, i boję się, aby toż samo in elusionem futurorum sancitorum nie było, ile kiedy mieliśmy formalną od pewnego z Malborka korespondenta przestrogę. Dwór chce koniecznie pokoju z szwedami, tylko nie w ojczyźnie. Bodaj się ten był omylił w zdaniu, co pisał, etiam intrans in secretiora, ale poniekąd i my to zwąchaliśmy, że ledwo prawda, co pisał, kiedy wszystkie zważamy koniunktury. Ze szwedami traktat potrzebny, bo potężny nieprzyjaciel ojczyzny, ale uspokojenia szukać nie godzi się, bo przez to upadłyby dworskie maksymy, jako to camera exotica w Polskę na królewski dwór wprowadzony, trzebaby inkonweniencji siła pomnieć i wyrzec się, trzeba
, i boję się, aby toż samo in elusionem futurorum sancitorum nie było, ile kiedy mieliśmy formalną od pewnego z Malborka korrespondenta przestrogę. Dwór chce koniecznie pokoju z szwedami, tylko nie w ojczyznie. Bodaj się ten był omylił w zdaniu, co pisał, etiam intrans in secretiora, ale poniekąd i my to zwąchaliśmy, że ledwo prawda, co pisał, kiedy wszystkie zważamy konjunktury. Ze szwedami traktat potrzebny, bo potężny nieprzyjaciel ojczyzny, ale uspokojenia szukać nie godzi się, bo przez to upadłyby dworskie maxymy, jako to camera exotica w Polskę na królewski dwór wprowadzony, trzebaby inkonweniencji siła pomnieć i wyrzec się, trzeba
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 420
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
mało, boście byli młodzi, kiedyśmy w tym bliskim lesie pod skałą w ciemnej jamie blisko dwie niedzieli o Chlebie i wodzie siedzieli, ledwo nie zniedźwiedzieli, a już się też i koło jesieni zabierało, darmo było co ciepłego zjeść albo ognia dla rozgrzania się nałożyć, boby nas byli okrutni Sasowie po dymie zwąchali, którzy rozgościwszy się w tym dworze, póki krów, cieląt, świń i baranów stawało, nie tylko to wszystko pobili i pożarli, ale też parkany i wrota popalili, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o
mało, boście byli młodzi, kiedyśmy w tym bliskim lesie pod skałą w ciemnej jamie blisko dwie niedzieli o Chlebie i wodzie siedzieli, ledwo nie zniedźwiedzieli, a już się też i koło jesieni zabierało, darmo było co ciepłego zjeść albo ognia dla rozgrzania się nałożyć, boby nas byli okrutni Sasowie po dymie zwąchali, którzy rozgościwszy się w tym dworze, póki krów, cieląt, świń i baranów stawało, nie tylko to wszystko pobili i pożarli, ale też parkany i wrota popalili, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 214
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
. Drudzy że by tam kuniemu się przeprawic A z tymi trzymał Czarniecki i Połubieński. Stoimy tedy kilka dni nie idzie on do nas Czemu? Niewiedzą. Języków biorą pytają i ci niewiedzą. Ze by się nas miał bac to Niepodobna wiedzieć tak wielkie swoje siły ale coś wtym za sekret, Az przecię zwąchał Czarniecki od Jakiegos Szlachcica tamecznego ze zołotarenko prowadzi 40000 kozaków zadnieprowskich Dopieroż w radę. Stanęło tedy że lepiej praevenire quam praeveniri . Poszlismy tedy za przeprawę która była in accessu bardzo błotna z obu stron i sama wzgłąb po tebinki tylko ale ze dno bardzo lgnące mieli Wolę Most na Niej postawić ale Ze res non patiebatur Moram
. Drudzy że by tam kuniemu się przeprawic A z tymi trzymał Czarniecki y Połubienski. Stoimy tedy kilka dni nie idzie on do nas Czemu? Niewiedzą. Ięzykow biorą pytaią y ci niewiedzą. Ze by się nas miał bac to Niepodobna wiedziec tak wielkie swoie siły ale cos wtym za sekret, Az przecię zwąchał Czarniecki od Iakiegos Szlachcica tamecznego ze zołotarenko prowadzi 40000 kozakow zadnieprowskich Dopieroz w radę. Stanęło tedy że lepiej praevenire quam praeveniri . Poszlismy tedy za przeprawę ktora była in accessu bardzo błotna z obu stron y sama wzgłąb po tebinki tylko ale ze dno bardzo lgnące mieli Wolę Most na Niey postawic ale Ze res non patiebatur Moram
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 102v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
zyc z tych posieczonych A najbardziej nas boli że napisał wyjezdzając z tej Gospody na ścianie które wiersze narodowi naszemu hańbę czyniące Są takie
Za coś mię skurwy synu kukuć napasztował Wszakzem Bocwiny w Wilnie nic nie zakosztował Bo to świńska Potrawa Jesc się jej nie godzi Widzę Litwin, a świnia w jednej swerze chodzi świnia chceśli co zwąchać to chodzi po nocy Litwin zaś na rabunek jak by wybrał oczy Atóz masz Litwoś Gieros pamiętaj rabunek Gdys wziął od Polskiej szable po łbu podarunek.
Brat nato odpowiedział odpisać mu wiersze zawiersze a jeżeli się czujecie być niewinnemi będą kiedy kolwiek Wojska w kupie Upomnieć że się tego. Tak tedy uczyniwszy mi Brat tę
zyc z tych posieczonych A naybardziey nas boli że napisał wyiezdzaiąc z tey Gospody na scianie ktore wiersze narodowi naszemu hanbę czyniące Są takie
Za cos mię skurwy synu kukuć napasztował Wszakzem Bocwiny w Wilnie nic nie zakosztował Bo to swinska Potrawa Iesc się iey nie godzi Widzę Litwin, a swinia w iedney swerze chodzi swinia chcesli co zwąchać to chodzi po nocy Litwin zas na rabunek iak by wybrał oczy Atoz masz Litwoś Gieros pamiętay rabunek Gdys wziął od Polskiey szable po łbu podarunek.
Brat nato odpowiedział odpisać mu wiersze zawiersze a iezeli się czuiecie bydz niewinnemi będą kiedy kolwiek Woyska w kupie Upomniec że się tego. Tak tedy uczyniwszy mi Brat tę
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 183v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
szlachtą, którzy jakoby to już po wygranej bitwie na króla następowali, aby ich z obozu wypusczono, ponieważ prawo tylko dwie niedzieli pospolitemu ruszeniu w ojczyźnie zostawać pozwoliło. Nieszczęsna to zaprawdę i wielce Rzeczypospolitej niepożyteczna, a prawie śmiertelna była klauzula, która gdy się bez tydzień i dalej agituje, tymczasem Kozacy o sobie radzą i zwąchawszy poniekąd między naszymi te dysensyje, przebijać się z oblężenia jako mogą usiłują. Płynęła z jednej strony taboru ich, jako się rzekło, rzeka nazwana Płaszowa, nie tak bystra jako klejowata i błotnista, a co większa, ludźmi naszymi z drugiej strony brodu nie obsadzona. Przez tę tedy rzekę, w dzień świętego Piotra ruskiego
slachtą, którzy jakoby to już po wygranej bitwie na króla następowali, aby ich z obozu wypusczono, ponieważ prawo tylko dwie niedzieli pospolitemu ruszeniu w ojczyźnie zostawać pozwoliło. Niesczęsna to zaprawdę i wielce Rzeczypospolitej niepożyteczna, a prawie śmiertelna była klauzula, która gdy się bez tydzień i dalej agituje, tymczasem Kozacy o sobie radzą i zwąchawszy poniekąd między naszymi te dyssensyje, przebijać się z oblężenia jako mogą usiłują. Płynęła z jednej strony taboru ich, jako się rzekło, rzeka nazwana Płaszowa, nie tak bystra jako klijowata i błotnista, a co większa, ludźmi naszymi z drugiej strony brodu nie obsadzona. Przez tę tedy rzekę, w dzień świętego Piotra ruskiego
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 83
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
jego ściągnąć sprobowanie. Każ ująć cugli tak wielkiemu mieniu, V znasz go pewnie przeciwnym w Stworzeniu, Zeć będzie w oczy, jakbyś go skaleczył Co usłyszawszy Pan do czarta rzecze: Oto twej władzy i twojej opiece Podaję odtąd wszytko zgoła co ma Jego mi tylko nie tykaj rękoma. Z tym gdy konsensem Szatana odprawią Zwąchał, że się współ Joba dzieci bawią Wpierworódnego brata swego domu Jedząc i pijąc wino po świadomu. Więc Posła wyśle; że Jobowi powie, Osły po leśnej pasły się dąbrowie, A woły ugor i przeciągłe smugi Wzagon krajały kończystemi pługi. Oto nie wiedzieć skąd Sabei spadli, Dobytki wzięli, i mieczem pokładli Twych
iego śćiągnąć sprobowánie. Każ uiąc cugli ták wielkiemu mieniu, V znasz go pewnie przećiwnym w Stworzeniu, Zeć będźie w oczy, iakbyś go zkaleczył Co usłyszawszy Pan do czárta rzecze: Oto twey władzy i twoiey opiece Podáię odtąd wszytko zgoła co ma Iego mi tylko nie tykay rękoma. Z tym gdy konsensem Szátana odpráwią Zwąchał, że się wspoł Ioba dźieći bawią Wpierworodnego brátá swego domu Iedząc i pijąc wino po świadomu. Więc Posłá wyśle; że Iobowi powie, Osły po leśney pasły się dąbrowie, A woły ugor i przećiągłe smugi Wzagon kraiáły konczystemi pługi. Oto nie wiedźieć zkąd Sabei spadli, Dobytki wźięli, i mieczem pokładli Twych
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 9
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
się we wszystkim do skinienia Boskiego zupełnie stosował. Wiersz Trzydziesty siódmy.
ZAdrżało na to serce moje we mnie, I z miejsca swego ruszyło się ze mnie, Słuchajcie głosu Wszechmocnego z strachem Wzruszcie się dźwiękiem jego, i zamachem. Z tym wszytkim, choć się gdzie odezwie głosem, Nikt go nie zajrży, nikt nie zwącha nosem, Albowiem dziwne dróg są jego szlady, I w dojściu jego żaden nie da rady. Niewybadane, niepojęte czyny, Właściwej ręki jego są machiny, On niefolgując i dniom i noclegom, W jeden punkt ziemię każe okryć śniegom. Zimy przyzowie, w ten czas gdy dżdże leją, Aż wszytkie zaraz zioła osłabieją
się we wszystkim do skinienia Boskiego zupełnie stosował. Wiersz Trzydźiesty śiodmy.
ZAdrżáło ná to serce moie we mnie, I z mieyscá swego ruszyło się ze mnie, Słuchayćie głosu Wszechmocnego z stráchem Wzruszćie się dźwiękiem iego, i zamachem. Z tym wszytkim, choć się gdźie odezwie głosem, Nikt go nie zayrży, nikt nie zwącha nosem, Albowiem dźiwne drog są iego szlády, I w doyśćiu iego żaden nie da rády. Niewybadáne, niepoięte czyny, Właśćiwey ręki iego są machiny, On niefolguiąc i dńiom i noclegom, W ieden punkt źiemię każe okryć śniegom. Zimy przyzowie, w ten czás gdy dzdże leią, Aż wszytkie záraz źioła osłabieią
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 142
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
ich półtora. Gracjan był najpierwszy z swą Wołoszą, który Prut, potem Bukowinę przez wiadome dziury Przebywszy, gdy rozumie, że uszedł z pogromu, Wołoszyn, co go ukrył, zabił go w swym domu; Którego gdy następcy głowę przyniósł ściętą, I on ścięt: nie ujdzie grzech karze suchą piętą. Czego gdy zwąchał Skinder, wyprawi w pogonią; Tych pobrał, drugich pobił; tych w Prutową tonią Żółkiewski do Wołoch z wojskiem 810 CZĘŚĆ PIERWSZA
Nagnał i topił oraz. Jakoweż widziadło Odbieżanym w obozie na serca tam padło, Gdy jedni ranni, drudzy wydarszy się z troku, Nadzy i zmokli, w ciemnym powracali mroku. Żalowi
ich półtora. Gracyan był najpierwszy z swą Wołoszą, który Prut, potem Bukowinę przez wiadome dziury Przebywszy, gdy rozumie, że uszedł z pogromu, Wołoszyn, co go ukrył, zabił go w swym domu; Którego gdy następcy głowę przyniósł ściętą, I on ścięt: nie ujdzie grzech karze suchą piętą. Czego gdy zwąchał Skinder, wyprawi w pogonią; Tych pobrał, drugich pobił; tych w Prutową tonią Żółkiewski do Wołoch z wojskiem 810 CZĘŚĆ PIERWSZA
Nagnał i topił oraz. Jakoweż widziadło Odbieżanym w obozie na serca tam padło, Gdy jedni ranni, drudzy wydarszy się z troku, Nadzy i zmokli, w ciemnym powracali mroku. Żalowi
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 28
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, Aby je kto do łaźnie prowadził, wołają.
Poczkajcież: suknią zdjąwszy, w panwi się zmyjecie, Ja was zarazem zetrę, jak z łaźniej wyńdziecie. GŁUCH RYBAK
Głuch dostał ryb na rzece różnych bardzo siła, Choć mu się gorzałeczka w łeb była wraziła. Nie dziw to u mnie! Ryby, trunku pijanego Zwąchawszy, popiły się i przyszły do niego. Więc i ta jest przyczyna, choć z mózgu prostego: Głuch niemy, ryby nieme — swój idzie do swego. ŚLEDZIE RÓŻNO
Śledź w Polsce wiele cierpi, bo go warzą, pieką, Smażą w mące i drobno na sardele sieką. Ach, głupie śledzie! Co rok
, Aby je kto do łaźnie prowadził, wołają.
Poczkajcież: suknią zdjąwszy, w panwi się zmyjecie, Ja was zarazem zetrę, jak z łaźniej wyńdziecie. GŁUCH RYBAK
Głuch dostał ryb na rzece różnych bardzo siła, Choć mu się gorzałeczka w łeb była wraziła. Nie dziw to u mnie! Ryby, trunku pijanego Zwąchawszy, popiły się i przyszły do niego. Więc i ta jest przyczyna, choć z mózgu prostego: Głuch niemy, ryby nieme — swój idzie do swego. ŚLEDZIE RÓŻNO
Śledź w Polszczę wiele cierpi, bo go warzą, pieką, Smażą w mące i drobno na sardele sieką. Ach, głupie śledzie! Co rok
Skrót tekstu: PrzetObBar_I
Strona: 398
Tytuł:
Postny obiad abo zabaweczka
Autor:
Hiacynt Przetocki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1653
Data wydania (nie wcześniej niż):
1653
Data wydania (nie później niż):
1653
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
górze
nogami wywróci; - a co wiedzieć czego mi potem nie napowiadał, aż nas z kasztelu wyprowadził, z czegom był bardzo kontent, żem od niego był wolen.
17. Rano kilku nas z królewiczem było w kościele ś. Ambrożego, ale już non ea sorte jako było dnia przeszłego, bo Włosi zwąchawszy królewicza szpiegowali go wszędzie, i skoro się jedno na ulicę albo do kościoła ukazał, to zaraz ćma ludzi i za nami i przed nami była. Dawszy tedy pokój pieszej przechadzce, gdy gdzie królewic chciał być, w karecie jeździł skrzydła opuściwszy. I tak był na nieszporze u teatynów w kościele, gdzie się solennitas odprawowała
górze
nogami wywróci; - a co wiedzieć czego mi potém nie napowiadał, aż nas z kasztelu wyprowadził, z czegom był bardzo kontent, żem od niego był wolen.
17. Rano kilku nas z królewicem było w kościele ś. Ambrożego, ale już non ea sorte jako było dnia przeszłego, bo Włosi zwąchawszy królewica szpiegowali go wszędzie, i skoro się jedno na ulicę albo do kościoła ukazał, to zaraz ćma ludzi i za nami i przed nami była. Dawszy tedy pokój pieszéj przechadzce, gdy gdzie królewic chciał być, w karecie jeździł skrzydła opuściwszy. I tak był na nieszporze u teatynów w kościele, gdzie się solennitas odprawowała
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 94
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854