z płaczem u nóg jego upadała Raz pomstą Boską, drugiraz i groźbą, Trzeci raz miękcząc serce jego prośbą. Ale cóż potym, gdy niemal twardego Żelaza albo krzemienia durnego Człowiek poruszał! Takiej był twardości, Że skry nie puścił z siebie do litości! Owszem jak niedźwiedź, gdy się wysforuje Z swemi paznokty, a drzeć się gotuje Kogo w swej kniei, tak on z bestwej chuci Na mnie się z ostrym wnet pujnałem rzuci I krzyknie: ,,Nie chcesz? nie chcesz zaczętego Kochania zażyć i pragnienia mego? Musisz, Praksedo! Aczci w takiej sprawie Nie szukam chwały ni myślę o sławie, Bo wiem, że to źle,
z płaczem u nóg jego upadała Raz pomstą Boską, drugiraz i groźbą, Trzeci raz miękcząc serce jego prośbą. Ale cóż potym, gdy niemal twardego Żelaza albo krzemienia durnego Człowiek poruszał! Takiej był twardości, Że skry nie puścił z siebie do litości! Owszem jak niedźwiedź, gdy się wysforuje Z swemi paznokty, a drzeć się gotuje Kogo w swej kniei, tak on z bestwej chuci Na mnie się z ostrym wnet pujnałem rzuci I krzyknie: ,,Nie chcesz? nie chcesz zaczętego Kochania zażyć i pragnienia mego? Musisz, Praksedo! Aczci w takiej sprawie Nie szukam chwały ni myślę o sławie, Bo wiem, że to źle,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 185
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sferę, Zwierciadło, w którym widzieć ich możecie cerę, Gdy o miłą ojczyznę i kościoły święte Walcząc z pogany, brali ich szablami rznięte Na ciała charaktery, żeby w sukcesorach Świeciły; na grobowych kładli je marmorach. To stopnie do honorów, do czci, do fortuny, Przez grady strzał tatarskich, przez gęste pioruny Drzeć się dział otomańskich; przez ich szabel ostrze Cnota i wieczna sława plac sobie rozpostrze, Do której i czas, i śmierć, choć pożyra żwawo Wszytko, co jest pod słońcem, utraciła prawo. Niech tu jako chce zazdrość, co się w piekle lęże, Tłumi cnotę — w niebie jej pewnie nie dosięże;
I
sferę, Zwierciadło, w którym widzieć ich możecie cerę, Gdy o miłą ojczyznę i kościoły święte Walcząc z pogany, brali ich szablami rznięte Na ciała charaktery, żeby w sukcesorach Świeciły; na grobowych kładli je marmorach. To stopnie do honorów, do czci, do fortuny, Przez grady strzał tatarskich, przez gęste pioruny Drzeć się dział otomańskich; przez ich szabel ostrze Cnota i wieczna sława plac sobie rozpostrze, Do której i czas, i śmierć, choć pożyra żwawo Wszytko, co jest pod słońcem, utraciła prawo. Niech tu jako chce zazdrość, co się w piekle lęże, Tłumi cnotę — w niebie jej pewnie nie dosięże;
I
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 383
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i sejmikach Insulty robić i w zasługach od siebie Lekce wazyć. Rzeczpospolita i Majestaty jaki z nich mają Emolument? A to taki sejmy i sejmiki zatrudniać interesami prywatnemi promowując swoje interesa zabierając czas publicznych Akcyj niepotrzebnemi zbytkami i bankietami. Chleb z garła wydarty Ludziom zasłużonym obracając na fakcyje korupcyje i dochodzenie swoich interesów. do skarbu Rzpty drzeć się oślep jak kotka do Mleka. A skoro się co kolwiek zamarszczy fortuna albo najmniejsza jawi adversitas skoro im wdzięcznych nie stanie Fawoniuszów a przykre dmuchają Akwilony. Do cieplic z Gęsiami zapomniawszy curam Ojczyzny uciec za Granicę i w Cudzoziemskich Miastach dać się szarpać jako Cygani. Domi Leones Foris Vulpecullae . Mamy tego niedawną probę Wojnę szwedzką Kiedy
y seymikach Insulty robić y w zasługach od siebie Lekce wazyć. Rzeczpospolita y Maiestaty iaki z nich maią Emolument? A to taki seymy y seymiki zatrudniać interessami prywatnemi promowuiąc swoie interessa zabieraiąc czas publicznych Akcyi niepotrzebnemi zbytkami y bankietami. Chleb z garła wydarty Ludziom zasłuzonym obracaiąc na fakcyie korrupcyie y dochodzenie swoich interessow. do skarbu Rzpty drzeć się oslep iak kotka do Mleka. A skoro się co kolwiek zamarszczy fortuna albo naymnieysza iawi adversitas skoro im wdzięcznych nie stanie Fawoniuszow a przykre dmuchaią Akwilony. Do cieplic z Gęsiami zapomniawszy curam Oyczyzny uciec za Granicę y w Cudzozięmskich Miastach dać się szarpać iako Cygani. Domi Leones Foris Vulpecullae . Mamy tego niedawną probę Woynę szwedzką Kiedy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 133
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
członków. Także też w miasteczku jednym Biskupstwa Argentyńskiego/ którego wymiwniać nie potrzeba: Robotnik jeden dnia pewnego/ gdy w domu swoim drwa do pieca rąbał/ kot jakiś nie mały przybieżawszy miotać się nań począł/ robotę mu przerywając. Którego gdy odganiał/ aż drugi jeszcze więtszy przybieżawszy z pierwszym wespół oba mocniej do niego drzeć się poczęli. Których on gdy odpędzijł/ trzeci do nich jeszcze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ jedni do twarzy mu skakali/ a drudzy go za nogi kąsali. Strwożony tedy/ i jako powiedał/ w takim strachu nigdy nie bywał i przeżegnawszy się/ a rąbania drew zaniechawszy/ one ktoj zajuszone/ to do twarzy
członkow. Tákże też w miásteczku iednym Biskupstwá Argentyńskiego/ ktorego wymiwniáć nie potrzebá: Robotnik ieden dniá pewnego/ gdy w domu swoim drwá do piecá rąbał/ kot iákiś nie máły przybieżawszy miotáć sie nań począł/ robotę mu przerywáiąc. Ktorego gdy odganiał/ áż drugi iescze więtszy przybieżáwszy z pierwszym wespoł obá mocniey do niego drzeć sie pocżęli. Ktorych on gdy odpędźiił/ trzeci do nich iescze przybył. Ci wszyscy go opadszy/ iedni do twarzy mu skákáli/ á drudzy go zá nogi kąsáli. Strwożony tedy/ y iáko powiedał/ w tákim stráchu nigdy nie bywáł y przeżegnawszy sie/ á rąbánia drew zániechawszy/ one ktoy záiuszone/ to do twarzy
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 102
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
bili/ a ci także kiedy legli/ drudzy na kupę trupów wlazszy/ mężnie sobie poczynali/ rohatyny ciśnione chwytali/ i zaś na nasze rzucali/ że słusznie mieliby walecznym a przednie mężnym ludem być nazwani/ którzy nader szeroką rzekę przejść/ do wysokich brzegów się piąć/ do miejsca barzo szkodliwego/ jako do sposobnego się drzeć śmieli/ co im wszytko łacno animusu wysokość czyniła. Tą tedy wojną/ gdy niemal wszytek naród Nerwianów wykorzeniony/ a snadź i imię wygładzone było/ starzy z dziećmi i niewiastami na błocka/ jako się wspominało/ odesłani/ o porażonych swoich wiadomość wziąwszy/ nic zwyciężcom nie dobytego/ nie zwyciężonym bezpiecznego sądząc/ z tymi
bili/ á ći tákże kiedy legli/ drudzy ná kupę trupow wlazszy/ mężnie sobie poczynáli/ rohátyny ćiśnione chwytáli/ y záś ná násze rzucáli/ że słusznie mieliby walecznym á przednie mężnym ludem bydź názwáni/ ktorzy náder szeroką rzekę przeyść/ do wysokich brzegow sie piąć/ do mieyscá bárzo szkodliwego/ iáko do sposobnego sie drzeć śmieli/ co im wszytko łácno animusu wysokość czyniłá. Tą tedy woyną/ gdy niemal wszytek narod Nerwianow wykorzeniony/ á snadź y imię wygładzone było/ stárzy z dźiećmi y niewiástámi ná błocká/ iáko sie wspomináło/ odesłáni/ o porażonych swoich wiádomość wźiąwszy/ nic zwyćiężcom nie dobytego/ nie zwyćiężonym bespiecznego sądząc/ z tymi
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 51.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
z żalem. Odyma się do czasu, aż też pęcherz puknie; Czy nie lepiejż mnie chodzić w holenderskim suknie Z ojczystej wełny, i tu gdy Polacy tracą, Że drogo cudzoziemcom od roboty płacą, W suknie całym, chędogim i uszytym modno? Dać jedwabie monarchom, książętom: niegodno Wszeteczne ciało, żeby miało się drzeć na nim; Dobrze Bóg w raju futrem odział go baranim. A cóż po tym, dziadowskie rozpraszając zbiory, Po pieszczone sobole jeździć na Sybiory, Choć drugi więcej zwierza okrywa jedwabiem Na swoim pysznym grzbiecie niż Noe korabiem. Dosyć kołnierz a łapki do dzisiejszej fozy Opuszyć, dalej ujdą niedźwiedzie i kozy; Aleć i
z żalem. Odyma się do czasu, aż też pęcherz puknie; Czy nie lepiejż mnie chodzić w holenderskim suknie Z ojczystej wełny, i tu gdy Polacy tracą, Że drogo cudzoziemcom od roboty płacą, W suknie całym, chędogim i uszytym modno? Dać jedwabie monarchom, książętom: niegodno Wszeteczne ciało, żeby miało się drzeć na nim; Dobrze Bóg w raju futrem odział go baranim. A cóż po tym, dziadowskie rozpraszając zbiory, Po pieszczone sobole jeździć na Sybiory, Choć drugi więcej zwierza okrywa jedwabiem Na swoim pysznym grzbiecie niż Noe korabiem. Dosyć kołnierz a łapki do dzisiejszej fozy Opuszyć, dalej ujdą niedźwiedzie i kozy; Aleć i
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 226
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mają, i dla tegoż w takich rodzą się gromy i pioruny: krwawe bywają z zaduchów przypalonych: zielonawe są wodniste. ROZDZIAŁ III. O Gwiazdach i Planetach.
1. Czemu gwiazdy drzące światło mają? TO pochodzi iż na nie patrzym przez dymy nieskrowicie z ziemi wychodzace: tak też i kamyki w rzekach zdadzą się drzeć gdy na nie przez płynącą wodę patrzem. 2. Kto Gwiazdy i Planety obraca? Aniołowie dobrzy, aby tak człowiekowi służyli, co i sami Pogańscy Filozofowie uznali. gwiazdy zaś i planety są martwe rzeczy i dusze nie mający, i tak same chodzić nie mogą. 3. Wiele jest Planet? Siedm. Saturnus,
máią, y dla tegoż w tákich rodzą się gromy y pioruny: krwáwe bywáią z záduchow przypalonych: zielonáwe są wodniste. ROZDZIAŁ III. O Gwiazdách y Plánetách.
1. Czemu gwiázdy drzące świátło máią? TO pochodzi iż ná nie pátrzym przez dymy nieskrowićie z zięmi wychodzace: ták też y kámyki w rzekách zdádzą się drzeć gdy ná nie przez płynącą wodę pátrzem. 2. Kto Gwiazdy y Plánety obraca? Anyołowie dobrzy, áby ták człowiekowi służyli, co y sámi Pogáńscy Filozofowie vználi. gwiazdy záś y plánety są martwe rzeczy y dusze nie máiący, y ták sáme chodzić nie mogą. 3. Wiele iest Plánet? Siedm. Saturnus,
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 24
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
o noegoż się boję Nieszczęsna/ on sam jeden zraża chętkę moję. Gdzieżem ja to bez ojca? Bogiem iście sobie Każdy jest: łożnym prośbom/ szczęście nie na dobie. Druga pewnie przypadszy/ na taka pogodę Uprzątnęłaby chutnie miłości przeszkodę. Lecz czemużby mnie insza mężniejsza być miała? Ja bym się drzeć/ przez miecze/ drzeć przez ognie śmiała. W tym jednak/ ni mi się miecz/ ni się ogień zgodzi: O jedyny ojcowski włos gra wszytka chodzi; Ten u mnie droższy złota/ ten mieszkarłat sprawi Fortunną/ ten mię rzeczy pomyślnych nabawi. Tak prawiącą/ trosk wielka matka noc zapadła/ I po ciemnościach
o noegoż się boię Nieszczęsna/ on sam ieden zraża chętkę moię. Gdźieżem iá to bez oycá? Bogiem iśćie sobie Káżdy iest: łożnym prośbom/ szczęśćie nie ná dobie. Druga pewnie przypadszy/ ná táka pogodę Vprzątnęłáby chutnie miłośći przeszkodę. Lecz czemużby mie insza mężnieysza być miáłá? Ia bym się drzeć/ przez miecze/ drzeć przez ognie śmiáłá. W tym iednák/ ni mi się miecz/ ni się ogień zgodźi: O iedyny oycowski włos grá wszytká chodźi; Ten v mnie droższy złotá/ ten mieszkárłat spráwi Fortunną/ ten mię rzeczy pomyślnych nábáwi. Tak prawiącą/ trosk wielka mátká noc zápádłá/ Y po ciemnośćiách
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 190
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636