. W nocy żony zostawiwszy, dla kompanii jeździliśmy, damy służące pobrawszy z muzyką do p. Bułharynowej wdowy, mila od Dereczyna. Tam zastawszy ip. Zienowicza podkomorzego połockiego, ip. Konarzewskiego i t. d., całą noc aż do słońca kłóciliśmy się pijąc, tańcując, szalejąc.
Nazajutrz mało co śpiąc, hulaliśmy do późna znowu. Psów pięknych sforę wziąłem; trzeciego dnia po obiedzie odjechaliśmy. Stanąłem późno w Rohotnej. Z Rohotnej na sejmik jeździłem do Mińska 9 Februarii; lubo był bardzo żwawy, i prawie niespodziewany et impracticabilis, atoli moja bytność siła przyniosła pacificationis. Największa zatarga była na marszałka
. W nocy żony zostawiwszy, dla kompanii jeździliśmy, damy służące pobrawszy z muzyką do p. Bułharynowéj wdowy, mila od Dereczyna. Tam zastawszy jp. Zienowicza podkomorzego połockiego, jp. Konarzewskiego i t. d., całą noc aż do słońca kłóciliśmy się pijąc, tańcując, szalejąc.
Nazajutrz mało co śpiąc, hulaliśmy do późna znowu. Psów pięknych sforę wziąłem; trzeciego dnia po obiedzie odjechaliśmy. Stanąłem późno w Rohotnéj. Z Rohotnéj na sejmik jeździłem do Mińska 9 Februarii; lubo był bardzo żwawy, i prawie niespodziewany et impracticabilis, atoli moja bytność siła przyniosła pacificationis. Największa zatarga była na marszałka
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 64
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, przez Saksonią z wielkim dość azardem samowtór przebiegł; stanął w Stralshundzie inkognito w nocy ledwie poznany, cum magno applausu przyjęty. Obeszterlejtnant associatus mu, nie wytrzymał podróżnej pracy, z niewczasów wielkich w Stralshundzie w kilka dni umarł, (bo król nie znał dnia i nocy, continuo biegł mało co wypoczywając, mało co śpiąc, nie przewłócząc się przez niedziel kilka i nie rozbierając się). Dwór nasz ad famam powrotu króla szwedzkiego consternatur, tem bardziej że przestraszony resolutione irruptionis do Saksonii szwedów. Annus 1715.
Przeciągają się rezolucje i interesa szwedzkie, bo zamysły ich wstrzymała potencja koligatów: duńskiego, pruskiego króla i Augusta, których wojska zgromadzone atakowały
, przez Saxonią z wielkim dość azardem samowtór przebiegł; stanął w Stralshundzie inkognito w nocy ledwie poznany, cum magno applausu przyjęty. Obeszterlejtnant associatus mu, nie wytrzymał podróżnéj pracy, z niewczasów wielkich w Stralshundzie w kilka dni umarł, (bo król nie znał dnia i nocy, continuo biegł mało co wypoczywając, mało co śpiąc, nie przewłócząc się przez niedziel kilka i nie rozbierając się). Dwór nasz ad famam powrotu króla szwedzkiego consternatur, tém bardziéj że przestraszony resolutione irruptionis do Saxonii szwedów. Annus 1715.
Przeciągają się rezolucye i interesa szwedzkie, bo zamysły ich wstrzymała potencya kolligatów: duńskiego, pruskiego króla i Augusta, których wojska zgromadzone attakowały
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 306
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
czuły Wie, że prócz ksiąg, filozof nie chowa szkatuły; Lubo słońce na niebo, lubo z nieba spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim depozytem! Ani ja spać, ani jeść mogę z apetytem. Przynamniej pokój kupię po takim
czuły Wie, że prócz ksiąg, filozof nie chowa szkatuły; Lubo słońce na niebo, lubo z nieba spadnie, We dnie i w nocy dybie, że go z nich okradnie. Strzeże ten, nie dosypią, czasem nie dojada, Im się bardziej ów złodziej na jego skarb skrada, Że go sobie w ostatku śpiąc pod łokieć kładzie. Jako wszędy, tak i tu złodziej mu na zdradzie: Ciągnie, ów się obudzi; złodziej krokiem sporem W nogi, a ów pieniądze ciśnie za nim z worem: „Aże cię kat zawiąże z twoim depozytem! Ani ja spać, ani jeść mogę z apetytem. Przynamniej pokój kupię po takim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 49
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
A ja cię z żoną, z dziećmi na tym stosie spalę.” 94. WŁODARZ ALBO DOZORCA
Hardy chłop, gdy pan jaki urząd zleci chłopu: Staje się woda wodą — bez ognia — z ukropu. 95. BLADA CHUDOKOŚCISTA
Somnus est mortis imago.
Sen ludzki — powiedają — jest śmierci obrazem. Ty — śpiąc z obrazem — jesteś samą śmiercią razem. 96. CUCULUS POD OCULUS
Bieliłaś, rumieniłaś się, gdyś była wdową, Teraz, mąż maluje cię farbą granatową. Jak widzę — twoja zawsze twarz nie bez, pokostu, Nigdy bez farbowania nie wytrwa po prostu. 97. I TO FIGIEL, ALE PRAWDZIWY
A ja cię z żoną, z dziećmi na tym stosie spalę.” 94. WŁODARZ ALBO DOZORCA
Hardy chłop, gdy pan jaki urząd zleci chłopu: Staje się woda wodą — bez ognia — z ukropu. 95. BLADA CHUDOKOŚCISTA
Somnus est mortis imago.
Sen ludzki — powiedają — jest śmierci obrazem. Ty — śpiąc z obrazem — jesteś samą śmiercią razem. 96. CUCULUS POD OCULUS
Bieliłaś, rumieniłaś się, gdyś była wdową, Teraz, mąż maluje cię farbą granatową. Jak widzę — twoja zawsze twarz nie bez, pokostu, Nigdy bez farbowania nie wytrwa po prostu. 97. I TO FIGIEL, ALE PRAWDZIWY
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 30
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
na głębią się puszcza I brzeg i snem zmorzoną małżonkę opuszcza.
XX.
W zad brzeg i Olimpia nieszczęsna została, Która nie ocucając całkiem, dotąd spała, Aż jutrzenka rumiana, wsiadszy na złocony Wóz, po ziemi swe srebrne rozpuściła śrzony; I kiedy już na brzegu morskiem Alcjona Narzekała, nieszczęściem dawnem urażona, Ani śpiąc, ani czując, rękę wyprawiła Po to, aby Birena swego obłapiła.
XXI.
Ale próżno: nikogo ręka nie najduje, Wraca ją wzad i zasię znowu wyprawuje, Wszytko darmo; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi
na głębią się puszcza I brzeg i snem zmorzoną małżonkę opuszcza.
XX.
W zad brzeg i Olimpia nieszczęsna została, Która nie ocucając całkiem, dotąd spała, Aż jutrzenka rumiana, wsiadszy na złocony Wóz, po ziemi swe srebrne rozpuściła śrzony; I kiedy już na brzegu morskiem Alcyona Narzekała, nieszczęściem dawnem urażona, Ani śpiąc, ani czując, rękę wyprawiła Po to, aby Birena swego obłapiła.
XXI.
Ale próżno: nikogo ręka nie najduje, Wraca ją wzad i zasię znowu wyprawuje, Wszytko darmo; obiema potem i rękoma I z obu stron go maca bez skutku nogoma. Naostatek otwiera oczy ociężałe, Lecz nikogo nie widzi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 201
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bóg spolny który ma takich w-nienawiści, W-tej cię nie pofortuni zawzietości twojej. Jednak jeźli przyjaźni chcesz być wdzieczen mojej, Otoć ją ofiaruje Braterską z-swej strony, Winszując jej z-obu stron stać nienaruszony. Królewski list do Hana.
Z czym wieźnia Tatarzyna do niego wyprawi, A sam wszytkiej tej nocy nie śpiąc nic, poprawi Szyków nadwereżonych. Sam obiezdza Znaki, Sam Chorągwie, i kędy obrony nijaki Obozowej nie widzi, co wkok sypać każe Wał około poteżny, przystawiwszy Straże Pod świecącą Lucyne. Aż nowy się rodzi Rumor w-Wojsku, iże Król tajemnie uchodzi Przebrawszy się z-Starszyną. Czemu bojaźliwi Niż uwierzą,
Bog spolny ktory ma takich w-nienáwiśći, W-tey ćie nie pofortuni zawźietośći twoiey. Iednak ieźli przyiaźni chcesz bydź wdźieczen moiey, Otoć ią ofiaruie Braterską z-swey strony, Winszuiąc iey z-obu stron stać nienaruszony. Krolewski list do Hana.
Z czym wieźnia Tátárzyná do niego wypráwi, A sam wszytkiey tey nocy nie spiąc nic, popráwi Szykow nadwereżonych. Sam obiezdzá Znaki, Sam Chorągwie, i kedy obrony niiaki Obozowey nie widźi, co wkok sypać każe Wał około poteżny, przystawiwszy Straże Pod świecącą Lucyne. Aż nowy sie rodźi Rumor w-Woysku, iże Krol taiemnie uchodźi Przebrawszy sie z-Starszyną. Czemu boiaźliwi Niż uwierzą,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 88
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
bojaźni Bożej barziej będę się ćwiczyła. Ach, wstyd mię, że się boję tego, co u nieba w pogardzie, a nie lękam się, czego się bać trzeba; lub przed świadkiem najmniejszym, złość się mała wstydzi, a grzech wielki wstyd traci, choć go sam Bóg widzi. Bojąc się rozbójnika, nie śpiąc, leżeć muszę, o owym zaś nie myślę, co zabija duszę – tak jako więc gdy ptaszek, uchodząc straszydła na lepowej gałązce wikli swoje skrzydła i jak jeleń, ujrzawszy znagła lada pióro, strwożony, w zgraję chartów wpada nader skoro; wtąż piaski marmaryckie lwom strach taki dają, że przed nimi w ogniste
bojaźni Bożej barziej będę się ćwiczyła. Ach, wstyd mię, że się boję tego, co u nieba w pogardzie, a nie lękam się, czego się bać trzeba; lub przed świadkiem najmniejszym, złość się mała wstydzi, a grzech wielki wstyd traci, choć go sam Bóg widzi. Bojąc się rozbójnika, nie śpiąc, leżeć muszę, o owym zaś nie myślę, co zabija duszę – tak jako więc gdy ptaszek, uchodząc straszydła na lepowej gałązce wikli swoje skrzydła i jak jeleń, ujrzawszy znagła lada pióro, strwożony, w zgraję chartów wpada nader skoro; wtąż piaski marmaryckie lwom strach taki dają, że przed nimi w ogniste
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 86
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
nogami, stygowymi ten ogień tłumaczą bajkami, jakoby to bez strachu był występek lżejszy, lecz kara większa ściga grzech niż strach niniejszy. Po złych sprawach dopiero trwożyć poczynają, a przed grzechem karania nic nie uważają. Wtenczas się umysł ludzki troim smaży potem i czym Boga obrażał, dopiero wie o tem; wtenczas, nie śpiąc od strachu, nędzny grzesznik stęka i swych się własnych cieniów w próżnym łożu lęka: by mu kąsek w usłaniu mysz słomę ruszyła, wnet mniema, że lwów kupa z lasa wyskoczyła. Gdy drzewa namniej wiatrom w nocy ulegają, zaraz włosy trwożliwe na głowie powstają. Co pocznie, gdy pioruny wydadzą swe huki albo z
nogami, stygowymi ten ogień tłumaczą bajkami, jakoby to bez strachu był występek lżejszy, lecz kara większa ściga grzech niż strach niniejszy. Po złych sprawach dopiero trwożyć poczynają, a przed grzechem karania nic nie uważają. Wtenczas się umysł ludzki troim smaży potem i czym Boga obrażał, dopiero wie o tem; wtenczas, nie śpiąc od strachu, nędzny grzesznik stęka i swych się własnych cieniów w próżnym łożu lęka: by mu kąsek w usłaniu mysz słomę ruszyła, wnet mniema, że lwów kupa z lasa wyskoczyła. Gdy drzewa namniej wiatrom w nocy ulegają, zaraz włosy trwożliwe na głowie powstają. Co pocznie, gdy pioruny wydadzą swe huki albo z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 87
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
O Boże, bym pod Twoim znakiem zostawała, pewnie bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą armatę Marsowi oddawszy i oręże wojskowej trąbie darowawszy, zaprzągłam się w gościńcu do podróżnej prace, czujno zawsze śpiąc u drzwi, gdy kto zakołace. Pieprz i wełnę płaciłam na zysk kruszcem złotym, spławiałam aż za morze różne zboża potym. Szkuty moje aż w brzegach indyjskich stawały, które się z ciężkim nazad towarem wracały. Na tym było zawisło wszytkie me staranie, bym z małej rzeczy mogła mieć wielkie zebranie.
O Boże, bym pod Twoim znakiem zostawała, pewnie bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą armatę Marsowi oddawszy i oręże wojskowej trąbie darowawszy, zaprzągłam się w gościńcu do podróżnej prace, czujno zawsze śpiąc u drzwi, gdy kto zakołace. Pieprz i wełnę płaciłam na zysk kruszcem złotym, spławiałam aż za morze różne zboża potym. Szkuty moje aż w brzegach indyjskich stawały, które się z ciężkim nazad towarem wracały. Na tym było zawisło wszytkie me staranie, bym z małej rzeczy mogła mieć wielkie zebranie.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 116
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, graniem zmordowany, w cichości ręce robić będą na przemiany. Na gałązkach, na listkach miłość odmaluję i na korze nazwiska spólne wyrysuję; ażeby od przejeżdżych nie były poznane, spólnych imion litery będą przeplatane. Po tej pracy jeżeli jaka chwila zbędzie, na sen i wypoczynek obrócona będzie, tak przecię, żebym i śpiąc, twarz Twoję widziała i postać wdzięczną w oczach zawartych stawiała. Gdy rzekę: „Już się płomień zakrada tajemnie!” – życzę wówczas, me Światło, byś szedł precz ode mnie. Żeby jednak Twa postać z oczu nie uciekła, powróć, proszę, bym jeszcze: „Bądź łaskaw!” –
, graniem zmordowany, w cichości ręce robić będą na przemiany. Na gałązkach, na listkach miłość odmaluję i na korze nazwiska spólne wyrysuję; ażeby od przejeżdżych nie były poznane, spólnych imion litery będą przeplatane. Po tej pracy jeżeli jaka chwila zbędzie, na sen i wypoczynek obrócona będzie, tak przecię, żebym i śpiąc, twarz Twoję widziała i postać wdzięczną w oczach zawartych stawiała. Gdy rzekę: „Już się płomień zakrada tajemnie!” – życzę wówczas, me Światło, byś szedł precz ode mnie. Żeby jednak Twa postać z oczu nie uciekła, powróć, proszę, bym jeszcze: „Bądź łaskaw!” –
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 179
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997