pod Cecorę podjazdami znacznie urywał Wojska Tureckie, ale że scysje w Wojsku Zołkiewskiego wszczynać się poczęły, i Wojsko się poczeło rozjeźdżać, Zołkiewski widząc osłabiałe siły obronną ręką uchodzić począł, jakoż już był uszedł nad Dniestr, odganiając nie raz atakującego się nieprzyjaciela, ale że na ostatek Wojsko nasze uchodzić poczeło, Hetman z koni zsieść umyślił, i bronić się do upadłej atakującym Turkom, Słudzy i lóźni wsiadszy na Pańskie konie pouciekali, w tym Turcy i Tatarzy tłumem wpadszy na naszych, wiele żywcem pobrali, a Hetman Zołkiewski 73. lat mający broniąc się zabity, głowa jego Stambułu posłana, i więźniowie Koniecpolski Hetman Polny, Łukasz Zołkiewski i inni.
pod Cecorę podjazdami znacznie urywał Woyska Tureckie, ale że scyssye w Woysku Zołkiewskiego wszczynać śię poczéły, i Woysko śię poczéło rozjeźdżać, Zołkiewski widząc osłabiałe śiły obronną ręką uchodzić począł, jakoż już był uszedł nad Dniestr, odganiając nie raz attakującego śię nieprzyjaćiela, ale że na ostatek Woysko nasze uchodźić poczeło, Hetman z koni zśieść umyślił, i bronić śię do upadłey attakującym Turkom, Słudzy i lóźni wśiadszy na Pańskie konie poućiekali, w tym Turcy i Tatarzy tłumem wpadszy na naszych, wiele żywcem pobrali, á Hetman Zołkiewski 73. lat mający broniąc śię zabity, głowa jego Stambułu posłana, i więźniowie Koniecpolski Hetman Polny, Łukasz Zołkiewski i inni.
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 80
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
padać księciu, suplikując, aby im pozwolił odjechać. Książę tedy kazał zaprząc karetę swoję sześcią ogierami izabelowymi, dziwnie złymi, tak dalece, że niektórym koniom kagańce żelazne na gęby kładli, ażeby się nie gryźli. Gdy zatem czterech czy piąciu deputatów — przyjaciół księcia kanclerza — wsiadło do karety, książę kazał stangretowi i forysiowi zsieść, a konie, tak złośliwe ogiery, puścić wolno, biczami trzaskać i ognia kazał piechocie i dragonii dawać. Deputaci będący w karecie w ostatnim strachu byli. Konie, mało co ruszywszy się, zaczęli gryźć się między sobą, poplątali się, powywracali się. Smogorzewski, deputat wołkowyski, nie pośpiał wsiąść do karety,
padać księciu, suplikując, aby im pozwolił odjechać. Książę tedy kazał zaprząc karetę swoję sześcią ogierami izabelowymi, dziwnie złymi, tak dalece, że niektórym koniom kagańce żelazne na gęby kładli, ażeby się nie gryźli. Gdy zatem czterech czy piąciu deputatów — przyjaciół księcia kanclerza — wsiadło do karety, książę kazał stangretowi i forysiowi zsieść, a konie, tak złośliwe ogiery, puścić wolno, biczami trzaskać i ognia kazał piechocie i dragonii dawać. Deputaci będący w karecie w ostatnim strachu byli. Konie, mało co ruszywszy się, zaczęli gryźć się między sobą, poplątali się, powywracali się. Smogorzewski, deputat wołkowyski, nie pośpiał wsieść do karety,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 598
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
prostego mieć. Tu zaś u nas idzie Senator abo Szlachcic jaki znaczny/ a poganin Tatarzyn na koniu jadąc/ ledwieco kłobuka uchyli. W Konstantynopolu insza uczciwość pogaństwu Tureckiemu od naszych Chrześcijan bywa wyrządzana. Abowiem gdy na koniu jedzie Chrześcijanin przez miasto/ a trafi mu mijać Turczyna przed domem siedzącego; tedy Chrześcijanin powinien z konia zsieść/ i niski pokłon głowy do ziemie nachyleniem jemu uczynić. Czego jeśliby nie uczynił/ prędko go z konia zsadzą/ i kijem wzbiorą. Tu zaś u nas dla protekciej wielkich Panów/ i dla dostatków swych łotrostwem nabytych Tatarzyn znieważa Szlachtę/ i we wszytkim mu się równym czyni. A nie dziw/ bo jako Szlachcic
prostego mieć. Tu záś v nas idźie Senator ábo Szláchćic iáki znácżny/ á pogánin Tátárzyn ná koniu iádąc/ ledwieco kłobuká vchyli. W Konstántynopolu insza vcżćiwość pogáństwu Tureckiemu od nászych Chrześćian bywa wyrządzána. Abowiem gdy ná koniu iedźie Chrześćiánin przez miásto/ á tráfi mu miiáć Turcżyná przed domem śiedzącego; tedy Chrześćiánin powinien z konia zśieść/ y niski pokłon głowy do źiemie náchyleniem iemu vczynić. Cżego ieśliby nie vcżynił/ prędko go z koniá zsádzą/ y kiiem wzbiorą. Tu záś v nas dla protekciey wielkich Pánow/ y dla dostátkow swych łotrostwem nábytych Tátárzyn znieważa Szláchtę/ y we wszytkim mu się rownym cżyni. A nie dźiw/ bo iáko Szláchćic
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 46
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Szukając jałowice jednej swej zgubionej, Ode dwu dni od bydła jego obłądzonej. Tego z sobą pojęła tam, gdzie zbywszy siły, Medor lał krew obfitą z obrażonej żyły; Której tak wiele z niego z piersi było wyszło, Że mu do ostatniego końca było przyszło.
XXIV.
Zsiada z konia skwapliwa i także onemu Każe zsieść pasterzowi przyprowadzonemu; Potem stłukszy kamieniem ziele, mocno ściska I sok z niego białemi rękami wyciska, Który wprzód w ranę jego wnątrz wlała, a potem Pomazała jem pulsy i piersi z żywotem; I taki skutek wódka ona uczyniła, Że krew zastanowiwszy, siły przywróciła.
XXV.
I taką mu moc nagle dała, macie
Szukając jałowice jednej swej zgubionej, Ode dwu dni od bydła jego obłądzonej. Tego z sobą pojęła tam, gdzie zbywszy siły, Medor lał krew obfitą z obrażonej żyły; Której tak wiele z niego z piersi było wyszło, Że mu do ostatniego końca było przyszło.
XXIV.
Zsiada z konia skwapliwa i także onemu Każe zsieść pasterzowi przyprowadzonemu; Potem stłukszy kamieniem ziele, mocno ściska I sok z niego białemi rękami wyciska, Który wprzód w ranę jego wnątrz wlała, a potem Pomazała jem pulsy i piersi z żywotem; I taki skutek wódka ona uczyniła, Że krew zastanowiwszy, siły przywróciła.
XXV.
I taką mu moc nagle dała, macie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 91
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
We mnie każdy przykład widzieć może. 288. NA TOŻ TRZECI RAZ
I takiego za trupa może liczyć człeka, Który tego, straciwszy substancyją, czeka, Że musi pożywienia drażniąc psy zasiągać. Wolno mu dać i nie dać; przecież nie urągać. I tyś jeszcze na wozie; sama śmierć pokaże, Czy zsieść z niego w grób, czy spaść fortuna rozkaże. Zwłaszcza jeśli nie stracił, ale mu za karą Wzięto ją, że miał inszą, niż my, w Boga wiarą; Choć Żydów, co Bożego bluźnią imię Syna, Tak ciężkiego bezprawia nie okrywa wina. 289. NA TOŻ CZWARTY RAZ
I ten zdechłemu brodę
We mnie każdy przykład widzieć może. 288. NA TOŻ TRZECI RAZ
I takiego za trupa może liczyć człeka, Który tego, straciwszy substancyją, czeka, Że musi pożywienia drażniąc psy zasiągać. Wolno mu dać i nie dać; przecież nie urągać. I tyś jeszcze na wozie; sama śmierć pokaże, Czy zsieść z niego w grób, czy spaść fortuna rozkaże. Zwłaszcza jeśli nie stracił, ale mu za karą Wzięto ją, że miał inszą, niż my, w Boga wiarą; Choć Żydów, co Bożego bluźnią imię Syna, Tak ciężkiego bezprawia nie okrywa wina. 289. NA TOŻ CZWARTY RAZ
I ten zdechłemu brodę
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 168
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uroni. Karakasz szturmuje CZĘŚĆ SIÓDMA
Południe nadchodziło, gdy Karakasz basza Starszych wojska swojego do koła zaprasza I, pokazawszy miejsce, w które szturmem godzi, Wszytkich krótko napomni; potem sobie młodzi Sześć przybierze tysięcy: z tymi kredencować, Z tymi zwykłej chce dzisia fortuny próbować. Między których janczarów skoro uszykuje, Wszytkim, wszytkim zsieść z koni zaraz rozkazuje, Które głupi bez straży zostawiwszy w lesie, Krzyknie na swych i szablę do góry wyniesie. Na myśl naszym nie padło, żeby w kąt tak ścisły Szturm Turcy dać i mieli obracać zamysły. Wejer w szańcu od pola, Lubomirski w drugim U swej brony ma działa przy muszkiecie długim. Ale
uroni. Karakasz szturmuje CZĘŚĆ SIÓDMA
Południe nadchodziło, gdy Karakasz basza Starszych wojska swojego do koła zaprasza I, pokazawszy miejsce, w które szturmem godzi, Wszytkich krótko napomni; potem sobie młodzi Sześć przybierze tysięcy: z tymi kredencować, Z tymi zwykłej chce dzisia fortuny próbować. Między których janczarów skoro uszykuje, Wszytkim, wszytkim zsieść z koni zaraz rozkazuje, Które głupi bez straży zostawiwszy w lesie, Krzyknie na swych i szablę do góry wyniesie. Na myśl naszym nie padło, żeby w kąt tak ścisły Szturm Turcy dać i mieli obracać zamysły. Wejer w szańcu od pola, Lubomirski w drugim U swej brony ma działa przy muszkiecie długim. Ale
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 225
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
że twarzy wszyscy mu zmyślone Pokazują, pochlebstwa, zdrady mówiąc płone.
LXXVII.
Nakoniec postanowił w głowie i uradził, Aby swych w port bizerski ludzi nie prowadził: Miał od szpiegów wiadomość pewną i przestrogi, Iż Nubowie wszystkie w moc wzięli lądem drogi. Tak milczkiem dalej żagle puścić rozkazuje I opodal Bizerty w bok zsieść usiłuje, Chcąc, sporządziwszy wojska ostatek na ziemi, Niespodziewanie przypaść i zetrzeć się z niemi.
LXXVIII.
Dobra rada, ale ją los wywrócił płochy I zabronił cieszyć się z tej, co zbywa, trochy. Z armatą, która śpieszny lot swój prostowała Do Prowincji, aby brzeg jej w mocy miała, Potkał się
że twarzy wszyscy mu zmyślone Pokazują, pochlebstwa, zdrady mówiąc płone.
LXXVII.
Nakoniec postanowił w głowie i uradził, Aby swych w port bizerski ludzi nie prowadził: Miał od szpiegów wiadomość pewną i przestrogi, Iż Nubowie wszystkie w moc wzięli lądem drogi. Tak milczkiem dalej żagle puścić rozkazuje I opodal Bizerty w bok zsieść usiłuje, Chcąc, sporządziwszy wojska ostatek na ziemi, Niespodziewanie przypaść i zetrzeć się z niemi.
LXXVIII.
Dobra rada, ale ją los wywrócił płochy I zabronił cieszyć się z tej, co zbywa, trochy. Z armatą, która śpieszny lot swój prostowała Do Prowincyej, aby brzeg jej w mocy miała, Potkał się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 202
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. A ten znowu na szpiegi i na posły traci: Jeśli jaki dzierżawca dóbr królewskich kona, Kędy albo nowina dochodzi go płoną, Albo, na uprzedzeniu gdy ta rzecz należy, Już kto inszy otrzymał, niż do dworu zbieży. Podłużył się, sfrasował, żywot wiodąc zgryzny. Umarł; w ostatku i syn musiał zsieść z ojczyzny. Co się tuszył poprawić na królewskim chlebie, Wszytkę grzeczność nabytą w ubóstwie zagrzebie. Choć stąd miarę, panowie, bierzcie na się, młodzi, Że częściej, niż nakarmi, nadzieja wygłodzi. 116. KAWALER DO DAMY, PRZY POSŁANIU JARZĄBKÓW, NA WIELKĄNOC
Jeżeli prawdę stara przypowieść powiada, Że ktokolwiek jarząbka
. A ten znowu na szpiegi i na posły traci: Jeśli jaki dzierżawca dóbr królewskich kona, Kędy albo nowina dochodzi go płoną, Albo, na uprzedzeniu gdy ta rzecz należy, Już kto inszy otrzymał, niż do dworu zbieży. Podłużył się, sfrasował, żywot wiodąc zgryzny. Umarł; w ostatku i syn musiał zsieść z ojczyzny. Co się tuszył poprawić na królewskim chlebie, Wszytkę grzeczność nabytą w ubóstwie zagrzebie. Choć stąd miarę, panowie, bierzcie na się, młodzi, Że częściej, niż nakarmi, nadzieja wygłodzi. 116. KAWALER DO DAMY, PRZY POSŁANIU JARZĄBKÓW, NA WIELKĄNOC
Jeżeli prawdę stara przypowieść powiada, Że ktokolwiek jarząbka
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 283
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, już za poddanych swe ma towarzysze, już nad ojczyste wyniesion obłoki – to niechaj szumią hippokreńskie stoki.
2 Pole, Apollo, otwiera się nowe, niechaj się Pegaz gotuje w zawody, ale mu trzeba złotą dać podkowę, bo złote Pole takowej chce mody. Nie pod nogi, nie Bellerofontowe, który z niego zsieść nie umiał bez szkody, chociaż uczynieł dosyć z siebie, wierę, skróciwszy mieczem okrutną Chimerę.
3 Ta łeb i piersi, i lwie miała grzywy, z szkaradych smoków plecione ogony. Opanowawszy najobfitsze niwy, zamknęła wszystkiem przystęp w tamte strony.
Co bohatyrów zgładzieły te dziwy! On jeden tryjumf miał z niej odważony i
, już za poddanych swe ma towarzysze, już nad ojczyste wyniesion obłoki – to niechaj szumią hippokreńskie stoki.
2 Pole, Apollo, otwiera się nowe, niechaj się Pegaz gotuje w zawody, ale mu trzeba złotą dać podkowę, bo złote Pole takowej chce mody. Nie pod nogi, nie Bellerofontowe, który z niego zsieść nie umiał bez szkody, chociaż uczynieł dosyć z siebie, wierę, skróciwszy mieczem okrutną Chimerę.
3 Ta łeb i piersi, i lwie miała grzywy, z szkaradych smoków plecione ogony. Opanowawszy najobfitsze niwy, zamknęła wszystkiem przystęp w tamte strony.
Co bohatyrów zgładzieły te dziwy! On jeden tryjumf miał z niej odważony i
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 13
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
tak odważni, że i przy nas na zadnie wozy się rzucili, i urwali ich kilka, co się były trochę pozostały. W wieczór na samym prawie zmroku, gdyśmy na
pół mili byli od obozu, wyjachał przeciwko królewiczowi marchese Spinola, mając około siebie przednie osoby wojska tamtego. Niedopuścił mu królewic z konia zsieść, ale go tak na koniu przywitał. Nie daleko od obozu conte Henrich von Bergen ukazał w polu trzy tysiące jazdy, uszykowawszy ich jako do potrzeby, którzy wszyscy salve strzelbą czynili. Gdy zsiadł królewic do budynku, który ex temporaneo opere bardzo wcześnie marchese zgotował był, a już to było godzinę w noc i dalej
tak odważni, że i przy nas na zadnie wozy się rzucili, i urwali ich kilka, co się były trochę pozostały. W wieczór na samym prawie zmroku, gdyśmy na
pół mili byli od obozu, wyjachał przeciwko królewicowi marchese Spinola, mając około siebie przednie osoby wojska tamtego. Niedopuścił mu królewic z konia zsieść, ale go tak na koniu przywitał. Nie daleko od obozu conte Henrich von Bergen ukazał w polu trzy tysiące jezdy, uszykowawszy ich jako do potrzeby, którzy wszyscy salve strzelbą czynili. Gdy zsiadł królewic do budynku, który ex temporaneo opere bardzo wcześnie marchese zgotował był, a już to było godzinę w noc i daléj
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 68
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854