dotąd uchodziło tobie?” Gdy przyszło w oczy mówić: „Niecnotliwy synu, Kiedyżem ja cię uczył złodziejskiego czynu?” „I bardzo, panie ojcze — odpowie ten znowu — Rozkazaliście mi kraść liszki podczas łowu.” „Chartami, nie rękami rozkazałem” — rzecze. A syn: „Nie zrozumiałem.” Tak mu się przepiecze. 125 (F). OMYŁKA W Sentencji PANIEŃSKA
Jedna wielmożna pani, przyszedszy z kościoła, Wedle swego zwyczaju wszytkich panien zwoła I każdej pojedynkiem o kazanie pyta Albo ewangelią, którą ksiądz przeczyta; Bo ta, co nic z obojga nie mogła powiedzieć, Modlić się u obiadu musiała
dotąd uchodziło tobie?” Gdy przyszło w oczy mówić: „Niecnotliwy synu, Kiedyżem ja cię uczył złodziejskiego czynu?” „I bardzo, panie ojcze — odpowie ten znowu — Rozkazaliście mi kraść liszki podczas łowu.” „Chartami, nie rękami rozkazałem” — rzecze. A syn: „Nie zrozumiałem.” Tak mu się przepiecze. 125 (F). OMYŁKA W SENTENCJEJ PANIEŃSKA
Jedna wielmożna pani, przyszedszy z kościoła, Wedle swego zwyczaju wszytkich panien zwoła I każdej pojedynkiem o kazanie pyta Albo ewangeliją, którą ksiądz przeczyta; Bo ta, co nic z obojga nie mogła powiedzieć, Modlić się u obiadu musiała
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 62
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wżdyć ciało dyscypliną człek, nie głowę siecze; I u mnieć ta nauka pewnie nie jest bajką, Gdy będąc głową, ciało wyłupię nahajką.” „Bale tam głowa z ciałem ból cierpi pospołu — Rzecze ksiądz — a ty żonę bijesz, jako wołu, Nie czując swego bicia.” A ten: „Zrozumiałem. A jakoż ze mną jednym żona będzie ciałem?” 420. DO BOGACZA
Im więcej masz na świecie, bardziejś się obciążył; Wątpię, żebyś lekkiemu w zawodzie nadążył. Chceszli, bogaczu, inszych do nieba wyścigać? Ciśni; a cóż ci po tym cetnar złota dźwigać? Dalej krom grobu
Wżdyć ciało dyscypliną człek, nie głowę siecze; I u mnieć ta nauka pewnie nie jest bajką, Gdy będąc głową, ciało wyłupię nahajką.” „Bale tam głowa z ciałem ból cierpi pospołu — Rzecze ksiądz — a ty żonę bijesz, jako wołu, Nie czując swego bicia.” A ten: „Zrozumiałem. A jakoż ze mną jednym żona będzie ciałem?” 420. DO BOGACZA
Im więcej masz na świecie, bardziejś się obciążył; Wątpię, żebyś lekkiemu w zawodzie nadążył. Chceszli, bogaczu, inszych do nieba wyścigać? Ciśni; a cóż ci po tym cetnar złota dźwigać? Dalej krom grobu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 182
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w miłosierdziu bożem, że coś więcej jeszcze dla nas nagotował. Nowe też dnia wczorajszego wydarte jest z ręku nieprzyjacielskich, jakim sposobem? Jego Król. Mści oznajmuję. Będziesz jednak Wm., mój miłościwy Pan, tuszę blisko miał w Osterodzie z Gustawa sąsiada, który dla traktatów chce się tam, jakom z Baudisa zrozumiał, zatrzymać; chciałem ci mu był bronić tego miejsca, ale nikczemność tamtej mieściny, któraby do obrony siła potrzebowała ludzi, odwiodła mnie od tego. Myślę o miejscu sposobnem tu w Księstwie przy Drwęcy, abym nad nim obozem stanąwszy mógł Lubawę Wm., mego Mści Pana, zasłonić, posiłkowania Brodnice nie
w miłosierdziu bożém, że coś więcéj jeszcze dla nas nagotował. Nowe też dnia wczorajszego wydarte jest z ręku nieprzyjacielskich, jakim sposobem? Jego Król. Mści oznajmuję. Będziesz jednak Wm., mój miłościwy Pan, tuszę blisko miał w Osterodzie z Gustawa sąsiada, który dla traktatów chce się tam, jakom z Baudisa zrozumiał, zatrzymać; chciałem ci mu był bronić tego miejsca, ale nikczemność tamtej mieściny, któraby do obrony siła potrzebowała ludzi, odwiodła mnie od tego. Myślę o miejscu sposobném tu w Xięstwie przy Drwęcy, abym nad nim obozem stanąwszy mógł Lubawę Wm., mego Mści Pana, zasłonić, posiłkowania Brodnice nie
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 140
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
z miedzi w wielkość nie widane, Słupy, potomstwo genueńskiej góry, Wypusty kształtne, wydatne filary, Podstawki, czapki misternie rzezane, Polery jasnoszklane, Którymi ludzie zdobią zwykle groby, Niceście nie są, nic wasze ozdoby, I jak kruche szkło, którego blask macie, Równe w słabości latom podlegacie.
Ten sam zrozumiał, co to jest robota Trwała i której nie uszkodzą lata, Ten sam fabrykę zmyślił sobie wieczną, Któremu na grób założyła cnota Fundament, sławę puściwszy do świata I utwierdziwszy pamiątkę stateczną; To jest rzeczą skuteczną Nad grób ozdobny króla karyjskiego, Nad katalogi rodu od Noego, Nad obraz przodka, który już na ścianie Muchy
z miedzi w wielkość nie widane, Słupy, potomstwo genueńskiej góry, Wypusty kształtne, wydatne filary, Podstawki, czapki misternie rzezane, Polery jasnoszklane, Którymi ludzie zdobią zwykle groby, Niceście nie są, nic wasze ozdoby, I jak kruche szkło, którego blask macie, Równe w słabości latom podlegacie.
Ten sam zrozumiał, co to jest robota Trwała i której nie uszkodzą lata, Ten sam fabrykę zmyślił sobie wieczną, Któremu na grób założyła cnota Fundament, sławę puściwszy do świata I utwierdziwszy pamiątkę stateczną; To jest rzeczą skuteczną Nad grób ozdobny króla karyjskiego, Nad katalogi rodu od Noego, Nad obraz przodka, który już na ścianie Muchy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 147
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie złożym Jakobem? 305 (P). WET ZA WET
Ktoś przyniósszy w zanadrzu cytrynę umyśnie, Dając królowi, prosi o starostwo Wiśnie. A król (że żył starosta) odpowie jak z proce: „Bardzo słuszna owocem nagradzać owoce. Jednak że wiśnie nie masz, na ten czas się figą Kontentujcie.” Zrozumiał i poszedł za dygą. 306. NA CHUSTKĘ W RÓŻĘ SZYTĄ PANU STAROŚCIE SĄDECKIEMU OD ŻONY JEGO
Ślicznie kwitnącą, cóż, gdy lecie tylko, różą Bóg stworzył, ale mnie tak me nadzieje wróżą, Że jako ta, którąć dziś posyłam na płótnie, Wszytkie niesmaki, wszytkie wyrzuciwszy kłótnie, I świeckich, i niebieskich
nie złożym Jakobem? 305 (P). WET ZA WET
Ktoś przyniósszy w zanadrzu cytrynę umyśnie, Dając królowi, prosi o starostwo Wiśnie. A król (że żył starosta) odpowie jak z proce: „Bardzo słuszna owocem nagradzać owoce. Jednak że wiśnie nie masz, na ten czas się figą Kontentujcie.” Zrozumiał i poszedł za dygą. 306. NA CHUSTKĘ W RÓŻĘ SZYTĄ PANU STAROŚCIE SĄDECKIEMU OD ŻONY JEGO
Ślicznie kwitnącą, cóż, gdy lecie tylko, różą Bóg stworzył, ale mnie tak me nadzieje wróżą, Że jako ta, którąć dziś posyłam na płótnie, Wszytkie niesmaki, wszytkie wyrzuciwszy kłótnie, I świeckich, i niebieskich
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 321
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przyszedł W: O: Archimadryt Nicefor z Książęty i Panięty do Cerkwie: za którego weściem Paraecclesiarch stojąc w Ołtarzu/ zatrwożył się barzo i rzekł: Jeśli dopiero Archimandryt przychodzi/ któż był całą noc w krześle czujący? od któregom błogosławił się; a pojźrzawszy nie obaczył już więcej onej osoby. I za zrządzeniem Pańskim zrozumiał/ iż był sam Święty Ociec Teodozy/ pilny Archimandryt i Pasterz rozumnego stada swego /za które się ustawicznie do Pana Boga modłami swemi wkłada; od niego nigdy nie odstępuje. Po odprawieniu Jutrznie/ mianowany Paraecclesiarch tym objawienie i wiedzenie to powiedział porządkiem w Celli W: Ojcu Archimandrytowi/ jak im się działo. Takich rzeczy
przyszedł W: O: Archimádryt Nicephor z Kśiążęty y Panięty do Cerkwie: zá ktore^o^ weśćiẽ Páráecclesiárch stoiąc w Ołtarzu/ zátrwożył się bárzo y rzekł: Iesli dopiero Archimándryt przychodźi/ ktoż był cáłą noc w krześle czuiący? od ktoregom błogosłáwił się; á poyźrzawszy nie obaczył iuż więcey oney osoby. Y zá zrządzeniẽ Páńskim zrozumiał/ iż był sam Swięty Oćiec Theodozy/ pilny Archimándryt y Pásterz rozumnego stádá swego /zá ktore się vstáwicznie do Páná Bogá modłámi swemi wkłáda; od niego nigdy nie odstępuie. Po odpráwieniu Iutrznie/ miánowány Páráecclesiárch tym obiáwienie y wiedzenie to powiedźiał porządkiem w Celli W: Oycu Archimándrytowi/ iák im się dźiało. Tákich rzeczy
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 119.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, który zawsze beł zły, niecnotliwy I którego postępek każdy beł szkarady, Uciekł się do chytrości, do złych sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieżkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni
, który zawsze beł zły, niecnotliwy I którego postępek każdy beł szkarady, Uciekł się do chytrości, do złych sztuk, do zdrady.
LXIV.
Myśli, jeśli dostanie rycerza samego, Który do niego draba wyprawił onego, Że będzie miał i pannę, jeśli odnieść umiał Drab poselstwo i jeśli, że ją miał, zrozumiał. Wnet trzydzieści człowieka ścieszkami wyprawił Nie tą bramą, w której drab grabię był zostawił, Ale inszą, ustronną, którzy ku zamkowi Wielkiem kołem w tył zaszli cnemu Orlandowi.
LXV.
A tem czasem go zdrajca zabawiać rozkazał, Aż przyszli na to miejsce, które jem ukazał, Od niego w tył posłani i jeźni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 187
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
a tu kopią dla informacji kładę. Punkt Manifestu Czternasty. Punkt Manifestu Czternasty. Punkt Manifestu Mnie Wielce Mości Panie Starosto Radomski, Mój Mości Panie i Bracie.
NIesłusznie mię Jego Mość Pan Starosta Sochaczowski w dał w takie plotki do I. K. Mości, jakom z Listu Wm. M. M. Pana zrozumiał, bo jeżelim na mały czas wstąpił do Jego Mości podróżnie, tedym o żadnych publicznych nie konferował z Jego Mością interesach, a mianowicie, jakobym miał udać przed niem o zaciągu Wojska przez Jego Mości Pana Marszałka Koronnego, na Cesarza Jego Mości, jako też aby Cesarz Jego Mość miał dać Wojska Jego Mości
á tu kopią dla informátiey kłádę. Punct Mánifestu Czternasty. Punct Mánifestu Czternasty. Punct Mánifestu Mnie Wielce Mośći Pánie Stárosto Rádomski, Moy Mośći Pánie y Bráćie.
NIesłusznie mię Iego Mość Pan Stárostá Socháczowski w dał w tákie plotki do I. K. Mośći, iákom z Listu Wm. M. M. Páná zrozumiał, bo ieżelim ná máły czás wstąpił do Iego Mośći podrożnie, tedym o żadnych publicznych nie conferował z Ie^o^ Mośćią interessách, á miánowićie, iákobym miał vdáć przed niem o záćiągu Woyská przez Iego Mośći Páná Márszałká Koronnego, ná Cesárzá Iego Mośći, iáko też áby Cesarz Iego Mość miał dáć Woyská Iego Mośći
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 132
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
. Tam kiedyś ty muśl swoję zabawiał miełością/ Kiedyś sujary swojej cieszył się wdzięcznością: Tak wieść jest/ żeć na E pola Pylijskie aż beło/ Nie dobrze pilnowane bydło/ ustąpieło. Co jak prędko postrzegł F syn Atlasowy Maje/ Milczkiem je odegnawszy/ zakrył między gaje. A iż kradziestwa żaden nie zrozumiał tego/ Oprócz starca w onejże wsi urodzonego/ G Battem go okoliczny lud wszystek mianował. Ten zapustów/ i pastwisk zielonych pilnował Możnego Neleisza: i nad wspaniałymi Ustawiczną straż trzymał/ stadami końskimi. Tegoż się bał; chcąc jednak zabieżeć tej sprawie/ Wziął go za rękę/ i rzekł ku niemu łaskawie:
. Tám kiedyś ty muśl swoię zábáwiał miełośćią/ Kiedyś suiáry swoiey ćieszył się wdźięcznośćią: Ták wieść iest/ żeć ná E polá Pyliyskie áż beło/ Nie dobrze pilnowáne bydło/ vstąpieło. Co iák prędko postrzegł F syn Atlásowy Máie/ Milczkiem ie odegnawszy/ zákrył między gáie. A iż kradźiestwá żaden nie zrozumiał tego/ Oprocz stárcá w oneyże wśi vrodzonego/ G Battem go okoliczny lud wszystek mianował. Ten zapustow/ y pastwisk źielonych pilnował Możnego Neleiszá: y nád wspániáłymi Vstáwiczną straż trzymał/ stádámi końskimi. Tegoż się bał; chcąc iednak zábieżeć tey spráwie/ Wźiął go zá rękę/ y rzekł ku niemu łáskáwie:
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 91
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ Zachodnie Cesarstwo synowi swemu starszemu opisał. Temuż poprzysiężeniu podlegał wszelki/ który albo Zachód/ albo część jaką na Zachodzie/ Królewskim/ Książęcym/ lub też jakimkolwiek imieniem w posessyej swej dzierżał. Nakoniec. Któż się tak Łacińskiego języka nieświadomy najdzie/ któryby obaczywszy sposób mówienia/ którego Pisarz instrumentu/ zażył niezrozumiał natychmiast/ że się od onego czasu używania wielce oddalił. Którego sztrofowania cześci Platina w Sylwestrze onym nie zaniechał. Ale szerzej o tym Laurentius Valla/ człowiek bystrego w takowych rzeczach rozsądku traktował/ któremu jedno to przydamy. Jeśli kto rodzaj mówienia upatruje/ którym Konstantynowe prawa/ w Teodosianowych i Justynianowych Księgach pisane są/ łatwie
/ Zachodnie Cesárstwo synowi swemu stárszemu opisał. Temuż poprzyśiężeniu podlegał wszelki/ ktory álbo Zachod/ álbo cżęść iáką ná Zachodźie/ Krolewskim/ Kśiążęcym/ lub też iákimkolwiek imieniem w possessyey swey dźierżał. Nákoniec. Ktoż się ták Láćińskiego iezyká nieświádomy naydźie/ ktoryby obacżywszy sposob mowienia/ ktorego Pisarz instrumentu/ záżył niezrozumiał nátychmiast/ że się od onego czásu vżywánia wielce oddalił. Ktorego sztrofowánia cżeśći Plátiná w Sylwestrze onym nie zániechał. Ale szerzey o tym Laurentius Vállá/ cżłowiek bystrego w tákowych rzecżách rozsądku tráktował/ ktoremu iedno to przydamy. Ieśli kto rodzay mowienia vpátruie/ ktorym Constántinowe práwá/ w Theodosiánowych y Iustiniánowych Kśięgach pisáne są/ łatwie
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 67
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610