gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie, kto raz w nie wpadnie; Nie zbiegi ty masz, lecz więźnie, Każdy jako na miód chętnie uwięźnie, Każdy być w niewoli U ciebie niż wolnym woli.
Miłość, która w niebie Widzi mnie i ciebie, Widząc, że-ć serce me służy stale, Pocieszy mą krzywdę i słuszne żale
gdy mię winisz, Żebym miał być w tym skarbie ospały Albo mi twoje pęta ciężyć miały; Trudno myślić o swobodzie Temu, co się twojej poddał urodzie: , Więźniem jest, będzie na wieki.
Poradź się swych oczy I ślicznych warkoczy, I krwawych warg, a powiedzą-ć snadnie, Że z twych łyk nie wyjdzie, kto raz w nie wpadnie; Nie zbiegi ty masz, lecz więźnie, Każdy jako na miód chętnie uwięźnie, Każdy być w niewoli U ciebie niż wolnym woli.
Miłość, która w niebie Widzi mnie i ciebie, Widząc, że-ć serce me służy stale, Pocieszy mą krzywdę i słuszne żale
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 288
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
słychać: i Kokles sam łamał Szyki nieprzyjacielskie, przecież potym chramał. Tak jedni lekką bojaźń zmiłą łącząc żądzą, To samo niepodobnym, co być dobrym sądzą. Inni, którym wspanialsze iskry w sercach tleją, Lepiej wzdy o Ojczystych synach rozumieją; Ze gdy tego potrzeba dla miłej Ojczyzny, Nie zlękną się Tureckich ni łyk, ni trucizny. Ztym się tylko pasują, kogo potkać mają Z honorem, miedzy taką ludzi godnych zgrają. Wejrzą zatym po sobie, i w przezornym oku Ciekawość rozpuściwszy, po tym i tym boku, Mierzą godne wspaniałych umysłów urody, Wazą minę, i pańskiej piękny glans swobody, Z twarzy z oczu każdego
słycháć: y Kokles sam łámáł Szyki nieprzyiacielskie, przecież potym chramał. Ták iedni lekką boiaźń zmiłą łącząc żądzą, To sámo niepodobnym, co bydz dobrym sądzą. Inni, ktorym wspanialsze iskry w sercách tleią, Lepiey wzdy o Oyczystych synách rozumieią; Ze gdy tego potrzeba dla miłey Oyczyzny, Nie zlękną się Tureckich ni łyk, ni trucizny. Ztym się tylko pásuią, kogo potkáć máią Z honorem, miedzy táką ludźi godnych zgráią. Weyrzą zatym po sobie, y w przezornym oku Ciekáwość rospuściwszy, po tym y tym boku, Mierzą godne wspaniáłych umysłow urody, Wazą minę, y páńskiey piękny glans swobody, Z twárzy z oczu kożdego
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 28
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732