gotowi do Węgier do marszu.
Jakoż w roku 1715 miesiąca Aprila 5^go^ dnia, regiment nasz gwardii, który był na garnizonie w Dreznie, ruszył się stamtąd in comitatu wielu przyjaciół przeprowadzających i szedł traktem od cesarza naznaczonym na Cieplice, dalej na Wielki Karolin, które to dobra grafa Walensztejna, mil trzy od Pragi, na Łuki, dobra Zawiszy landhofmistrza czeskiego, przez niemieckie Czechy, w których największe znajdują się dobra grafa Szlika kanclerza, grafa Kolowrata, grafa Herbersztejna i grafa Koloredego; tamże się skończyła granica czeska miasta Pilnie. Weszliśmy w państwo morawskie, które dziwnie obfite na wszystko. Tameśmy tak dla oficerów jako i żołnierzy idąc marszem,
gotowi do Węgier do marszu.
Jakoż w roku 1715 miesiąca Aprila 5^go^ dnia, regiment nasz gwardyi, który był na garnizonie w Dreznie, ruszył się ztamtąd in comitatu wielu przyjaciół przeprowadzających i szedł traktem od cesarza naznaczonym na Cieplice, daléj na Wielki Karolin, które to dobra grafa Walensztejna, mil trzy od Pragi, na Łuki, dobra Zawiszy landhofmistrza czeskiego, przez niemieckie Czechy, w których największe znajdują się dobra grafa Szlika kanclerza, grafa Kollowrata, grafa Herbersztejna i grafa Kolloredego; tamże się skończyła granica czeska miasta Pilnie. Weszliśmy w państwo morawskie, które dziwnie obfite na wszystko. Tameśmy tak dla oficerów jako i żołnierzy idąc marszem,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 373
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiądzie.
Prawdać, że żywot zda się być przystojny Służyć żołnierską i pilnować wojny, Miłej ojczyźnie z własnej krwie ofiary Przynosić w dary.
Ale to jabłko sodomskiej krainy Z wierzchu pozorne, a zewnątrz perzyny
w perzyny, Jako nakoniec państwa niezwalczone Z gruntu wzruszone.
I dlatego też już o świecie cale Już twym zabawom powiedziałem Vale A chwyciłem się daleko lepszego Życia inszego.
Nic mi po broni, nic po bojuchciwym, Co mię wynosił, więc koniu pierzchliwym. Już na złe ludzkie wymyślone sztuki, Strzały i łuki,
Pancerz, karwasze, buzdygan, wsiędzenie, Inszy rynsztunek powieszę na ścienie A na kopiej jak na własnej grzędzie Kokosz usiędzie.
Prawdać, że żywot zda się być przystojny Służyć żołnierską i pilnować wojny, Miłej ojczyźnie z własnej krwie ofiary Przynosić w dary.
Ale to jabłko sodomskiej krainy Z wierzchu pozorne, a zewnątrz perzyny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 341
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
gdy go w gardle dusi, Jakby co złego wypił, Hussejm pasza krztusi. 242 (P). BŁAZNA ZARAZ POZNAĆ
Postrzegszy coś po swoim kawalerze dworka, Foremny mu zadała żart u podwieczorka: „Jeśli Waszmość na stole jaje stłuczesz łyżką, Dziś pójdę do klasztora i zostanę mniszką. Łacniej podnieść kopiją, łacniej ciągnąć łuki Niż tej dokazać, choć się marna widzi, sztuki. Czego nie życzę, o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie.
gdy go w gardle dusi, Jakby co złego wypił, Hussejm pasza krztusi. 242 (P). BŁAZNA ZARAZ POZNAĆ
Postrzegszy coś po swoim kawalerze dworka, Foremny mu zadała żart u podwieczorka: „Jeśli Waszmość na stole jaje stłuczesz łyżką, Dziś pójdę do klasztora i zostanę mniszką. Łacniej podnieść kopiją, łacniej ciągnąć łuki Niż tej dokazać, choć się marna widzi, sztuki. Czego nie życzę, o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 297
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uchwale Niebieskiej dyrekcji, i fortuny dziale, A ten nie Garamanty, ani ostatniemi Słupy mógł się pomierzyć Herkulesowemi. Tedy grom on północy słyszeć było tęgi, Gdy danej nie strzymawszy wiary i przysięgi, Siewior Moskwa zwojuje, i porożem hardem W górę trzęsąc, Smoleńsko pasem ściśnie twardym. Przyszło znosić teatra, przyszło triumfalne Zmiatać łuki, a w ogień i burze tak walne Iść co prędzej, po szrankach gry niedokończone Zostawiwszy i w bramach bobki w pół zielone. Co jego tego za żal, orły latające, Gdy i serca we wszystkich widział pałające, Starszych dwu przed innymi złote trzęsąc klawy, Ducha pełnych wielkiego i wysokiej sławy: On w domu
uchwale Niebieskiej dyrekcyi, i fortuny dziale, A ten nie Garamanty, ani ostatniemi Słupy mógł się pomierzyć Herkulesowemi. Tedy grom on północy słyszeć było tęgi, Gdy danej nie strzymawszy wiary i przysięgi, Siewior Moskwa zwojuje, i porożem hardem W górę trzęsąc, Smoleńsko pasem ściśnie twardym. Przyszło znosić teatra, przyszło tryumfalne Zmiatać łuki, a w ogień i burze tak walne Iść co prędzej, po szrankach gry niedokończone Zostawiwszy i w bramach bobki w pół zielone. Co jego tego za żal, orły latające, Gdy i serca we wszystkich widział pałające, Starszych dwu przed innymi złote trzęsąc klawy, Ducha pełnych wielkiego i wysokiej sławy: On w domu
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 42
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Czasem na zachód Słońca/ wzgląda bez nadzieje: Niewiedząc coby czynić miał/ wszytek truchleje. Nileców popuszczać chce/ ni ich zatrzymywać Może/ ni koni umie imiony przezywać. Widzi wszędzie po niebie rozroszone dziwy/ Widzi i kształty zwierząt dzikich/ bojaźliwy. M Jest miejsce/ gdzie Niedźwiadek jakoby zgarbiony/ Na dwa łuki zakrąża krzywymi ramiony/ I ogonem straszliwym/ i zatoczonymi Przeciw sobie z obu stron/ nożycami swymi/ Tak na obadwa bolo członki swe rozciąga/ Ze nimi obadwa boki członki swe rozciąga/ Ze nimi oba płace dwu znaków zasiąga. N Tego skoro czarnym się jadem pocącego Pacholę obaczyło/ srodze grożącego Ukąszeniem krzywego żądła/ od
Czásem ná zachod Słońcá/ wzgląda bez nádźieie: Niewiedząc coby czynić miał/ wszytek truchleie. Nilecow popuszczáć chce/ ni ich zátrzymywáć Może/ ni koni vmie imiony przezywáć. Widźi wszędźie po niebie rozroszone dźiwy/ Widźi y kształty źwierząt dźikich/ boiáźliwy. M Iest mieysce/ gdźie Niedźwiádek iákoby zgárbiony/ Ná dwá łuki zákrąża krzywymi rámiony/ Y ogonem strászliwym/ y zátoczonymi Przećiw sobie z obu stron/ nożycámi swymi/ Ták ná obádwá bolo członki swe rośćiąga/ Ze nimi obádwá boki członki swe rośćiąga/ Ze nimi obá płáce dwu znákow záśiąga. N Tego skoro czarnym się iádem pocącego Pácholę obaczyło/ srodze grożącego Vkąszeniem krzywego żądła/ od
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 62
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
w tym jednak lesie, Dianno) nieco folgi przejażdżka przyniesie; aleć zjadli brytani nie nadszczekiwali i ogarzy niechętni w kniejach nie szperali; ani wierzchom tagiejskim postrach trąba dała, ani lanca zjadłego dzika ponękała. Sieci-m też na partańskich lasach nie stawiła, na zwierz także o wnikach cale-m nie myśliła. Sidła, łuki, oszczepy i Dianny strzały w ręku moich na łowach nigdy nie postały. O, gdybym więc Dyktyny wówczas rozum miała, pewnie bym się obłowem swym nie oszukała! Ach, jak głupie prostoty wieku mego były, że mi kolan po krzakach nie pokaleczyły! Czemu-m zysku nadzieję w twym, Bachusie, miała młynie
w tym jednak lesie, Dyjanno) nieco folgi przejażdżka przyniesie; aleć zjadli brytani nie nadszczekiwali i ogarzy niechętni w kniejach nie szperali; ani wierzchom tagiejskim postrach trąba dała, ani lanca zjadłego dzika ponękała. Sieci-m też na partańskich lasach nie stawiła, na zwierz także o wnikach cale-m nie myśliła. Sidła, łuki, oszczepy i Dyjanny strzały w ręku moich na łowach nigdy nie postały. O, gdybym więc Dyktyny wówczas rozum miała, pewnie bym się obłowem swym nie oszukała! Ach, jak głupie prostoty wieku mego były, że mi kolan po krzakach nie pokaleczyły! Czemu-m zysku nadzieję w twym, Bachusie, miała młynie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 52
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
grzesznik stęka i swych się własnych cieniów w próżnym łożu lęka: by mu kąsek w usłaniu mysz słomę ruszyła, wnet mniema, że lwów kupa z lasa wyskoczyła. Gdy drzewa namniej wiatrom w nocy ulegają, zaraz włosy trwożliwe na głowie powstają. Co pocznie, gdy pioruny wydadzą swe huki albo z górnych blokausów poczną strzelać łuki? Zdrętwieje, od niebieskiej furyjej struchlały, bojąc się, by pioruny weń nie uderzały. Wtenczas chmury grzesznikom straszliwie pogróżą i wieszczkowie z tych znaków upadek wywrożą. Szumem puszcze tam będą rwać nocne cichości, swej się własnej sumnienie zlęknie niewinności. Patrz, jakie duszom kary następują zatem, gdy żądze same sobie srogim będą
grzesznik stęka i swych się własnych cieniów w próżnym łożu lęka: by mu kąsek w usłaniu mysz słomę ruszyła, wnet mniema, że lwów kupa z lasa wyskoczyła. Gdy drzewa namniej wiatrom w nocy ulegają, zaraz włosy trwożliwe na głowie powstają. Co pocznie, gdy pioruny wydadzą swe huki albo z górnych blokausów poczną strzelać łuki? Zdrętwieje, od niebieskiej furyjej struchlały, bojąc się, by pioruny weń nie uderzały. Wtenczas chmury grzesznikom straszliwie pogrożą i wieszczkowie z tych znaków upadek wywrożą. Szumem puszcze tam będą rwać nocne cichości, swej się własnej sumnienie zlęknie niewinności. Patrz, jakie duszom kary następują zatem, gdy żądze same sobie srogim będą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 87
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Przedmowa Przedmowa Przedmowa KAZANIE Na dzień świętego Jacka, O prawdziwych Cudach Chrześcijańskich.
Psal: 45. Przyidzcie, i obaczcie dzieła Pańskie, które położył Cuda na ziemi.
Zbiera oczy po wszytkim świecie Psalmista ś. aby obaczyły Cuda Pańskie/ które Pan czyni z ziemią swoją; jako wojny znosi ze wszytkich włości swoich; jako łuki łamie; jako oręże psuje; jako tarcze ogniem pali. I będziem tak leniwi/ abyśmy oczu swoich nie rzucili na ręce Pańskie cudotworne? Mówił on niegdy: iż Błogosławione oczy które widzą, co wy widzicie i uszy, które słyszą, co wy słyszycie. Ubiegali się Krołowie przedtym/ i Prorocy/ aby te
Przedmowá Przedmowá Przedmowá KAZANIE Ná dzień świętego Iácká, O prawdziwych Cudách Chrześćiáńskich.
Psal: 45. Przyidzćie, y obáczćie dziełá Páńskie, ktore położył Cudá ná ziemi.
Zbiera oczy po wszytkim świećie Psálmistá ś. áby obaczyły Cudá Páńskie/ ktore Pan czyni z źiemią swoią; iáko woyny znośi ze wszytkich włośći swoich; iáko łuki łamie; iáko oręże psuie; iáko tarcze ogniem pali. I będźiem ták leniwi/ ábysmy oczu swoich nie rzućili ná ręce Páńskie cudotworne? Mowił on niegdy: iż Błogosłáwione oczy ktore widzą, co wy widzićie i vszy, ktore słyszą, co wy słyszyćie. Vbiegáli się Krołowie przedtym/ y Prorocy/ áby te
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 55
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
rozumieć trzeba o drugim orężu/ które z żelaza) oprócz Saula/ i Jonaty syna jego. Tak więc zwyciężcy czynią/ iż broń odejmują tym/ których zwyciężyli. Cudowniejszy Pan/ gdy wojny znosi przez pokoj powierzchny/ i wnętrzny: gdy ciało nasze jako ziemię podbije duszy/ aby nad nim panowała: gdy pokruszy łuki/ to jest chytrości wielkie diabelskie popsuje: gdy tarcz pali/ to jest/gdy zmiękcza serca twarde/ przez ogień Ducha ś. Podźciesz tedy/ i obaczcie cuda wielkie/ które Pan przez sługi swe czyni/ a dajcie mu chwałę/ który żyje Bóg prawdziwy/ w Trójcy ś. jedyny/ na wieki wieków.
rozumieć trzebá o drugim orężu/ ktore z żelázá) oprocz Saulá/ y Jonáty syná iego. Ták więc zwyćiężcy czynią/ iż broń odeymuią tym/ ktorych zwyćiężyli. Cudownieyszy Pan/ gdy woyny znośi przez pokoy powierzchny/ y wnętrzny: gdy ćiáło násze iáko źiemię podbiie duszy/ áby nád nim pánowáłá: gdy pokruszy łuki/ to iest chytrośći wielkie dyabelskie popsuie: gdy tarcz pali/ to iest/gdy zmiękcza sercá twárde/ przez ogień Duchá ś. Podźćiesz tedy/ y obáczćie cudá wielkie/ ktore Pan przez sługi swe czyni/ á dayćie mu chwałę/ ktory żyie Bog prawdźiwy/ w Troycy ś. iedyny/ ná wieki wiekow.
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 69
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
, co ją teraz Świętokrzyską nazywają, bawełna uchodziła za pieniądze, za nie wszystkiego dostając. Amerykanie byli wszyscy nieludzcy, serca tyrańskiego, a to ob defectum polityki, która Gentes reddit mites. Ale teraz Grandes Hispani wielkiej ich nauczyli polityki. Chybkości byli cudnej, dlatego i teraz do żeglugi bardzo sposobni. Broń ich: łuki, strzały, brody golili, Europejczyków zowiąc brodatemi. Liter mają w Alfabecie Meksykanie 24. piszą z dołu do góry.
W Prowincyj Jukatan znalezione Księgi ich z kartami misternie składanemi, w których czasów były wymiary, Płanetów obroty, zwierząt natura, dzieje wszystkie z wielką były opisane pilnością. Tylko że jeden Zelant nie rozeznany
, co ią teraz Swiętokrzyską nazywaią, bawełna uchodziła zá pieniądze, za nie wszystkiego dostaiąc. Amerykanie byli wszyscy nieludzcy, serca tyrańskiego, a to ob defectum polityki, ktora Gentes reddit mites. Ale teraz Grandes Hispani wielkiey ich nauczyli polityki. Chybkości byli cudney, dlatego y teraz do żeglugi bardzo sposobni. Broń ich: łuki, strzały, brody golili, Europeyczykow zowiąc brodatemi. Liter maią w Alfabecie Mexikanie 24. piszą z dołu do gory.
W Prowincyi Iukatan znalezione Księgi ich z kartami misternie składanemi, w ktorych czasow były wymiary, Płánetow obroty, zwierząt nátura, dzieie wszystkie z wielką były opisane pilnością. Tylko że ieden Zelant nie rozeznany
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 568
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756