A farao: „Nie tylko, Mojżeszu, nie puszczę, Ale wszystkich dozorców na Żydy poduszczę! Nie każę do ciegielnej plew dawać roboty, A przecię cegły muszą zrobić wedle groty. Więc że gwałtem chcą wyzuć jarzmo niewolnicze, Znajdą na nich korbacze i żelazne bicze.” Tak był durny farao, choć w gorącej łaźni, Że go to, co poprawić miało, barziej drażni, Śmiał się Bóg, a na owe narowy i sapy Przybrał wędzidło, przybrał munsztuk wedle szkapy. Zabił mu syna, a ten zaraz spuścił z basu, Każe Żydy co rychlej wyganiać z tarasu. Żal go przejął okrutny. Zaraz, zaraz w nocy Pyta
A farao: „Nie tylko, Mojżeszu, nie puszczę, Ale wszystkich dozorców na Żydy poduszczę! Nie każę do ciegielnej plew dawać roboty, A przecię cegły muszą zrobić wedle groty. Więc że gwałtem chcą wyzuć jarzmo niewolnicze, Znajdą na nich korbacze i żelazne bicze.” Tak był durny farao, choć w gorącej łaźni, Że go to, co poprawić miało, barziej draźni, Śmiał się Bóg, a na owe narowy i sapy Przybrał wędzidło, przybrał munsztuk wedle szkapy. Zabił mu syna, a ten zaraz spuścił z basu, Każe Żydy co rychlej wyganiać z tarasu. Żal go przejął okrutny. Zaraz, zaraz w nocy Pyta
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 114
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skróchmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę, dalej jeszcze Czytać ją będziesz, od deski ku desce, I choćbyś równa Lukrecyjej wszędzie, Doczytasz, kiedy nikt
i z jego podbródki; Da własne imię swemu winowajcy I mądzie mądziem, jajca zowie jajcy. O, jako często, czytając te baśnie, Gacie skrochmalisz albo-ć portka trzaśnie I nadętego chcąc uskromić guza, Z ręką tam pójdziesz albo do zamtuza! W tej księdze pióro opuszcza nadragi I wiersz mój chodzi jako w łaźni nagi. Ustąp, prawico, któraś macierzyzny Nie zbyła, nie patrz na nagie mężczyzny! Lecz jeśli cię znam, pewnie tą przestrogą Wznieciłem ci chęć do czytania srogą I coś już kładła książkę, dalej jeszcze Czytać ją będziesz, od deski ku desce, I choćbyś równa Lukrecyjej wszędzie, Doczytasz, kiedy nikt
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Przyjdzie ów i tak głosem: „Nie ze mnie przyczyna, Że charci i ogarzy, w tak dalekim chodzie, Wynużeni do psiarnie nie zajdą o głodzie.” „Tylko mi go wymyjcie, gdy tak nieporządny Ten pan” — rzekę; który już wycierpiał dzień sądny: Słysząc one dyskursy, pocił się jak w łaźni Niesłychanego wstydu, okrutnej bojaźni; A nas ani z ogary, ani pole z charty Nigdy tak, jako z błazna nie ucieszą żarty. Toż dwu myśliwców, wziąwszy koryto za rogi, Dźwigną; aż on pan leży, wyciągnąwszy nogi. Skoczywszy ja do niego co prędzej z zastola, Witam, a że u
Przyjdzie ów i tak głosem: „Nie ze mnie przyczyna, Że charci i ogarzy, w tak dalekim chodzie, Wynużeni do psiarnie nie zajdą o głodzie.” „Tylko mi go wymyjcie, gdy tak nieporządny Ten pan” — rzekę; który już wycierpiał dzień sądny: Słysząc one dyskursy, pocił się jak w łaźni Niesłychanego wstydu, okrutnej bojaźni; A nas ani z ogary, ani pole z charty Nigdy tak, jako z błazna nie ucieszą żarty. Toż dwu myśliwców, wziąwszy koryto za rogi, Dźwigną; aż on pan leży, wyciągnąwszy nogi. Skoczywszy ja do niego co prędzej z zastola, Witam, a że u
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 275
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
coś u Doroty, Kiedy na sławie cnotliwych kaliczy I diabły karmi, klnie, kaduki liczy. Lecz kto wzrok słaby i ckliwe ma uszy, Że go lada co do zgorszenia ruszy, Precz stąd, jakom rzekł, niech nie piecze zgaga, Kiedy się muza rozbierze do naga; I gdy mi służyć rozkazano w łaźni, Precz, niech się darmo skrupulat nie drażni. 360. DO POETÓW TERAŹNIEJSZYCH NIEUKÓW
Poeci, których dzisia najobfitsze żniwo, Gdy opłaźnie do wierszów rzuci się co żywo, Że już ledwie nie baby owe pod kądzielą Albo za krosienkami na nie się ośmielą, Pełne ich libraryje, pełne ich są druki, Równo puszy Apollo
coś u Doroty, Kiedy na sławie cnotliwych kaliczy I diabły karmi, klnie, kaduki liczy. Lecz kto wzrok słaby i ckliwe ma uszy, Że go leda co do zgorszenia ruszy, Precz stąd, jakom rzekł, niech nie piecze zgaga, Kiedy się muza rozbierze do naga; I gdy mi służyć rozkazano w łaźni, Precz, niech się darmo skrupulat nie drażni. 360. DO POETÓW TERAŹNIEJSZYCH NIEUKÓW
Poeci, których dzisia najobfitsze żniwo, Gdy opłaźnie do wierszów rzuci się co żywo, Że już ledwie nie baby owe pod kądzielą Albo za krosienkami na nie się ośmielą, Pełne ich libraryje, pełne ich są druki, Równo puszy Apollo
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 344
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
11 e SPIS OBRAZÓW W DRUGICH ŁAZIENKACH W ŻÓŁKWI Z 1694 R. Regestr obrazów zostawających w łaźni po drugiej stronie od folwarku, A nno 1694
1mo. Obraz wandykowy ręki, na którym pani Wowerisvitrat konterfekt reprezentuje, z Jaworowa, bez ram.
2do. Papieża Aleksandra Otoboniego konterfekt, oddany od Jegomości księdza biskupa warmińskiego, oddany w Warszawie 1690.
3tio. 2 konterfekty kardynałów rzymskiego maliowania, jeden od księdza
11 e SPIS OBRAZÓW W DRUGICH ŁAZIENKACH W ŻÓŁKWI Z 1694 R. Regestr obrazów zostawających w łaźni po drugiej stronie od folwarku, A nno 1694
1mo. Obraz wandykowy ręki, na którym pani Wowerisvitrat konterfekt reprezentuje, z Jaworowa, bez ram.
2do. Papieża Aleksandra Otoboniego konterfekt, oddany od Jegomości księdza biskupa warmińskiego, oddany w Warszawie 1690.
3tio. 2 konterfekty kardynałów rzymskiego maliowania, jeden od księdza
Skrót tekstu: ObŁazGęb
Strona: 144
Tytuł:
Spis obrazów w drugich Łazienkach w Żółkwi z 1694 r.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
prośby czyni, bez końca, bez miary, Chcąc jej jak fałdów przysieść a swojej tęsknicy Kiedykolwiek dać obrok. Ale po próżnicy, Bo wiara ku mężowi i wstyd znamienity Gardzi prośbą i na dar nie patrzy sowity. Krótko, tak goły został dla onej przyjaźni, Jak kiedy wąż na wiosnę, abo ow co w łaźni. Ledwo został przy chatce a jednym sokole. Ten go żywił, ten cieszył, ten truł w głowie mole. I stąd mu w onej nędzy tak był miły potym, Żeby go był z pokładem nie zamienił złotym. Lecz miłość, choć ubóstwem srogim przytłumiona, Żyje w nim jako iskra w popiół zagrzebiona, Acz
prośby czyni, bez końca, bez miary, Chcąc jej jak fałdow przysieść a swojej tęsknicy Kiedykolwiek dać obrok. Ale po prożnicy, Bo wiara ku mężowi i wstyd znamienity Gardzi prośbą i na dar nie patrzy sowity. Krotko, tak goły został dla onej przyjaźni, Jak kiedy wąż na wiosnę, abo ow co w łaźni. Ledwo został przy chatce a jednym sokole. Ten go żywił, ten cieszył, ten truł w głowie mole. I ztąd mu w onej nędzy tak był miły potym, Żeby go był z pokładem nie zamienił złotym. Lecz miłość, choć ubostwem srogim przytłumiona, Żyje w nim jako iskra w popioł zagrzebiona, Acz
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 262
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
go postrzegą psi, albo owczarze, Szuka do kąd przystepu, i dziury kryjomej, Póki aż nienasyci paszcze swe łakomej; Upatrował w-tenże czas obiezdając w-koło Nasze wszytkie Obrony: a mając już Czoło I boki zastąpione, Miastu jeszcze z-tyłu Dopiął cieśniej. Kiedy gdzie zgubił swych tak siłu W-łaźni przeszło wtorkowej; z-drugiej stawu strony, Tabor pieszy Sprowadził i wskok wyrzucony Szaniec tam erygował, i osadził Działy: Który był na zawadzie Wojskowej niemały. Ale toż i na drugich miejsca ch podobniejszych Trzech uczynił, pozwoził z-Pasiek przyleglejszych Moc niezmierną Taranów, skądby szturmy robił I do Dział Baterie;
go postrzegą pśi, álbo owczarze, Szuka do kąd przystepu, i dźiury kryiomey, Poki áż nienasyći paszcze swe łakomey; Upatrował w-tenże czas obiezdaiąc w-koło Nasze wszytkie Obrony: á maiąc iuź Czoło I boki zastąpione, Miastu ieszcze z-tyłu Dopiął ćieśniey. Kiedy gdźie zgubił swych ták śiłu W-łaźni przeszło wtorkowey; z-drugiey stawu strony, Tabor pieszy Sprowadźił i wskok wyrzucony Szaniec tam erygował, i osadził Dźiały: Ktory był ná zawádźie Woyskowey niemały. Ale toż i ná drugich mieysca ch podobnieyszych Trzech uczynił, pozwoźił z-Pasiek przylegleyszych Moc niezmierną Taranow, zkądby szturmy robił I do Dźiał Batterye;
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 62
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
. O garbarzu.
Mówią ludzie, że kozieł twardy do jedzenia, Powiem ja wam trudniejszą powieść do wierzenia. Doił tu garbarz wołu okapłonionego, Nazbierał (jawno ludziom) nie mało dobrego. Naostatek mało go nie obłupił z skóry, By był ciołek nie uciekł na wysokie góry. 29. Do jednej białejgłowy w łaźni.
Użyj więtszej litości nademną strapionym, Niż Diana bogini w źródle ulubionym Użyła nad nieszczęsnym Akteonem, który Zoczywszy ją w krynicy z wyniesionej góry, A ta członki pieszczone rozkosznego ciała Z swymi rówieniczkami społem umywała. Zniewolony widzenim, przystąpił bezpiecznie, A że nagą obaczył, zginął zaraz wiecznie: Bo go zaraz w jelenią
. O garbarzu.
Mówią ludzie, że kozieł twardy do jedzenia, Powiem ja wam trudniejszą powieść do wierzenia. Doił tu garbarz wołu okapłonionego, Nazbierał (jawno ludziom) nie mało dobrego. Naostatek mało go nie obłupił z skóry, By był ciołek nie uciekł na wysokie góry. 29. Do jednej białejgłowy w łaźni.
Użyj więtszej litości nademną strapionym, Niż Dyana bogini w źródle ulubionym Użyła nad nieszczęsnym Akteonem, który Zoczywszy ją w krynicy z wyniesionej góry, A ta członki pieszczone rozkosznego ciała Z swymi rówieniczkami społem umywała. Zniewolony widzenim, przystąpił bezpiecznie, A że nagą obaczył, zginął zaraz wiecznie: Bo go zaraz w jelenią
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 24
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
Karmi ochota. Zgoła westchnąwszy na ten świat z głęboka, Jużby bez ucha; bez gęby, bez oka, A i bez serca (jeśli na tym mało) Żyć należało. Bo jednoż na tej niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi nie korzystać, Z których, jak plejzyr pod Rebenną w łaźni, Korzyść przyjaźni. OBYCZAJ INKLINACJI I GOTOWOŚCI DLA POSTANOWIENIA Józef:
Ej, przecieć ładna ta podczaszanka, panie Wojciechu, w stanie i ujęciu jak iglica francuska okrągła i sudanna, w rzyźwości i obrocie jako cyga udatna, w jestach i czynieniu jak na śrubach fartyczna, z miny, z oka i ułożenia do kochania
Karmi ochota. Zgoła westchnąwszy na ten świat z głęboka, Jużby bez ucha; bez gęby, bez oka, A i bez serca (jeśli na tym mało) Żyć należało. Bo jednoż na tej niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi nie korzystać, Z których, jak plejzyr pod Rebenną w łaźni, Korzyść przyjaźni. OBYCZAJ INKLINACYI I GOTOWOŚCI DLA POSTANOWIENIA Józef:
Ej, przecieć ładna ta podczaszanka, panie Wojciechu, w stanie i ujęciu jak iglica francuska okrągła i sudanna, w rzyźwości i obrocie jako cyga udatna, w jestach i czynieniu jak na śrubach fartyczna, z miny, z oka i ułożenia do kochania
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 253
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
święty miał w ten czas objawienie/ kiedy tego Cesarza piorun zabił/ jakoby go wieprz jakiś dziki czarny/ i straszliwy barzo zabijał. Ale osobliwie pomstę bluźnienia Trójce świętej Baroniusz opisuje na jednym Biskupie Arriańskim/ na imię Olipiusie który za panowania Teodoryka króla Kartageńskiego/ siedział na stolicy tam tego kościoła. A gdy czasu jednego w łaźni się myjac/ począł niezbożnym językiem przed drugiemi Trójcę przenaświętszą bliźnić: natychmiast przed oczyma wszytkich w łaźni onej będących/ kula ognista z nieba zstąpiwszy/ trzema promieniami nierozdzielnie z siebie wypuszczonemi/ we mgnieniu oka Biskupa onego niezbożnego spaliła/ tak/ że jeno proch na ziemi z niego został. Dobrze Dawid święty mawiał: Dixi custodiam
święty miał w ten czas obiáwienie/ kiedy tego Cesarzá piorun zábił/ iákoby go wieprz iákiś dźiki czarny/ y strászliwy bárzo zábiiał. Ale osobliwie pomstę bluźnienia Troyce świętey Baroniusz opisuie ná iednym Biskupie Arryáńskim/ na imię Olypiuśie ktory zá pánowánia Theodoryká krolá Karthágeńskiego/ śiedźiał ná stolicy tám tego kościołá. A gdy czasu iednego w łáźni się myiac/ począł niezbożnym ięzykiem przed drugiemi Troycę przenaświętszą bliźnić: nátychmiast przed oczymá wszytkich w łaźni oney będących/ kulá ognista z niebá zstąpiwszy/ trzemá promieniámi nierozdźielnie z siebie wypuszczonemi/ we mgnieniu oká Biskupá onego niezbożnego spaliła/ ták/ że ieno proch ná źiemi z niego został. Dobrze Dawid święty mawiał: Dixi custodiam
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 6
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649