onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem trudno wskórać, widzi ociec stary: Pójdziesz z nim, zastawiwszy na ryby więcierze, Upominaj, jako chcesz, a on żaby bierze. Wszytko wetować możesz, prócz rozumu straty: Prowadź go na łopatę, a gówno z łopaty. Gardziłeś, gdym ci konie dawał upominkiem, Jużże się, miły wieprzku, kontentuj podświnkiem. Ksiądz w księgi, żołnierz zwykle w konie się przyczynia, Kto się do czego rodzi, z świnią przecie Świnia. Cóż osłowi po uszu, po urodzie człeku Głupiemu? Tamten, oprócz źrebięcego beku, Nic
onego ojca przyszedszy, nisko się Ukłoni, żeby mu go ofiarował w dary. Że z błaznem trudno wskórać, widzi ociec stary: Pójdziesz z nim, zastawiwszy na ryby więcierze, Upominaj, jako chcesz, a on żaby bierze. Wszytko wetować możesz, prócz rozumu straty: Prowadź go na łopatę, a gówno z łopaty. Gardziłeś, gdym ci konie dawał upominkiem, Jużże się, miły wieprzku, kontentuj podświnkiem. Ksiądz w księgi, żołnierz zwykle w konie się przyczynia, Kto się do czego rodzi, z świnią przecie Świnia. Cóż osłowi po uszu, po urodzie człeku Głupiemu? Tamten, oprócz źrebięcego beku, Nic
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Próżno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony,
Który wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone,
, Brać się na wczas do pokoja Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami.
Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Żleby na ziemi bez ciebie. Przez twoje kościane brony Nieraz umysł utrapiony
Własnej zapomniawszy szkody Zażyje miłej pogody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na krolewskim tronie
I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy.
Acz ci i to co żyjemy, Prożno żywotem zowiemy. Sen to tylko, sen znikomy, Na krotki czas pozwolony,
Ktory wtenczas się wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie nie były
Posilone,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
!” Cóż po tym, choć trafił w cel, kiedy ów ściął zęby Od śmiertelnego bełtu. Ta została sama, Kawaler niespodziany poszedł do Abrama. Daleko w tymże czesie szczęśliwiej Śmierć gości: Kiedy z łuku ugodzi w nadstarzałe kości Strzałą kupidynową, aż mój zaraz w swaty, Do łóżka miasto trumny i miasto łopaty. 217 (D). ABRYS MIŁOŚCI
Czyj to chłopiec skrzydlaty, rumiany, a biały? Wedle wzrostu ma łuczek; wedle łuczku strzały. Kupido, syn Wenery. Co ta Wenus znaczy I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co
!” Coż po tym, choć trafił w cel, kiedy ów ściął zęby Od śmiertelnego bełtu. Ta została sama, Kawaler niespodziany poszedł do Abrama. Daleko w tymże czesie szczęśliwiej Śmierć gości: Kiedy z łuku ugodzi w nadstarzałe kości Strzałą kupidynową, aż mój zaraz w swaty, Do łóżka miasto trumny i miasto łopaty. 217 (D). ABRYS MIŁOŚCI
Czyj to chłopiec skrzydlaty, rumiany, a biały? Wedle wzrostu ma łuczek; wedle łuczku strzały. Kupido, syn Wenery. Co ta Wenus znaczy I czemu się tak to jej chłopię usajdaczy? Bogini to miłości, w morskiej kiedyś spumie Z Saturna urodzona. A miłość co
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 290
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Trafiło się/ że wtargnęli i w Królestwo Polskie/ gdzie wiele ludzi z dobrami ich w plon zagrabiwszy/ miedzy nimi Simeona Michajłowicza Chodorowskiego z Chodorowa załapili; ta majętność leży na Podlaszu/ sąsiadka Surazowi; Agarenom go za pewną cenę oddali: u których lat trzydzieści cierpiąc nieucieszne okowy/ a czasu nawigatii ciężkie na Galerach łopaty/ aż do ostatniego uprzykrzenia. Ten czasu jednego wsiadszy w Galerę z Carogrodu/ pomyślił jakoby się z tej niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/ lub przez ujście; i przyszło mu imię Świętych Pieczarskich/ i samej Królowej Niebieskiej na pamięć/ do tego i to/ że ta wielu z biady wyswobodza szczyrze wezwana.
; Tráfiło się/ że wtárgnęli y w Krolestwo Polskie/ gdźie wiele ludźi z dobrámi ich w plon zágrábiwszy/ miedzy nimi Simeoná Micháyłowiczá Chodorowskiego z Chodorowá záłápili; tá máiętnośc leży ná Podlászu/ sąśiádká Surázowi; Agárenom go zá pewną cenę oddáli: v ktorych lat trzydźieśći ćierpiąc nieućieszne okowy/ á czásu náuigátii ćiężkie ná Gálerách łopáty/ áż do ostátniego vprzykrzenia. Ten czásu iednego wśiadszy w Gálerę z Cárogrodu/ pomyślił iákoby się z tey niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/ lub przez vyśćie; y przyszło mu imię Swiętych Pieczárskich/ y sámey Krolowey Niebieskiey ná pámięć/ do tego y to/ że tá wielu z biády wyswobodza szczyrze wezwána.
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 169.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, przykryć je, aby powoli schły, boby się od nagłego gorąca popadały; niech pierwej miękisz wyschnie, a potym drzeń.
Do Fabryki murowanej instrumentów tych potrzeba, drąga żelaznego, kijani, alias dojbni żelaznej, łańcucha do ciągnienia kamienia, kielni, biki, motyki, kielofa albo oskardu, rydlów, młotka, łopaty żelaznej, konwie, sypnia, skopca, cebrzyków, kary, łączek, sznurów, beczek na wodę, kafarete, blisko mieszkającego kowala, aby instrumenta reparował, stalił.
Do drzewianej Fabryki te są requisita. Piły wielkie i małe, topór, siekiera, bindas; świdry różne, jako to łopatnie nawrotnie, sworzniowe
, przykryć ie, aby powoli schły, boby się od nagłego gorąca popadały; niech pierwey miękisz wyschnie, á potym drzeń.
Do Fabryki murowaney instrumentow tych potrzeba, drąga żelaznego, kiiani, alias doybni żelazney, łancucha do ciągnienia kamienia, kielni, biki, motyki, kielofa albo oskardu, rydlow, młotka, łopaty żelazney, konwie, sypnia, skopca, cebrzykow, kary, łączek, sznurow, beczek na wodę, kafarete, blisko mieszkaiącego kowala, aby instrumenta reparował, stalił.
Do drzewianey Fabryki te są requisita. Piły wielkie y małe, topor, siekiera, bindas; swidry rożne, iako to łopatnie nawrotnie, sworzniowe
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 399
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
żeby go byle możności w jednostajnym utrzymać biegu.
Dwaj Węglarze rozkopują ziemię będącą w koło pieca, a jeden z nich bierze tę ziemię na łopatę, i kładzie ją (Fig. 3) na całej powierzchowności pieca uformowanego z drew ułożonych takim, jakim wyżej opisaliśmy sposobem: żeby się lepiej trzymała, przybijają ją płaskością łopaty, lecz ponieważ trudnoby było przeszkodzić jej, a żeby się nie rozsypowała gdyby była suchą, starają się, a żeby ziemia ta była zmoczona. Potrzeba a żeby powierzchowność pieca przykryta była wartswą ziemi na 3 lub na 4 cale grubości, wyjąwszy miejsce przy wierzchołku pieca, na pół łokcia około samej żerdzi, którego to
żeby go byle moznosci w iednostaynym utrzymać biegu.
Dway Węglarze rozkopuią ziemię będącą w koło pieca, á ieden z nich bierze tę ziemię na łopatę, i kładzie ią (Fig. 3) na całey powierzchownosci pieca uformowanego z drew ułożonych takim, iakim wyżey opisaliśmy sposobem: żeby sie lepiey trzymała, przybiiaią ią płaskoscią łopaty, lecz ponieważ trudnoby było przeszkodzić iey, á żeby się nie rozsypowała gdyby była suchą, staraią się, á żeby ziemia ta była zmoczona. Potrzeba á żeby powierzchowność pieca przykryta była wartswą ziemi na 3 lub na 4 cale grubosci, wyiąwszy mieysce przy wierzchołku pieca, na poł łokcia około samey żerdzi, ktorego to
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 22
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
się zamkną otworzystości o których mówiliśmy, nie gaśnie jednak prędko; rozpościera się nawet gwałtowna gorącość po całym piecu, i wten czas to osobliwie ziemia przykrywająca pokaże się wilgotną. SZTUKA WĘGLARSKA.
Węglarz przypatruje się tym miejscom, w których piec jest najmniej zagrzany, co osobliwie przytrafia się u dołu, przebija rękowiścią swojej łopaty ziemię piec przykrywającą, robiąc wniej 10 lub 12 dziur oddalonych jedne od drugich na pół łokcia: te będą na kształt tyleż kominów, przez które dym wychodzić będzie; część ta pieca tak zagrzeje się, że nie będzie można jej dotknąć się, a wszystkie inne prawie będą zimne.
Osądzić można łatwo, że ogień
się zamkną otworzystosci o ktorych mowiliśmy, nie gaśnie iednak prędko; rozposciera się nawet gwałtowna gorącośc po całym piecu, i wten czas to osobliwie ziemia przykrywaiąca pokaże się wilgotną. SZTUKA WĘGLARSKA.
Węglarz przypatruie sie tym mieyscom, w ktorych piec iest naymniey zagrzany, co osobliwie przytrafia się u dołu, przebiia rękowiscią swoiey łopaty ziemię piec przykrywaiącą, robiąc wniey 10 lub 12 dziur oddalonych iedne od drugich na poł łokcia: te będą na kształt tyleż kominow, przez ktore dym wychodzić będzie; część ta pieca tak zagrzeie się, że nie będzie można iey dotknąć się, á wszystkie inne prawie będą zimne.
Osądzić można łatwo, że ogień
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 26
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
lub 3 cale.
Ziemia przykrywająca piec opada razem z nim gdy osiada, i to opadanie sprawuje często rysy, któremiby dym wyrywał się w miejscach, w którychby go sobie Węglarz nie życzył; lecz zawsze oto się stara, a żeby i te rysy, i dziury poczynione zatykał ziemią, którą ustawicznie przybija płaszczyzną łopaty. SZTUKA WĘGLARSKA. Pan Duhamel w całym Traktacie nie nie wspomina o sposobie, którym by darn suszony w węgle obrócić, co przecię jest jednym z najpotrzebniejszych wynalazków naszego wieku; ponieważ w węgle darnowe nietylko do wszelkich zamysłów mogą być używane, jako węgle z drew, ale też nawet służą do topienia żelaza, nad
lub 3 cale.
Ziemia przykrywaiąca piec opada razem z nim gdy osiada, i to opadanie sprawuie często rysy, ktoremiby dym wyrywał się w mieyscach, w ktorychby go sobie Węglarz nie życzył; lecz zawsze oto się stara, á żeby i te rysy, i dziury poczynione zatykał ziemią, ktorą ustawicznie przybiia płaszczyzną łopaty. SZTUKA WĘGLARSKA. Pan Duhamel w całym Traktacie nie nie wspomina o sposobie, ktorym by darn suszony w węgle obrocić, co przecię iest iednym z naypotrzebnieyszych wynalazkow naszego wieku; ponieważ w węgle darnowe nietylko do wszelkich zamysłow mogą być używane, iako węgle z drew, ale też nawet służą do topienia żelaza, nad
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 30
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
uczynisz trojakim sposobem. Pierwy: włożysz ramudel krzywy A w zapał B, abyś wiedział, wiele spiże ma około dusze od komory, a co zostanie powietrza, to będzie diametr komory własny. Drugi sposób: tym czopem C przebiej w koniec od połowice spiży D. Trzeci sposób: twym instrumentem formowanym na kształt łopaty E, to jest kładąc w komorę koniec mianowanego instrumentu, a obracając dokoła gwałtem, a brzegi u komory naznaczą na niej diametr własny. Potym uformujesz ładunek albo worek F według modeluszu G, miarę do niej weźmiesz z jej wiatrem od komory H i dla nabijania mianowanym ładunkiem albo woreczkiem i czopem oraz ta szufla żłobowata I
uczynisz trojakim sposobem. Pierwy: włożysz ramudel krzywy A w zapał B, abyś wiedział, wiele spiże ma około dusze od komory, a co zostanie powietrza, to będzie dyjametr komory własny. Drugi sposób: tym czopem C przebiej w koniec od połowice spiży D. Trzeci sposób: twym instrumentem formowanym na kształt łopaty E, to jest kładąc w komorę koniec mianowanego instrumentu, a obracając dokoła gwałtem, a brzegi u komory naznaczą na niej dyjametr własny. Potym uformujesz ładunek albo worek F według modeluszu G, miarę do niej weźmiesz z jej wiatrem od komory H i dla nabijania mianowanym ładunkiem albo woreczkiem i czopem oraz ta szufla żłobowata I
Skrót tekstu: AquaPrax
Strona: 270
Tytuł:
Praxis ręczna działa
Autor:
Andrzej Dell'Aqua
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Tadeusz Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1969
na wczas do pokoja. Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami, Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Źle by na ziemi bez ciebie. Przez twoje bramy kościane Nieraz myśli skłopotane Własnej zapomniawszy szkody Zażyją miłej swobody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie, I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy. Acz-ci i to, co żyjemy, Próżno żywotem zowiemy, Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony, Który się w ten czas wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie
na wczas do pokoja. Śnie, i tyś między bogami, Chociaż oni nie śpią sami, Gdybyś tylko mieszkał w niebie, Źle by na ziemi bez ciebie. Przez twoje bramy kościane Nieraz myśli skłopotane Własnej zapomniawszy szkody Zażyją miłej swobody. Ty i śpiących na zagonie Sadzasz na królewskim tronie, I przykutych do łopaty Ubierasz w książęce szaty, Czym się więzień nieszczęśliwy Ucieszy czasem jak żywy. Acz-ci i to, co żyjemy, Prozno żywotem zowiemy, Sen to tylko, sen znikomy, Na krótki czas pozwolony, Który się w ten czas wyjawi, Gdy nas śmierć pod ziemię wprawi. Lecz nasze mizerne siły Gdyby od ciebie
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 143
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975