sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem odmęcie.
Śpiewam ci jako licha, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiądzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy żałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija płaczliwe, Gdy po dolinie Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie I o samym chlebie Trwać muszę w takim głodzie, W tak ciężkiej potrzebie,
sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem odmęcie.
Śpiewam ci jako licha, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiędzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy źałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija płaczliwe, Gdy po dolinie Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie I o samym chlebie Trwać muszę w takim głodzie, W tak ciężkiej potrzebie,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 372
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tych się ziem dobija, Które krwią zlała stracona Kandia, To się pod bokiem czarnemu orłowi Zblizka sadowi.
Ale naj barziej na polską krainę Niesytej żądze obracał wścieklinę
I chcąc w jej polach krwawe widzieć brody, Czekał pogody.
A widząc, jako nam los niespokojny Przyniósł postronne i domowe wojny, Które ostatnie ojczyzny siły Cale zwątliły,
Ruszył potęgę Wschodu i wielkimi Wojski, z którymi ciężko było ziemi, Rozumiał, że choć szable nie dobędzie, Polskę posiędzie.
I gdy Kamieniec, choć nieludzkim czynem Mocny, witać się musiał z poganinem, Gdy miasta, zamki i otwarte pola Zabrał Podola,
Rozumiał, że nas już cale pochłonie I że w
tych się ziem dobija, Ktore krwią zlała stracona Kandya, To się pod bokiem czarnemu orłowi Zblizka sadowi.
Ale naj barziej na polską krainę Niesytej żądze obracał wścieklinę
I chcąc w jej polach krwawe widzieć brody, Czekał pogody.
A widząc, jako nam los niespokojny Przyniosł postronne i domowe wojny, Ktore ostatnie ojczyzny siły Cale zwątliły,
Ruszył potęgę Wschodu i wielkimi Wojski, z ktorymi ciężko było ziemi, Rozumiał, że choć szable nie dobędzie, Polskę posiędzie.
I gdy Kamieniec, choć nieludzkim czynem Mocny, witać się musiał z poganinem, Gdy miasta, zamki i otwarte pola Zabrał Podola,
Rozumiał, że nas już cale pochłonie I że w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 483
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
coby te konie znaczyły: na to Cesarzowi odpowiedziawszy Neapolitańczykowie/ że to jest jednym wolności ich znakiem/ Odpowiedział Cesarz/ że rozkazać zechce/ aby je ouzdano. I tak rozkazał zaraz pomieniony zakładać Zamek/ przez co ich Potęga/ moc/ i wolność/ gdzieby tego potrzeba przypadła/ zatłumić/ osłabić mógł i zwątlić. Ma to ten Zamek/ że jest wielkim dostatkiem od wszelakiego Prowiantu/ nuż wielką liczbę Dział/ i Municje opatrzony/ tak dalece/ że cale do dobycia i dostania/ niema podobieństwa/ chybaby jaka wielka zdrada/ być musiała/ żeby go dobyć i dostać miano. Gdyż prawie żadnego Pałacu w mieście nie
coby te konie znáczyły: ná to Cesárzowi odpowiedźiáwszy Neápolitáńczykowie/ że to iest iednym wolnośći ich znákiem/ Odpowiedźiáł Cesarz/ że roskázáć zechce/ áby ie ouzdano. Y ták roskazał záraz pomieniony zákłádáć Zamek/ przez co ich Potęga/ moc/ y wolność/ gdźieby tego potrzebá przypádłá/ zátłumić/ osłábić mogł y zwątlić. Ma to ten Zamek/ że iest wielkim dostátkiem od wszelákiego Prowiántu/ nusz wielką lidzbę Dźiáł/ y Municye opátrzony/ ták dálece/ że cále do dobyćiá y dostánia/ niema podobieństwá/ chybáby iáka wielka zdrádá/ bydź muśiáłá/ żeby go dobyć y dostáć miano. Gdyż práwie żadnego Páłacu w mieśćie nie
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 214
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
wlane/ już cale moc nad nim biorą; że nie on nimi/ ale one nim władcą/ operują póki ich siła zmoże/ nie póki chce Medyk/ dopieroż patient. Stąd gdy dozy przesadzi Medyk/ i przebierze miarkę/ albo lekarstwo na materią sposobną napadnie; człowieka pod czas tak długo czyszcza/ że i zwątlą/ ba i duszę wystraszą/ jako się nie raz za naszej wiadomości przydało. Antimonium zaś albo tym winem Emeticum wziętym/ choćbyś i przesadził; zaraz ustanowić możesz/ gdyć się przykrzyć pocznie. Zjedz albo się napij polewki trochę przytlustszej/ albo weś trochę driakwi/ albo 5. 6. 7. kropli
wláne/ iuż cale moc nád nim biorą; że nie on nimi/ ále one nim włádcą/ operuią poki ich śiłá zmoże/ nie poki chce Medyk/ dopieroż pátient. Ztąd gdy dozy przesádźi Medyk/ i przebierze miarkę/ álbo lekárstwo ná materyą sposobną nápádnie; człowieká pod czás ták długo czyszcza/ że i zwątlą/ bá i duszę wystrászą/ iako się nie ráz zá nászey wiádomośći przydáło. Antimonium záś álbo tym winem Emeticum wziętym/ choćbyś i przesádźił; záráz ustánowić możesz/ gdyć się przykrzyć pocznie. Ziedz álbo sie nápiy polewki trochę przytlustszey/ álbo weś troche dryakwi/ álbo 5. 6. 7. kropli
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 259
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
i ludzi udawali: i prawda to, żeś spał na to, nie śpiąc i nie widziałeś tego, widząc. Wiem, jako cię odemnie do siebie przywabiano, przez świeckie, duchowne osoby łaskę, godności, hetmaństwa posyłano, nie tylko obiecowano. Nie uwiodło łakomstwo cnoty twej i wiary ku mnie nie zwątliło to nic animuszu twego stałego, nie nachyliło to nic, przysięgi twojej. Na ostatek odważyłeś na ratunek mój zdrowie, majętności, zbiór swój, potomstwo swoje. Wiem, jakoś choroby moje leczyć chciał, ale cię słuchać nie chciano; wiem, jakoć drudzy nie tylko nie pomagali, ale jako mogli,
i ludzi udawali: i prawda to, żeś spał na to, nie śpiąc i nie widziałeś tego, widząc. Wiem, jako cię odemnie do siebie przywabiano, przez świeckie, duchowne osoby łaskę, godności, hetmaństwa posyłano, nie tylko obiecowano. Nie uwiodło łakomstwo cnoty twej i wiary ku mnie nie zwątliło to nic animuszu twego stałego, nie nachyliło to nic, przysięgi twojej. Na ostatek odważyłeś na ratunek mój zdrowie, majętności, zbiór swój, potomstwo swoje. Wiem, jakoś choroby moje leczyć chciał, ale cię słuchać nie chciano; wiem, jakoć drudzy nie tylko nie pomagali, ale jako mogli,
Skrót tekstu: MowaKoprzCz_II
Strona: 101
Tytuł:
Żałosna mowa Rzpltej polskiej pod Koprzywnicą do zgromadzonego rycerstwa roku 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
w sobie rozniecają. Ona oczy wlepiła weń jak gołębica, A kiedy zań szła wątpię czy była prawica. Nie wierzycie? Dowiodę, jeno mię słuchajcie, A za prawdę istotną tę powieść trzymajcie. Ona była w Poznaniu u Ryda szafarką, A on zaś pedagogiem, tamże jakąś miarką Garniec jej często mierzał, zwątlił go niemało, Bo przebrał miarę, a to wiadomie bywało. Tak Samusiową przybrał Samuel mój miły! Groch z kapustą, nie rozum ma łeb jego zgniły. Gdzie apostolskie żony tak kiedy chodziły, Nie masz w Piśmie, nie masz tam takowej Sybiły. Drze lichwę od pieniędzy, jednakże lichwiarze (Przykładem obalając własnym
w sobie rozniecają. Ona oczy wlepiła weń jak gołębica, A kiedy zań szła wątpię czy była prawica. Nie wierzycie? Dowiodę, jeno mię słuchajcie, A za prawdę istotną tę powieść trzymajcie. Ona była w Poznaniu u Ryda szafarką, A on zaś pedagogiem, tamże jakąś miarką Garniec jej często mierzał, zwątlił go niemało, Bo przebrał miarę, a to wiadomie bywało. Tak Samusiową przybrał Samuel mój miły! Groch z kapustą, nie rozum ma łeb jego zgniły. Gdzie apostolskie żony tak kiedy chodziły, Nie masz w Piśmie, nie masz tam takowej Sybiły. Drze lichwę od pieniędzy, jednakże lichwiarze (Przykładem obalając własnym
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 274
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
vel replere, vel calefacere, vel refrigerare, vel alio quouis modo corpus mouere, malum. Omne siquidem nimium; naturae inimicum. Contrà verò, quod paulatim fit, tutum: cùm aliàs, tum vbi ab vno, ad aliud facienda est muratio. A dla czegoby gwałtowne używanie w napoju szklanej wody mogło przyrodzenie zwątlić i zatłumić/ barzo długie o tym dyskursy musiałbym czynić/ które Medycy dobrze wiedzą: a pacjenci Medykom wierzyć powinni/ chcęli być zdro- wymi. Trzecia nauka jest/ nie mają tej wody nigdy pic pacjenci zimnej; ale ciepłą: to jest aby barziej ciepła była a niżeli letnia: aby nie tak gorąca
vel replere, vel calefacere, vel refrigerare, vel alio quouis modo corpus mouere, malum. Omne siquidem nimium; naturae inimicum. Contrà verò, quod paulatim fit, tutum: cùm aliàs, tum vbi ab vno, ad aliud facienda est muratio. A dla cżegoby gwałtowne vżywánie w napoiu śkláney wody mogło przyrodzenie zwątlić y zatłumić/ barzo długie o tym discursy muśiałbym cżynić/ ktore Medycy dobrze wiedzą: á pácyenći Medykom wierzyć powinni/ chcęli bydź zdro- wymi. Trzećia náuká iest/ nie máią tey wody nigdy pic pácyenći źimney; ále ćiepłą: to iest áby bárźiey ćiepła byłá á niżeli letnia: áby nie ták gorąca
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 177.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
nie tak barzo tęgie/ i poczynał się też czuć smród osób pozostałych zmarłych pod ziemią/ tak że się bali by się z tąd powietrze nie wszczęło. Do tego że głosy które wychodziły z pod ziemie słyszane były/ prosząc o ratunek/ tak/ ze strach żywym czyniły. Przerzeczone Trzęsienie Ziemie poszło jeszcze dalej/ abowiem zwątliło nieco Miasta Mesiny, gdzie się zapadły dwa domy/ przecię jednak bez szkody ludzi żadnej. Wszakoż dach Kościoła wielkiego lecąc na dół zabił z pięcioronaścią mężczyzny i białychgłów pomieszanych w uciekaniu. Pomarłych osób rozumie się być więcej nad piętnaście Tysięcy/ wszakoż za czasem będzie się wiedziało pewniej. A gdyby taki przypadek stał się był w
nie ták bárzo tęgie/ y poczynał się też czuć smrod osob pozostáłych zmárłych pod źiemią/ ták że się bali by się z tąd powietrze nie wszczęło. Do tego że głosy ktore wychodźiły z pod źiemie słyszáne były/ prosząc o rátunek/ ták/ ze strách żywym czyniły. Przerzeczone Trzęśienie Ziemie poszło ieszcze dáley/ ábowiem zwątliło nieco Miástá Mesiny, gdźie się zápádły dwá domy/ przećię iednák bez szkody ludźi zádney. Wszakoż dách Kośćiołá wielkiego lecąc ná doł zábił z pięćioronaśćią mężczyzny y białychgłow pomieszánych w vćiekániu. Pomárłych osob rozumie się bydź więcey nád piętnáśćie Tyśięcy/ wszákoż zá czásem będźie się wiedźiáło pewniey. A gdyby táki przypadek stał się był w
Skrót tekstu: RelTrzes
Strona: 6
Tytuł:
Prawdziwa relacja i opisanie straszliwego trzęsienia ziemi 27 marca roku 1638 w Kalabrii
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
postrzega oczami I wprzód, nim spada z góry Duryndana jego, Żartko nań sztychem miecza uderzył ostrego, A uczyniwszy i tarcz i zbroję dziurawą, Wraził mu dziwnie prędko broń pod pachę prawą. PIEŚŃ XXX.
LVIII.
I znowu Balizardę rączo podejmuje, A za tą krew strumieniem z rany wyskakuje, Która moc Mandrykarda zwątliwszy dużego, Sprawiła, iż śmiertelny nie beł on raz jego, Chocia jem Rugierowi wzrok i słuch tak myli, Że ten, zapomniawszy się, kark na siodło chyli; I by beł hełmu nie miał nad podziw twardszego, Ostatni pewnie on dzień bełby życia jego.
LIX
Poprawuje się Rugier i na koniu swojem Skoczywszy
postrzega oczami I wprzód, nim spada z góry Duryndana jego, Żartko nań sztychem miecza uderzył ostrego, A uczyniwszy i tarcz i zbroję dziurawą, Wraził mu dziwnie prędko broń pod pachę prawą. PIEŚŃ XXX.
LVIII.
I znowu Balizardę rączo podejmuje, A za tą krew strumieniem z rany wyskakuje, Która moc Mandrykarda zwątliwszy dużego, Sprawiła, iż śmiertelny nie beł on raz jego, Chocia jem Rugierowi wzrok i słuch tak myli, Że ten, zapomniawszy się, kark na siodło chyli; I by beł hełmu nie miał nad podziw twardszego, Ostatni pewnie on dzień bełby życia jego.
LIX
Poprawuje się Rugier i na koniu swojem Skoczywszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 418
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
61. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ. Ioan: 5. Dan: 7.
Wiadomego Praw wtedy niebędzie Patrona, Ani wymową będzie sprawa obroniona: Wymowne bowiem za nic Krasomowców słówka Będą, ani ujść może fałszywa wymówka. Godność, Bogactwa, także od fortuny dane Inne Dobra; wyniosłość, i ofiarowane Dary niezwątlą sądów, ni każą im zbłądzić: Bo ten Pan Sędzia, będzie sprawiedliwie sądzić, To jest: wszytkie uczynki wżyciu popełnione, Mowy próżne, i myśli teraz utajone. Sprawiedliwszy Sąd będzie nad Arystydesa Sądy, sroższy złym będzie nad sąd Kambisesa.
I pójdą, którzy Boskie mandata pełnili, Do Królestwa wiecznego, aby wspolnym
61. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE ŚŚ. Ioan: 5. Dan: 7.
Wiádomego Praw wtedy niebędźie Pátrona, Ani wymową będźie spráwá obroniona: Wymowne bowiem zá nic Krásomowcow słowká Będą, áni vyść może fałszywa wymowká. Godność, Bogáctwá, tákże od fortuny dáne Inne Dobrá; wyniosłość, y ofiárowáne Dáry niezwątlą sądow, ni każą im zbłądźić: Bo ten Pan Sędźia, będźie spráwiedliwie sądźić, To iest: wszytkie vczynki wżyćiu popełnione, Mowy prożne, y myśli teraz vtáione. Spráwiedliwszy Sąd będźie nád Arystydesá Sądy, sroższy złym będźie nád sąd Kámbisesá.
Y poydą, ktorzy Boskie mándátá pełnili, Do Krolestwá wiecznego, áby wspolnym
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 57
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688