44. JEDNOOKIEMU REMEDIUM
Nikt nie postrzeże, że masz oczów nie do pary: Parzyste miej ma nosie zawsze okulary. 45. STADŁO
Żeni się miody z babą, nikt mu niech nie chwali: By najsuższych drew — zgniłą kłodą nie podpali. Zaś stary bierze młodą — tak zwyczajnie bywia: Pod mokre drzewo trzeba smolnego łuczywa. 46. BANKIET I DZBANKIET
Od baniek — bankiet podobno nazwany, Gdzie z winem bańki stawiają przed pany. Zaś dzbankiet, gdzie kto — kęs ruszywszy grosza — Dzbanami każe dodawać piwosza. 47. CHOREGO ZDROWY KONCEPT
Choremu tak: „Szanuj się — mówię — po- chorobie.” — „Nie mogę bo zdjąć
44. JEDNOOKIEMU REMEDIUM
Nikt nie postrzeże, że masz oczów nie do pary: Parzyste miej ma nosie zawsze okulary. 45. STADŁO
Żeni się miody z babą, nikt mu niech nie chwali: By najsuszszych drew — zgniłą kłodą nie podpali. Zaś stary bierze młodą — tak zwyczajnie bywia: Pod mokre drzewo trzeba smolnego łuczywa. 46. BANKIET I DZBANKIET
Od baniek — bankiet podobno nazwany, Gdzie z winem bańki stawiają przed pany. Zaś dzbankiet, gdzie kto — kęs ruszywszy grosza — Dzbanami każe dodawać piwosza. 47. CHOREGO ZDROWY KONCEPT
Choremu tak: „Szanuj się — mówię — po- chorobie.” — „Nie mogę bo zdjąć
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 16
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Potym się bydlęciu. Córce swej w bydlę obróconej. M Toż tylko jedno możesz. Tylkoć wzdychać wolno, ponieważ ci mowę odjęto. N A tam nędznik łożnicę i pochodnie gotował. Przy Akciech weselnych, jako u nas tak i u Pogan, łożnica bywała dla siadła nowego, i pięć świec lanych, abo z łuczywa szczepanych pochocni, noszono przed panną młodą. O A mnie i Bogiem być szkodzi. Dla tego, że żadnej śmierci nie podległ, i ten żal musiał wiecznie cierpieć. P Bo iże mi do śmierci przeszćte jest zamknione. Bo będąc Bogiem umrzeć nie mogę. Q Argus ugwiazdzony. Stróż krowy, słemok, jak gwiazd
Potym się bydlęćiu. Corce swey w bydlę obroconey. M Toż tylko iedno możesz. Tylkoć wzdychać wolno, ponieważ ći mowę odięto. N A tam nędznik łożnicę y pochodnie gotował. Przy Akćiech weselnych, iáko v nas ták y v Pogan, łożnicá bywáła dla siádłá nowego, y pięć świec lanych, ábo z łuczywá szczepánych pochocni, noszono przed pánną młodą. O A mnie y Bogiem być szkodźi. Dla tego, że żadney śmierći nie podległ, y ten żal muśiał wiecznie ćierpieć. P Bo iże mi do śmierći przeszćte iest zámknione. Bo będąc Bogiem vmrzeć nie mogę. Q Argus vgwiazdzony. Stroż krowy, słemok, iák gwiazd
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 38
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tę Kalendę. W Rzymie pamiątka świętych wielu Męczenników/ którzy za Nerona Imperatora o spalenie miasta/ potwornie są oskarżeni/ i różnym rodzajem śmierci/ od jego rozkazania zamordowani: jednych nakryto skorami zwierzęcymi/ ci od psów potargani/ drugich na krzyże przybiot/ drugich palono/ aby gdy dnia nie stawało/ oni jast sobotki i łuczywa nocnego byli. Ci wszyscy byli uczniowie Apostołscy/ i pierwiastki Męczenników rola/ przed zamordowaniem Apostołów/ odesłała do Pana. Co okrutny Nero Chrześcijanom/ to zbrodnie ludzkie Panu i Zbawicielowi naszemu uczyniły : pokrył on wilczemi/ niedźwiedziemi skorami święte Męczenniki; pokryły one bydlęcemi przymiotami/ bestialskiemi postępkami/ sprosnościami swojemi własnemi/ prześliczny grzbiet Zbawiciela
tę Kálendę. W Rzymie pámiątká świętych wielu Męczennikow/ którzy zá Neroná Imperatorá o spalenie miástá/ potwornie są oskárżeni/ y rożnym rodzáiem śmierći/ od iego roskazánia zámordowáni: iednych nákryto skorámi źwierzęcymi/ ci od psow potárgáni/ drugich ná krzyże przybiot/ drugich palono/ áby gdy dniá nie sstáwáło/ oni iást sobotki y łuczywá nocnego byli. Ci wszyscy byli vczniowie Apostolscy/ y pierwiastki Męczennikow rola/ przed zámordowániem Apostołow/ odesłáłá do Páná. Co okrutny Nero Chrześćianom/ to zbrodnie ludzkie Pánu y Zbáwićielowi nászemu vczyniły : pokrył on wilczemi/ niedźwiedźiemi skorámi święte Męczenniki; pokryły one bydlęcemi przymiotámi/ bestyálskiemi postępkámi/ sprosnośćiámi swoiemi własnemi/ prześliczny grzbiet Zbáwićielá
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 23
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
na które plastrów niemożemy przykladać. Korzenie Kuklikowe warząc/ a tę juchę naczczo i na noc po sześciu łotów/ abo łyżek/ ciepło pijąc/ goi. Zielnik D. Simona Syreniusa/ Trunek rannym. Trunek kosztowny rannym.
Item, Weźmi ziela z korzeniem Kukliku/ garści sześć/ Złomignatu trzy garści/ Trzaszczek sosnowego łuczywa i pąpia jego/ Przywrotu/ Driakwie polnej/ Trojanku/ abo Wilczej stopy/ Rożyńcowego liścia po dwu garści/ Lopowego drzewa kwiatu/ Kokornaku/ Paproci kwitnącej/ abo Strusiego pióra/ Ośmundam zowią Łacinnicy/ liścia Miarzowego/ liścia z drzewa Pigwowego/ Bazanowcu po pułtory garści/ Zwyciężyjadu/ abo Tojeści ośm łotów/ Kokoryczki cztery
ná ktore plástrow niemożemy przykládáć. Korzenie Kuklikowe wárząc/ á tę iuchę náczczo y ná noc po sześćiu łotow/ ábo łyżek/ ćiepło piiąc/ goi. Zielnik D. Simona Syreniusa/ Trunek ránnym. Trunek kosztowny ránnym.
Item, Weźmi źiela z korzeniem Kukliku/ gárśći sześć/ Złomignatu trzy gárśći/ Trzasczek sosnowego łuczywá y pąpia iego/ Przywrotu/ Dryakwie polney/ Troiánku/ ábo Wilczey stopy/ Rożyńcowego liśćia po dwu gárśći/ Lopowego drzewá kwiátu/ Kokornaku/ Páproći kwitnącey/ ábo Struśiego piorá/ Osmundam zowią Láćinnicy/ liśćia Miarzowego/ liśćia z drzewá Pigwowego/ Bázánowcu po pułtory gárśći/ Zwyćiężyiádu/ ábo Toieśći ośm łotow/ Kokoryczki cztery
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 270
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
już był na nich dopuścił że i stolice za białe Jezioro uciekali. Czego doszedłem potym będąc w Moskwie jako się niżej napisze. Poszło Wojsko do Związku nie tak dalece dla zatrzymania zasług jako dla praktyki czyjesić i fakcyj które promowować chciano sub umbra zasług wojsku zatrzymanych przez Wojsko w związku zostawujące. Car Moskiewski niezałował tez smolnego Łuczywa na podpalenie tego ognia bo latały gęsto. Ale ten związek causavit ta okazja że ktos chciał piscari in turbido widząc króla sine successore i już upadającą lineam owej sławnej Jagellońskiego Domu Familijej.
Luboc wprawdzie zadłuzyła się była Rzpa wojsku ale po staremu jeszcze by się było mogło potrzymać wziąwszy co kolwiek ad rationem od Rzpty bo niebyło
iuz był na nich dopuscił że y ztolice za białe Iezioro uciekali. Czego doszedłęm potym będąc w Moskwie iako się nizey napisze. Poszło Woysko do Zwiąsku nie tak dalece dla zatrzymania zasług iako dla praktyki czyiesić y fakcyi ktore promowować chciano sub umbra zasług woysku zatrzymanych przez Woysko w zwiąsku zostawuiące. Car Moskiewski niezałował tez smolnego Łuczywa na podpalenie tego ognia bo latały gęsto. Ale ten związek causavit ta okazyia że ktos chciał piscari in turbido widząc krola sine successore y iuz upadaiącą lineam owey sławney Iagellonskiego Domu Familiiey.
Luboc wprawdzie zadłuzyła się była Rzpa woysku ale po staremu ieszcze by się było mogło potrzymać wziąwszy co kolwiek ad rationem od Rzpty bo niebyło
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 119v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
funt jeden/ oliwy funt jeden/ wina funtów trzy/ zwarz aż zgęścieje jako maść. Gdy się koń zapiecze.
Weźmi biel od starej słoniny jako pięść/ utłucz dobrze/ uczyń z niego gałki/ a posypawszy je wiercianym siemieniem konopnym/ przez gardło wepchaj. Ktemu uczyń czopek z słoniny/ a posypawszy go sadzami z łuczywa/ wetkni w zadek. Klister na toż.
Weźmi Saletry łotów sześć/ oliwy funtów dwa i tyle drugie/ rozwarz to wespół: a gdy będziesz chciał klisterować/ wbij do tego całkiem cztery jajca kokosze. Na biegunkę.
Kiedy koń biegunkę miewa/ zieloność przezeń bieży: zawiąż w tej chorobie rzemieniem mokrym twardo ogon
funt ieden/ oliwy funt ieden/ winá funtow trzy/ zwarz áż zgęśćieie iáko máść. Gdy się koń zápiecze.
Weźmi biel od stárey słoniny iáko pięść/ vtłucz dobrze/ vczyń z niego gałki/ á posypawszy ie wierćiánym śiemieniem konopnym/ przez gárdło wepchay. Ktemu vczyń czopek z słoniny/ á posypawszy go sádzámi z łuczywá/ wetkni w zádek. Klister ná toż.
Weźmi Sáletry łotow sześć/ oliwy funtow dwá y tyle drugie/ rozwarz to wespoł: á gdy będźiesz chćiał klisterowáć/ wbiy do tego całkiem cztery iáycá kokosze. Ná biegunkę.
Kiedy koń biegunkę miewa/ źieloność przezeń bieży: záwiąż w tey chorobie rzemieniem mokrym twárdo ogon
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: R
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
; wiem, z octu nie będzie, Lepsza by z bzowek, kto tak wywiedzie. Lecz ona drożdży częściej potrzebuje I drobnej tłuczej, skąd się chleb gotuje. Byłoby żyto dobrze tańsze wszędy, Ba i grosz gęstszy byłby lada kędy. Ale ta wodka i te drożdże z piwa Siła wytępi i z boru łuczywa. Nie tobie tedy tych ksiąg przypisuję, Ale tym, których kochać się w niej czuję. Chyba, jeśliżby nie mierziala ciebie, Bodajże zdrów pił w najwiętszej potrzebie. A gdy zakrapiać będziesz krzeczka swego, Wspomni mię, albo Jurka Potańskiego. GORZAŁKA.
Ja, ksiądz Rajmund z Ilerdy, padszy na kolana,
; wiem, z octu nie będzie, Lepsza by z bzowek, kto tak wywiedzie. Lecz ona drożdży częściej potrzebuje I drobnej tłuczej, skąd sie chleb gotuje. Byłoby żyto dobrze tańsze wszędy, Ba i grosz gęstszy byłby leda kędy. Ale ta wodka i te drożdże z piwa Siła wytępi i z boru łuczywa. Nie tobie tedy tych ksiąg przypisuję, Ale tym, których kochać sie w niej czuję. Chyba, jeśliżby nie mierziala ciebie, Bodajże zdrów pił w najwiętszej potrzebie. A gdy zakrapiać będziesz krzeczka swego, Wspomni mię, albo Jurka Potańskiego. GORZAŁKA.
Ja, ksiądz Rajmund z Ilerdy, padszy na kolana,
Skrót tekstu: WodGorzBad
Strona: ?
Tytuł:
Wodka albo gorzałka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
— Ja bym ci tak nie wytrwał, w gunkę obleczony! Bym był wiedział, przyniosłbym kozlątko, Aleć przyślę też samo i z wełną jagniątko. Przyjmi teraz ode mnie to kurczę za wdzięczne, Aże mi dasz po śmierci mej królestwa w niebie.
CEDZIMLEKO Jam ci przyniósł mliczywa, Ale nie widzę łuczywa Ani ognia, gdzie by je grzać, Gdy tak zmarzłe ma tu stać. Racz przecię za wdzięczne przyjąć, Bom ci nie miał co więcej wziąć. Nędza nas też gryzie zewsząd, A dochodów nie masz zniskąd.
GRYZISYR Ja nie wiedząc o tym czasie, I mnie się ser przyda zawsze, Przyniosłem ci
— Ja bym ci tak nie wytrwał, w gunkę obleczony! Bym był wiedział, przyniosłbym kozlątko, Aleć przyślę też samo i z wełną jagniątko. Przyjmi teraz ode mnie to kurczę za wdzięczne, Aże mi dasz po śmierci mej krolestwa w niebie.
CEDZIMLEKO Jam ci przyniósł mliczywa, Ale nie widzę łuczywa Ani ognia, gdzie by je grzać, Gdy tak zmarzłe ma tu stać. Racz przecię za wdzięczne przyjąć, Bom ci ne miał co więcy wziąć. Nędza nas też gryzie zewsząd, A dochodów nie masz zniskąd.
GRYZISYR Ja nie wiedząc o tym czasie, I mnie się ser przyda zawsze, Przyniosłem ci
Skrót tekstu: DialBożOkoń
Strona: 271
Tytuł:
Dialog na Boże Narodzenie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
widły, szerokie tasaki. Jednych rzezać, drugich skrobać, a z drugich drzeć pasy, Srogie męki im zadawać, a po wieczne czasy, Iżeby nigdy nie mieli namniej odpoczynku, Gdy się nam sami oddali w wiecznym upominku. Trzeba siarki, smoły, prochu, soli, szkła tartego, Pieców dobrze upalonych, łuczywa smolnego. Zdrapawszy ich ośnikami, nacierać ich rany, Potym ich kłaść do kąpiele, do żelaznej wanny. Tamże im trunki zadawać smrodem zaraźliwe, A bestyje kłaść w paszczęki i jaszczurki żywe. Potym w smrodliwych kominiech wieszać na dół głową. Tu będzie krzyk, usłyszymy nie jednę pieśń nową, Kiedy będą własne dzieci rodzice
widły, szerokie tasaki. Jednych rzezać, drugich skrobać, a z drugich drzeć pasy, Srogie męki im zadawać, a po wieczne czasy, Iżeby nigdy nie mieli namniej odpoczynku, Gdy się nam sami oddali w wiecznym upominku. Trzeba siarki, smoły, prochu, soli, szkła tartego, Pieców dobrze upalonych, łuczywa smolnego. Zdrapawszy ich ośnikami, nacierać ich rany, Potym ich kłaść do kąpiele, do żelaznej wanny. Tamże im trunki zadawać smrodem zaraźliwe, A bestyje kłaść w paszczęki i jaszczurki żywe. Potym w smrodliwych kominiech wieszać na dół głową. Tu będzie krzyk, usłyszymy nie jednę pieśń nową, Kiedy będą własne dzieci rodzice
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 71
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903