. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni, Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie, Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po sobie. Gdzie indziej sieją, orzą, gdy się wiosna wraca, Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca. Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada, Albo mało, albo też nic szkody nie zada. Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie; Kto ma sieci
. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni, Bo chociaż, co zastanie w polu, wszytko zobie, Sprawi rolą, gdy nawóz zostawi po sobie. Gdzie indziej sieją, orzą, gdy się wiosna wraca, Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca. Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada, Albo mało, albo też nic szkody nie zada. Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie; Kto ma sieci
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 13
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lada schaby Niż tu ostrygi i żaby; Woli zraz pieczeni spory Niżeli kaulafijory. 90 (N). KRÓL ŻYWY ZA MalowANEGO
Grał Zygmunt karty z senatory dwiema, A choć trzeciego króla w garści nie ma, Każe na trynkę; dotrzymują owi: Ten ufa krępej, a tamten flusowi. Pokażą kartę; król pieniądze zobie. Senatorowie, pojrzawszy po sobie: „Trzeba trzeciego.” A ów z tym wyleci: „Albom ja nie król i nie Zygmunt Trzeci?” Pochwalą koncept, choć, że go przypłacą, Większą w nim gustu połowicę tracą. 91. POSŁUSZNY CHŁOPIEC
Często pan mawiał, chcąc to chłopcu w głowę wlepić
leda schaby Niż tu ostrygi i żaby; Woli zraz pieczeni spory Niżeli kaulafijory. 90 (N). KRÓL ŻYWY ZA MALOWANEGO
Grał Zygmunt karty z senatory dwiema, A choć trzeciego króla w garści nie ma, Każe na trynkę; dotrzymują owi: Ten ufa krępej, a tamten flusowi. Pokażą kartę; król pieniądze zobie. Senatorowie, pojźrawszy po sobie: „Trzeba trzeciego.” A ów z tym wyleci: „Albom ja nie król i nie Zygmunt Trzeci?” Pochwalą koncept, choć, że go przypłacą, Większą w nim gustu połowicę tracą. 91. POSŁUSZNY CHŁOPIEC
Często pan mawiał, chcąc to chłopcu w głowę wlepić
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 241
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kładzie, Zadarszy ogon, kark łomie, rże, hasze, Od tej do owej przebiegając pasze; Nie wie, co droga, co pobocz, co pęto. Ale jeśli go już na stajnią wzięto, Jedną się miarką musi kontentować, Grzywy nie jeżyć, ogon pod się chować. Już nie przebiera; to nieborak zobie, Co mu w zwyczajnym nagotują żłobie, Ani o gołym pomyśli obroku, Szczykając zjadki na wytartym tłoku. Na piądź wyskoczyć z pasternika wara, Bo i taż z sieczką nie dojdzie go miara. Cóż, gdy nań wsiądzie i ćwiczy go w kole, A w oba boki ostrogami kole: To ciska zadem
kładzie, Zadarszy ogon, kark łomie, rże, hasze, Od tej do owej przebiegając pasze; Nie wie, co droga, co pobocz, co pęto. Ale jeśli go już na stajnią wzięto, Jedną się miarką musi kontentować, Grzywy nie jeżyć, ogon pod się chować. Już nie przebiera; to nieborak zobie, Co mu w zwyczajnym nagotują żłobie, Ani o gołym pomyśli obroku, Szczykając zjadki na wytartym tłoku. Na piądź wyskoczyć z pasternika wara, Bo i taż z sieczką nie dojdzie go miara. Cóż, gdy nań wsiędzie i ćwiczy go w kole, A w oba boki ostrogami kole: To ciska zadem
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 351
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
To jest nasze lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on
To jest nasze lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 258
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on w krzaku dyszy
lekarstwo i trunek prawdziwy. Pomnę-ć ja, w jakiej było przedtem wino cenie, Gdy się jego poczęło wynurzać nasienie. Pierwszy ociec napadł był na takie jagody, Gdy pomagał swym synkom gnać na pole trzody, Których skoruchno starzec sędziwy skosztował, Zaraz mu wyciśniony sok z nich zasmakował. Jak je zobie, tak zobie, aż starcowi miło, Bodajby mu się było dotychczas przykrzyło! A skoro z jagód przyszedł, alić wyskakuje,
A synów się gromada starcowi dziwuje. Nie wie, skąd go pod wieczór taka myśl napada, Choć widzą, że cały dzień mało bardzo jada. Zdybało go raz kilka, a on w krzaku dyszy
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 258
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to Od grzechów nie powściągnie: chleb jedząc lipowy, Większe grzechy, większe w nas niż z żyta narowy.
Nie dziw: kto boskie dary lekceważy sobie, Skoro chleba nie stanie, płonną żołądź zobie. Za grzechami ludzkimi głód rzecz jest zwyczajna; Jedli żydzi gołębie w Jeruzalem łajna, Kiedy się niedowiarstwem przewinili Bogu. Panie, obroń pożywać chleba z tego brogu! Nie możeli być z żyta, dajże już i z lipki Na umartwienie ciała zielonej osypki. Mnóż się, szczęśliwa lipo, i w polu,
przymiesza kostrzewy), Wody potem nalawszy, robi na chleb ciasto. O, chleb nader mizerny! A przecie nic nas to Od grzechów nie powściągnie: chleb jedząc lipowy, Większe grzechy, większe w nas niż z żyta narowy.
Nie dziw: kto boskie dary lekceważy sobie, Skoro chleba nie stanie, płonną żołądź zobie. Za grzechami ludzkimi głód rzecz jest zwyczajna; Jedli żydzi gołębie w Jeruzalem łajna, Kiedy się niedowiarstwem przewinili Bogu. Panie, obroń pożywać chleba z tego brogu! Nie możeli być z żyta, dajże już i z lipki Na umartwienie ciała zielonej osypki. Mnóż się, szczęśliwa lipo, i w polu,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 118
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ których diabeł zażywał kusząc Zbawiciela naszego aby się z ganku kościelnego zrzucił? mówiąc Aniołom swoim rozkazał o tobie aby cię strzegli po wszystkich drogach twoich. Takci dudki łowią/ i głupie ptaszęta pastwę im i ziarka podsypujęć którą radzi zobia/ a w tym ich siecie przykrywają i główki urywają. Dobrze tedy kurczęciu przy matce zobać nie szukając odstrzeliwszy się od niej/ inszej zobie/ bo ją pewnie pozobią. Przydam i to: Azaż nie często czarownice na śmierć skazane/ gdy już do stosa drew przychodzą/ wszystko to do czeg o się pierwej znały nieodwoływało? Abo im trzeba wierzyć abo nie? Jeśliże nie trzeba im wierzyć
/ ktorych diabeł zażywał kusząc Zbawićiela naszego áby się z ganku kościelnego zrzućił? mowiąc Aniołom swoim roskazał o tobie áby ćię strzegli po wszystkich drogách twoich. Takci dudki łowią/ y głupie ptászętá pástwę im y źiarka podsypuięć ktorą radzi zobia/ á w tym ich śiecie przykrywaią y głowki vrywáią. Dobrze tedy kurczęćiu przy matce zobać nie szukaiąc odstrzeliwszy się od niey/ inszey zobie/ bo ią pewnie pozobią. Przydam y to: Azasz nie często czárownice ná śmierć zkazane/ gdy iusz do stosa drew przychodzą/ wszystko to do czeg o się pierwey znáły nieodwoływáło? Abo im trzebá wierzyć ábo nie? Ieśliże nie trzebá im wierzyć
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 92
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
i wyuzdane gęby nasiały. Nażrzec się drugą krup surowych/ grzybów/ bedłek/ korzenia/ gliny/ wapna/ fruktów niewczesnych smazonek/ i innych rzeczy swojej naturze szkodliwych/ za czym nie zdrowie/ zła cera/ żołądek niestrawny /vroki/ osypanie/ czary/ czarownice. Napadnie na takiego co rad smacznie kąski po dworach zobie/ wmowi wnię czary/ nuż tu diabelstwa po pierzynach/ powannach szukać/ nuż tu i te i owe posadzac/ i przed mężem o czary/ udawać. On dla klekotania ustawicznego/ musi chudzina wtakie plotki się wdać/ wrzkomo dla swego pokoju/ a ono wielkiego dusznego i doczesnego na będzie niepokoju/ jako
y wyuzdáne gęby nasiały. Náżrzec się drugą krup surowych/ grzybow/ bedłek/ korzenia/ gliny/ wapna/ fruktow niewczesnych smázonek/ y innych rzeczy swoiey náturze szkodliwych/ zá czym nie zdrowie/ złá cerá/ zołądek niestrawny /vroki/ osypánie/ czáry/ czárownice. Nápádnie ná tákiego co rad smacznie kąski po dworach zobie/ wmowi wnię czáry/ nusz tu diábelstwá po pierzynách/ powannach szukáć/ nusz tu y te y owe posadzac/ y przed mężem o czáry/ vdáwać. On dla klekotania vstawicznego/ muśi chudzina wtakie plotki się wdáć/ wrzkomo dlá swego pokoiu/ á ono wielkiego dusznego y doczesnego na będźie niepokoiu/ iako
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 102
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
/ niżeli statutem wygrawa. O rzadkim dzisiaj nierzec/ przysłowia urzędzie/ Daj bendzieć dąno/ uczyń/ uczynionoć będzie. Do Dłuźnika.
Mówisz/ bodaj był zabit/ kto dziś płaci długi/ I ja mówię/ bodaj ten kto pozycza drugi. Sic vos non vobis.
PTacy Figów nieszczepią/ a przecię je zobią/ Tak Żołdacy chleb jedzą/ chociaż nań nierobią. Incongruens.
PAnnom się ja niedziwuję/ Ze od nich perfumy czuję. Ani Damom/ i Doktorzy/ Muszą/ zły wiatr dają chorzy. Ale komuś/ bardzi z Pismem Przystałoby/ niżli z Piżmem. Z Aquinasowym czernidłem/ Niżeli z Weneckim mydłem
/ niżeli státutem wygrawa. O rzadkim dźiśiay nierzec/ przysłowia vrzędźie/ Day bęndźieć dąno/ vczyń/ vczynionoć będźie. Do Dłuźniká.
MOwisz/ boday był zábit/ kto dźiś płáći długi/ Y ia mowię/ bodáy ten kto pozycza drugi. Sic vos non vobis.
PTacy Figow nieszczepią/ á przećię ie zobią/ Ták Zołdacy chleb iedzą/ choćiász nąń nierobią. Incongruens.
PAnnom sie ia niedźiwuię/ Ze od nich perfumy czuię. Ani Dámom/ y Doktorzy/ Muszą/ zły wiátr dáią chorzy. Ale komuś/ bárdźi z Pismęm Przystałoby/ niżli z Pizmem. Z Aquinásowym czernidłem/ Niżeli z Weneckim mydłęm
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 56
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
dziwnie subtelnej roboty. Kur przyszłe z przyrodzenia opowiada rzeczy, Tebańczykowie kurzy głos mieli na pieczy, Stąd o szczęściu i przyszłej sławie wróżkę brali, Kiedy się z Spartanami pod Leuktrą ścierali. W Rzymie wieszczek kiedy swe wróżki odprawował, Źołć samę nadewszytko w kurze upatrował. Tamże kur cesarzowi wrożył o stolicy, Gdy ziarna zobiąc imię zbierał po tablicy. Wojennym swoim bogom, gdy bitwę wygrali, Lakonowie w ofiarę kura oddawali. Nie wspominam pilności, z jaką więc kur chodzi, Gdy po matce żałosny sam sieroty wodzi. Sam jajca odbieżane od matek wylęga, W czym pobożnym afektem człowieka dosięga. Kur z nami wespół oko podnosi do nieba,
dziwnie subtelnej roboty. Kur przyszłe z przyrodzenia opowiada rzeczy, Tebańczykowie kurzy głos mieli na pieczy, Ztąd o szczęściu i przyszłej sławie wrożkę brali, Kiedy się z Spartanami pod Leuktrą ścierali. W Rzymie wieszczek kiedy swe wrożki odprawował, Źołć samę nadewszytko w kurze upatrował. Tamże kur cesarzowi wrożył o stolicy, Gdy ziarna zobiąc imię zbierał po tablicy. Wojennym swoim bogom, gdy bitwę wygrali, Lakonowie w ofiarę kura oddawali. Nie wspominam pilności, z jaką więc kur chodzi, Gdy po matce żałosny sam sieroty wodzi. Sam jajca odbieźane od matek wylęga, W czym pobożnym afektem człowieka dosięga. Kur z nami wespoł oko podnosi do nieba,
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 299
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910