drogi.”
To taki był bies pani podsędkowej. A ów też drugi pani olejowej. Była to mieszczka, co się nieźle miała, Sto złotych matka posagu z nią dała. Wtenczas burmistrza ubogiego żona, W sąsiedzką ucztę będąc zaproszona, Usiadła wyżej, ale olejową Dyshonor wzruszył za podsiadką ową I rzecze: „Gdyby szacować się przyszło, Niemało by z tej kompaniji wyszło. A burmistrzowa prym by mogła trzymać, Co się to teraz jak złe chce odymać.” Ukropem oblej mężów za zniewagę, Każdy z nich afront bierze na uwagę. Ci olejową łają, ci jej bronią, Owi obelgi popierają dłonią. Przyszło do tegoć, że się ów
drogi.”
To taki był bies pani podsędkowej. A ów też drugi pani olejowej. Była to mieszczka, co się nieźle miała, Sto złotych matka posagu z nią dała. Wtenczas burmistrza ubogiego żona, W sąsiedzką ucztę będąc zaproszona, Usiadła wyżej, ale olejową Dyshonor wzruszył za podsiadką ową I rzecze: „Gdyby szacować się przyszło, Niemało by z tej kompaniji wyszło. A burmistrzowa prym by mogła trzymać, Co się to teraz jak złe chce odymać.” Ukropem oblej mężów za zniewagę, Każdy z nich afront bierze na uwagę. Ci olejową łają, ci jej bronią, Owi obelgi popierają dłonią. Przyszło do tegoć, że się ów
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 479
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
) którzy przewyższali Trzykroć więcej, a także Muszkiety dźwigali. I Broń reczną z-drugiemi, i gdyby ci sami, lako się napierali, swymi chcąc piersiami Gwałty pierwsze zastąpić, reku przyłożyli, Snadź Wojska nie zmykając, znieśliby te byli Hołote nieszczęśliwą: a lekkich z-lekkimi Szkoda lżejsza, niż która fanty dziś drogimi Szacować się nie może. Tak z-pód Czołhańskiego Ruszy się w-tym Kamienia, gdy od Czermińskiego Pewna o tym wiadomość w-droge ich potyka, Że Chmielnicki potęgą wszytką się podmyka Pod jego już Pilawce. Bodaj nie słyszane Nigdy przedtym! i owszem Hirkańskim mieszkane Były Lwom, i Tygrysom! Bowiem tam zginęło Mestwo Polskie wrodzone, które wiec
) ktorzy przewyższali Trzykroć wiecey, á także Muszkiety dźwigali. I Broń reczną z-drugiemi, i gdyby ći sami, lako sie napierali, swymi chcąc piersiami Gwáłty pierwsze zastąpić, reku przyłożyli, Snadź Woyská nie zmykaiąc, znieśliby te byli Hołote nieszcześliwą: á lekkich z-lekkimi Szkoda lżeysza, niż ktora fanty dźiś drogimi Szácować sie nie może. Tak z-pod Czołhańskiego Ruszy sie w-tym Kámienia, gdy od Czermińskiego Pewna o tym wiadomość w-droge ich potyka, Że Chmielnicki potegą wszytką sie podmyka Pod iego iuż Pilawce. Boday nie słyszáne Nigdy przedtym! i owszem Hirkańskim mieszkáne Były Lwom, i Tygrysom! Bowiem tam zgineło Mestwo Polskie wrodzone, ktore wiec
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 27
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
serca zjadliwy smutek i melancholia, kiedy myśl od niepomyślnej oderwana okazji za zabawą oka i ręki swobodnie idzie, ani przeklinam okrutnego na życie tyrana, przeciągłego w mizerii pożycia, kiedy go w niepróżnowaniu prowadzę. Do wspólnego z drugimi należę honoru ani za drzwiami respektów wystawać będę, kiedy w wspólnej eksperyjencji i doskonałości czynienia z drugimi szacować się mogę. Zgoła jestem prawdziwy szlachcic, bo mnie zacności krwie i urodzenia przyproporcyjonowała doskonałość w rzeczach z eksperyjencji wszelakiej nabyta. Czytałem o wojnach i sam zaraz wojując nauczyłem się wojować z niemałą męstwa swego reputacyją, bo pochop sercu i aplikacji wziąłem z opisanych na pochwałę inszych kawalerów akcji. Radzę ojczyźnie, przyjacielowi w
serca zjadliwy smutek i melancholija, kiedy myśl od niepomyślnej oderwana okazyi za zabawą oka i ręki swobodnie idzie, ani przeklinam okrutnego na życie tyrana, przeciągłego w mizeryi pożycia, kiedy go w niepróżnowaniu prowadzę. Do wspólnego z drugimi należę honoru ani za drzwiami respektów wystawać będę, kiedy w wspólnej eksperyjencyi i doskonałości czynienia z drugimi szacować się mogę. Zgoła jestem prawdziwy szlachcic, bo mnie zacności krwie i urodzenia przyproporcyjonowała doskonałość w rzeczach z eksperyjencyi wszelakiej nabyta. Czytałem o wojnach i sam zaraz wojując nauczyłem się wojować z niemałą męstwa swego reputacyją, bo pochop sercu i aplikacyi wziąłem z opisanych na pochwałę inszych kawalerów akcyi. Radzę ojczyźnie, przyjacielowi w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 189
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
kawałek chleba w podziale najsytniejszy, drzwi o północy otwarte, wspołeczeństwo i ustawiczna przyjaciela przytomność kanarem i pociechą bez nasycenia serca bywały tak dalece, że sąsiedztwa jakoby małżeństwa w poufałości, wierze, miłości i uczynności, parafije jakoby powinnowactwa najbliższe w szczyrości i zgodzie, pokrewieństwa jako chory niebieskie w sympatii, w jedności i obligacjach swoich szacować się, szanować i predykować mogły, miłosierdzie, łaskawość, miłość, politowanie, wierność i uczynność wszędzie, zawsze i we wszytkim szczyrze, statecznie i doskonale zachowując. Ale tymi czasy zgiń, przemierzły natury przewrócie, wszytka rzecz w ustach, w słowach, w komplementach, w ofiarach, w ukłonach, w tytułach, w
kawałek chleba w podziale najsytniejszy, drzwi o północy otwarte, wspołeczeństwo i ustawiczna przyjaciela przytomność kanarem i pociechą bez nasycenia serca bywały tak dalece, że sąsiedztwa jakoby małżeństwa w poufałości, wierze, miłości i uczynności, parafije jakoby powinnowactwa najbliższe w szczyrości i zgodzie, pokrewieństwa jako chory niebieskie w sympatyi, w jedności i obligacyjach swoich szacować się, szanować i predykować mogły, miłosierdzie, łaskawość, miłość, politowanie, wierność i uczynność wszędzie, zawsze i we wszytkim szczyrze, statecznie i doskonale zachowując. Ale tymi czasy zgiń, przemierzły natury przewrocie, wszytka rzecz w ustach, w słowach, w komplementach, w ofiarach, w ukłonach, w tytułach, w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 249
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Mniejszej rzecz ciekawości jest bowiem i chwały Dociec, skąd drobny strumyk rzuca swój nurt mały, Lub skąd swoje początki biorą drobne strugi, Chociaż potem daleko swe prowadzą cugi. Lecz pierwsze spenetrować fontanny Nilowe Lub też i samą sławą bogate Tagowe Wyjawić światu skarby, złote nieprzebrane Te są godne zamysły być estymowane. Cokolwiek bowiem światu szacować się godzi, To więc zawsze z trudnością na widok wychodzi. Głęboko zawsze w ziemi złote minerały Chować się zwykły, nawet diament pod skały Indyńskie i arabskie głęboko się snuje. A tym samym najlepiej w cenie profituje, Więcej szacując sobie swój lustr przyzwoity. Niż który by mu mógł dać blask słońca obfity. Poważne i trudnością
Mniejszej rzecz ciekawości jest bowiem i chwały Dociec, skąd drobny strumyk rzuca swój nurt mały, Lub skąd swoje początki biorą drobne strugi, Chociaż potem daleko swe prowadzą cugi. Lecz pierwsze spenetrować fontanny Nilowe Lub też i samą sławą bogate Tagowe Wyjawić światu skarby, złote nieprzebrane Te są godne zamysły być estymowane. Cokolwiek bowiem światu szacować się godzi, To więc zawsze z trudnością na widok wychodzi. Głęboko zawsze w ziemi złote minerały Chować się zwykły, nawet dyjament pod skały Indyńskie i arabskie głęboko się snuje. A tym samym najlepiej w cenie profituje, Więcej szacując sobie swój lustr przyzwoity. Niż który by mu mógł dać blask słońca obfity. Poważne i trudnością
Skrót tekstu: SkorKotLechBar_II
Strona: 505
Tytuł:
Lech polski albo wolnego i złotego narodu polskiego początki ...
Autor:
Jan Skorski
Tłumacz:
Benedykt Kotficki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1751
Data wydania (nie wcześniej niż):
1751
Data wydania (nie później niż):
1751
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
aliści za wodą Figi się świeże wracają i wiodą. Nad tą inwencją sam się Pan zadumiał, Żeby ją Ezop nigdy nie rozumiał Tak wyprowadzić. Jego pogłaskano, A zaś fałszerzom we dwu kijmi dano, Ze to i figi ci obżarci zjedli, I do przestrachu Ezopa przywiedli. Kłamstwo z obżarstwem straszną karę wzięło, A szacować się Ezopa poczęło. Gdy wkrótce potym Pan ze wsi pojechał, Roli pilnować Ezop nie zaniechał, W której robiąc, ku wieczorowej chwili, Widzi dwóch ludzi, co w drodze zbłądzili, Ci powiadają: Diany kapłani Byli, a drogi znaleźć mogli ani, Tedy Ezopa przed Jowisza proszą; Którego ludzkość zarazem odnoszą. Bo ledwo
aliśći za wodą Figi śię świeże wracaią i wiodą. Nad tą inwencyą sam śię Pan zadumiał, Zeby ią Ezop nigdy nie rozumiał Tak wyprowadźić. Jego pogłaskano, A zaś fałszerzom we dwu kiimi dano, Ze to i figi ći obżarći źiedli, I do przestrachu Ezopa przywiedli. Kłamstwo z obżarstwem straszną karę wźięło, A szacować śię Ezopa poczęło. Gdy wkrotce potym Pan ze wśi poiechał, Roli pilnować Ezop nie zaniechał, W ktorey robiąc, ku wieczorowey chwili, Widźi dwoch ludźi, co w drodze zbłądźili, Ci powiadaią: Dyany kapłani Byli, a drogi znaleść mogli ani, Tedy Ezopa przed Jowisza proszą; Ktorego ludzkość zarazem odnoszą. Bo ledwo
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: A2v
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731