półtory niedzieli.
Rezydencja ukraińska była wszystka na hulaniu. Jeździłem często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobrej miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacjer z jejmością oglądać pustynie dóbr tyszkiewiczowskich, to jest Bystrzyka, miejsca pięknego, Machnówki zamku murowanego, Żyżelewa,
półtory niedzieli.
Rezydencya ukraińska była wszystka na hulaniu. Jeździłem często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobréj miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacyer z jejmością oglądać pustynie dóbr tyszkiewiczowskich, to jest Bystrzyka, miejsca pięknego, Machnówki zamku murowanego, Żyżelewa,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 75
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
podziękował. Cóż za dziw, kochaliście go, więc słabość ludzką żalem zdjętą ukrzepczywszy wiarą, bądźcie w dobrej myśli weseli, że po pracach odpoczął, po chorobach i śmierci już nie będzie chorował, nie będzie więcej umierał.
Godzien jest, abyście słuchali, jako sobie sam ten bieluteńki, czyli raczej siwiuteńki, Łabędź wasz herb Matuszewiczów w 85 roku życia swego, przepłynąwszy burzliwe świata tego morze, śmiertelną z Jobem zaśpiewał piosnkę: „In nidulo meo moriar et sicut Phaeniks multiplicabo dies meos”, w gniazdeczku w Rasnej mojej umrę, w gniazdeczku w grobie ode mnie wystawionym pochowany będę i jako Feniks pomnożę dni moje. A to jak
podziękował. Cóż za dziw, kochaliście go, więc słabość ludzką żalem zdjętą ukrzepczywszy wiarą, bądźcie w dobrej myśli weseli, że po pracach odpoczął, po chorobach i śmierci już nie będzie chorował, nie będzie więcej umierał.
Godzien jest, abyście słuchali, jako sobie sam ten bieluteńki, czyli raczej siwiuteńki, Łabędź wasz herb Matuszewiczów w 85 roku życia swego, przepłynąwszy burzliwe świata tego morze, śmiertelną z Jobem zaśpiewał piosnkę: „In nidulo meo moriar et sicut Phaenix multiplicabo dies meos”, w gniazdeczku w Rasnej mojej umrę, w gniazdeczku w grobie ode mnie wystawionym pochowany będę i jako Feniks pomnożę dni moje. A to jak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 478
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
tylu panów, ile jest przyczyn śmierci.
Same teraz dni wieczności (nadzieja w Bogu, dobrej) są dni jego, które sobie dobrymi uczynkami wysłużył. „Multiplicabo dies meos”, żeby więc wiedzieli i ci, którzy się pod skrzydłami orła polskiego porodzili, i ci, w których gnieździe herbowny Wielmożnych Matuszewiców wychował się Łabędź, żeby, mówię, wiedzieli, jakiego od nich Feniksa do schowania w popiele śmiertelnym wzięła ta, po której depczemy, ziemia, z tym się oświadczam, z czym się niegdyś oświadczył Pliniusz Trajanowi: „Is optime laudasse te videatur qui narraverit fidelissime”, ten cię, Panie, zmarły najlepiej pochwali, kto jak
tylu panów, ile jest przyczyn śmierci.
Same teraz dni wieczności (nadzieja w Bogu, dobrej) są dni jego, które sobie dobrymi uczynkami wysłużył. „Multiplicabo dies meos”, żeby więc wiedzieli i ci, którzy się pod skrzydłami orła polskiego porodzili, i ci, w których gniaździe herbowny Wielmożnych Matuszewiców wychował się Łabędź, żeby, mówię, wiedzieli, jakiego od nich Feniksa do schowania w popiele śmiertelnym wzięła ta, po której depczemy, ziemia, z tym się oświadczam, z czym się niegdyś oświadczył Pliniusz Trajanowi: „Is optime laudasse te videatur qui narraverit fidelissime”, ten cię, Panie, zmarły najlepiej pochwali, kto jak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 479
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
o nim usłyszycie. Słuchajcie, a usłyszawszy, jakie przy wysokim urodzeniu (które zwyczajnie innym do przestępstwa praw boskich i ludzkich przyczyną bywa) życie doskonałe było. Tak się nad pańską, chrześcijańską cnotą jego jak nad towarem z cudzych krajów przywiezionym i nigdy nie widzianym zdumiawszy, uznacie propozycji mojej prawdę i wniesiecie, że ten Łabędź jako jedyny Feniks żył i umarł.
Zacznijmy od urodzenia, które sławne imiona od pospolitego ludzi gminu wydzielając, powagą ich stwierdzone cnoty przykładniejszymi do naśladowania, powabniejszymi i nieśmiertelnej pamięci w panach chrześcijańskich godniejszymi czyni. O to was jedno proszę, żebyście mi nie wszystko, co wiem, folgując pamięci mojej, opowiadać kazali.
o nim usłyszycie. Słuchajcie, a usłyszawszy, jakie przy wysokim urodzeniu (które zwyczajnie innym do przestępstwa praw boskich i ludzkich przyczyną bywa) życie doskonałe było. Tak się nad pańską, chrześcijańską cnotą jego jak nad towarem z cudzych krajów przywiezionym i nigdy nie widzianym zdumiawszy, uznacie propozycji mojej prawdę i wniesiecie, że ten Łabędź jako jedyny Feniks żył i umarł.
Zacznijmy od urodzenia, które sławne imiona od pospolitego ludzi gminu wydzielając, powagą ich stwierdzone cnoty przykładniejszymi do naśladowania, powabniejszymi i nieśmiertelnej pamięci w panach chrześcijańskich godniejszymi czyni. O to was jedno proszę, żebyście mi nie wszystko, co wiem, folgując pamięci mojej, opowiadać kazali.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 481
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
też swojej w ostatniej chorobie nie zawiódł. Co mówię w chorobie? We wszystkich przeciwnościach dawał próbę wiary i miłości pan cierpliwy, „charitas patiens est” miłość cierpliwa jest (1 List św. Pawła do Koryntian, 13, 4,), i we wszystkich słabościach takiej sędziwości zwyczajnej, jaką pokryty był ten bieluchny Łabędź, nadzieją wsparty. Jedną prawie z Żółkiewskim hetmanem piosenkę sobie nucił: „Szczęścia każdy dopomoże, ale w złym razie tylko Ty sam, Boże.”
Cóż mówić o innych człowiekowi chrześcijańskiemu przyzwoitych cnotach, którym w tym panu wiara na kształt primi mobilis wzbudzająca próżnować nigdy nie dopuszczała. Ubodzy, którzy chleb od niego mieli
też swojej w ostatniej chorobie nie zawiódł. Co mówię w chorobie? We wszystkich przeciwnościach dawał próbę wiary i miłości pan cierpliwy, „charitas patiens est” miłość cierpliwa jest (1 List św. Pawła do Koryntian, 13, 4,), i we wszystkich słabościach takiej sędziwości zwyczajnej, jaką pokryty był ten bieluchny Łabędź, nadzieją wsparty. Jedną prawie z Żółkiewskim hetmanem piosenkę sobie nucił: „Szczęścia każdy dopomoże, ale w złym razie tylko Ty sam, Boże.”
Cóż mówić o innych człowiekowi chrześcijańskiemu przyzwoitych cnotach, którym w tym panu wiara na kształt primi mobilis wzbudzająca próżnować nigdy nie dopuszczała. Ubodzy, którzy chleb od niego mieli
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 488
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
bardziej ozdobiła doskonałość, gdy każdy wiedział, że ani w Paryżu liliowa jego niewinność utracona, ani w Amsterdamie czyli Londynie przedana podczciwość litewska została, drugi raz z IW. Sapiehą, podskarbim nadwornym lit., wiadomy już i doświadczony w owych złych drogach anioł stróż lub drugi wódz i obrona cnoty Jerzy, albo jak drugi łabędź, jaki niegdy św. Stanisława Kostkę do Rzymu prowadził, przeznaczony z nieba przewodnik wybrał się.
Trzeci raz sam jeździł do Rzymu, co policzywszy, dziesięć lat na lustrowaniu cudzych krajów strawił. I toć to jest, co roztropność jego i inne z nią cnoty obcym narodom wiadome, a oprócz polskiego i łacińskiego języka
bardzej ozdobiła doskonałość, gdy każdy wiedział, że ani w Paryżu liliowa jego niewinność utracona, ani w Amsterdamie czyli Londynie przedana podczciwość litewska została, drugi raz z JW. Sapiehą, podskarbim nadwornym lit., wiadomy już i doświadczony w owych złych drogach anioł stróż lub drugi wódz i obrona cnoty Jerzy, albo jak drugi łabędź, jaki niegdy św. Stanisława Kostkę do Rzymu prowadził, przeznaczony z nieba przewodnik wybrał się.
Trzeci raz sam jeździł do Rzymu, co policzywszy, dziesięć lat na lustrowaniu cudzych krajów strawił. I toć to jest, co roztropność jego i inne z nią cnoty obcym narodom wiadome, a oprócz polskiego i łacińskiego języka
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 490
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
pachnące i one zapaliwszy, gdy już goreć trumna poczęła, puszczali żywego orła, a lud na wylatującego pod niebo wołał: „Vivit imperator, vivit” żyje cesarz, żyje.
Nie mówmyż i my prawym wiary okiem cnoty pańsko-chrześcjańskie miarkując i spodziewając się po gorących afektach, modlitwach, ofiarach, że w niebo wylatuje Łabędź. Nie mówmy: „Georgius vixit”, ale „Vivit Georgius, vivit” Jerzy żył... Żyje Jerzy, żyje. Wielmożny IMPan Jerzy Matuszewic, starosta stokliski, żyje, „in nidulo meo moriar et sicut Phoeniks multiplicabo dies meos”. Żyje pan, który w Panu umarł, co większa,
pachnące i one zapaliwszy, gdy już goreć trumna poczęła, puszczali żywego orła, a lud na wylatującego pod niebo wołał: „Vivit imperator, vivit” żyje cesarz, żyje.
Nie mówmyż i my prawym wiary okiem cnoty pańsko-chrześcijańskie miarkując i spodziewając się po gorących afektach, modlitwach, ofiarach, że w niebo wylatuje Łabędź. Nie mówmy: „Georgius vixit”, ale „Vivit Georgius, vivit” Jerzy żył... Żyje Jerzy, żyje. Wielmożny JMPan Jerzy Matuszewic, starosta stokliski, żyje, „in nidulo meo moriar et sicut Phoenix multiplicabo dies meos”. Żyje pan, który w Panu umarł, co większa,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 497
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i Najprzewielebniejszemu IM. księdzu Janowi Herkulanowi Matuszewicowi, świętej teologii doktorowi, kanoników regularnych laterańskich proboszczowi generalnemu, kaznodzieja nasz oświadczył:
Exequias olor ipse sibi tristique susurro Occidit alternans in moriendo choros Cum mea me ad coelum faustissima fata vocarunt Cantat olorino laetius ore sacrum Et Buchowiecki quod cano crine secundus Primitias repetet sic canit albus olor Umierający łabędź sam sobie odprawia egzekwie i smutnym głosem naśladuje śpiewające na przemian chóry. Gdy mój najszczęśliwszy los wezwał mnie do nieba, radośniej od łabędziego rozbrzmiewa głos kapłana: że Buchowiecki, szczęśliwy siwowłosy starzec, wróconą będzie miał młodość — tak śpiewa biały łabędź
.
Signanter zaś Wielmożnej IMPani Teresie z Kępskich Matuszewicowej, starościnie stokliskiej, żenie dobrej
i Najprzewielebniejszemu JM. księdzu Janowi Herkulanowi Matuszewicowi, świętej teologii doktorowi, kanoników regularnych laterańskich proboszczowi generalnemu, kaznodzieja nasz oświadczył:
Exequias olor ipse sibi tristique susurro Occidit alternans in moriendo choros Cum mea me ad coelum faustissima fata vocarunt Cantat olorino laetius ore sacrum Et Buchowiecki quod cano crine secundus Primitias repetet sic canit albus olor Umierający łabędź sam sobie odprawia egzekwie i smutnym głosem naśladuje śpiewające na przemian chóry. Gdy mój najszczęśliwszy los wezwał mnie do nieba, radośniej od łabędziego rozbrzmiewa głos kapłana: że Buchowiecki, szczęśliwy siwowłosy starzec, wróconą będzie miał młodość — tak śpiewa biały łabędź
.
Signanter zaś Wielmożnej JMPani Teresie z Kępskich Matuszewicowej, starościnie stokliskiej, żenie dobrej
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 498
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
ore sacrum Et Buchowiecki quod cano crine secundus Primitias repetet sic canit albus olor Umierający łabędź sam sobie odprawia egzekwie i smutnym głosem naśladuje śpiewające na przemian chóry. Gdy mój najszczęśliwszy los wezwał mnie do nieba, radośniej od łabędziego rozbrzmiewa głos kapłana: że Buchowiecki, szczęśliwy siwowłosy starzec, wróconą będzie miał młodość — tak śpiewa biały łabędź
.
Signanter zaś Wielmożnej IMPani Teresie z Kępskich Matuszewicowej, starościnie stokliskiej, żenie dobrej, pani lepszej, matce najlepszej, Wielmożny IMPan Jerzy Matuszewic, starosta stokliski, który w jej poprzy-
siężonej do śmierci, a nieodmiennej przez wieczność, dali Bóg szczęśliwą, miłości, o pomocy duszy swojej mając nadzieję, „confidit in
ore sacrum Et Buchowiecki quod cano crine secundus Primitias repetet sic canit albus olor Umierający łabędź sam sobie odprawia egzekwie i smutnym głosem naśladuje śpiewające na przemian chóry. Gdy mój najszczęśliwszy los wezwał mnie do nieba, radośniej od łabędziego rozbrzmiewa głos kapłana: że Buchowiecki, szczęśliwy siwowłosy starzec, wróconą będzie miał młodość — tak śpiewa biały łabędź
.
Signanter zaś Wielmożnej JMPani Teresie z Kępskich Matuszewicowej, starościnie stokliskiej, żenie dobrej, pani lepszej, matce najlepszej, Wielmożny JMPan Jerzy Matuszewic, starosta stokliski, który w jej poprzy-
siężonej do śmierci, a nieodmiennej przez wieczność, dali Bóg szczęśliwą, miłości, o pomocy duszy swojej mając nadzieję, „confidit in
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 498
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
złożony i degradowany z Kapłaństwa w Mitrę ubrawszy papierową z wymałowaniem na niej czartów, i z inskrypcją taką: Hieresiarcha, sądowi świeckiemu oddany, z de- Katalog Osób, wiadomości o sobie godnych.
kretu Zygmunta Cesarza żywcem spalony, z wielką cierpliwością (bodaj za Chrystusa, nie przeciw niemu) prorokując, iż urodzi się Łabędź z popiołu jego, ale te na Ren rzykę jak się spalił wysypane Hieronim Pragski kolega jego wtedy ze strachu błędów się wyprzysiągł, lecz znowu cessante metu do nich się powrócił, więc i on spalony, Tego Hereziarchy zdaniem Lutrzy i Kalwini niemogą się bronić i mieć go za Przewodnika, gdyż on trzymał o realnej obecności
złożony y degradowany z Kapłaństwa w Mitrę ubrawszy papierową z wymałowaniem na niey czartow, y z inskrypcyą taką: Hieresiarcha, sądowi swieckiemu oddany, z de- Katalog Osob, wiadomości o sobie godnych.
kretu Zygmunta Cesarza żywcem spalony, z wielką cierpliwością (boday za Chrystusa, nie przeciw niemu) prorokuiąc, iż urodzi się Łabędź z popiołu iego, ale te na Ren rzykę iak się spalił wysypane Hieronim Pragski kollega iego wtedy ze strachu błędow się wyprzysiągł, lecz znowu cessante metu do nich się powrocił, więc y on spalony, Tego Hereziarchy zdaniem Lutrzy y Kalwini niemogą się bronić y mieć go za Przewodnika, gdyż on trzymał o realney obecności
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 644
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754