Ahaenea. etc. Hor. TWarde bronią Zapory/ Do lubej wniść komory Kędy skarb jest schowany NIeoszacowany. Już Slosarskie wytrychy Macają ząmek cichy Już odbić chcę zawiasy W ciemne nocne czasy. Już i pod przyciesz spodem/ Chcę podłeść trudnym chodem Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydra żywa Leć Baba zazdrościwa Zniebaczka się ozowie Ej stójcie Panowie. Niemógł tak nigdy wściekle Zaszczeknąć Cerber w piekle Pilnując złajnik brony Czarnej Persefony. Jako ona zakrzyczy Przestrzegając zdobyczy Mniemając rzeczą snadną Ze samę ukradną. Woła Rata/ złodzieje Przecz mi się ten gwałt dzieje Czem po nocnej poświecie Tak na mię dybiecie. Nie mam złota i krszyny Krom duchny a pierzyny Co
Ahaenea. etc. Hor. TWárde bronią Zapory/ Do lubey wniść komory Kędy skarb iest schowány NIeoszácowány. Iuż Slosárskie wytrychy Mácáią ząmek ćichy Iuż odbić chcę zawiásy W ćiemne nocne czásy. Iuż y pod przyćiesz spodem/ Chcę podłeść trudnym chodem Lub wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydrá żywá Leć Bábá zazdrośćiwa Zniebaczká się ozowie Ey stoyćie Pánowie. Niemogł ták nigdy wśćiekle Zásczeknąć Cerber w piekle Pilnuiąc złáynik brony Czarney Persephony. Iáko oná zákrzyczy Przestrzegáiąc zdobyczy Mniemáiąc rzeczą snádną Ze sámę vkrádną. Woła Rátá/ złodźieie Przecz mi się ten gwałt dźieie Czem po nocney poświećie Ták ná mię dybiećie. Nie mam złotá y krszyny Krom duchny á pierzyny Co
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 195
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
do strojnego rymu; Wiesz i to, że ta wolność w Polsce u nas bywa, Że się jeden drze, drugi beczy, trzeci śpiewa; Wiesz i to, że przy głośnej i ludnej kapeli Każdy się grać i każdy zaśpiewać ośmieli — A zatem wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się
do strojnego rymu; Wiesz i to, że ta wolność w Polszczę u nas bywa, Że się jeden drze, drugi beczy, trzeci śpiéwa; Wiesz i to, że przy głośnej i ludnej kapeli Każdy się grać i każdy zaśpiewać ośmieli — A zatem wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 3
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
flegma wyleciała. Korzeń wyszedł jak z hartu, a szyszki na d...e Zginęły, choć ich było jak sęków w chałupie. Gań kto drugi Kupida, nie służ tu Wenerze, Rad ujrzę, jeśli będziesz kiedy w takiej cerze. 821. Na tegoż.
W trybunał, gdy kto ręczną strzelbą się ozowie, Będzie siedział w Lublinie wieżą lub w Piotrkowie, Lecz najwięcej dzień jeden, czasem nie zasiądzie, Tylko ekscesu grzywien kilkąnastą zbędzie. A ja com chcąc przywyknąć rycerskiej zabawie, Podczasem do pierścienia gonił po Warszawie, Dwakroć po kilka niedziel wieżą siedzieć muszę, Nad to kilką set grzywien okupować duszę Jak za jaki
flegma wyleciała. Korzeń wyszedł jak z hartu, a szyszki na d...e Zginęły, choć ich było jak sękow w chałupie. Gań kto drugi Kupida, nie służ tu Wenerze, Rad ujrzę, jeśli będziesz kiedy w takiej cerze. 821. Na tegoż.
W trybunał, gdy kto ręczną strzelbą się ozowie, Będzie siedział w Lublinie wieżą lub w Piotrkowie, Lecz najwięcej dzień jeden, czasem nie zasiędzie, Tylko ekscesu grzywien kilkąnastą zbędzie. A ja com chcąc przywyknąć rycerskiej zabawie, Podczasem do pierścienia gonił po Warszawie, Dwakroć po kilka niedziel wieżą siedzieć muszę, Nad to kilką set grzywien okupować duszę Jak za jaki
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 295
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
że nie będzie potem tak zuchwały.” Sakrypant grabi na to: „Jeśli twe żądanie Słusznieć się zda, kiedy mię tak namawiasz na nie, Pożycz mu ty sam swego: i jam tej otuchy, Że mu tak, jako i ty, wypędzę te muchy.”
XLII.
Hiszpański zasię na to rycerz się ozowie: „Kiedyby mnie szyszaka potrzeba, błaznowie, Jużbyście wy tych swoich obadwa nie mieli, Bobym je wam gwałtem wziął, choćbyście nie chcieli; Ale tak macie wiedzieć - wie ich o tem dosyć - Żem ślub uczynił nigdy szyszaka nie nosić Okrom jednego, który zwykł miewać na głowie
że nie będzie potem tak zuchwały.” Sakrypant grabi na to: „Jeśli twe żądanie Słusznieć się zda, kiedy mię tak namawiasz na nie, Pożycz mu ty sam swego: i jam tej otuchy, Że mu tak, jako i ty, wypędzę te muchy.”
XLII.
Hiszpański zasię na to rycerz się ozowie: „Kiedyby mnie szyszaka potrzeba, błaznowie, Jużbyście wy tych swoich obadwa nie mieli, Bobym je wam gwałtem wziął, choćbyście nie chcieli; Ale tak macie wiedzieć - wie ich o tem dosyć - Żem ślub uczynił nigdy szyszaka nie nosić Okrom jednego, który zwykł miewać na głowie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 259
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Obozem. Żeby tak daleko Przyszedszy Komonnikiem i prędko i lekko, Mógł tym czasem potrzebnych żywności sprowadzić, Przy tym, w-Wielkim Obozie komu nie zawadzić. Tam i młodzi Książeta Synowcy przybyli Z-gronem znacznym do niego, i spół odważyli Zdrowia swe i fortuny przy jego kłaść Głowie. Wyszedszy ze Zbaraża, jednak się ozowie W-tej bliskości Hetmanom, dając znać o sobie, Przytym co za wiadomość w-tak pilnej miał dobie Nie omylną, posyła z językami dwiema; Którzy swemi własnemi widzieli oczema Chmielnickiego samego, pospołu z-Pogańskim Koszem niepomierzonym w-Kamieniu Czołhańskim. Książę Wiśniowiecki Wojewoda Ruski zdyzgustowany lubo, z ludźmi swoimi przyjdzie. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ
Obozem. Zeby tak daleko Przyszedszy Komonnikiem i pretko i lekko, Mogł tym czasem potrzebnych żywnośći sprowádźić, Przy tym, w-Wielkim Oboźie komu nie zawadźić. Tam i młodźi Xiążeta Synowcy przybyli Z-gronem znacznym do niego, i społ odważyli Zdrowia swe i fortuny przy iego kłáść Głowie. Wyszedszy ze Zbaraża, iednak sie ozowie W-tey bliskośći Hetmanom, daiąc znać o sobie, Przytym co zá wiadomość w-tak pilney miał dobie Nie omylną, posyła z iezykami dwiema; Ktorzy swemi własnemi widźieli oczema Chmielnickiego samego, pospołu z-Pogańskim Koszem niepomierzonym w-Kamieniu Czołhańskim. Xiąże Wiśniowiecki Woiewoda Ruski zdyzgustowany lubo, z ludźmi swoimi przyydzie. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 55
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
; jaką konfederacją uczynili przodkowie naszy za Władysława króla 1438 w Korczynie przeciw tym, którzyby się nie kontentowali iure publico i herezje wnosili. Ta konfederacja, którą WM. wnosicie i chcecie ją twierdzić, cóż ma w sobie? To, żeby jeden drugiego bronił w jego opiniej, jakakolwiekby była. Przydzie Anabaptysta, ozowie się z swoją opinią; przydzie Adamista, przydzie Manus i inszy takowy: nie dosyć na tym tolerować go, co samo przez się pobożnemu człowiekowi jest urażliwa barzo, ale jeszcze według konfederacji broń go w tym, bo konfederacji natura to w sobie niesie, bronić jeden drugiego w jego przedsięwzięciu. Patrzcież WM.: nam
; jaką konfederacyą uczynili przodkowie naszy za Władysława króla 1438 w Korczynie przeciw tym, którzyby się nie kontentowali iure publico i herezye wnosili. Ta konfederacya, którą WM. wnosicie i chcecie ją twierdzić, cóż ma w sobie? To, żeby jeden drugiego bronił w jego opiniej, jakakolwiekby była. Przydzie Anabaptysta, ozowie się z swoją opinią; przydzie Adamista, przydzie Manus i inszy takowy: nie dosyć na tym tolerować go, co samo przez się pobożnemu człowiekowi jest urażliwa barzo, ale jeszcze według konfederacyej broń go w tym, bo konfederacyej natura to w sobie niesie, bronić jeden drugiego w jego przedsięwzięciu. Patrzcież WM.: nam
Skrót tekstu: RespDuchCzII
Strona: 233
Tytuł:
Respons od Duchowieństwa, na piśmie podany z strony konfederacji
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w
Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 119
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i polnemi gospodarstwy; kontentowaliby się radzi dziesięcinami, byle mieli victum et amictum honestum. Wiem, że też są niektórzy cnotliwi i bogobojni opaci (a bodaj takich wielu było!), którzy radzi chcą dać połowicę intrat swych ad publicum aerarium na potrzeby Rzpltej; spodziewam się, że się tu taki stawi natenczas i ozowie się, a nie jako mnich, ale jako dobry żołnierz i starożytny szlachcic. I nie naprawiemyli tych ekscesów kościelnych in hac Republica nostra, trzeba się bać, aby Bóg in furore suo nie wylał baniek gniewu swego na nas. Czego kiedybyśmy za pomocą Bożą dokazali, insze Rzplte invidia ductae szłyby za nami.
i polnemi gospodarstwy; kontentowaliby się radzi dziesięcinami, byle mieli victum et amictum honestum. Wiem, że też są niektórzy cnotliwi i bogobojni opaci (a bodaj takich wielu było!), którzy radzi chcą dać połowicę intrat swych ad publicum aerarium na potrzeby Rzpltej; spodziewam się, że się tu taki stawi natenczas i ozowie się, a nie jako mnich, ale jako dobry żołnierz i starożytny szlachcic. I nie naprawiemyli tych ekscesów kościelnych in hac Republica nostra, trzeba się bać, aby Bóg in furore suo nie wylał baniek gniewu swego na nas. Czego kiedybyśmy za pomocą Bożą dokazali, insze Rzplte invidia ductae szłyby za nami.
Skrót tekstu: DyskSzlachCz_II
Strona: 448
Tytuł:
Dyskurs szlachcica polskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Sprzysiężone zwojujesz/ i gmin wszytek nocny/ Którym nic straszniejszego nad puklerz ten mocny Panieństwa ślubionionego być nie może nigdy/ A już od tąd przebywszy śliskie te Charybdy/ I szkopuły światowe/ w Porcie zostawając/ Panny/ króluj/ triumfuj. Czego poswiadczając Słodkością swą Muzyka/ na wielkie dwa Chory Wdzięcznie z sobą certując/ ozowie się z góry/ I jaką melodią/ jakim pieniem może Wyrazi i wymówi. Utwierdź ją w tym Boże. Nadobnej Paskwaliny,
Nakoniec po skończonej tej uroczystości/ Prowadzi ją do sale przedziwnej jasności/ Okna mając kowane w Paryiskim Krzysztale/ A po stronach/ po ścianach krwawe w niej korale/ I Rubiny pałały/ kędy
Sprzysiężone zwoiuiesz/ y gmin wszytek nocny/ Ktorym nic strásznieyszego nád puklerz ten mocny Pánienstwá ślubionionego bydź nie może nigdy/ A iuż od tąd przebywszy sliskie te Chárybdy/ Y szkopuły swiátowe/ w Porcie zostawáiąc/ Pánny/ kroluy/ tryumfuy. Czego poswiadczáiąc Słodkością swą Muzyká/ ná wielkie dwá Chory Wdzięcznie z sobą certuiąc/ ozowie się z gory/ Y iáką melodyą/ iákim pieniem może Wyrázi y wymowi. Vtwierdź ią w tym Boże. Nadobney Pasqualiny,
Nákoniec po skończoney tey vroczystości/ Prowádzi ią do sále przedziwney iásności/ Okná máiąc kowáne w Páryiskim krysztale/ A po stronách/ po ściánách krwáwe w niey korale/ Y Rubiny pałáły/ kędy
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 116
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
się rozpaczy uwodzić nie dajcie/ Ale w mej obietnicy wiarę zachowajcie. Ja/ skoro zmartwychwstanę/ was do Galilejej Nieomylnie uprzedzę: bądźciesz tej nadziejej. Ztych słów/ tỹ więtsza bojaźń/ przejmie im wnętrzności/ Nacierają postrzały ostrzejszej żałości. Rzęsiste łzy pobladłe zalewają twarzy/ Serce wielkie i miłość ku Panu się zarzy. Ozowie się Piotr na to: By też dobrze moi Mieli się towarzysze zgorszyć/ lecz ja z twojej Nie zgorszę się osoby/ o mój Panie drogi. A ja powiadam tobie/ o Pietrze ubogi: Ze bez pochyby ten twój animusz zwątleje: Oto/ niżli tej nocy dwakroć kur zapieje/ Ty się mnie trzykroć zaprzysz. Piotr
się rospáczy vwodźić nie dayćie/ Ale w mey obietnicy wiárę záchowayćie. Ia/ skoro zmartwychwstánę/ was do Galileiey Nieomylnie vprzedzę: bądźćiesz tey nádźieiey. Ztych słów/ tỹ więtsza boiaźń/ przeymie im wnętrznośći/ Nácieráią postrzały ostrzeyszey żáłośći. Rzęśiste łzy pobládłe zálewáią twarzy/ Serce wielkie y miłość ku Pánu się zarzy. Ozowie się Piotr ná to: By też dobrze moi Mieli się towárzysze zgorszyć/ lecz ia z twoiey Nie zgorszę się osoby/ o moy Pánie drogi. A ia powiadam tobie/ o Pietrze vbogi: Ze bez pochyby ten twoy ánimusz zwątleie: Oto/ niżli tey nocy dwákroć kur zápieie/ Ty się mnie trzykroć záprzysz. Piotr
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 4.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610