, Świetnym znaczny triumfem z nieprzyjaciół zbitych, Niech króle
Ktorych ja fawor znając, nie dbam, żeby skały, Rzeki, lasy i zwierze wierszow mych słuchały, Jak niegdy Orfeowych, lecz me wszytkie siły Na tym się prawie samym dziele zasadziły, Żeby tego dokazać mogły rymy moje, Aby nigdy nie były zawarte podwoje
Przed nimi ślicznej Anny, ktora mię tak swymi Sobie już zniewoliła przymioty wdzięcznymi. Więc gdy tego dokaże muza ma za czasy, Precz na stronę i zwierze, na stronę i lasy. Dla mnie i bystre rzeki swym pławem iść mogą; Mnie trzyma Anna, one niech idą swą drogą. Niechaj kto chce na koniach wjeżdża znamienitych, Świetnym znaczny tryumfem z nieprzyjacioł zbitych, Niech krole
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 260
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
swych odnosić. Gdym tak żyła w kochaniu u ojca mojego, Trafił się nam jeden gość do kraju naszego.
XXIII.
Przyjechał do nas młody książę z Zelandii, Który walczyć z Murzyny szedł do Biskaliej. Wiek rozkwitły i gładkość jego niezrównana I miłość, jeszcze nigdy ode mnie nieznana, Zaraz mu moje proste serce zniewoliła, Tem więcej, ilem mogła poznać, żem wierzyła I teraz jeszcze wierzę i wiem niewątpliwie, Że mię wzajem miłuje szczerze i prawdziwie.
XXIV.
Przez te dni, które złemi wściągniony wiatrami, Inszem złemi, ale mnie dobremi, był z nami - Inszem czterdzieści, mnie się pół godziną zdały: Tak
swych odnosić. Gdym tak żyła w kochaniu u ojca mojego, Trafił się nam jeden gość do kraju naszego.
XXIII.
Przyjechał do nas młody książę z Zelandyej, Który walczyć z Murzyny szedł do Biskaliej. Wiek rozkwitły i gładkość jego niezrównana I miłość, jeszcze nigdy ode mnie nieznana, Zaraz mu moje proste serce zniewoliła, Tem więcej, ilem mogła poznać, żem wierzyła I teraz jeszcze wierzę i wiem niewątpliwie, Że mię wzajem miłuje szczerze i prawdziwie.
XXIV.
Przez te dni, które złemi wściągniony wiatrami, Inszem złemi, ale mnie dobremi, był z nami - Inszem czterdzieści, mnie się pół godziną zdały: Tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 177
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ojców waszych granice rzucili. a one przekopawszy władzy zakonnej z przejrzenia Bożego nad wami przełożonej sprzeciwiliście się? Skąd tak surowa krnąbrność zmysły wasze ogarnęła/ żeście i dom zbawienia waszego opuścili/ i starszym waszym porządną Cerkiewną poważnością wam podanym Rządźcą/ Pasterzem i Nauczycielem pogardzili? Skąd tak okrutna szkaradej lekkomyślności śmiałość/ rozum wasz zniewoliła? Zejście się krżywoprzysięstwem samych was obelżyć nie wstydzili/ Wschodowi na imię żywego Boga do śmierci swej w sprawach duchownych posłuszeństwo (Konstantynopolskiemu mówię Patriarsze) oddawać przysiągszy. Zachodowi nieodpowiednie/ i jego Pasterzowi Biskupowi Rzymskiemu karkiście wasze nachylili? Powiedz mi Synu co cię i twoich do odstępstwa przywiodło? Zniewolenieli twego Patriarchy albo ubóstwo?
Oycow wászych gránice rzućili. á one przekopawszy władzy zakonney z przeyrzenia Bożego nád wámi przełożoney sprzećiwiliśćie się? Skąd ták surowa krnąbrność smysły wásze ogárnęłá/ żeśćie y dom zbáwienia wászego opuśćili/ y stárszym wászym porządną Cerkiewną poważnośćią wam podánym Rządźcą/ Pásterzem y Náucżyćielem pogárdźili? Skąd ták okrutna szkárádey lekkomyślnośći śmiáłość/ rozum wász zniewoliłá? Ześćie się krżywoprzyśięstwem sámych was obelżyć nie wstydźili/ Wschodowi ná imię żywego Bogá do śmierći swey w spráwách duchownych posłuszeństwo (Konstántinopolskiemu mowię Pátriársze) oddáwáć przyśiągszy. Zachodowi nieodpowiednie/ y iego Pásterzowi Biskupowi Rzymskiemu kárkiśćie wásze náchylili? Powiedz mi Synu co ćię y twoich do odstępstwá przywiodło? Zniewolenieli twego Pátriárchy álbo vbostwo?
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 30v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Ożenieniem Hrabia wraz z swoim Ojcem z Szwecyj do tych Dóbr był przyjechał. Kilka razy u mego widział mię stryja, i mówił ze mną. Podobałam mu się bez mego o to się starania. Byłam ubogą w posag Panienką, skądżebym się tedy tą płonną myślą miała zatrudnić? abym miłością swoją zniewoliła Hrabię, który nader bogaty? doródny, mir mający o Dworu, i już Pułkownikiem w Regimencie, i którymby podobno Księżniczka nie była gardziła? Lecz bez wątpienia to moim szczęściem było, żem się umyślnie o Jego nie starała miłość. Byłam śmiałą, i nie stroniącą od niego, ponieważem się serca
Ożenieniem Hrabia wraz z swoim Oycem z Szwecyi do tych Dobr był przyiechał. Kilka razy u mego widział mię stryia, i mowił ze mną. Podobałam mu śię bez mego o to śię starania. Byłam ubogą w posag Panienką, zkądżebym śię tedy tą płonną myślą miała zatrudnić? abym miłośćią swoią zniewoliła Hrabię, ktory nader bogaty? dorodny, mir maiacy o Dworu, i iuż Pułkownikiem w Regimencie, i ktorymby podobno Xiężniczka nie była gardziła? Lecz bez wątpienia to moim szczęśćiem było, żem śię umyślnie o Jego nie starała miłość. Byłam śmiałą, i nie stroniącą od niego, ponieważem śię serca
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 4
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ci być za Syna. Usłyszał o Zemrudzie, tak ją kocha wiernie, Miłość mu kości łamie, mózg suszczy niezmiernie. Dawno się znał z mym Panem, razem cię czekają. Idźże prędzej gdyż ciebie pilnie upraszają. Moufak; Skąd dla mnie takie szczęście? miłość ma swe dziła, Może sława piękności serce zniewoliła. Idę za tobą w ślady, i któż tam jest więcej? Arlekin: Ich dwóch, ja jeden Konfident Książęcy. SCENA IV.
Moufak, Sędzia, Fadlalach, Arlekin. Sędzia; POrzućmy interesa pierwszych intryg swary, Jam już nie bardzo młody, tyś Senator stary; BÓG ci sam szczęście ściele,
ci bydź za Syna. Usłyszał o Zemrudźie, tak ią kocha wiernie, Miłość mu kości łamie, mozg susczy niezmiernie. Dawno się znał z mym Panem, razem cię czekaią. Idźże prędzey gdyż ciebie pilnie upraszaią. Moufak; Zkąd dla mnie takie szczęście? miłość ma swe dźiła, Może sława piękności serce zniewoliła. Idę za tobą w ślady, y ktoż tam iest więcey? Arlekin: Ich dwoch, ia ieden Konfident Xiążęcy. SCENA IV.
Moufak, Sędźia, Fadlalach, Arlekin. Sędźia; POrzućmy interessa pierwszych intryg swary, Iam iuż nie bardzo młody, tyś Senator stary; BOG ci sam szczęście ściele,
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFRozum
Strona: Dv
Tytuł:
Sędzia od rozumu odsądzony
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, A tobie żony z Greckiej białejgłowy. Greckich niewiastek związek mię obchodzi: Aż ci Kolchicka małpa bardziej szkodzi, Skąd nieprzyjaciel nie był spodziewany, Stamtąd najcięższe zadano mi rany. Nie ma, jak słyszę, najmnniejszej podoby, Z grzeczności, z zasług, z wdzięków, swej osoby. Ale czarami i szeptami zgoła, Zniewoliła cię przez Tesalskie zioła. Ona przez swoje skryte tajemnice, Na dół niechcące sprowadza Księżyce, I słońce, co świat okrągły oświeca Zaćmi, koni mu dopadszy, i leca. Ona szeptami, i strasznym prawidłem, Tamuje rzeki, jako stanowidłem, I wazd je wraca; ona z miejsca, lasów I skał porusza,
, A tobie żony z Greckiey białeygłowy. Greckich niewiastek związek mię obchodźi: Aż ći Kolchicka máłpá bárdźiey szkodźi, Zkąd nieprzyiaćiel nie był spodźiewány, Ztámtąd nayćięższe zádano mi rány. Nie ma, iák słyszę, naymnnieyszey podoby, Z grzecznośći, z zásług, z wdźiękow, swey osoby. Ale czárámi y szeptámi zgołá, Zniewoliłá ćię przez Tesálskie źiołá. Oná przez swoie skryte táiemnice, Ná doł niechcące sprowádza Kśiężyce, Y słońce, co świát okrągły oświeca Záćmi, koni mu dopadszy, y leca. Oná szeptámi, y strásznym práwidłem, Támuie rzeki, iáko stánowidłem, Y wazd ie wraca; oná z mieyscá, lásow Y skał porusza,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 76
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
pięknym lecie, Kiedy bierze na się kwiecie Barwę roźliczną!
Twa osoba, twa ozdoba, mój oblubieńce, I nad zioła, owo zgoła i nad młodzieńce, Których teraźniejsza chwila Młodością przyozdobiła, Barziej jest śliczną!
Choć młodzieńcy swymi wieńcy mnie obsyłają, Choć dziewczyny rozmaryny wonne mi dają, Sama wdzięczność twoja miła Serce moje zniewoliła, Ja nie wiem, czemu.
Chceszli winy, mój jedyny, nie popaść dla mnie, Moje chęci miej w pamięci, bądź łaskaw na mnie, Daj mi dar za dar przyjemny, Miłość za miłość, wzajemny Dar sercu memu.
Nie życz mi serdecznej szkody, Nie żałuj równej nagrody Sercu nędznemu. TRZYNASTA
pięknym lecie, Kiedy bierze na się kwiecie Barwę roźliczną!
Twa osoba, twa ozdoba, mój oblubieńce, I nad zioła, owo zgoła i nad młodzieńce, Których teraźniejsza chwila Młodością przyozdobiła, Barziej jest śliczną!
Choć młodzieńcy swymi wieńcy mnie obsyłają, Choć dziewczyny rozmaryny wonne mi dają, Sama wdzięczność twoja miła Serce moje zniewoliła, Ja nie wiem, czemu.
Chceszli winy, mój jedyny, nie popaść dla mnie, Moje chęci miej w pamięci, bądź łaskaw na mnie, Daj mi dar za dar przyjemny, Miłość za miłość, wzajemny Dar sercu memu.
Nie życz mi serdecznej szkody, Nie żałuj równej nagrody Sercu nędznemu. TRZYNASTA
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 45
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
potrzebną usługę, jego grzecznością z niewolona, od tego czasu wielce go sobie poważała. Kawaler Polski.
Gdy się to w Polsce odprawowało, miłość Salminy codziennie górę brała, dla nieodmienności P. Wojewodzica, nawiedzała go kilka razy w więzieniu, pod różnymi okolicznościami, zażywając już łagodności, już też i pogróżek, żeby go zniewoliła, jej być powolnym. Aleć on, mając umysł nad pospolity, jednakowo i pogroszki i pochlebstwa przyjmował. Ta tedy miłośnica tak zawzięta, widząc małą otuchę swego starania, kazała go wsadzić do wiezy, a żeby mu niedawano, tylko chleb a wodę, byle żył. Takowa jednak jej surowość, wzięła
potrzebną usługę, iego grzecznośćią z niewolona, od tego czasu wielce go sobie poważała. Kawaler Polski.
Gdy się to w Polszcze odprawowało, miłość Salminy codźiennie gorę brała, dla nieodmiennośći P. Woiewodźicá, nawiedzała go kilka razy w więźieniu, pod rożnymi okolicznośćiami, zażywaiąc iusz łagodnośći, iusz tesz y pogrożek, żeby go zniewoliła, iey być powolnym. Aleć on, maiąc umysł nad pospolity, iednakowo y pogroszki y pochlebstwa przyimował. Ta tedy miłośnica tak zawźięta, widząc małą otuchę swego starania, kazała go wsadźić do wiezy, á źeby mu niedawano, tylko chleb á wodę, byle żył. Takowa iednak iey surowość, wźięła
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 72
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722