płakać, lecz ryczeć Trzeba, gdy komu przyjdzie tak marnie skaliczeć. O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie
płakać, lecz ryczeć Trzeba, gdy komu przyjdzie tak marnie skaliczeć. O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm, lecz nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na
. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm, lecz nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
szukać Kastyliej I z Hiszpaniej dać się przewieźć do Libiej. Gdy tak myśląc, swą zgubę naleźć sobie tuszy, Nagle go głos płaczliwy jakiś bije w uszy. Poskoczy tam i ujźrzy przed sobą jednego Rycerza, kłusem wielkiem pojeżdżającego.
V.
Który gwałtem żałosną dziewkę niósł na ręku, Trzymając ją przed sobą na koniu przy łęku: Ona z wrzaskiem tam i sam rękami miotała I na pana z Anglantu o pomoc wołała; Który, kiedy się jej tam przypatrował pilnie, Zdało mu się, że to ta beła nieomylnie, Dla której, pełen troski i wielkiego smutku, Wzdłuż i wszerz wszytkę zwiedził Francją bez skutku.
VI.
Zdało mu się
szukać Kastyliej I z Hiszpaniej dać się przewieźć do Libiej. Gdy tak myśląc, swą zgubę naleść sobie tuszy, Nagle go głos płaczliwy jakiś bije w uszy. Poskoczy tam i ujźrzy przed sobą jednego Rycerza, kłusem wielkiem pojeżdżającego.
V.
Który gwałtem żałosną dziewkę niósł na ręku, Trzymając ją przed sobą na koniu przy łęku: Ona z wrzaskiem tam i sam rękami miotała I na pana z Anglantu o pomoc wołała; Który, kiedy się jej tam przypatrował pilnie, Zdało mu się, że to ta beła nieomylnie, Dla której, pełen troski i wielkiego smutku, Wzdłuż i wszerz wszytkę zwiedził Francyą bez skutku.
VI.
Zdało mu się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 249
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zgubili do szczętu. W kurcie żołnierz na koniu — żeby chyżej wsiadał, Raźniej pałaszem machał i lepiej się składał; Dzisia, czyby mu zwijać koło zadku poły, Kryć, że w dziurawych portkach często bywa goły, Czyby kopiją, czyby wodze trzymać w ręku — Musi pewnie jedno z tych zawiesić na łęku. Bodaj ta czernią, która w Polsce się zamnoży, Żałoby jej, broń Boże, prędkiej nie wywroży. Ubywa w piersiach serca; pozwierzchowne znaki, Szkarłatny Mars czernidło kładzie na Polaki. 163 (D). CZEKANY GOŚĆ CZEKANIE OBIECANEGO GOŚCIA
Nie tak i zęby ocet, i dym nudzi oczy, Jako obiecany gość
zgubili do szczętu. W kurcie żołnierz na koniu — żeby chyżej wsiadał, Raźniej pałaszem machał i lepiej się składał; Dzisia, czyby mu zwijać koło zadku poły, Kryć, że w dziurawych portkach często bywa goły, Czyby kopiją, czyby wodze trzymać w ręku — Musi pewnie jedno z tych zawiesić na łęku. Bodaj ta czernią, która w Polszcze się zamnoży, Żałoby jej, broń Boże, prędkiej nie wywroży. Ubywa w piersiach serca; pozwierzchowne znaki, Szkarłatny Mars czernidło kładzie na Polaki. 163 (D). CZEKANY GOŚĆ CZEKANIE OBIECANEGO GOŚCIA
Nie tak i zęby ocet, i dym nudzi oczy, Jako obiecany gość
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 615
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Lecz tobie zawsze, heroiczne czyny Smakowały więc, dla sławy jedyny; Słodka potyczka była, i bezpieczna, Za którą pamięć następuje wieczna, Czy w ten czas tylko pałałeś do wojny, Kiedyś się o mnie dopomagał zbrojny; A teraz mając z Ojczyną mię w ręku, Jużeś zapomniał o szabli, o łęku? Życzę, niechaj Bóg lepiej cię zagrzeje, Ze się w odważne pobudzisz nadzieje; I włócznia twoja tak cię przysposobi, Ze trakt przez piersi Hektorowe zrobi. Dajcie mi Grecy poselstwo do Pana, Pójdę, i padnę przed nim na kolana: Będę go prosić; a przy prośbie, nie raz Dotknę ust, czegodać
Lecz tobie záwsze, heroiczne czyny Smákowały więc, dla sławy iedyny; Słodka potyczká byłá, y bespieczna, Zá ktorą pámięć nástępuie wieczna, Czy w ten czás tylko pałałeś do woyny, Kiedyś się o mnie dopomagał zbroyny; A teraz máiąc z Oyczyną mię w ręku, Iużeś zápomniał o szábli, o łęku? Zyczę, niechay Bog lepiey ćię zágrzeie, Ze się w odważne pobudźisz nádzieie; Y włocznia twoiá ták ćię przysposobi, Ze trákt przez pierśi Hektorowe zrobi. Dayćie mi Grecy poselstwo do Páná, Poydę, y pádnę przed nim ná koláná: Będę go prośić; á przy proźbie, nie raz Dotknę ust, czegodać
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 35
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
i balwierza. Nie byłoby żołnierzów starych taką rzeczą, Gdyby każdy umierał, kogo okaleczą; A umierałby pewnie, żadna bowiem rana Zagoić się nie może, tylko zawijana. Krótce mówiąc, co i Mars, i Bellona przyzna, Że bez Eskulapiego nie może być blizna. Stąd nałęczą rzeczona, bo zawsze na łęku, Żeby snadno w potrzebie przyść mogła do ręku. ... 36. DO SKĘPCA BOGATEGO HERBU NAŁĘCZ
Nie Nałęcz się ta związka, którąć pradziadowie Zostawili w pieczęci, ale Nalicz zowie; Bo co worek naliczysz, żeby tracił inny, Wiążesz nią, nie siedziawszy na łęku, czupryny 37. ApENDIKs DO HERBU NAŁĘCZ
i balwierza. Nie byłoby żołnierzów starych taką rzeczą, Gdyby każdy umierał, kogo okaleczą; A umierałby pewnie, żadna bowiem rana Zagoić się nie może, tylko zawijana. Krotce mówiąc, co i Mars, i Bellona przyzna, Że bez Eskulapiego nie może być blizna. Stąd nałęczą rzeczona, bo zawsze na łęku, Żeby snadno w potrzebie przyść mogła do ręku. ... 36. DO SKĘPCA BOGATEGO HERBU NAŁĘCZ
Nie Nałęcz się ta związka, którąć pradziadowie Zostawili w pieczęci, ale Nalicz zowie; Bo co worek naliczysz, żeby tracił iny, Wiążesz nią, nie siedziawszy na łęku, czupryny 37. APPENDIX DO HERBU NAŁĘCZ
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 410
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Stąd nałęczą rzeczona, bo zawsze na łęku, Żeby snadno w potrzebie przyść mogła do ręku. ... 36. DO SKĘPCA BOGATEGO HERBU NAŁĘCZ
Nie Nałęcz się ta związka, którąć pradziadowie Zostawili w pieczęci, ale Nalicz zowie; Bo co worek naliczysz, żeby tracił inny, Wiążesz nią, nie siedziawszy na łęku, czupryny 37. ApENDIKs DO HERBU NAŁĘCZ
Któż wie, jeśli w regiestrze zacnej szlachty długiem Nie wmieszał się też jaki cyruliczek z ługiem, Związka rzecz cyrulicza, ja za to nie ręczę: Na, lecz — kreską się jedną różni od Nałęcze. Jeśli dobrze puszczadła zażywał i lance Do ran leczenia, szczęście jeśli miał
. Stąd nałęczą rzeczona, bo zawsze na łęku, Żeby snadno w potrzebie przyść mogła do ręku. ... 36. DO SKĘPCA BOGATEGO HERBU NAŁĘCZ
Nie Nałęcz się ta związka, którąć pradziadowie Zostawili w pieczęci, ale Nalicz zowie; Bo co worek naliczysz, żeby tracił iny, Wiążesz nią, nie siedziawszy na łęku, czupryny 37. APPENDIX DO HERBU NAŁĘCZ
Któż wie, jeśli w regiestrze zacnej szlachty długiem Nie wmieszał się też jaki cyruliczek z ługiem, Związka rzecz cyrulicza, ja za to nie ręczę: Na, lecz — kreską się jedną różni od Nałęcze. Jeśli dobrze puszczadła zażywał i lance Do ran leczenia, szczęście jeśli miał
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 410
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się coś świeciło, w gęstwinę I błyszczącą się zbroję poznawa grabinę; Potem i szyszak nalazł, ale nie on dawny, Który kiedyś na sobie nosił Almont sławny. Słyszy potem, że koń rże gdzieś daleko w lesie I na dźwięk się obróci i głowę podniesie: I widzi po pięknej się łące pasącego Bryliadora, na łęku munsztuk mającego. PIEŚŃ XXIV.
L.
Nalazł i Duryndanę, co w trawie leżała, Daleko od szyszaka, a pochew nie miała, I dołomę, na drobne płatki podrapaną I tam i sam po różnych miejscach rozmiotaną. Izabella i Zerbin żałośnie patrzają, Ale ani się, co to było, domyślają. Wszytkich się
się coś świeciło, w gęstwinę I błyszczącą się zbroję poznawa grabinę; Potem i szyszak nalazł, ale nie on dawny, Który kiedyś na sobie nosił Almont sławny. Słyszy potem, że koń rże gdzieś daleko w lesie I na dźwięk się obróci i głowę podniesie: I widzi po pięknej się łące pasącego Bryljadora, na łęku munsztuk mającego. PIEŚŃ XXIV.
L.
Nalazł i Duryndanę, co w trawie leżała, Daleko od szyszaka, a pochew nie miała, I dołomę, na drobne płatki podrapaną I tam i sam po różnych miejscach rozmiotaną. Izabella i Zerbin żałośnie patrzają, Ale ani się, co to było, domyślają. Wszytkich się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 242
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go Astolf swą wniwecz obrócił Drogą księgą, Brandymart zarazem się wrócił Do Paryża; lecz tego jeszcze nie wiedziała Fiordyliza, co beła za niem wyjachała.
LVI.
Z trafunku tam, jakom rzekł, pierwej nadjachała Zerbina z Izabellą i zbroję poznała I konia, który się pasł po łące chodzący Samopas, mając munsztuk na łęku wiszący. Patrzy na pas nieszczęsny wielkiego rycerza, A już też trochę przedtem także od pasterza Dowiedziała się była o przypadku onem, Że Orland zbył rozumu i został szalonem.
LVII.
Zerbin blachy, z orężem inszem rozmiotane I do jednej gromady pospołu zebrane, Chcąc, aby od żadnego nie beło człowieka Ruszane, luboby
go Astolf swą wniwecz obrócił Drogą księgą, Brandymart zarazem się wrócił Do Paryża; lecz tego jeszcze nie wiedziała Fiordyliza, co beła za niem wyjachała.
LVI.
Z trafunku tam, jakom rzekł, pierwej nadjachała Zerbina z Izabellą i zbroję poznała I konia, który się pasł po łące chodzący Samopas, mając munsztuk na łęku wiszący. Patrzy na pas nieszczęsny wielkiego rycerza, A już też trochę przedtem także od pasterza Dowiedziała się była o przypadku onem, Że Orland zbył rozumu i został szalonem.
LVII.
Zerbin blachy, z orężem inszem rozmiotane I do jednej gromady pospołu zebrane, Chcąc, aby od żadnego nie beło człowieka Ruszane, luboby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 244
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
że mu beł dzielny koń zabity. Afrykański go rycerz chce potrącić koniem; Ale nie tak beł słaby, jako trzymać o niem: Tak stał mocno na nogach jako kamień, bity Od wałów, kiedy pod niem koń poległ zabity. PIEŚŃ XXIV.
CVI.
Rodomont, który koń czuł pod sobą zemdlony, Na przedniem łęku z lekka ręką wyniesiony, Wyjąwszy nogi z strzemion, siodło zostawuje I z Mandrykardem w równy bój pieszo wstępuje. Dopiero się straszliwa bitwa zaczynała, A nienawiść i pycha obu zagrzewała; Ale nadjachawszy ich z przygody skwapliwy Posłaniec, miedzy niemi rozwiódł bój straszliwy.
CVII.
Nadjachał ich jeden z tych, co beli wysłani I
że mu beł dzielny koń zabity. Afrykański go rycerz chce potrącić koniem; Ale nie tak beł słaby, jako trzymać o niem: Tak stał mocno na nogach jako kamień, bity Od wałów, kiedy pod niem koń poległ zabity. PIEŚŃ XXIV.
CVI.
Rodomont, który koń czuł pod sobą zemdlony, Na przedniem łęku z lekka ręką wyniesiony, Wyjąwszy nogi z strzemion, siodło zostawuje I z Mandrykardem w równy bój pieszo wstępuje. Dopiero się straszliwa bitwa zaczynała, A nienawiść i pycha obu zagrzewała; Ale nadjachawszy ich z przygody skwapliwy Posłaniec, miedzy niemi rozwiódł bój straszliwy.
CVII.
Nadjachał ich jeden z tych, co beli wysłani I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 257
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905