Nie pierwej się wyzwoli, Że usłyszy co w tem było, O jako go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyncją zaćmioną, Przecię jako żubr, który Od psów wielkich wparowany W cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić
Nie pierwej się wyzwoli, Że usłyszy co w tem było, O jako go zaboli, Jako to i utrapiło. Wolałby słyszeć Scyllę rozdrażnioną, Wolałby widzieć Cyntyą zaćmioną, Przecię jako żubr, który Od psów wielkich wparowany W cieśnią i przykre góry, Na miecze niedba i rany. Rogami miece ziemię, zrze od jadu, Ani się dawa pożyć do upadu, I niebo go przykrywa, I jędze co dzień wścinają,
Ognia, wody ubywa, Kule pod ziemią sięgają. Przęcię on górą, przecię zda się srogi, Na wiatr szalone miecąc próżno rogi. Znośniej mu Etnę nosić, Znośniej Zyzyfowe brzemie, A niż pokoju prosić
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 23
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
by pod wagą, Ludzkość z pańską wznosi się powagą. Jeden głos obu, jeden duch w senacie, Nie o swej jakiej i swojej prywacie, Ale przy ołtarzach cało, Dobro wszystkich powszechne zostało. Tak zjednoczoną zazdrość cnotę czując, Gdzieby kieł wrazić różnie przepatrując, Że w kąt wtuliwszy się zatem, Sama się zrze, sama sobie katem. Jaką zaś dobrzy stąd pociechę mają, Gdy na te słońca ojczyste patrząją, I nieruszone filary, Jakiej trudno przybrać światu pary. Acz jako jasno świecą ci w senacie, Tak w cieniu owi i wdzięcznej prywacie, Ten Jezusowym kompanem, Ow prałatem i godnym kapłanem.
Już i siostrzeńcy w ozdób
by pod wagą, Ludzkość z pańską wznosi się powagą. Jeden głos obu, jeden duch w senacie, Nie o swej jakiej i swojej prywacie, Ale przy ołtarzach cało, Dobro wszystkich powszechne zostało. Tak zjednoczoną zazdrość cnotę czując, Gdzieby kieł wrazić różnie przepatrując, Że w kąt wtuliwszy się zatem, Sama się zrze, sama sobie katem. Jaką zaś dobrzy ztąd pociechę mają, Gdy na te słońca ojczyste patrząją, I nieruszone filary, Jakiej trudno przybrać światu pary. Acz jako jasno świecą ci w senacie, Tak w cieniu owi i wdzięcznej prywacie, Ten Jezusowym kompanem, Ow prałatem i godnym kapłanem.
Już i siestrzeńcy w ozdób
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 65
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
drahulcu plesza nie wyskubły wrony. I żony się bój, by cię o nas nie skarała, Miałbyś duży plesz, gdyby-ć łbisko oberwała. II
Samuel, dusz zwodziciel, w łysogórskim zborze Niedawno swym słuchaczom w luterskiej oborze Taką naukę podał, że kapłany Boże Balwierz święci, kiedy im plesz na głowie zrzeże. Ba, patrz nowy nauki z tej misternej głowy, Skądeś tak prędko zmędrzał, sowizdrzale nowy? Musi być cię rogaty duch z nagła oświecił, Słuchaj, żebyś tych uczniów tak więcej nie ćwiczył, By tobie Samuelu balwierz łeb twój nie wyskubł, Przecie taki ksiądz będziesz, jaki balwierz biskup. NA
drahulcu plesza nie wyskubły wrony. I żony się bój, by cię o nas nie skarała, Miałbyś duży plesz, gdyby-ć łbisko oberwała. II
Samuel, dusz zwodziciel, w łysogórskim zborze Niedawno swym słuchaczom w luterskiej oborze Taką naukę podał, że kapłany Boże Balwierz święci, kiedy im plesz na głowie zrzeże. Ba, patrz nowy nauki z tej misternej głowy, Skądeś tak prędko zmędrzał, sowizdrzale nowy? Musi być cię rogaty duch z nagła oświecił, Słuchaj, żebyś tych uczniów tak więcej nie ćwiczył, By tobie Samuelu balwierz łeb twój nie wyskubł, Przecie taki ksiądz będziesz, jaki balwierz biskup. NA
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 266
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
na Wątrobę służą: to jest plastry, Ungv. Olea, Linimenta, jako to Ungv. Rosarum, refrigerans Galeni, Populeon. Ceratum Santal Empl. de Spermat Ranar. także Camfor. cum Aqv. Refriger. et Santal. Biała płeć pospolicie cierpi tę gorącość wnętrzną jakąś dziką której ugasić niemoże, choć ustawicznie zrze wiele Fruktów, wodę pije, i inne wymyślne trunki chłodzące. Służą też na ochłodzenie Wątroby kąpieli wodne, które niemają być ciepłe znacznie, ale letnie tylko. Strzec się mają trunków gorących; osobliwie wstydliwa biła płeć, która więc w kącie wysusza, choć jej nikt nieprzymusza, przynuki niepotrzebuje, cicho się
ná Wątrobę służą: to iest plastry, Ungv. Olea, Linimenta, iáko to Ungv. Rosarum, refrigerans Galeni, Populeon. Ceratum Santal Empl. de Spermat Ranar. także Camfor. cum Aqv. Refriger. et Santal. Biała płeć pospolićie ćierpi tę gorącość wnętrzną iákąś dźiką ktorey ugáśić niemoże, choć ustáwicznie zrze wiele Fruktow, wodę piie, y inne wymyślne trunki chłodzące. Służą też ná ochłodzenie Wątroby kąpieli wodne, ktore niemáią bydź ciepłe znácznie, ále letnie tylko. Strzedz się máią trunkow gorących; osobliwie wstydliwa biła płeć, ktora więc w kąćie wysusza, choć iey nikt nieprzymusza, przynuki niepotrzebuie, ćicho się
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 273
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
omnesannos meos, in amaritudine animae meae. Isaiae. 38. Delicta iuuentutis meae, et ignorantias meas ne memineris. Psal: 24.
ŻYwot swowolny w Lodzi pobutwiały/ (Którą ze wszech stron fale skołatały. Na Oceanie grzechu bezdennego/ Gdzie nieuspiony sęp sumnienia złego: Z plugawych grzechów wylągł się pod skałę/ I zrze przez dzięki Lodź moję zbutwiałę.) Dzisia uwodzę od matni przeklętej/ Pod maszt zbawienny/ na którym rozpięty Wisiał szarłatną wszytek krwiązbroczony/ Niewinny grzechu Panny Syn zrodzony. Na tym za nasze grzechy on omdlewał: Na tym obfite łzy swoje wylewał: Na tym i umarł/ na tym grzech przeklęty Spławił krwią swoją tento Sternik
omnesannos meos, in amaritudine animae meae. Isaiae. 38. Delicta iuuentutis meae, et ignorantias meas ne memineris. Psal: 24.
ZYwot swowolny w Lodźi pobutwiały/ (Ktorą ze wszech stron fale skołatały. Ná Oceanie grzechu bezdennego/ Gdźie nieuspiony sęp sumnienia złego: Z plugawych grzechow wylągł się pod skałę/ Y zrze przez dźięki Lodź moię zbutwiáłę.) Dźiśia vwodzę od matni przeklętey/ Pod maszt zbáwienny/ ná ktorym rospięty Wiśiał szarłatną wszytek krwiązbroczony/ Niewinny grzechu Pánny Syn zrodzony. Ná tym zá nasze grzechy on omdlewał: Na tym obfite łzy swoie wylewał: Ná tym y vmarł/ na tym grzech przeklęty Spławił krwią swoią tento Sternik
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: B
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
że miejsca nie najdował sobie; Wzdycha, jęczy i z twarzą straszliwą wyzywa Bogi z nieba i klątew brzydliwych używa.
XXXV.
Jako lwica, co próżną jamę zwartowała I tam i sam i węchem nakoniec poznała, Że w niej byli myśliwcy i że jej pobrali Miłe syny i z niemi nagle ujachali, Tak się zrze, tak się gryzie wściekłością tak srogą, Tak gore, że jej góry ani rzeki mogą, Ani noc ani grady ani deszcz hamować, Aby swego nie miała zbójce prześladować:
XXXVI.
Do tej wściekłości wściekłość jego równać mogę. Zawoła na karlika: „Ty tam jedź w swą drogę!” Konia i wozu nie
że miejsca nie najdował sobie; Wzdycha, jęczy i z twarzą straszliwą wyzywa Bogi z nieba i klątew brzydliwych używa.
XXXV.
Jako lwica, co próżną jamę zwartowała I tam i sam i węchem nakoniec poznała, Że w niej byli myśliwcy i że jej pobrali Miłe syny i z niemi nagle ujachali, Tak się zrze, tak się gryzie wściekłością tak srogą, Tak gore, że jej góry ani rzeki mogą, Ani noc ani grady ani deszcz hamować, Aby swego nie miała zbójce prześladować:
XXXVI.
Do tej wściekłości wściekłość jego równać mogę. Zawoła na karlika: „Ty tam jedź w swą drogę!” Konia i wozu nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 45
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
: Wspina się i chcąc uciec, przodek wystawuje, A wtem go sroga szabla w pół głowy trafiła, Która na jego pana wyprawiona była; Nie miał Hektorowego hełmu, nieszczęśliwy, Jako pan, i zostawa martwy i nieżywy.
CV.
Ale Mandrykard prędko powstawa na nogi Po onem ogłuszeniu i kręci miecz srogi; Zrze się w sobie i gniew go pali jadowity Wewnątrz o to, że mu beł dzielny koń zabity. Afrykański go rycerz chce potrącić koniem; Ale nie tak beł słaby, jako trzymać o niem: Tak stał mocno na nogach jako kamień, bity Od wałów, kiedy pod niem koń poległ zabity. PIEŚŃ XXIV.
CVI
: Wspina się i chcąc uciec, przodek wystawuje, A wtem go sroga szabla w pół głowy trafiła, Która na jego pana wyprawiona była; Nie miał Hektorowego hełmu, nieszczęśliwy, Jako pan, i zostawa martwy i nieżywy.
CV.
Ale Mandrykard prędko powstawa na nogi Po onem ogłuszeniu i kręci miecz srogi; Zrze się w sobie i gniew go pali jadowity Wewnątrz o to, że mu beł dzielny koń zabity. Afrykański go rycerz chce potrącić koniem; Ale nie tak beł słaby, jako trzymać o niem: Tak stał mocno na nogach jako kamień, bity Od wałów, kiedy pod niem koń poległ zabity. PIEŚŃ XXIV.
CVI
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 256
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pałając chciwością pomsty ku królowi, Żadnego odpoczynku nie dał Frontynowi; We dnie i w nocy bieży, od żalu umiera, Sen łzami obciążonych powiek nie zawiera, Aż na gościniec inszy przypadł dnia trzeciego U Sonny, co do morza wiedzie głębokiego; Którem do swej Afryki jechać się gotuje, A wzgarda, jako przedtem, zrze go i morduje.
CXXVIII.
Tak ów, jako i tamten, oba brzegi miały Statków siła, co przejazd dość wczesny dawały, Któremi na potrzebę wojska pogańskiego Żywności do obozu wieziono wielkiego. Bo gdy się Sarraceni pod Paryż ściągali, Wszystkie rzeki, jeziora w moc swą zaraz brali, I te, co ku hiszpańskiem
pałając chciwością pomsty ku królowi, Żadnego odpoczynku nie dał Frontynowi; We dnie i w nocy bieży, od żalu umiera, Sen łzami obciążonych powiek nie zawiera, Aż na gościniec inszy przypadł dnia trzeciego U Sonny, co do morza wiedzie głębokiego; Którem do swej Afryki jechać się gotuje, A wzgarda, jako przedtem, zrze go i morduje.
CXXVIII.
Tak ów, jako i tamten, oba brzegi miały Statków siła, co przejazd dość wczesny dawały, Któremi na potrzebę wojska pogańskiego Żywności do obozu wieziono wielkiego. Bo gdy się Sarraceni pod Paryż ściągali, Wszystkie rzeki, jeziora w moc swą zaraz brali, I te, co ku hiszpańskiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 352
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
Teraz, aby posiłek prędki dał Karłowi, Zostawiwszy swemu straż niewielką zamkowi, Wiedzie na Sarraceny ludzie najmężniejsze, O których to są mowy moje teraźniejsze, Ludzie, którzy wnet wielką szkodę uczynili W pogaństwie, jak więc wilcy, gdy ich zapuścili Głodnych do stada owiec, jak tygrys, lew srogi, Kiedy rozdziera, zrze tłum zwierząt mdłych ubogi.
LIX.
Dał znać Karłowi Rynald, iż Paryża blisko Krwawe z pogaństwem zacząć chce w nocy igrzysko, Aby, jeśli potrzebę ujrzy tego jaką, Z drugiej strony rozkazał pomoc dać wszelaką. Czekał, wiadomość wziąwszy, cesarz z przedniejszemi Wojska swego pospołu, chcąc się złączyć z niemi; Przy niem
.
Teraz, aby posiłek prędki dał Karłowi, Zostawiwszy swemu straż niewielką zamkowi, Wiedzie na Sarraceny ludzie najmężniejsze, O których to są mowy moje teraźniejsze, Ludzie, którzy wnet wielką szkodę uczynili W pogaństwie, jak więc wilcy, gdy ich zapuścili Głodnych do stada owiec, jak tygrys, lew srogi, Kiedy rozdziera, zrze tłum zwierząt mdłych ubogi.
LIX.
Dał znać Karłowi Rynald, iż Paryża blizko Krwawe z pogaństwem zacząć chce w nocy igrzysko, Aby, jeśli potrzebę ujrzy tego jaką, Z drugiej strony rozkazał pomoc dać wszelaką. Czekał, wiadomość wziąwszy, cesarz z przedniejszemi Wojska swego pospołu, chcąc się złączyć z niemi; Przy niem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 443
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tym których pycha rozdyma, chcąc na się samych wszystko zaciągnąć. T. Zawistny, samemu sobie mękę zadawa, i utraipenie rości z Fortun i powodzenia innych pociesznego. B. Zazdrość jest motylem, który krażąc skrzydłami swej złości, onąż opala ogniem ozdobnej cnoty, której komuś zajzrzy. T. Zazdrość serce w zawistnym zrze ustawicznie. B. Dobra uczciwie podlegają emulacji. T. Emulatia bawi się około cnoty, gładkości i zdrowia. B. Górniejszy fawor, okazalsza cnota i Fortuna których zawistni ganią, niż których dobrzy ratunkiem swym wspierać zwykli. T. Nic pewniejszego pewnie B. Z podania wiary godnyc hIjstoryków mamy to, iż widziane były
tym ktorych pychá rozdyma, chcąc ná się sámych wszystko záćiągnąć. T. Zawistny, sámemu sobie mękę zádawa, y vtraipenie rośći z Fortun y powodzenia innych poćiesznego. B. Zazdrość iest motylem, ktory krażąc skrzydłami swey złośći, onęż opala ogniem ozdobney cnoty, ktorey komuś záyzrzy. T. Zazdrość serce w zawistnym zrze vstáwicznie. B. Dobrá vczćiwie podlegáią aemulatiey. T. AEmulátia báwi się około cnoty, głádkośći y zdrowia. B. Gornieyszy fawor, okazálsza cnotá y Fortuná ktorych zawistni gánią, niż ktorych dobrzy rátunkiem swym wspieráć zwykli. T. Nic pewnieyszego pewnie B. Z podánia wiáry godnyc hJistorykow mamy to, iż widźiáne były
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 83
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695