wspominam o grach bogatych i hazardowych, nie trzeba nawet probować, jako z wielu miar nie tylko w szczególnych posiedzeniach, ale nawet w Państwach dobrze rządzonych, cierpiane być żadnym sposobem, pod jakimkolwiek bądź pretekstem nie powinny.
Rozmowa z przyjacielem najlepiej czcze godziny zastępuje. Niemasz pomyślności milszą czułość sprawującej nad wynurzenie skrytości serca na łono poufałego wiernego przyjaciela. Konwersacja jego oświeca, wspiera i bawi, zapala do dobrego, pobudza do trwałości w cnocie, uśmierza zapalczywość żądz, jednym słowem daje czasowi walor jemu właściwy. Ksiąg czytanie i pracą i zabawą nazwać można, jako albowiem są takowe, które ucząc umysł natężają, są i takie, które gdy bawią
wspominam o grach bogatych y hazardowych, nie trzeba nawet probować, iako z wielu miar nie tylko w szczegulnych posiedzeniach, ale nawet w Państwach dobrze rządzonych, cierpiane bydź żadnym sposobem, pod iakimkolwiek bądź pretextem nie powinny.
Rozmowa z przyiacielem naylepiey czcze godziny zastępuie. Niemasz pomyślności milszą czułość sprawuiącey nad wynurzenie skrytości serca na łono poufałego wiernego przyiaciela. Konwersacya iego oświeca, wspiera y bawi, zapala do dobrego, pobudza do trwałości w cnocie, uśmierza zapalczywość żądz, iednym słowem daie czasowi walor iemu właściwy. Xiąg czytanie y pracą y zabawą nazwać można, iako albowiem są takowe, ktore ucząc umysł natężaią, są y takie, ktore gdy bawią
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 74
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
nie możmy/ tylko że jest Infernus; inaczej/ Chrystus Pan zle mówiącym rozumiany być by musiał: co raczej Zyzani popada: który miał w tym usłuchać Błog. Króla i Proroka Dawida/ mówiącego. Nie marli będą cię wychwalać Panie, ani wszyscy któryż zstempują do Piekła. Bo ci/ którzy z stepowali na łono Abrahamowe/ na które potym dostał się był i Dawid/ chwalili Pana/ i zaś tenże/ Niech się zawstydzą niezbożnicy, i niech będą prowadzeni do piekła. Maksym Mnich Grek/ który u Moskwy in exilio będąc pisał/ pism swoich Capite 50. owe Błog: Psalmisty słowa/ Niech się grzesznicy obrócą do piekła
nie możmy/ tylko że iest Infernus; ináczey/ Christus Pan zle mowiącym rozumiány być by muśiał: co rácżey Zyzáni popáda: ktory miał w tym vsłucháć Błog. Krolá y Proroká Dawidá/ mowiącego. Nie marli będą ćię wychwáláć Pánie, áni wszyscy ktoryz zstęmpuią do Piekłá. Bo ći/ ktorzy z stepowáli ná łono Abráhámowe/ na ktore potym dostał się był y Dawid/ chwálili Páná/ y záś tenże/ Niech się záwstydzą niezbożnicy, y niech będą prowádzeni do piekłá. Máxym Mnich Graek/ ktory v Moskwy in exilio będąc pisał/ pism swoich Capite 50. owe Błog: Psalmisty słowá/ Niech się grzesznicy obrocą do piekłá
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 36
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Ty Moskwicinie wolisz sobole kożuchy. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Równe miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z
Ty Moskwicinie wolisz sobole kożuchy. A moja takaż za me odwagi zapłata, Ta mizerna na grzbiecie zdziurawionym szmata. Przeto was żegnam wojska, a przywitam moje Was pożądane wczasy i lube pokoje. Już się zaciągnę pod znak łaskawej Wenery, Wkroczę w nową z grzecznymi służbę kawalery. Wszak i Herkules we lwim łupieżu na łono Swą miłą posadziwszy, dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Rowne miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Bo od zmaz jeśli jakie były wybielała, Gdy na tym świecie czyściec wycierpiała. Ciotce.
Tu prawdziwej święcice kości pogrzebiono, Duszę tejże godziny do raju niesiono. Nie pogrzeb odprawujem, ale przenosiny Świętej dusze do niebios z tej ziemskiej niziny. Dziecięciu.
W tej małej niemowiątko trunience schowano, Dusza się Abramowi dostała na łono, Na którym ją do tego czasu dopiastuje, Kiedy Pan wybawienie swym wiernym zgotuje. Drugiemu.
Mała latorośl ledwie ze pnia wypuszczona Zaraz od ukwapliwej parki odczośniona. Terazem trochę zwiędła, potym jeszcze lepiej Zakwitnę, gdy mię w swój sad Boska ręka wszczepi. Trzeciemu.
Ja mała latoroska w tej świata winnicy Mrozem śmierci
Bo od zmaz jeśli jakie były wybielała, Gdy na tym świecie czyściec wycierpiała. Ciotce.
Tu prawdziwej święcice kości pogrzebiono, Duszę tejże godziny do raju niesiono. Nie pogrzeb odprawujem, ale przenosiny Świętej dusze do niebios z tej ziemskiej niziny. Dziecięciu.
W tej małej niemowiątko trunience schowano, Dusza się Abramowi dostała na łono, Na ktorym ją do tego czasu dopiastuje, Kiedy Pan wybawienie swym wiernym zgotuje. Drugiemu.
Mała latorośl ledwie ze pnia wypuszczona Zaraz od ukwapliwej parki odczośniona. Terazem trochę zwiędła, potym jeszcze lepiej Zakwitnę, gdy mię w swoj sad Boska ręka wszczepi. Trzeciemu.
Ja mała latoroska w tej świata winnicy Mrozem śmierci
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 477
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie trzeba zwodnice, Płacze leniwa w łóżku Polka i co taje Z lubości Niemka, jak jej dotknie męskie jaje,
Płacze Żydówka, co go bez kapturka znała, I Ruska, co go sobie czarami jednała, I jebliwa Litewka roztarchana bieży I łamiąc ręce krzyczy: „Tu korol kuś leży!” A bijąc w łono, woła: „Jakby nas powarzył! Któż mi tu, kto w tych pustkach będzie gospodarzył?” Ale nad wszytkich płacze i łzami się dusi Żona jego, że wdową do śmierci być musi I zmarłemu miłości pokazuje tyle, Żeby go w własnej rada pogrzebią mogile. Płacze i jej sąsiadka, zawziętej niezgody Zapomniawszy,
nie trzeba zwodnice, Płacze leniwa w łóżku Polka i co taje Z lubości Niemka, jak jej dotknie męskie jaje,
Płacze Żydówka, co go bez kapturka znała, I Ruska, co go sobie czarami jednała, I jebliwa Litewka roztarchana bieży I łamiąc ręce krzyczy: „Tu korol kuś leży!” A bijąc w łono, woła: „Jakby nas powarzył! Któż mi tu, kto w tych pustkach będzie gospodarzył?” Ale nad wszytkich płacze i łzami się dusi Żona jego, że wdową do śmierci być musi I zmarłemu miłości pokazuje tyle, Żeby go w własnej rada pogrzebią mogile. Płacze i jej sąsiadka, zawziętej niezgody Zapomniawszy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 316
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Skąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon srogi, Ani Tantalus był u niego drogi O naród wszytek jego. Ten w ciężkiej pracy mdleje, ubogiego Gdy
ubóstwie natury, Ani ostatnim grobie, Na domy pyszne i pałace sobie. Wypierasz z brzegów morze, Nie kontent w jego terminach i porze. Cóż? i słabszym sąsiadom Rozrzucasz kopce, i choć ich źle wiadom, Za sieroce granice Rozpościerasz się. Zkąd własne dziedzice
Jako ach! wypędzono! Wędruje matka wziąwszy ich na łono. Aleć takiego pana, Erebowego czeka dwór tyrana, Gotowy wiecznie jemu. Gdzie się masz nędzny?... Ziemia ubogiemu Taż, która i królowi. Ani się złotem dał Prometeowi Przekupić Charon srogi, Ani Tantalus był u niego drogi O naród wszytek jego. Ten w ciężkiej pracy mdleje, ubogiego Gdy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 96
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
który się bili, Aby tylko widziała, coby też czynili, Postrzegszy, że beł wzięty; acz go w onej dobie Nie myśliła długo mieć i trzymać przy sobie.
LIII.
Myśli go grabi wrócić, lecz pierwej igrzysko Chce sobie z niem uczynić i przyszedszy blisko, Zdejmuje go z gałęzi i kładzie go w łono I chwilę na rycerzów patrzy i na ono Potkanie; potem dalej stamtąd się udała I już beła opodal od nich odjechała Pierwej niżli, że hełmu niemasz, obaczyli: Tak się beli obadwa gniewem zapalili.
LIV.
Ferat napierwej postrzegł i napierwej zoczył, Że szyszaka nie było i prędko odskoczył Od Orlanda i rzekł mu
który się bili, Aby tylko widziała, coby też czynili, Postrzegszy, że beł wzięty; acz go w onej dobie Nie myśliła długo mieć i trzymać przy sobie.
LIII.
Myśli go grabi wrócić, lecz pierwej igrzysko Chce sobie z niem uczynić i przyszedszy blizko, Zdejmuje go z gałęzi i kładzie go w łono I chwilę na rycerzów patrzy i na ono Potkanie; potem dalej stamtąd się udała I już beła opodal od nich odjechała Pierwej niżli, że hełmu niemasz, obaczyli: Tak się beli obadwa gniewem zapalili.
LIV.
Ferat napierwej postrzegł i napierwej zoczył, Że szyszaka nie było i prętko odskoczył Od Orlanda i rzekł mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 261
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był pojmać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuriusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd
i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był poimać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuryusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Cię zawsze całowała. Gdy siostra maleńkiego braciszka całuje, żaden Zoilus takich pociech nie notuje i – lub często powtarzać w oczach ludzkich będzie tę uciechę – niesławy przez to nie nabędzie. O, gdyby tak łaskawe na mię były fata, by Cię za kochanego oddały mi Brata! Naródźże się, Dzieciątko, poświęć matki łono, oto Cię wszyscy prosim prośbą uniżoną! Ach, jak bym z chęcią Tobie, Braciszku, służyła, wszytko bym dla wygody Twojej uczyniła. Jak bym się w nocy często do Ciebie skradała, jak bym zawsze przy jasłkach czujnie pilnowała. Moją szczyrą usługą tak bym pilna była, żebym
Cię zawsze całowała. Gdy siostra maleńkiego braciszka całuje, żaden Zoilus takich pociech nie notuje i – lub często powtarzać w oczach ludzkich będzie tę uciechę – niesławy przez to nie nabędzie. O, gdyby tak łaskawe na mię były fata, by Cię za kochanego oddały mi Brata! Naródźże się, Dzieciątko, poświęć matki łono, oto Cię wszyscy prosim prośbą uniżoną! Ach, jak bym z chęcią Tobie, Braciszku, służyła, wszytko bym dla wygody Twojej uczyniła. Jak bym się w nocy często do Ciebie skradała, jak bym zawsze przy jasłkach czujnie pilnowała. Moją szczyrą usługą tak bym pilna była, żebym
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 101
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Między Peloponesem Peninsułą i Achają jest Odnoga Corinthicus Sinus, od Miasta Koryntu. Między Grecją, Kretą, vulgo Kandyą Insułą, i Azją jest Morze Egeum, tojest Greckie, teraz ArchiPelagus, niby Arcy Morze dla wielu Insuł rzeczone, Toż Morze, że się ciasnym meatem po między Azją i Europę wlewa, między ziemię formując łono albo Odnogę, znowu nowych nabiera nazwisk: Pierwsze Ciasności przebywając, zowie się Hellespontus, tojest Helli Morze, że tam Helle Acamanta Króla Tebów, Córka utoneła, nie szersze nad siedm staj, tojest blisko Ćwierć mili naszej. Na tym Morzu Wąskim Kserkses Król Perski z Okrętów Most uformowawszy, Wojsko transportował, mając z Grekami
Między Peloponesem Peninsułą y Achaią iest Odnoga Corinthicus Sinus, od Miasta Korynthu. Między Grecyą, Kretą, vulgo Kandyą Insułą, y Azyą iest Morze AEgeum, toiest Greckie, teraz ArchiPelagus, niby Arcy Morze dla wielu Insuł rzeczone, Toż Morze, że się ciasnym meatem po między Azyą y Europę wlewa, między ziemię formuiąc łono albo Odnogę, znowu nowych nabiera nazwisk: Pierwsze Ciasności przebywaiąc, zowie się Hellespontus, toiest Helli Morze, że tam Helle Acamanta Krola Tebow, Corka utoneła, nie szersze nad siedm stay, toiest blisko cwierć mili naszey. Na tym Morzu Wąskim Xerxes Krol Perski z Okrętow Most uformowawszy, Woysko transportował, maiąc z Grekami
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 554
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755