WSzytkie rzeczy Mciwy Panie/ którekolwiek okręgiem nieba wysokiego na tych niskościach są ograniczone i ocerkowane/ cokolwiek czynią i sprawują to wszytko za rządem i dyrygowaniem dwu Panów: z których jedne Bóg Najwyższy/ ugormowawszy drugiego/ to jest/ naturę abo przyrodzenie nasze/ ludzi w różne stany podzieliwszy/ różne im też zabawy/ i pieczołowania zostawiał. A jako Rządzca mądry i potężny/ rozumem człowieka nad insze stworzenia obdarzywszy/ naturę jego tak ukstałtował/ że nad jej wolą niczego człowiek uczynić nie śmie/ tylko żeby byłz jej posłuszeństwa wychełznany/ i czoła przetartego. Ci dwaj Panowie sprawują/ żeby człowiek w kolejach stanu swego był zatrzymany ci sprawują aby o krótkim wieku
WSzytkie rzeczy Mćiwy Pánie/ ktorekolwiek okręgiem niebá wysokiego ná tych niskośćiách są ogránicżone y ocerkowáne/ cokolwiek cżynią y spráwuią to wszytko zá rządem y dyrygowániem dwu Pánow: z ktorych iedne Bog Naywyższy/ vgormowawszy drugiego/ to jest/ náturę ábo przyrodzenie násze/ ludźi w rożne stany podźieliwszy/ rożne im też zábáwy/ y pieczołowánia zostáwiáł. A iáko Rządzcá mądry y potężny/ rozumem cżłowieká nád insze stworzenia obdárzywszy/ náturę iego ták vkstałtował/ że nád iey wolą nicżego cżłowiek vcżynić nie śmie/ tylko żeby byłz iey posłuszeństwá wychełznány/ y czołá przetártego. Ci dwáy Pánowie spráwuią/ żeby cżłowiek w koleiách stánu sweg^o^ był zátrzymány ći spráwuią áby o krotkim wieku
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: A3
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
grubych Jej Mci broni: znacznymi smaki Jego Mci zabawiając/ świadkami powolności swojej chęci swej potwierdza a zatym przysmakami wespół Jej Mść częstować raczy. Czego i ci/ którejch pełni w tym rozkazanie wdzieczni będąc przyjmują. A za znak chęci Jego Mci przeciwko sobie/ tąż chęcią tę łaskę Jego Mci za każdą pogodą nagrodzić gotowi zostawiają: Oddawaniu Marcypanów Mowa przy Dziękowaniu za Marcypany, od PANNY.
DObrze to był niektóry z mądrych powiedziałMoj Mciwy P. że miłość jest jako Magnes który twarde żelazo pociaga za sobą/ znakiem pownnej wdzięczności i uprzejmości. Abowiem taż miłość tymże sposobem ludzi do zobopolnego przyjaźni i życzliwości jednania pociaga/ taż przyjaźń i
grubych Iey Mći broni: znácżnymi smáki Iego Mci zábáwiáiąc/ świadkámi powolnośći swoiey chęci swey potwierdza á zátym przysmakámi wespoł Iey Mść częstowáć ráczy. Czego y ći/ ktoreych pełni w tym roskázánie wdźiecżni będąc przyimuią. A zá znák chęći Iego Mći przeciwko sobie/ tąż chęćią tę łáskę Iego Mći za każdą pogodą nagrodźić gotowi zostáwiáią: Oddawániu Márcypanow Mowá przy Dźiękowániu zá Márcypány, od PANNY.
DObrze to był niektory z mądrych powiedźiałMoy Mciwy P. że miłość iest iáko Mágnes ktory twarde żelazo poćiaga zá sobą/ znákiem pownney wdźięcżnośći y vprzeymośći. Abowiem táż miłość tymże sposobem ludźi do zobopolnego przyiáźni y życżliwośći iednánia pociaga/ táż przyiaźń y
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: B3
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
twój kochany brat i uniżony sługa: Krzysztof Zawisza miński starosta. VIII. KILKA URYWKÓW Z ROKU 1721. GAZETA PISANA SPÓŁCZESNA
Z Warszawy d. 22 Maii. Impan podskarbi wielkiego księstwa litewskiego periculosissime w Wilnie decumbit, że de convalescentia ipsius powątpiewano, gdzie Trybunał według ordinacii continuatur, którego dyrekcją imkanclerz wiel. księstwa lit. zostawia impanu Pacowi pisarzowi wiel. księstwa litew., i sam odjeżdża na wieś ex quo na podagrę chory, na którą także imksiądz biskup wileński compatitur. Kasztelanią przemyską konferował król imć imp. Ponińskiemu kasztelanowi nakielskiemu, a nakielską impanu Gąszyńskiemu ex respectu, że już dawno fidem catholicam est amplexus Impan poseł cesarski ma jechać do Cieplic
twój kochany brat i uniżony sługa: Krzysztof Zawisza miński starosta. VIII. KILKA URYWKÓW Z ROKU 1721. GAZETA PISANA SPÓŁCZESNA
Z Warszawy d. 22 Maii. Jmpan podskarbi wielkiego księstwa litewskiego periculosissime w Wilnie decumbit, że de convalescentia ipsius powątpiewano, gdzie Trybunał według ordinacii continuatur, którego dyrekcyą jmkanclerz wiel. księstwa lit. zostawia jmpanu Pacowi pisarzowi wiel. księstwa litew., i sam odjeżdża na wieś ex quo na podagrę chory, na którą także jmksiądz biskup wileński compatitur. Kasztelanią przemyską konferował król jmć jmp. Ponińskiemu kasztelanowi nakielskiemu, a nakielską jmpanu Gąszyńskiemu ex respectu, że już dawno fidem catholicam est amplexus Jmpan poseł cesarski ma jechać do Cieplic
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 427
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
stamtąd do iskierek/ do celu nader drobnego/ ale do wielkiego i okazalszego. Miałbym tu jeszcze co mówić o wystawach owych świetckich/ które siła nas czyni stąd/ że się nie racujemy z dostatkami swemi /żeby jedno trochę zaświecić/ ukazać się/ przychodzimy w takie zaciągi/ że nie tylko dzieciom nic nie zostawiamy/ ale i nam samym czasem nie dostawa/ Kometowiesmy w tej mierze/ nie dbamy jenoby trochę zaświecić na czas być strasznym/ nic na tym choć nakoniec wszytko utracić przyjdzie i zgasnąć. Nie mówię o tych którzy dla posługi ojczyzny nastacają/ bo i przewagi tych bez nagrody i sławy być nie mogą/ i
stámtąd do iskierek/ do celu náder drobnego/ ále do wielkiego y okazálszego. Miałbym tu iescze co mowić o wystáwach owych świetckich/ ktoré śiłá nas czyni stąd/ że sie nie rácuiemy z dostátkámi swemi /żeby iedno trochę záświećić/ vkázáć sie/ przychodźimy w tákie záćiągi/ że nie tylko dźiećiom nic nie zostáwiamy/ ále y nam sámym czásem nie dostawa/ Kometowiesmy w tey mierze/ nie dbamy ienoby trochę záświećić ná czás bydź strásznym/ nic ná tym choć nákoniec wszytko utráćić przyidźie y zgásnąć. Nie mowię o tych ktorzy dla posługi oyczyzny nástacáią/ bo y przewagi tych bez nagrody y sławy bydź nie mogą/ y
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C4
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Powiedzieć jeno kozie lepiej o powrozie, O rzeźniku, koziku, toporze, pniu, ledzie, A wprzód krępulcu z ogniem — tam to koza w biedzie, Kiedy nie wytrzymawszy ni gwinty, ni nity Wywrzesz,czeć na się musi koza sekret skryty. 122. CO TO ZA: „ZJADŁ PIES SADŁO”?
Zostawia dziewce pani do kapusty sadła; Pies czyli suka wpadszy do kuchniej je zjadła. Jeść co pasz, kiedy nie masz dla siadła kucharki: Wygląda z między węglów, porzuciwszy garki. 123. NAGROBEK PASKWILANTOWI
Paskwilograf tu leży, szarpacz cudzej sławy. Do piekła nie chce mu się, w niebie nie ma sprawy.
Powiedzieć jeno kozie lepiej o powrozie, O rzeźniku, koziku, toporze, pniu, ledzie, A wprzód krępulcu z ogniem — tam to koza w biedzie, Kiedy nie wytrzymawszy ni gwinty, ni nity Wywrzesz,czeć na się musi koza sekret skryty. 122. CO TO ZA: „ZJADŁ PIES SADŁO”?
Zostawia dziewce pani do kapusty sadła; Pies czyli suka wpadszy do kuchniej je zjadła. Jeść co pasz, kiedy nie masz dla siadła kucharki: Wygląda z między węglów, porzuciwszy garki. 123. NAGROBEK PASKWILANTOWI
Paskwilograf tu leży, szarpacz cudzej sławy. Do piekła nie chce mu się, w niebie nie ma sprawy.
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 38
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Do tego/ że słośliwe Gwiazdy/ najprędzej z najlepszych rzeczy wyciągają Wapory/ z których się rodzi Kometa. Zaczym spaleniem zepsowane/ wielce są szkodliwe. Optimi enim corruptio pessima, vt patet in homine. Jeżeli Kometa znaczy Wojnę.
WYciąga wielkość Waporów z ciał ludzkich/ wyciąga dobre humory z pokarmów suchością swoją/ a tylko zostawia cholerę/ która zapaliwszy się w ludziach/ do Niezgody/ Wojny/ Nabycia/ aby Zguby Państwa i Królestw jest powodem. Jeżeli Kometa znaczy śmierć Monarchów, Królów, i Wodzów.
DElikacko żyją/ subtelnym pokarmem się paszą/ zaczym humory w nich subtelniejsze się rodzą/ łatwiejsze do wyciągnienia Planetom; którzy że wysadzeni są na
Do tego/ że słośliwe Gwiazdy/ nayprędzey z naylepszych rzeczy wyćiągáią Wapory/ z ktorych się rodźi Kometá. Záczym spaleniem zepsowáne/ wielce są szkodliwe. Optimi enim corruptio pessima, vt patet in homine. Ieżeli Kometá znáczy Woynę.
WYćiąga wielkość Waporow z ćiał ludzkich/ wyćiąga dobre chumory z pokarmow suchośćią swoią/ á tylko zostáwia cholerę/ ktora zápaliwszy się w ludźiách/ do Niezgody/ Woyny/ Nábyćia/ aby Zguby Páństwá y Krolestw iest powodem. Ieżeli Kometá znáczy śmierć Monârchow, Krolow, y Wodzow.
DElikácko żyią/ subtelnym pokármem się pászą/ záczym humory w nich subtelnieysze się rodzą/ łatwieysze do wyćiągnienia Plánetom; ktorzy że wysádzeni są ná
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A2
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, wyprawuje, Do morskiego się portu obraca z drugiemi, I wsiadszy na okręty, sama jedzie z niemi. Czerni się pod żaglami morze, a po wodzie Czynią wtem siwe piany niedościgłe łodzie; Tak się jej chce Rugiera, że się nie postrzega, Że nieosadzonego pałacu odbiega.
XIV.
Żadnej na mocnem zamku nie zostawia straży: Tak się kwapi, tak sobie wszytko lekceważy, By go tylko lub żywo lub martwo dostała. Melissa też, co na to cicho pilnowała, Po opuszczonem szuka pałacu powolej, Chcąc tych, co pod jej władzą beli, wziąć z niewolej; Charaktery i znaki wydrożone psuje, Obrazy pali, węzły, wichry
, wyprawuje, Do morskiego się portu obraca z drugiemi, I wsiadszy na okręty, sama jedzie z niemi. Czerni się pod żaglami morze, a po wodzie Czynią wtem siwe piany niedościgłe łodzie; Tak się jej chce Rugiera, że się nie postrzega, Że nieosadzonego pałacu odbiega.
XIV.
Żadnej na mocnem zamku nie zostawia straży: Tak się kwapi, tak sobie wszytko lekceważy, By go tylko lub żywo lub martwo dostała. Melissa też, co na to cicho pilnowała, Po opuszczonem szuka pałacu powolej, Chcąc tych, co pod jej władzą beli, wziąć z niewolej; Charaktery i znaki wydrożone psuje, Obrazy pali, węzły, wichry
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 151
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wszytkie zbyły garła, Bo je łakoma orka zjadła i pożarła, Która, gdy insze straszne odchadzają stada, U portu zwyczajnego wygląda obiada.
LVIII.
Ja nie wiem, czy to prawda, czy to tylko bają, Co o tem Proteusie ludzie powiadają; Toli na białegłowy w tamtem kraju stary Zwyczaj i na niezbożne zostawia ofiary, Że orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi; Acz się dziewką urodzić jest po wszytkiem świecie Nieszczęście, w tem dopiero wielkie jest powiecie.
LIX.
O nieszczęśliwe panny, które z dalekiego Kraju fortuna pędzi do brzegu srogiego! Kędy ludzie okrutni nad brzegiem czekają I krwią gładkich
wszytkie zbyły garła, Bo je łakoma orka zjadła i pożarła, Która, gdy insze straszne odchadzają stada, U portu zwyczajnego wygląda obiada.
LVIII.
Ja nie wiem, czy to prawda, czy to tylko bają, Co o tem Proteusie ludzie powiadają; Toli na białegłowy w tamtem kraju stary Zwyczaj i na niezbożne zostawia ofiary, Że orka, co każdy dzień do portu przychodzi, Obkarmiona ich ciały pięknemi odchodzi; Acz się dziewką urodzić jest po wszytkiem świecie Nieszczęście, w tem dopiero wielkie jest powiecie.
LIX.
O nieszczęśliwe panny, które z dalekiego Kraju fortuna pędzi do brzegu srogiego! Kędy ludzie okrutni nad brzegiem czekają I krwią gładkich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 162
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prędko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na on dziw w miejscu zostawiając. Skoro tak wszytkie strony obejźrzał Anglii, Obrócił hypogryfa wciąż ku Irlandiej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to prawda, jako powiadają, Ludzie grzechów śmiertelnych swoich pozbywają. Skąd hipogryfa w drogę obrócił prościejszą Tam, gdzie morze podlewa Brytanią mniejszą; Gdzie
wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prętko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na on dziw w miejscu zostawiając. Skoro tak wszytkie strony obejźrzał Angliej, Obrócił hypogryfa wciąż ku Irlandyej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to prawda, jako powiadają, Ludzie grzechów śmiertelnych swoich pozbywają. Skąd hipogryfa w drogę obrócił prościejszą Tam, gdzie morze podlewa Brytanią mniejszą; Gdzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 219
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Ciężki jej raz dał z góry w czoło, między oczy, Ale darmo, chocia ją bił ze wszytkiej mocy.
CII.
Gdy pierwszem uderzeniem Rugier nic nie sprawił, Wracał się, aby znowu lepiej się poprawił, Pod hipogryfowemi skrzydłami widzący Tam i sam cień po wierzchu wody biegający. Orka na brzegu pewny pokarm zostawiała, A za próżnem i co się umykał, bieżała. Rugier się na dół z góry spuszcza i częstemi Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go
. Ciężki jej raz dał z góry w czoło, między oczy, Ale darmo, chocia ją bił ze wszytkiej mocy.
CII.
Gdy pierwszem uderzeniem Rugier nic nie sprawił, Wracał się, aby znowu lepiej się poprawił, Pod hipogryfowemi skrzydłami widzący Tam i sam cień po wierzchu wody biegający. Orka na brzegu pewny pokarm zostawiała, A za próżnem i co się umykał, bieżała. Rugier się na dół z góry spuszcza i częstemi Straszliwą orkę bije razami ciężkiemi.
CIII.
Jako orzeł, gdy w górę wysoko wyleci, Upatrując obłowu dla zgłodniałych dzieci, Gdy na gołem kamieniu węża ujźrzy, który Gładzi przeciwko słońcu odnowione skóry, Nie bierze go
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 222
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905