i coraz spuszczał się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scycji Do Hirkany, i zajął części Sarmacjej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azji morze Europę, widział Rusów, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć Rugier Bradamantę tak barzo miłował I choć się do niej kwapił, ale jak skosztował Smaku, który miał zawsze zwiedzieć świat, popuścił Wodze w tem swojej żądzy i dalej się puścił; Chocia nie prosto jechał i choć z drogi zstąpił, I do Polski, do Węgier i do Niemiec wstąpił I tak długo krajami północnemi jechał, Aż potem do ostatnich Anglików przyjechał.
LXXIII.
Ale wy - bobyście się omylili srodze - Nie
i coraz spuszczał się, kierując Wzdłuż od Hiperborejskiej nieludzkiej Scytyej Do Hirkany, i zajął części Sarmacyej. Kiedy beł tam, gdzie dzieli od Azyi morze Europę, widział Rusow, Prusy i Pomorze.
LXXII.
Choć Rugier Bradamantę tak barzo miłował I choć się do niej kwapił, ale jak skosztował Smaku, który miał zawsze zwiedzieć świat, popuścił Wodze w tem swojej żądzej i dalej się puścił; Chocia nie prosto jechał i choć z drogi zstąpił, I do Polski, do Węgier i do Niemiec wstąpił I tak długo krajami północnemi jechał, Aż potem do ostatnich Anglików przyjechał.
LXXIII.
Ale wy - bobyście się omylili srodze - Nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 214
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
a Szwedzką furią Gromiący Polak, pójdzie w-Amnistyą? Nie da go milczeć Ojczysta Kamena I wieszczym duchem napuszona wena; Gdy TWARDOWSKIEGO żyć mu pióro każe, I cudze kleski na wstyd wieczny skaże. Gdzież się z-opisem Mars Ojczysty skłoni, Po krwawej bitnych trzech Narodów toni? Tyś mu na oku: Twe zwiedzieć, chce progi, I Polskie wspomnieć uśmierzone trwogi. Bo gdzież Port mielszy CZARNIECKIEGO Narwie, Którego wiecznej ten Wiersz sprzyja Sławie; Lub w-pław przez Odre za triumfy goni, Lub mu Holsacki Neptun się nie schroni? Pomni go Wrangiel, i Frydryzód Danów. Lub gdy okurzył ogniem Pomorzanów! Zna go Starogród
á Szwedzką furyą Gromiący Polak, poydźie w-Amnistyą? Nie da go milczeć Oyczysta Kamená I wieszczym duchem nápuszona wená; Gdy TWARDOWSKIEGO żyć mu pioro każe, I cudze kleski ná wstyd wieczny skaże. Gdźiesz sie z-opisem Márs Oyczysty skłoni, Po krwawey bitnych trzech Narodow toni? Tyś mu ná oku: Twe zwiedźieć, chce progi, I Polskie wspomniec uśmierzone trwogi. Bo gdźiesz Port mielszy CZARNIECKIEGO Narwie, Ktorego wieczney ten Wiersz sprzyia Sławie; Lub w-pław przez Odre zá tryumfy goni, Lub mu Holsacki Neptun sie nie schroni? Pomni go Wrángiel, i Frydryzod Danow. Lub gdy okurzył ogniem Pomorzánow! Zna go Stárogrod
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 3
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wyleje. Cóż tak płaczu godnego? i cóż się tak dzieje Zatajenia godnego? ach nieszczęsna prawi Wszytkie idą od ciebie, i cóż cię tu bawi Nadaremnie, nie widzisz w jakiej nieba zgodzie Ida na cię? i owszem po ziemi po wodzie Raczej wolę jej szukać, przez wszytkie godziny Odpoczynku nie mając, odległe krainy Zwiedzieć przyjdzie: aż póki pociechy stracone nie odbiorę: lubo ja za morze czerwone Wziętą, lubo w Zachodnie zaniesiono kraje, Lub za Renem, i kędy słonecznym nie taje Wieczna żyma promieniem: Scytiskie ją lody Trzymają: pójdą wszędzie, żadne niepogody Żadne mię nie ustraszą zimna i gorąca; Kędykolwiek jasnego okrąg bieży słońca. Noc
wyleie. Coż ták pláczu godnego? y coż sie ták dźieie Zátáienia godnego? ách nieszczęsna práwi Wszytkie idą od ćiebie, y coż ćię tu báwi Nádáremnie, nie widźisz w iákiey niebá zgodźie Ida ná ćię? y owszem po źiemi po wodźie Ráczey wolę iey szukáć, przez wszytkie godźiny Odpoczynku nie máiąc, odległe kráiny Zwiedźieć przyidźie: áż poki poćiechy strácone nie odbiorę: lubo iá zá morze czerwone Wźiętą, lubo w Zachodnie zánieśiono kráie, Lub zá Renem, y kędy słonecznym nie táie Wieczna żimá promieniem: Scythiskie ią lody Trzymáią: poydą wszędźie, żadne niepogody Zadne mię nie ustrászą źimná y gorącá; Kędykolwiek iásnego okrąg bieży słońcá. Noc
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 40
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
otaczało, i cale wyiście powikłało, wchodzącym tam ciekawym nawiednikom. Tyleż podziemnego mięszkania było, ale je na groby Królów odłożono, a jeszcze (czego bez wstydu i łez nad oślepieniem rozumu ludzkiego wspomnieć nie można) na sadze ćwiczonych krokodylów, których ten Naród tak roztropny czcił, i obierał. Kto chciał te wszystkie fale zwiedzieć i pokoje, musiał koniecznie wziąć przedsię ostróżność Ariadny, dla Tezeusza, kiedy miał MinoTaura w Kreteńskim Labiryncie zwalczyć. Galerie zwierzchnie. AEnied l. 5. v .583.
Ut quondam Creta fertur Labirinthus in alta Parietibus tectum caecis iter, ancipitemq; Mille viis habuisse dolum, quà signa sequendi Falleret indeprensus et irremeabilis error
otáczało, y cale wyiśćie powikłało, wchodzącym tam ciekáwym nawiednikom. Tyleż podziemnego mięszkaniá było, ále ie na groby Krolow odłożono, á iescze (czego bez wstydu y łez nád oślepieniem rozumu ludzkiego wspomnieć nie możná) na sadze ćwiczonych krokodylow, ktorych ten Narod ták rostropny czćił, y obierał. Kto chciáł te wszystkie fale zwiedzieć y pokoie, muśiáł koniecznie wziąść przedsię ostrożność Aryádny, dla Tezeusza, kiedy miáł MinoTaura w Kretenskim Labiryncie zwalczyć. Galerye zwierzchnie. AEnied l. 5. v .583.
Ut quondam Creta fertur Labirinthus in alta Parietibus tectum caecis iter, ancipitemq; Mille viis habuisse dolum, quà signa sequendi Falleret indeprensus et irremeabilis error
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 69
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
. WIlemożny Bochatyrze Straszny, uważając dzielność, uważając powagę, grandezzę, uważając moc, siłę, rozrywkę, dowcip, pojęcie, koncept, rozum, uważając Akty dził i odwag niesłychanych, któremiś Wmść napęłnił uszy tu i owdzie słuchających, nie mogębyć inszego rozumienia, inszej wiary, inszego mniemania, tylko żeś Wmość zwiedzieć raczył większą część, (ba co mówię większą część) owszem wszystkie części świata universalnego. B. Opinia twoja, dyspositie rozumienia twego, mniemania twego, wiary twojej, znania twego, żadną miarą być nie mogą omylne, ani omylające. Tak jest,, żem widział wszystkie części świata, co większa, nie
. WIlemożny Bochátyrze Strászny, vważaiąc dźielność, vważáiąc powagę, grándezzę, vwáżáiąc moc, śiłę, rozrywkę, dowcip, poięćie, koncept, rozum, vważáiąc Akty dźił y odwag niesłychánych, ktoremiś Wmść nápęłnił vszy tu y owdźie słucháiących, nie mogębyć inszego rozumienia, inszey wiáry, inszego mniemánia, tylko żeś Wmość zwiedźieć raczył wiekszą część, (bá co mowię większą część) owszem wszystkie częśći świáta vniversalnego. B. Opinia twoiá, dispositie rozumienia twego, mniemania twego, wiáry twoiey, znánia twego, żadną miárą być nie mogą omylne, áni omyláiące. Ták iest,, żem widźiał wszystkie częśći świátá, co większa, nie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 136
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Goliackie, inne nowe zamysły wzbudzac zacząłem w sobie, do nabycia nowych honorów, nie wywietrzałej sławy, a świeżych triumfów, T. Ku którieli Wmść udać raczyłeś się krainie, w którą stronę, pod które Clima, gdyż niewiem o placu, nie najduje miejsca, nie widzę krainy, którejby Wmść zwiedzieć, i karku jej swoimi nie miał deptać nogami. B. Udałem się ku stanowiskom bogactwa, chcąc obaczyć dochody i porachować skarby, obfitą hojnością nadane i ozdobione. T. Aza nie słuszniejsza ku Stanowisku ubóstwa, takowego którym się każdy ukontentować bezpiecznie może, i do którego udał się, Valerius, Publicola, Mononius
Goliáckie, inne nowe zamysły wzbudzác zácząłem w sobie, do nábyćia nowych honorow, nie wywietrzáłey sławy, á świeżych tryumphow, T. Ku ktoryeli Wmść vdáć raczyłeś się kráinie, w ktorą stronę, pod ktore Clima, gdyż niewiem o plácu, nie náyduie mieyscá, nie widzę kráiny, ktoreyby Wmść zwiedzieć, y kárku iey swoimi nie miał deptáć nogámi. B. Vdałem się ku stánowiskom bogactwá, chcąc obaczyć dochody y poráchowáć skárby, obfitą hoynośćią nádáne y ozdobione. T. Aza nie słusznieysza ku Stánowisku vbostwá, takowego ktorym się kázdy vkontentowáć bespiecznie może, y do ktorego vdał się, Valerius, Publicolá, Mononius
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 143
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, Bo Matka przyść tu nie może zbyt stara, Zefir jest mojej podroży przyczyna, Niech mu za Matkę dana będzie wiara, On mnie tu przyniósł swych skrzydeł zamachem Pod stratą życia zmomentalnym strachem. Nie poto, żebym był zbiorów łakomy, Nie poto, żebym wyprosił jałmużny, Nie poto, zwiedzieć kraj mnie nieznajomy, Jako udaje ów Pielgrzym podróżny, W udzielnym Księstwie, nie jestem ubogi, Żebym dla zysku trudnej zażył drogi. Jedyna miłość, której oczy wiążą Malarze, ta mnie przez głębokie fosy W Dom twój przywiodła, ani mi obciążą Karku, najcięższe grubych Tramów stosy, Osądź mnie Pani, czym na
, Bo Mátka przyść tu nie może zbyt stára, Zefir iest moiey podroży przyczyna, Niech mu zá Mátkę dána będzie wiára, On mnie tu przyniosł swych skrzydeł zámachem Pod strátą życia zmomentalnym stráchem. Nie poto, żebym był zbiorow łakomy, Nie poto, żebym wyprosił iałmużny, Nie poto, zwiedzieć kray mnie nieznaiomy, Jáko udaie ow Pielgrzym podrożny, W udzielnym Xięstwie, nie iestem ubogi, Zebym dla zysku trudney zażył drogi. Jedyna miłość, ktorey oczy wiążą Málarze, ta mnie przez głębokie fosy W Dom twoy przywiodła, áni mi obciążą Kárku, náycięższe grubych Tramow stosy, Osądź mnie Páni, czym ná
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 64
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
za żart; lecz mnie kłamać nie przystoi. Obłów trawy dopadszy/ troje dziwy stroi/ Pocznie sobą uginać/ skrzelami pokiwać/ I po ziemie tak właśnie jak po wodzie pływać. Gdy patrzę/ dziwując się/ hurmem uciekają K morzu/ i brzegów z Panem oraz odbiegają. Zdumieję się/ i myślę chcąc przyczynę zgoła Zwiedzieć: czy to Bóg jaki? czy sok robi zioła? Co za ziele tak możne? rzekszy zachwyciłem Ręką pastwy/ i onej zębem ukąsiłem. Ledwie sok niewiadomy przełknąć mi się zdało/ Poczułem dobrze; a no wnątrze we mnie drgało. I serce szło za inszej natury miłością. Anim się mógł
zá żárt; lecz mnie kłamać nie przystoi. Obłow trawy dopadszy/ troie dźiwy stroi/ Pocznie sobą vginać/ skrzelámi pokiwáć/ Y po źiemie ták właśnie iak po wodźie pływáć. Gdy pátrzę/ dźiwuiąc się/ hurmem vćiekáią K morzu/ y brzegow z Pánem oraz odbiegáią. Zdumieię się/ y myślę chcąc przyczynę zgoła Zwiedźieć: czy to Bog iaki? czy sok robi źioła? Co zá źiele ták możne? rzekszy zachwyćiłem Ręką pástwy/ y oney zębem vkąśiłem. Ledwie sok niewiadomy przełknąć mi się zdáło/ Poczułem dobrze; á no wnątrze we mnie drgało. Y serce szło zá inszey nátury miłośćią. Anim się mogł
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 345
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
.
Cóż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porówna lotem? Nie tak ptak rączy, nie tak nieścigniona Strzała z tęgiego łuku wypuszczona,
Nie tak się ognie błyskają, Nie tak gromy wypadają; Tą człowiek, jako jest ziemia szeroka I jako długa, w jednym mgnieniu oka,
Nim raz powieka zapadnie, Wszytkę może zwiedzieć snadnie: Gdzie za bogatą rozliczne krainą Wschodni ocean,liże wyspy Chiną
I zaś szczęśliwe na końcu Świata przy zachodnim słońcu; Gdzie od Gronlandu akwilony wieją, Austry od portu, który dziś Nadzieją
Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają. Zwiedziawszy nawet tę połowę świata, Prędko i po tej, co pod nami
.
Cóż na ziemi pod obrotem Słońca z jej porowna lotem? Nie tak ptak rączy, nie tak nieścigniona Strzała z tęgiego łuku wypuszczona,
Nie tak się ognie błyskają, Nie tak gromy wypadają; Tą człowiek, jako jest ziemia szyroka I jako długa, w jednym mgnieniu oka,
Nim raz powieka zapadnie, Wszytkę może zwiedzieć snadnie: Gdzie za bogatą rozliczne krainą Wschodni ocean,liże wyspy Chiną
I zaś szczęśliwe na końcu Świata przy zachodnim słońcu; Gdzie od Gronlandu akwilony wieją, Austry od portu, który dziś Nadzieją
Dobrą tamci nazywają, Co na południe mieszkają. Zwiedziawszy nawet tę połowę świata, Prędko i po tej, co pod nami
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 187
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975