dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twój pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregów łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie.
I tego muza moja niechaj głosi, Co apostołów pierwszych imię nosi, Bielskiego baszę, Mazowieckie plemię, Co ma ojczyznę piękną płocką ziemię. Ten niech Piotrowe odłożywszy kluczę, Mieczem Pawłowym niech tłucze a tłucze. Chytry to Mazur, przed nim się nie skryje Turczyn
dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twoj pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregow łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie.
I tego muza moja niechaj głosi, Co apostołow pierwszych imię nosi, Bielskiego baszę, Mazowieckie plemię, Co ma ojczyznę piękną płocką ziemię. Ten niech Piotrowe odłożywszy kluczę, Mieczem Pawłowym niech tłucze a tłucze. Chytry to Mazur, przed nim się nie skryje Turczyn
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 286
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do bramy, Tak olbrzym pokazował rycerze przedniejsze, Którzy się tam trafiali i tylko mężniejsze; Inszych zaś niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają
są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do bramy, Tak olbrzym pokazował rycerze przedniejsze, Którzy się tam trafiali i tylko mężniejsze; Inszych zaś niezliczonych krwie mniejszej dzielności Pełne beły przykopy i zbielałych kości.
LI.
Sam Kaligorant stoi w bramie - tak onemu Imię było wielkiemu dziwowi strasznemu, Co pałac swój obijał ludzkiemi skórami, Jako go obijają
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 343
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bardzo zimny pod cyrkułem Antarcticus; w którym Ijszki, niedźwiedzie, sokoły, kruki, są białe. Lasy zgoła pełne zwierza, bydła tu mnóstwo, jeziora rybne, stada Owiec, barany duże o rogach ośmiu, i muszą je urzynać, aby nie raniły innych bydląt. Wieloryby się tu łowią, konie morskie, którym łby ucinają dla zębów słoniowym się kościom równających. Ludzie na tej insule są bardzo silni, beczkę piwa przez się przerzucają są Luterskiej Sekty. Natym wyspie jest Hekla góra ogień z siebie wydająca. Na GROENLANDII Insole Norwergskiej ciężkie było Pogaństwo, które i teraz się wydaje. Obywatele nie ludzcy, nie wstydliwi, zakamieniali żyją mięsem
bardzo zimny pod cyrkułem Antarcticus; w ktorym Iiszki, niedźwiedzie, sokoły, kruki, są białe. Lasy zgoła pełne zwierza, bydła tu mnostwo, ieziorá rybne, stada Owiec, barany duże o rogach ośmiu, y muszą ie urzynać, aby nie raniły innych bydląt. Wieloryby się tu łowią, konie morskie, ktorym łby ucinaią dla zębow słoniowym się kościom rownaiących. Ludzie na tey insule są bardzo silni, beczkę piwa przez się przerzucaią są Luterskiey Sekty. Natym wyspie iest Hekla gora ogień z siebie wydaiąca. Na GROENLANDII Insole Norwergskiey cięszkie było Pogaństwo, ktore y teraz się wydaie. Obywatele nie ludzcy, nie wstydliwi, zakamieniali żyią mięsem
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 415
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
tytuł pospolicie dają. Takowe tedy cnych Junaków męstwo W rzeczy samej jest pośmiech i błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, a na to żeby zaciągali Knastów, albo tych którzy drą a gonią, Oprócz muszkietu żadną inszą bronią Nie opatrzeni, dosyć na tym byle Z kobietą siedział razem na kobyle, Łby ogolone już mają kosmate Jako u Szyców tak kołtonowate: Kan er deutsch spytasz: Ja pono odpowie Lecz nadto już się słówkiem nie odzowie, Więc Pan Oberszter Leytnant Rotmaystr stroyny Chronią się wszyscy niewymownie wojny, Wolą się pytać o asygnacji Niżeli się bić w jakiej okazji. Bowiem to wszyscy zgodnie powiadają, Ze Cudzoziemców nazbyt narażają
tytuł pospolicie daią. Takowe tedy cnych Junakow męstwo W rzeczy samey iest pośmiech y błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, á na to żeby zaciągali Knastow, albo tych ktorzy drą á gonią, Oprocz muszkietu żadną inszą bronią Nie opatrzeni, dosyć na tym byle Z kobietą siedział razem na kobyle, Łby ogolone iuż maią kosmate Jako u Szycow tak kołtonowate: Kan er deutsch spytasz: Ja pono odpowie Lecz nadto iuż się słowkiem nie odzowie, Więc Pan Oberszter Leytnant Rotmaystr stroyny Chronią się wszyscy niewymownie woyny, Wolą się pytać o assygnacyi Niżeli się bić w iakiey okazyi. Bowiem to wszyscy zgodnie powiadaią, Ze Cudzoziemcow nazbyt narażaią
Skrót tekstu: OpalŁPoeta
Strona: A8
Tytuł:
Poeta
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1661 a 1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
.
XV.
Stąd wnet między obiema urósł błąd stronami: Maganzowie mniemają, iż z Sarracenami Zmówiwszy się ci czterej, tak ich pożyć chcieli; Przeciwnem zaś sposobem oni rozumieli: Grabiów zdrajcami głosem wielkiem nazywają, Iż ich w ręce nieznanem żołnierzom wydają. Czyn się Marsów zaczyna, świszczą żartkie strzały, Drzewa trzeszczą, szable łby gęste zdejmowały.
XVI.
Rugier, jak ptak, przepada w tę, to w owę rotę I kończy należytą siłom swem robotę, Raz dziesięciu obala, dwudziestu zaś potem. Toż czyni i Marfiza, w swym szyszaku złotem Nieznana: leci z siodeł zgraja wysadzona, Których chętnie przyjmuje ziemia, krwią skropiona. Tak
.
XV.
Stąd wnet między obiema urósł błąd stronami: Maganzowie mniemają, iż z Sarracenami Zmówiwszy się ci czterej, tak ich pożyć chcieli; Przeciwnem zaś sposobem oni rozumieli: Grabiów zdrajcami głosem wielkiem nazywają, Iż ich w ręce nieznanem żołnierzom wydają. Czyn się Marsów zaczyna, świszczą żartkie strzały, Drzewa trzeszczą, szable łby gęste zdejmowały.
XVI.
Rugier, jak ptak, przepada w tę, to w owę rotę I kończy należytą siłom swem robotę, Raz dziesięciu obala, dwudziestu zaś potem. Toż czyni i Marfiza, w swym szyszaku złotem Nieznana: leci z siodeł zgraja wysadzona, Których chętnie przymuje ziemia, krwią skropiona. Tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 289
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
im dziś na swoich: tak barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polsce łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre, zastąpiwszy ławki, Siedzieć w kościele, jako na złą chwilę kawki, Małpy między pannami abo morscy koci? Do łogoszów, Węgrowie!
im dziś na swoich: tak barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polszcze łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre, zastąpiwszy ławki, Siedzieć w kościele, jako na złą chwilę kawki, Małpy między pannami abo morscy koci? Do łogoszów, Węgrowie!
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 251
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z strachu wielkiego, Zamknąć bronę od pola kazał przestronego
LXXI.
I wszystkie mosty znosić na bystrem Rodonie Z przeprawami, których dość trudnych w tamtej stronie; Tak ludzie nieszczęśliwi marnie garła dają, Jak bydło, które na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blisko murów
z strachu wielkiego, Zamknąć bronę od pola kazał przestronego
LXXI.
I wszystkie mosty znosić na bystrem Rodonie Z przeprawami, których dość trudnych w tamtej stronie; Tak ludzie nieszczęśliwi marnie garła dają, Jak bydło, które na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blizko murów
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 201
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Darmo do Samu z inszych państw kryształ przychodzi, Nie trzeba w las nosić drew, bo się to tam rodzi. Ciebie miały hetmanem wojska zagniewane, Ja śpiewam z historyków krwie dawno przelane.
II.
Widział twój lud przez mury i brony otwarte, Gdy żagle nieprzyjaciół hardych rozpostarte Najłakomszy ogień żarł wespół z galerami, A łby, dziwnie ostremi ucięte szablami, W piaskach pogrzeb nalazły. O, jak ogłuszały Przeraźliwe wrzaski świat i wiatry mieszały! Padus krwią zafarbował wiry zrumienione, Kręciły maszty stery, na poły spalone.
III.
Przyznam, swemi oczyma nie widałem tego, Bo dnia przed tą szczęśliwą porażką szóstego Do Rzymu kazałeś mi,
Darmo do Samu z inszych państw kryształ przychodzi, Nie trzeba w las nosić drew, bo się to tam rodzi. Ciebie miały hetmanem wojska zagniewane, Ja śpiewam z historyków krwie dawno przelane.
II.
Widział twój lud przez mury i brony otwarte, Gdy żagle nieprzyjaciół hardych rozpostarte Najłakomszy ogień żarł wespół z galerami, A łby, dziwnie ostremi ucięte szablami, W piaskach pogrzeb nalazły. O, jak ogłuszały Przeraźliwe wrzaski świat i wiatry mieszały! Padus krwią zafarbował wiry zrumienione, Kręciły maszty sztyry, na poły spalone.
III.
Przyznam, swemi oczyma nie widałem tego, Bo dnia przed tą szczęśliwą porażką szóstego Do Rzymu kazałeś mi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 207
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Musi podobno tak rzec, żechmy wszystko ludzie, coś nam in consiliis nie dostaje: radzimy, odradzamy, zszywamy, rozparamy, zaczynamy i zaś odminiamy, poprawiamy się coraz, mutamus quadrata rotundis, a z miejsca przecię nikam. Ziemianin: Toć to, panie, to właśnie i toć to dziwne łby i dobrą czasem, stateczną głowę popsują, odmienią, wynicują swojemi marnemi fantazjami. A nuż owi sztuczni szyrmierze, owi bez wstydu figlarze, co tak prawdę nicują, że śród południa macać przed sobą, abo w matni węzła szukać temu, co dobrze widzi, każą. Kiedy się koty wywrą, co rozumicie, jako
Musi podobno tak rzec, żechmy wszystko ludzie, coś nam in consiliis nie dostaje: radzimy, odradzamy, zszywamy, rozparamy, zaczynamy i zaś odminiamy, poprawiamy się coraz, mutamus quadrata rotundis, a z miesca przecię nikam. Ziemianin: Toć to, panie, to właśnie i toć to dziwne łby i dobrą czasem, stateczną głowę popsują, odmienią, wynicują swojemi marnemi fantazyami. A nuż owi sztuczni szyrmierze, owi bez wstydu figlarze, co tak prawdę nicują, że śród południa macać przed sobą, abo w matni węzła szukać temu, co dobrze widzi, każą. Kiedy się koty wywrą, co rozumicie, jako
Skrót tekstu: RozRokCz_II
Strona: 115
Tytuł:
Rozmowa o rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
gniew pragnienie; chłopstwa bezecnego/ Cora Ceowa dalej od tych miast nie prosi: Ni więcej módł Bogini nieprzystojnych wnosi. Lecz wzniowszy ręce wzgórę/ w tej rzekła im mierze: Bogdajżeście na wieki w tym żyli jezierze. Ważna klątwa Boginiej: lubią pod wodami: I to całkiem się mocczą w kałuzie z głowami; To łby z wód wyszczyniaą: to wierzchem pływają: czesto i na jeziernym kraju posiadają: I w nie skaczą naodwrot: owa i w tej dobie/ Języki swary czosą/ i bez wstydu sobie/ Lub pod wodami siedzą/ pod wodami łają. Głosów są chrapotliwych/ szyje wydymają/ Gdy strzekocą/ przestrone drzeć gęby im miło
gniew prágnienie; chłopstwá bezecnego/ Corá Ceowa dáley od tych miast nie prośi: Ni więcey modł Bogini nieprzystoynych wnośi. Lecz wzniowszy ręce wzgorę/ w tey rzekłá im mierze: Bogdayżeśćie ná wieki w tym żyli ieźierze. Ważna klątwá Boginiey: lubią pod wodámi: Y to całkiem się mocczą w káłuźie z głowámi; To łby z wod wyszczyniáą: to wierzchem pływáią: czesto y na ieźiernym kráiu pośiadaią: Y w nie skaczą náodwrot: owá y w tey dobie/ Iezyki swary czosą/ y bez wstydu sobie/ Lub pod wodámi siedzą/ pod wodámi łáią. Głosow są chrápotliwych/ szyie wydymáią/ Gdy strzekocą/ przestrone drzeć gęby im miło
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 148
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636