odmiany, Zegarka słucha i godziny liczy. ERATO POESIS
Wesołej myśli są wymysłem rymy; Komu żałośnie psi wyją za uchem, Próżno się sadzi śpiewać co smacznego. Mnie serdecznego żalu głowę dymy Rozdęły; próżno mam się wieszczym duchem Pisać i z zdroju czerpać parnaskiego. Wolałabym się napić z letejskiego, Aby nie czasem zwietrzała, nie laty, Lecz zaraz pamięć zginęła mej straty. Atoli i tym ochrzypiałym głosem Wzmagać się będę i starać, jakoby Zabrzmiał wysoko krzyk mojej żałoby, I jeślim Muza, jeślim złotym włosem Sławna Erato, jeśli zwykłe siły Są w moich pieśniach, najdalsze krainy, Co pod północą i pod wschodem siedzą,
odmiany, Zegarka słucha i godziny liczy. ERATO POESIS
Wesołej myśli są wymysłem rymy; Komu żałośnie psi wyją za uchem, Próżno się sadzi śpiewać co smacznego. Mnie serdecznego żalu głowę dymy Rozdęły; próżno mam się wieszczym duchem Pisać i z zdroju czerpać parnaskiego. Wolałabym się napić z letejskiego, Aby nie czasem zwietrzała, nie laty, Lecz zaraz pamięć zginęła mej straty. Atoli i tym ochrzypiałym głosem Wzmagać się będę i starać, jakoby Zabrzmiał wysoko krzyk mojej żałoby, I jeślim Muza, jeślim złotym włosem Sławna Erato, jeśli zwykłe siły Są w moich pieśniach, najdalsze krainy, Co pod północą i pod wschodem siedzą,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 145
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Bożego/ o Pasterze owiec Chrystusowych/ o Nauczyciele i Mistrzowie młodszej waszej Braciej/ jakżeście utyli i rozgrubieli/ i zapomnieliście Boga Zbawiciela waszego. Biada wam Pasterze/ którzyście rozpłoszyli i rozpędzili trzodę owiec moich/ a niedbalstwa chorobąście ich zarazili/ gdyż sroższy sąd i sowite karanie odniesiecie. Sól abowiem jeśliby zwietrzała/ czymże będą solić niczemu się już dalej nie godzi/ jedno żeby ją precz wyrzucono na podeptanie od ludzi. Zwietrzałaś Soli/ pociemniałaś światłości/ zgasnęłyście Lampy/ rozdziczeliście Mistrzowie/ olsnęliście Wodzowie/ i w dół niedbalstwa wpadli/ dokąd i powierzone wam owczątka ciągniecie. Co odpowiecie na ten
Bożego/ o Pásterze owiec Chrystusowych/ o Náucżyćiele y Mistrzowie młodszey wászey Bráćiey/ iákżeśćie vtyli y rozgrubieli/ y zápomnieliście Bogá Zbáwićielá wászego. Biádá wam Pásterze/ ktorzyśćie rozpłoszyli y rozpędźili trzodę owiec moich/ á niedbálstwá chorobąśćie ich záráźili/ gdyż sroższy sąd y sowite karánie odnieśiećie. Sol ábowiem ieśliby zwietrzáłá/ cżymże będą solić nicżemu się iuż dáley nie godźi/ iedno żeby ią precż wyrzucono ná podeptánie od ludźi. Zwietrzáłáś Soli/ poćiemniáłáś świátłośći/ zgásnęłyśćie Lámpy/ rozdźicżeliśćie Mistrzowie/ olsnęliśćie Wodzowie/ y w doł niedbálstwá wpádli/ dokąd y powierzone wam owcżątká ciągniećie. Co odpowiećie ná ten
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 11v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Boga Zbawiciela waszego. Biada wam Pasterze/ którzyście rozpłoszyli i rozpędzili trzodę owiec moich/ a niedbalstwa chorobąście ich zarazili/ gdyż sroższy sąd i sowite karanie odniesiecie. Sól abowiem jeśliby zwietrzała/ czymże będą solić niczemu się już dalej nie godzi/ jedno żeby ją precz wyrzucono na podeptanie od ludzi. Zwietrzałaś Soli/ pociemniałaś światłości/ zgasnęłyście Lampy/ rozdziczeliście Mistrzowie/ olsnęliście Wodzowie/ i w dół niedbalstwa wpadli/ dokąd i powierzone wam owczątka ciągniecie. Co odpowiecie na ten czas/ kiedy przyjdzie Ociec wasz i Pan dla wysłuchania liczby was synów i sług swoich? Kiedy zopyta o powierzonych wam tałanciech?
Bogá Zbáwićielá wászego. Biádá wam Pásterze/ ktorzyśćie rozpłoszyli y rozpędźili trzodę owiec moich/ á niedbálstwá chorobąśćie ich záráźili/ gdyż sroższy sąd y sowite karánie odnieśiećie. Sol ábowiem ieśliby zwietrzáłá/ cżymże będą solić nicżemu się iuż dáley nie godźi/ iedno żeby ią precż wyrzucono ná podeptánie od ludźi. Zwietrzáłáś Soli/ poćiemniáłáś świátłośći/ zgásnęłyśćie Lámpy/ rozdźicżeliśćie Mistrzowie/ olsnęliśćie Wodzowie/ y w doł niedbálstwá wpádli/ dokąd y powierzone wam owcżątká ciągniećie. Co odpowiećie ná ten cżás/ kiedy przyidźie Oćiec wász y Pán dla wysłuchánia licżby was synow y sług swoich? Kiedy zopyta o powierzonych wam táłánciech?
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 11v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
miły fomfornisiu, zropieje, jakoż serce zdrowe i sposobne mieć będziesz, którego cnotą i rzyźwiością wszytkie dobre rezolucji i miłości tyczące się stoją akcyje? Pewnie nie podniesiesz, dopiero nie zażyjesz kopiji, jeżeli żyły, moc ręki wzmagające, zwełnieją ci i obropieją. I siła miłości w swojej zawiedzie cię operacji, ogień przyrodzony kiedy zwietrzeje i zagaśnie. A tak w oboim polu któż cię zażyje? Z którego pies pod smycz niesposobny, ogon pod się złożywszy, myje i umyka zwyczajnie. Ani mąż, ani mężczyzna doskonały będziesz, chyba harmophrodit ex lex naturae, którego uciesznie zażywają ludzie. Żyje przyjemnie, słodko, kto przyzwoitą pracy i zabawy zmysły swoje
miły fomfornisiu, zropieje, jakoż serce zdrowe i sposobne mieć będziesz, którego cnotą i rzyźwiością wszytkie dobre rezolucyi i miłości tyczące się stoją akcyje? Pewnie nie podniesiesz, dopiero nie zażyjesz kopiji, jeżeli żyły, moc ręki wzmagające, zwełnieją ci i obropieją. I siła miłości w swojej zawiedzie cię operacyi, ogień przyrodzony kiedy zwietrzeje i zagaśnie. A tak w oboim polu któż cię zażyje? Z którego pies pod smycz niesposobny, ogon pod się złożywszy, myje i umyka zwyczajnie. Ani mąż, ani mężczyzna doskonały będziesz, chyba harmophrodit ex lex naturae, którego uciesznie zażywają ludzie. Żyje przyjemnie, słodko, kto przyzwoitą pracy i zabawy zmysły swoje
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 189
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
i zimno przejeły. Jeśli pole jest zbyt wilgotne, gęste dawać głębokie brozdy: a jezłi jest piaszczyste, gliną i gnojem ma być nawożone. Lepiej jest co rok nawozić potrochu gnojem pole, niż jednego roku nazbyt W zimie wozić gnoje nie radzą gospodarze, bo będąc z ziemią niezmieszany, ani stulony, zaraz na wiosnę zwietrzeje, i tłustość jego albo esencja z wodą śniegową spłynie, sama zostanie mierzwa. Zbyteczne też gnoju nawożenie, sprawuje to, iż chwast, zielska, na polu rosną. Gnój koński psuje na górach role, co ogródninie to pomaga. Owce na jednym miejscu w polu trzymane, byle nie zbyt długo, sprawują go.
y zimno przeieły. Iezli pole iest zbyt wilgotne, gęste dawać głębokie brozdy: á iezłi iest piaszczyste, gliną y gnoiem ma bydź nawożone. Lepiey iest co rok nawozić potrochu gnoiem pole, niż iednego roku nazbyt W zimie wozić gnoie nie radzą gospodarze, bo będąc z ziemią niezmieszany, ani stulony, zaraz na wiosnę zwietrzeie, y tłustość iego albo essencya z wodą sniegową spłynie, sama zostanie mierzwa. Zbyteczne też gnoiu nawożenie, sprawuie to, iż chwast, zielska, na polu rosną. Gnoy koński psuie na gorach role, co ogrodninie to pomaga. Owce na iednym mieyscu w polu trzymane, byle nie zbyt długo, sprawuią go.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 441
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Wapno niegaszone wpuść do dołu, żeby jego grubość była na łokieć lub pułtora: i także piaskiem grubo na łokieć lub więcej zasyp; na koniec aby wapno wygasiło się, na piasek dobrze wody nalej (jeśli mało będzie wody, w proch się obróci) Jeśli w piasku szpara się pokaże, zamkni ją, aby niezwietrzało. Te wapno po kilku lat będzie na kształt kitu, i dla tego wszędzie, ale osobliwie do mostów w murowaniu i studni służy. Architektura Domowa Architektura Domowa Architektura ROZDZIAŁ III. O leży, albo fundamencie naturalnym struktury czyli gruncie struktur.
PROBLEMA. Rez: Jeśli struktura się psuję przeto że na złej leży czyli
Wápno niegaszone wpuść do dołu, żeby iego grubość była ná łokieć lub pułtora: y tákże piáskiem grubo ná łokieć lub więcey zásyp; ná koniec áby wápno wygasiło się, ná piásek dobrze wody náley (iesli máło będzie wody, w proch się obroci) Jeśli w piásku szpára się pokáże, zámkni ią, áby niezwietrzáło. Te wápno po kilku lát będzie ná kształt kitu, y dla tego wszędzie, ále osobliwie do mostow w murowániu y studni służy. Architektura Domowa Architektura Domowa Architektura ROZDZIAŁ III. O leży, álbo fundamencie naturálnym struktury czyli gruncie struktur.
PROBLEMA. Rez: Jeśli struktura się psuię przeto że ná złey leży czyli
Skrót tekstu: ŻdżanElem
Strona: 12
Tytuł:
Elementa architektury domowej
Autor:
Kajetan Żdżanski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
. Błogosławieni będziecie/ gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was/ i mówić wszystko złe przeciwko wam kłamając/ dla mnie. 12. Radujcie się i weselcie się: abowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech. Tak bowiem prześladowali Proroki/ którzy byli przed wami. * 13
. WY jesteście sól ziemie. Jeśli tedy sól zwietrzeje/ czymże osolona będzie? Do niczego się już nie zgodzi/ tylko aby była precz wyrzucona/ i od ludzi podeptana. 14. Wy jesteście światłość świata: Nie może się miasto ukryć na gorze leżące. 15. Ani zapalają świece/ i stawiają jej pod korzec/ ale na świecznik: i świeci wszystkim którzy
. Błogosłáwieni będźiećie/ gdy wam złorzecżyć będą y prześladować was/ y mowić wszystko złe przećiwko wam kłamájąc/ dla mnie. 12. Rádujćie śię y weselćie śię: ábowiem zapłátá wászá obfita jest w niebieśiech. Ták bowiem prześladowáli Proroki/ ktorzy byli przed wámi. * 13
. WY jesteśćie sol źiemie. Jesli tedy sol zwietrzeje/ cżymże osolona będźie? Do nicżego śię już nie zgodźi/ tylko áby byłá precż wyrzucona/ y od ludźi podeptána. 14. Wy jesteśćie świátłość świátá: Nie może śię miásto ukryć ná gorze leżące. 15. Ani zápálają świece/ y stawiáją jey pod korzec/ ále ná świecżnik: y świeći wszystkim ktorzy
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 5
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Boga naszego przeciwko tem, którzy lub to z prostoty grzeszą lub szczerą tknieni skruchą, poprawę obiecują.
SKŁAD PIERWSZY.
Najrozkoszniejszy zapach, w którem lub to szaty Lub swój pieszczony zmaczał włos młodzian bogaty, Młodzian, co go trwożliwa miłość często łudzi, Gdy wnętrznych ogniów zapał zmysły słabe trudzi, Jeśli przeciągiem czasu długiem nie zwietrzeje Jego wonność i jeśli moc nie osłabieje, Widomemi snadno to ukazuje znaki, Iż cena jego dobra i skutek jednaki. .
II.
Wiecznej pamięci godnych Estensów krwi sławna, Której i starożytność wieków przeszłych dawna Ludzkości nie zwątliła, świecisz, jako złoty Febus, gdy blask ciskają płomienne obroty W najjaśniejsze południe; nie dziw,
Boga naszego przeciwko tem, którzy lub to z prostoty grzeszą lub szczerą tknieni skruchą, poprawę obiecują.
SKŁAD PIERWSZY.
Najrozkoszniejszy zapach, w którem lub to szaty Lub swój pieszczony zmaczał włos młodzian bogaty, Młodzian, co go trwożliwa miłość często łudzi, Gdy wnętrznych ogniów zapał zmysły słabe trudzi, Jeśli przeciągiem czasu długiem nie zwietrzeje Jego wonność i jeśli moc nie osłabieje, Widomemi snadno to ukazuje znaki, Iż cena jego dobra i skutek jednaki. .
II.
Wiecznej pamięci godnych Estensów krwi sławna, Której i starożytność wieków przeszłych dawna Ludzkości nie zwątliła, świecisz, jako złoty Febus, gdy blask ciskają płomienne obroty W najjaśniejsze południe; nie dziw,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 227
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
co nimi szalicie. Ować was to podobno przypowieść uwodzi, Iże czasem do wdowy drugi radniej chodzi. Bo rzecze, ze u wdowy bywa chleb gotowy, Aleć wierę, mym zdaniem, porwon szatanowi. Przecięć ja jako żywo zawsze wolę owę Panienkę, choć uboga, niż przewozną wdowę. Co już chudzineczka zwietrzała jak piwo, Skąd ją sobie obrzydło musi mieć co żywo. Ale, choć ja tak piszę, przecię ja rad z nimi Zgodą idę, a zwłaszcza jako to z bliźnimi. Bowiem bywają drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie
co nimi szalicie. Ować was to podobno przypowieść uwodzi, Iże czasem do wdowy drugi radniej chodzi. Bo rzecze, ze u wdowy bywa chleb gotowy, Aleć wierę, mym zdaniem, porwon szatanowi. Przecięć ja jako żywo zawsze wolę owę Panienkę, choć uboga, niż przewozną wdowę. Co już chudzineczka zwietrzała jak piwo, Skąd ją sobie obrzydło musi mieć co żywo. Ale, choć ja tak piszę, przecię ja rad z nimi Zgodą idę, a zwłaszcza jako to z bliźnimi. Bowiem bywają drugie takowe przyjemne, Takie bardzo wspaniale, takie nieodmienne, Takie smaczniusienieczkie, takie ukochane, Żeby człowiek dla nich snadź ważył zdrowie
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 168
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
valoris jako ty bluźnisz/ ale prawdziwy był Sakrament/ i tak na on czas jako i teraz winem roztworzywszy w usta chorym wlewali/ a nieoszukiwali ich jako ty bajesz/ ale prawdziwe Ciało i Krew Pańską dawali/ jako i teraz dają. A jeśli teraźniejszy Naświętszy SAKRAMENT gdy suszony bywa (jako ty bajesz/) zwietrzeje/ i już nie jest prawdziwym Sakramentem/ to i tam ten od onych dawnych Świętych długo chowany zwietrzeć musiał/ a zatym nie zażywając prawdziwego Sakramentu/ nie tylko srodze się oszukiwali/ ale i Arholatrami być musieli/ ale jak tamtemu gdybyś naganę dawał/ bluźnićbyś musiał/ ta i o tym bez wstydnie jak Heretik bajesz
valoris iáko ty bluźnisz/ ále prawdźiwy był Sákráment/ y ták ná on czás iáko y teraz winem rostworzywszy w vsta chorym wlewáli/ á nieoszukiwáli ich iáko ty baiesz/ ále prawdźiwe Ciáło y Krew Pánską dawáli/ iáko y teraz dáią. A iesli teraźnieiszy Naświętszy SAKRAMENT gdy suszony bywa (iáko ty báiesz/) zwietrzeie/ y iuż nie iest práwdźiwym Sákrámentem/ to y tám ten od onych dawnych Swiętych długo chowány zwietrzeć muśiał/ á zátym nie záżywáiąc prawdźiwego Sákrámentu/ nie tylko srodze się oszukiwáli/ ále y Arholátrámi być muśieli/ ále iák támtemu gdybyś nágánę dawał/ bluźnićbyś muśiał/ tá y o tym bez wstydnie iák Haeretik báiesz
Skrót tekstu: MohLit
Strona: 63
Tytuł:
Lithos abo kamień z procy prawdy [...] wypuszczony
Autor:
Piotr Mohyła
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644