przez drugi dzień tego obroku używał) a ostatkiem z wiarą jako niekiedyś ciało swoje w rzece Jordanie Naaman/ obmył oczy swoje/ przepłokał raz i drugi/ i odszedł. Potym snad mając niejakąś do Kijowa potrzebkę jachał/ a zwracając się gdy wyiżdża na górę rzeczoną Wzdychalnica/ a od blasku słonecznego oczy sobie zasłania/ zsiada z woza/ i na górę idzie/ w tym iściu/ za modłami Świętych odetknąwszy zawiasę od oka swego/ przeyźrzał/ i zdrowy zostawszy wielbił Pana Boga/ który ma pilną pieczą/ aby włos z głowy człowieczej bez woli jego nie wypadł: temu i my pokłon oddawszy/ prośmy aby i nas od grzechów naszych chciał
przez drugi dźień tego obroku używał) á ostátkiem z wiárą iáko niekiedyś ćiáło swoie w rzece Iordanie Náámán/ obmył oczy swoie/ przepłokał raz y drugi/ y odszedł. Potym snad máiąc nieiákąś do Kiiowá potrzebkę iáchał/ á zwracáiąc się gdy wyiżdża ná gorę rzeczoną Wzdychálnicá/ á od blásku słonecznego oczy sobie zásłánia/ zśiáda z wozá/ y ná gorę idźie/ w tym iśćiu/ zá modłámi Swiętych odetknąwszy zawiásę od oká swego/ przeyźrzał/ y zdrowy zostawszy wielbił Páná Bogá/ ktory ma pilną pieczą/ áby włos z głowy człowieczey bez woli iego nie wypadł: temu y my pokłon oddawszy/ prośmy áby y nas od grzechow nászych chćiał
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 154
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze niskiem, I czas i pracą tracąc
sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze nizkiem, I czas i pracą tracąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się prędko dobył, i na kieł wziąwszy ku ołtarzowi z kawalerem skoczył, gdzie się kapłani i insi adhaerentes strachu nabrali, jeden za drugim za ołtarz i do zakryscji jachał, już tam i Biskupowi laicy prości przedniego niepozwolili miejsca, a ci w wielkim strachu a oraz i niebezpieczeństwie byli. Interim kawaler przestraszony z konia zsiada, a koń jako znowu do białychgłów nakoło katafalku, tandem w wielkim huku uchwycony, buzdyganami, kijami, laskami w łeb zbity, i ledwo już za głosem J. P. Chorążego Koronnego niezabity, z kościoła wy-
prowadzony. Siodło na nim obrzynają, rząd zdejmują, a w tem salve jak znowu dano, koń
się prędko dobył, i na kieł wziąwszy ku ołtarzowi z kawalerem skoczył, gdzie się kapłani i insi adhaerentes strachu nabrali, jeden za drugim za ołtarz i do zakrystiej jachał, już tam i Biskupowi laicy prości przedniego niepozwolili miejsca, a ci w wielkim strachu a oraz i niebespieczeństwie byli. Interim kawaler przestraszony z konia zsiada, a koń jako znowu do białychgłów nakoło katafalku, tandem w wielkim huku uchwycony, buzdyganami, kijami, laskami w łeb zbity, i ledwo już za głosem J. P. Chorążego Koronnego niezabity, z kościoła wy-
prowadzony. Siodło na nim obrzynają, rząd zdejmują, a w tem salve jak znowu dano, koń
Skrót tekstu: DiarPogKoniec
Strona: 294
Tytuł:
Diariusz pogrzebu …Koniecpolskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1646
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1646
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
jak tam Cesarz przyjmuje naszych senatorów, pułkowników?" Odpowiadają mu, że wszystkich jednakowo, bo gdy mu się
kto kłania z naszych, to kapelusza nie zdejmuje, tylko głową kiwa. Hetman mówi: „Jadęć i ja tam, może tak i mnie uczynić, ale ja mam sposób na hardego". Przyjachawszy tedy zsiada z konia hetman i prosto idzie ku Królowi i Cesarzowi w czapce, a przyszedłszy przed nich zdjął czapkę i rewerans uczyniwszy Królowi, wdział czapkę, dopiero obróciwszy się ku Cesarzowi samą mu się buławą tylko skłonił, nie zdejmując czapki i podparłszy się buławą tak przy nich był. Gdy zaś ten hetman skłaniał się królowi, rzekł
jak tam Cesarz przyjmuje naszych senatorów, pułkowników?" Odpowiadają mu, że wszystkich jednakowo, bo gdy mu się
kto kłania z naszych, to kapelusza nie zdejmuje, tylko głową kiwa. Hetman mówi: „Jadęć i ja tam, może tak i mnie uczynić, ale ja mam sposób na hardego". Przyjachawszy tedy zsiada z konia hetman i prosto idzie ku Królowi i Cesarzowi w czapce, a przyszedłszy przed nich zdjął czapkę i rewerans uczyniwszy Królowi, wdział czapkę, dopiero obróciwszy się ku Cesarzowi samą mu się buławą tylko skłonił, nie zdejmując czapki i podparłszy się buławą tak przy nich był. Gdy zaś ten hetman skłaniał się królowi, rzekł
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 72
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
rzeczy surowych/ albo z ostrzałych i ziadowiczonych wilgotności w nich zgromadzonych układa. Także z zbytniego napełnienia rozmaitymi potrawami. Gryzawkom i morzysku dziecinnemu.
Bywa też to podczas dziatkom małym/ pokarm z piersi Mamczynych/ albo z Macierzyńskich biorącym/ z mleka złego/ i skażonego/ które z wielkiego i znagłego ich gniewu ziadowicza się i zsiada. Niekiedy też z przeziębienia: zaczym w dziecińskich kiszeczkach takowe morzyska czynią. Ta tedy wodka albo Ekstrakt to w nich uśmierza/ dając im jej po dziewiąci kropek pić zł yszką Anyżowej wodki. A starym z dziesiąci kropl Ekstraku/ który Łacinnicy Lac Virgineum zowią/ po trzydzieści kropli na czczo na świtaniu/ trochę gorząłki do
rzeczy surowych/ álbo z ostrzáłych y ziádowiczonych wilgotnośći w nich zgromádzonych vkłáda. Tákże z zbytniego nápełnienia rozmáitymi potráwámi. Gryzáwkom y morzysku dziećinnemu.
Bywa też to podczás dźiatkom máłym/ pokarm z piersi Mámczynych/ álbo z Máćierzyńskich biorącym/ z mleká złego/ y skáżonego/ ktore z wielkiego y znagłego ich gniewu ziádowicza sie y zśiáda. Niekiedy też z przeźiębienia: záczym w dźiećińskich kiszeczkách tákowe morzyská czynią. Tá tedy wodká álbo Extrákt to w nich vśmierza/ dáiąc im iey po dźiewiąći kropek pić zł yszką Anyżowey wodki. A stárym z dźieśiąći kropl Extráku/ ktory Lácinnicy Lac Virgineum zowią/ po trzydźieśći kropli ná czczo ná świtániu/ trochę gorząłki do
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 145
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
wespół utrzeć/ i zaczynić octem winnym mocnym/ jako maść/ i trochę tego na chustecce rozmazawszy/ na ząb przyłożyć/ kładąc się spać/ a przez noc na zębie to trzymać/ wyjdzie bez bólu. Item. Mleko w piersiach siadłe paniam gubi.
W Piersiach Białogłowskich zbytnie Mleko traci/ które się rado w nich zsiada/ i piersi im rozpiera/ z wielkim bólem/ i z niebezpiecznością ich: wziąwszy Amoniaku/ Lajna czartowego/ wosku/ po dwa łoty/ Oliwy cztery łoty/ albo łyżki. Armoniak/ i Czartowe Lajno rozpuścić w winie/ że będzie jako plastr miękkie. Potym wosk roztąpić oliwą/ i społem to co nalepiej umięszać
wespoł vtrzeć/ y záczynić octem winnym mocnym/ iáko máść/ y trochę tego ná chustecce rozmázawszy/ ná ząb przjłożyć/ kłádąc sie spáć/ á przez noc ná zębie to trzymáć/ wyydźie bez bolu. Item. Mleko w pierśiách śiádłe pániam gubi.
W Pierśiách Białogłowskich zbytnie Mleko tráći/ ktore sie rádo w nich zśiada/ y pierśi im rozpiera/ z wielkim bolem/ y z niebespiecznośćią ich: wźiąwszy Ammoniaku/ Láyná czártoweg^o^/ wosku/ po dwá łoty/ Oliwy cztery łoty/ álbo łyszki. Armoniak/ y Czártowe Layno rospuśćić w winie/ że będźie iáko plastr miękkie. Potym wosk rostąpić oliwą/ y społem to co nalepiey vmięszać
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 219
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
/ strumień zimny. Antyquera jest jeden Casztel na wysokim miejscu/ ale nie na równym/ mając wrota żelazne: widzieć tam piękne wsi/ pola/ fontanny/ strumienie/ i góry; a na górach znajdują się żupy solne barzo dobre: abowiem gdy wody z fontann/ i ze dżdża nazbiera się po miejscach niższych/ zsiada się potym od gorącego słońca/ i bywa z niej sól prawie dobra. Znajdują się też tam kruszce kreciane. Jest tez i Bazza/ osada wielka/ mając w sobie Collegiatam Ecclesiam. Miejsca tego królestwa nad morzem/ przedniejsze są Almeria/ i Malaga/ ale w sobie są śrzednie. Malaga jest dostateczna w żywność;
/ strumień źimny. Antiquerá iest ieden Cásztel ná wysokim mieyscu/ ále nie ná rownym/ máiąc wrotá żelázne: widźieć tám piękne wśi/ polá/ fontany/ strumienie/ y gory; á ná gorách znayduią się żupy solne bárzo dobre: ábowiem gdy wody z fontan/ y ze dżdżá názbiera się po mieyscách niższych/ zśiáda się potym od gorącego słońcá/ y bywa z niey sol práwie dobra. Znayduią się też tám kruszce krećiáne. Iest tez y Bázzá/ osádá wielka/ máiąc w sobie Collegiatam Ecclesiam. Mieyscá tego krolestwá nád morzem/ przednieysze są Almeria/ y Málágá/ ále w sobie są śrzednie. Málágá iest dostáteczna w żywność;
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 11
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
więcej nad 40. mil/ i mogą nią nawigować kiedy wzbiera Nil/ to jest od Augusta/ aż do końca Octobra. Około niego grunty dobrze są sprawione: a dla przyprowadzenia tam wody/ zażywają rozmaitych przemysłów dla podniesienia jej. Kędy ziemia nie jest sprawiona/ woda tej rzeki wpadszy w które jezierzyska abo doliny/ zsiada się w białą sól. Jest tam w tamtych równinach jezioro Maria/ abo Mareottide/ abo (iż lepiej rzekę) miejsce jego/ gdyż nie nawigują nim/ jako zdawna: nie rodzi się tam wino/ ani też widać w około wsi/ jako pisze Strabo/ i nie jest w żadnym poważeniu. Uczynione jest
więcey nád 40. mil/ y mogą nią náwigowáć kiedy wzbiera Nil/ to iest od Augustá/ áż do koncá Octobrá. Około niego grunty dobrze są spráwione: á dla przyprowádzenia tám wody/ záżywáią rozmáitych przemysłow dla podnieśienia iey. Kędy źiemia nie iest spráwiona/ wodá tey rzeki wpadszy w ktore ieźierzyská ábo doliny/ zśiáda się w białą sol. Iest tám w támtych rowninách ieźioro Máriá/ ábo Máreottide/ ábo (iż lepiey rzekę) mieysce iego/ gdyż nie náwiguią nim/ iáko zdawná: nie rodźi się tám wino/ áni też widáć w około wśi/ iáko pisze Strábo/ y nie iest w żadnym poważeniu. Vczynione iest
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 214
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
tamtymi de Potosi/ są jednak i te tu bogate: i jest tam jedna z lepszych osad Hiszpańskich w nowej Hiszpaniej. Robią tam murzynami niewolnikami/ co ich naprowadzono z Etiopiej/ także i tamecznymi ludźmi skazanymi na tę niewolą/ za ich występki. W tamtym kącie jest jedno błoto abo jezioro szerokie/ kędy lecie woda zsiada się na sól białą. Od Meksyku na 200 mil Niemieckiech ku pułnocy/ zwiedziano teraz przeszłych lat jednę prowincją szeroką/ i dobrze nasiadłą/ którą zowią nowym Meksykiem: rozciąga się od granic Florydy/ aż do morza Californiej. Naleźli ją Ojcowie zakonni Z. Franciszka/ których zowią Bernardyny/ z których tam i po dziś
támtymi de Potosi/ są iednák y te tu bogáte: y iest tám iedná z lepszych osad Hiszpáńskich w nowey Hiszpaniey. Robią tám murzynámi niewolnikámi/ co ich náprowádzono z AEthyopiey/ tákże y támecznymi ludźmi skazánymi ná tę niewolą/ zá ich występki. W támtym kąćie iest iedno błoto ábo ieźioro szerokie/ kędy lećie wodá zśiáda się ná sol białą. Od Mexiku ná 200 mil Niemieckiech ku pułnocy/ zwiedźiano teraz przeszłych lat iednę prouincią szeroką/ y dobrze náśiádłą/ ktorą zowią nowym Mexikiem: rozćiąga się od gránic Floridy/ áż do morzá Cáliforniey. Náleźli ią Oycowie zakonni S. Fránćiszká/ ktorych zowią Bernárdyny/ z ktorych tám y po dźiś
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 286
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Pasterza, który jachał wierzchem gęstem lasem, Szukając jałowice jednej swej zgubionej, Ode dwu dni od bydła jego obłądzonej. Tego z sobą pojęła tam, gdzie zbywszy siły, Medor lał krew obfitą z obrażonej żyły; Której tak wiele z niego z piersi było wyszło, Że mu do ostatniego końca było przyszło.
XXIV.
Zsiada z konia skwapliwa i także onemu Każe zsieść pasterzowi przyprowadzonemu; Potem stłukszy kamieniem ziele, mocno ściska I sok z niego białemi rękami wyciska, Który wprzód w ranę jego wnątrz wlała, a potem Pomazała jem pulsy i piersi z żywotem; I taki skutek wódka ona uczyniła, Że krew zastanowiwszy, siły przywróciła.
XXV.
Pasterza, który jachał wierzchem gęstem lasem, Szukając jałowice jednej swej zgubionej, Ode dwu dni od bydła jego obłądzonej. Tego z sobą pojęła tam, gdzie zbywszy siły, Medor lał krew obfitą z obrażonej żyły; Której tak wiele z niego z piersi było wyszło, Że mu do ostatniego końca było przyszło.
XXIV.
Zsiada z konia skwapliwa i także onemu Każe zsieść pasterzowi przyprowadzonemu; Potem stłukszy kamieniem ziele, mocno ściska I sok z niego białemi rękami wyciska, Który wprzód w ranę jego wnątrz wlała, a potem Pomazała jem pulsy i piersi z żywotem; I taki skutek wódka ona uczyniła, Że krew zastanowiwszy, siły przywróciła.
XXV.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 91
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905