swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i napój piłeś nie jednaki: Piłeś wraz ze mną te, co Francuz daje, Przyrumienione tylko wina d’Aje, Piłeś burgundzkiej prasy potok z Bony, I anżuł biały, i burdo czerwony, I niefrancuskiej jakoby jagody Słodki frontyniak nie cierpiący wody, I co nie gardzi taką mieszaniną
swym powrotem Cudzoziemskimi ucieszył nas żarty I Pana, kiedy pokój więc zawarty. Powracaj jednak, niech nas czas niedługi Stawi obudwu do dworskiej posługi, Której ja, chociaż dwór kładę tak tanie, Nie zganię sobie ani tobie, Janie. DO STANISŁAWA MORSZTYNA, ROTMISTRZA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
Powiedz mi, bracie, boś ty zwiedział smaki Trunków i napój piłeś nie jednaki: Piłeś wraz ze mną te, co Francuz daje, Przyrumienione tylko wina d’Aye, Piłeś burgundzkiej prasy potok z Bony, I anżuł biały, i burdo czerwony, I niefrancuskiej jakoby jagody Słodki frontynjak nie cierpiący wody, I co nie gardzi taką mieszaniną
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 51
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, We mnie się wszytkie rynsztoki zrodziły, Jam jest nieczystej białogłowy szmaty Kawalec, wywóz miejskich ścierwów, a Ty Jesteś, któryś jest, wieczny, niepojęty, Pan Bóg Zastępów, Święty, Święty, Święty! Tyś szczera czystość, niewinność bez skazy, Jakoż Ci swoje odkrywać mam zmazy? Jam zwiedział gmachy śmiertelnego grzechu
Siedmiorakiego i straszny w pośmiechu Zakon Twój miałem, i Twe przykazanie Każdem znieważył albo zgwałcił, Panie. Jam nie jednego, chociaż Twa przestroga Przeciwna była, miał pana i boga; Jam swych wymysłów bałwanom ofiary Oddawał, niosąc namiętności w dary. Brzuch był mój bogiem i tak bogów wiele
, We mnie się wszytkie rynsztoki zrodziły, Jam jest nieczystej białogłowy szmaty Kawalec, wywóz miejskich ścierwów, a Ty Jesteś, któryś jest, wieczny, niepojęty, Pan Bóg Zastępów, Święty, Święty, Święty! Tyś szczera czystość, niewinność bez skazy, Jakoż Ci swoje odkrywać mam zmazy? Jam zwiedział gmachy śmiertelnego grzechu
Siedmiorakiego i straszny w pośmiechu Zakon Twój miałem, i Twe przykazanie Każdem znieważył albo zgwałcił, Panie. Jam nie jednego, chociaż Twa przestroga Przeciwna była, miał pana i boga; Jam swych wymysłów bałwanom ofiary Oddawał, niosąc namiętności w dary. Brzuch był mój bogiem i tak bogów wiele
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 221
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
złupić niepotrafi. Z tym wszystkim niegodziło się w Egipcie wszystkich zmarłych równo chwalić, trzeba było mieć na to od ludu całego przysądzenie. Trybunał Sędziów na drugiej stronie jeziora zasiadał, do których się łodką wozić potrzeba było. Przewoźnik po Egipsku zwał się Charon, i stąd ci Grekowie nauczeni od Orfeusza, który był zwiedział Egipt, wynaleźli bajkę łodki Charona. Jak prędko człowiek Ducha oddał, wieść go do Sądu należało. Oskarżyciel powszechny był słuchany. Jeżeli dowiódł, że umarły źle się sprawował, pamięć jego potępiono, i grobu zakazano. Pospólstwo dziwowało się potędze Prawa walecznego, i po śmierci; i tak każdy troskliwie się obawiał z tych
złupić niepotráfi. Z tym wszystkim niegodziło się w Egypcie wszystkich zmarłych rowno chwalić, trzebá było mieć ná to od ludu całego przysądzenie. Trybunáł Sędziow ná drugiey stronie ieziorá zasiádał, do ktorych się łodką wozić potrzebá było. Przewoźnik po Egypsku zwał się Charon, y ztąd ći Grekowie nauczeni od Orfeuszá, ktory był zwiedziáł Egypt, wynálezli báykę łodki Charona. Jak prędko człowiek Duchá oddał, wieść go do Sądu náleżáło. Oskárżyciel powszechny był słuchany. Jeżeli dowiodł, że umarły źle się spráwował, pamięć iego potępiono, y grobu zakázano. Pospolstwo dziwowało się potędze Prawá wálecznego, y po śmierći; y ták káżdy troskliwie się obáwiáł z tych
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 129
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
dają czuć/ spada też tam pewny żłód tak przerażający/ iż jako srebro żywe/ psuje to wszystko czego się dotyka/ i morze też niepuszcza się stamtąd ku wschodowi/ ale wszytko idzie ku polusowi. Przetoż aczkolwiek Forsifierus puścił był sławę/ iż dojachał do Fretum Arcticum, nie doszedł jednak końca swej drogi. Zwiedział w tej nawigacji jednę ziemię/ którą nazwał Verginiam/ i niektóre insze kraje puste; do których jednak przybywają na pewne czasy roku ludzie obcy na łowienie ryb. Z inszych stron ta Peninsuła kończy się częścią morzem/ które nazywają Nortskim; częścią owym od Sur/ które ją oblewają jedno stąd/ drugie stamtąd/ aż do
dáią czuć/ spada też tám pewny żłod tak przerażáiący/ iż iáko srebro żywe/ psuie to wszystko czego się dotyka/ y morze też niepuscza się ztámtąd ku wschodowi/ ále wszytko idźie ku polusowi. Przetoż áczkolwiek Forsifierus puśćił był sławę/ iż doiáchał do Fretum Arcticum, nie doszedł iednák końcá swey drogi. Zwiedźiał w tey náwigátiey iednę źiemię/ ktorą názwał Verginiam/ y niektore insze kráie puste; do ktorych iednák przybywáią ná pewne czásy roku ludźie obcy ná łowienie ryb. Z inszych stron tá Peninsułá kończy się częśćią morzem/ ktore názywáią Nortskim; częśćią owym od Sur/ ktore ią oblewáią iedno ztąd/ drugie ztámtąd/ áż do
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 275
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
niewiast imion chętnie od nich badał, Jeden mu z Królewskich sług tak żartem powiadał: Ze ci są diabli, którzy na zdradę prowadzą Ludzie, i częstokroć im miast pomocy wadzą. Tedy do żadnej rzeczy niebył tak skłoniony Ów chłopiec, jak do niewiast wzrokiem ich zraniony. Potym, gdy przejrzał wszytko, i przezwiska zwiedział Poniekąd, przyszedł tam, gdzie Król z osobna siedział, Którego gdy Król pytał, chcąc dojść zmysłu zdania; Coby mu lepiej przyszło do upodobania Z tych rzeczy, które widział. Na to tak mu powi: Nic mi (rzekł) tak niewpadło w myśl, jak diabli owi, Którzy lud zwodzą:
niewiast imion chętnie od nich bádał, Ieden mu z Krolewskich sług ták żártem powiádał: Ze ći są diabli, ktorzy ná zdrádę prowádzą Ludźie, y częstokroć im miast pomocy wádzą. Tedy do żadney rzeczy niebył ták skłoniony Ow chłopiec, iák do niewiast wzrokiem ich zrániony. Potym, gdy przeyrzał wszytko, y przezwiská zwiedźiał Poniekąd, przyszedł tám, gdźie Krol z osobná śiedźiał, Ktorego gdy Krol pytał, chcąc doyść zmysłu zdánia; Coby mu lepiey przyszło do vpodobánia Z tych rzeczy, ktore widźiał. Ná to ták mu powi: Nic mi (rzekł) ták niewpádło w myśl, iák diabli owi, Ktorzy lud zwodzą:
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 223
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, Jemu powierzam, z sławą drogie życie, Czy on Bóg, czy on jest Eola dziecię. Tym czasem ADOLF w drodze niepróżnuje, Lecąc przez Państwa nieznajome sobie, Miasta osiadłe, Wsi, Zamki, rachuje, Ich położeniu, ich dziwnej ozdobie Przypatruje się, już szczęściu nie łaje, Kiedy bez kosztu, zwiedział cudze kraję. Jeźli nad skały leci niedostępne, Uważa lochy, dziury, rozpadliny, Przebywa puszcze z ciemności posępne, Gaje wesołe, obszerne doliny, Ogrody piękne, Fontanny, Szpalery, W różne Figury sadzone kwatery. Poglądał mile okiem apetycznym, Na Frukta, które wabią swemi gusty, Oczy pragnieniem martwią ustawicznym, Bo
, Jemu powierzam, z słáwą drogie życie, Czy on Bog, czy on iest Eola dziecie. Tym czasem ADOLF w drodze nieprożnuie, Lecąc przez Państwa nieznaiome sobie, Miásta osiadłe, Wśi, Zámki, ráchuie, Jch położeniu, ich dziwney ozdobie Przypatruie się, iuż szczęściu nie łaie, Kiedy bez kosztu, zwiedział cudze kraię. Jeźli nád skáły leci niedostępne, Uważa lochy, dziury, rozpadliny, Przebywa puszcze z ciemności posępne, Gaie wesołe, obszerne doliny, Ogrody piękne, Fontanny, Szpálery, W rożne Figury sadzone kwátery. Poglądał mile okiem appetycznym, Ná Frukta, ktore wábią swemi gusty, Oczy prágnieniem martwią ustáwicznym, Bo
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 32
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
i postępkom rozmaitej R. P. dobrze się przypatrzył. Abowiem siedm lat całe świata i ludzi po świecie i po Monarchiach wszystkich szukając/ tam był/ kędy żaden Polak (ledwie myślą drugi) nie postał/ to widział/ o czym się drugim ledwie czytać kiedy dostało. Urodziwszy się w Europie/ Azją i Afrykę zwiedział/ oglądał Persją/ przeszedł Kaukaz/ Albany/ Scyty/ i okrutne Massagety. Potym zaś Rzeki one/ z Raju niekiedy początek swój mające/ przejechał/ a jadąc przez Elamity/ Babilon/ Chaldeą/ Medy/ Asyryjczyki/ Party/ Syry/ Feniki/ Araby/ Palestynę/ w niej Grób Pana naszego w Jezuralem/
y postępkom rozmáitey R. P. dobrze sie przypátrzył. Abowiem śiedm lat cáłe świátá y ludzi po świećie y po Monárchiách wszystkich szukáiąc/ tám był/ kędy żaden Polak (ledwie myślą drugi) nie postał/ to widział/ o czym sie drugim ledwie czytáć kiedy dostáło. Vrodziwszy sie w Europie/ Azyą y Afrykę zwiedział/ oglądał Persyą/ przeszedł Kaukaz/ Albany/ Scyty/ y okrutne Másságety. Potym zás Rzeki one/ z Ráiu niekiedy początek swoy máiące/ przeiechał/ á iádąc przez Elámity/ Bábilon/ Cháldeą/ Medy/ Assyriyczyki/ Párty/ Syry/ Feniki/ Aráby/ Pálestynę/ w niey Grob Páná nászego w Iezuralem/
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 34
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
gładki Ow kawaler na lutni, a lutni tej, która Tego po Apollinie miała posessora Najpierwszego tym kształtem, kiedy ono z nieba Bannitem uczyniwszy, niegdy tegoż Feba Rugowali zawzięci kolegowie. Zaczem Przez długi czas musiał być po świecie tułaczem Strychując jasy, pola, wertebiste knieje I kędy tylko Neptun żaglartii nie chwieje, Zwiedział skaliste góry, jamy lwie i smoce, Od jego rąk utonął Piton w swej posoce Naspikowany z łuku; nuż insze poczwary Ziemskie — śmiertelnej jego strzał nie uszły kary. I takim się myśliwstwem Apollo czas długi Parał po wszytkim świecie —jak Herkules drugi — Dawszy pauzę muzyce na czas zamierzony. Więc wtedy w polskie jakoś
gładki Ow kawaler na lutni, a lutni tej, ktora Tego po Apollinie miała possessora Najpierwszego tym kształtem, kiedy ono z nieba Bannitem uczyniwszy, niegdy tegoż Feba Rugowali zawzięci kollegowie. Zaczem Przez długi czas musiał być po świecie tułaczem Strychując iasy, pola, wertebiste knieje I kędy tylko Neptun żaglartii nie chwieje, Zwiedział skaliste gory, jamy lwie i smoce, Od jego rąk utonął Piton w swej posoce Naspikowany z łuku; nuż insze poczwary Ziemskie — śmiertelnej jego strzał nie uszły kary. I takim sie myśliwstwem Apollo czas długi Parał po wszytkim świecie —jak Herkules drugi — Dawszy pauzę muzyce na czas zamierzony. Więc wtedy w polskie jakoś
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 13
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
w Lemnie, gdy Wulkan odszedł do kuźnice, Mars Cyprydzie — tak mówią — fałdy u spodnice Przysiadał. Czego świadkiem jest ow laurowany Poeta tym z natury utalentowany Darem, że choćby nie chciał mówić, musiał wierszem. Który nauczycielem amorów najpierszem Gdy został — urodzonem będąc Rzymieninem — Wygnany z swej ojczyzny mieszkał nad Euksynem, Zwiedział Krym i Biłogrod, Nohaj, Perekopy I Meotis jezioro, sprawiedliwość w tropy Gdy poszła za występkiem. Co smętnem powiada Wierszem, gdzie Wołga, Oka i Dniepr w Czarne wpada Morze — i wielki Dunaj i Horyń pienisty, Don, Prut, Styr, Strypa, Seret i Dniestr kamienisty W towarzystwie rzek rożnych, które
w Lemnie, gdy Wulkan odszedł do kuźnice, Mars Cyprydzie — tak mowią — fałdy u spodnice Przysiadał. Czego świadkiem jest ow laurowany Poeta tym z natury utalentowany Darem, że choćby nie chciał mowić, musiał wierszem. Ktory nauczycielem amorow najpierszem Gdy został — urodzonem będąc Rzymieninem — Wygnany z swej ojczyzny mieszkał nad Euksynem, Zwiedział Krym i Biłogrod, Nohaj, Perekopy I Meotis jezioro, sprawiedliwość w tropy Gdy poszła za występkiem. Co smętnem powiada Wierszem, gdzie Wołga, Oka i Dniepr w Czarne wpada Morze — i wielki Dunaj i Horyń pienisty, Don, Prut, Styr, Strypa, Seret i Dniestr kamienisty W towarzystwie rzek rożnych, ktore
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 63
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
To z rąk dając swoich/ Następco/ i dziedzicze/ bierz/ rzekł/ zbior prac moich/ Jaki jest. tak po zmarłym przy wodzie zostałem: Toż samo słusznie mienić mam/ ojczystym działem. Ja wnet/ żebym nie wiecznie tkwiał na jednym skręcie/ Przeważyłem się/ robićsztyrem na okręcie: Zwiedziałem gwiazdę plutna Olenijskiej kozy/ Dżdżownice/ pogowosiu Tajgeto/ i wozy/ Domy wiatrów/ wygodne nawom stanowiska. Z trafunku k Delu płynąc/ będę Chiej bliska/ Gdzie/ na bakier/ do lądu pojazdami natrę: Lekko skoczę/ i w piasku wilgotnym się zatrę. Noc przeszła/ nowa zorza poczęła wynikać: Wstanę
To z rąk dáiąc swoich/ Nástępco/ y dźiedźicze/ bierz/ rzekł/ zbior prac moich/ Iáki iest. ták po zmárłym przy wodźie zostałem: Toż sámo słusznie mienic mam/ oyczystym dźiałem. Ia wnet/ żebym nie wiecznie tkwiał ná iednym skręćie/ Przeważyłem się/ robićsztyrem ná okręćie: Zwiedźiałem gwiazdę plutna Oleniyskiey kozy/ Dzdżownice/ pogowosiu Táygeto/ y wozy/ Domy wiátrow/ wygodne nawom stánowiská. Z tráfunku k Delu płynąc/ będę Chiey bliská/ Gdźie/ ná bákier/ do lądu poiázdámi nátrę: Lekko skoczę/ y w piasku wilgotnym się zátrę. Noc przeszłá/ nowa zorzá poczęłá wynikáć: Wstánę
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 73
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636