drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołym Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo, Samo się w sobie dusi
drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołem Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo, Samo się w sobie dusi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 31
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej, otoczony Nakoło i od ludu gęstego ściśniony. Wszyscy go poważają, wszyscy się dziwują, Wszyscy, jako rycerza wielkiego, szanują.
LXIII.
Nie beł Kair tak wielki za czasu onego, Jako o niem słychamy za wieku naszego, Że w niem ludzie tak gęsto i ciasno mieszkają, Że ośmnaście tysięcy ulic mało mają I że ich wiele sypia po drogach kupami
egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej, otoczony Nakoło i od ludu gęstego ściśniony. Wszyscy go poważają, wszyscy się dziwują, Wszyscy, jako rycerza wielkiego, szanują.
LXIII.
Nie beł Kair tak wielki za czasu onego, Jako o niem słychamy za wieku naszego, Że w niem ludzie tak gęsto i ciasno mieszkają, Że ośmnaście tysięcy ulic mało mają I że ich wiele sypia po drogach kupami
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 346
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mógł dosiądź pana, Ale konia ciął, że padł i ściągnął kolana.
LXIV.
Lazł, zbywszy Kalamidor konia, na bałuku, Aby uciekł; wtem na głos tak wielkiego huku Książę z Marry ratować Zerbina pośpieszał I koniem go podeptał i z ziemią pomieszał. Ariodant z Lurkaniem, gdzie beł obtoczony I od nieprzyjaciela królewic ściśniony, I inszy cni rycerze zewsząd się zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Ariodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na
mógł dosiądz pana, Ale konia ciął, że padł i ściągnął kolana.
LXIV.
Lazł, zbywszy Kalamidor konia, na bałuku, Aby uciekł; wtem na głos tak wielkiego huku Książę z Marry ratować Zerbina pośpieszał I koniem go podeptał i z ziemią pomieszał. Aryodant z Lurkaniem, gdzie beł obtoczony I od nieprzyjaciela królewic ściśniony, I inszy cni rycerze zewsząd się zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Aryodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 373
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, I Zerbin, co beł pieszo zewsząd ogarniony, Zginąłby beł bez prędkiej i wczesnej obrony.
LXXIX.
Ale Rynald, który się był za pogańskiemi Zagonił chorągwiami uciekającemi, Stąd, gdzie go niewesoła zastała nowina, Że z konia królewicza zwalono Zerbina I że w niebezpieczeństwie wielkiem, obtoczony Od pogaństwa nakoło, bardzo beł ściśniony, Wypuściwszy wodzami na Bajardzie rączem, Bieży i Szotom czyni wstręt uciekającem.
LXXX.
Zawraca ich i woła głosem: „Gdzie bieżycie? Co to jest, że się teraz tak barzo boicie Nikczemnego pogaństwa, miejsc swych odbiegając I na cześć, na powinność swą nie pamiętając? Tenli to łup wydarty jest nieprzyjaciołom, Na
, I Zerbin, co beł pieszo zewsząd ogarniony, Zginąłby beł bez prętkiej i wczesnej obrony.
LXXIX.
Ale Rynald, który się był za pogańskiemi Zagonił chorągwiami uciekającemi, Stąd, gdzie go niewesoła zastała nowina, Że z konia królewica zwalono Zerbina I że w niebezpieczeństwie wielkiem, obtoczony Od pogaństwa nakoło, bardzo beł ściśniony, Wypuściwszy wodzami na Bajardzie rączem, Bieży i Szotom czyni wstręt uciekającem.
LXXX.
Zawraca ich i woła głosem: „Gdzie bieżycie? Co to jest, że się teraz tak barzo boicie Nikczemnego pogaństwa, miejsc swych odbiegając I na cześć, na powinność swą nie pamiętając? Tenli to łup wydarty jest nieprzyjaciołom, Na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 377
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, ranę wielką dał Sorydanowi; I tegoby był zabił, ale nie wytrwało I kruche w uderzeniu drzewo się złamało.
LXXXII.
Zbywszy drzewa, dobywa szable doświadczonej I tnie ją Serpentyna po zbroi stalonej; Sczarowanemu szkodzić nie może żelazu, Ale on spada z siodła od ciężkiego razu. Tak Zerbinowi, który beł zewsząd ściśniony Od gęstych nieprzyjaciół, czyni plac przestrony, Że łatwie konia dosieść mógł między onemi, Co samopas biegały z siodłami próżnemi.
LXXXIII.
Prawie na czas; bo by był namniej omieszkanie Uczynił, nie miałby beł czasu na wsiadanie, Bo Agramant i Sobryn właśnie w onej chwili I Dardanel z Balastrem królem nastąpili. Ale
, ranę wielką dał Sorydanowi; I tegoby był zabił, ale nie wytrwało I kruche w uderzeniu drzewo się złamało.
LXXXII.
Zbywszy drzewa, dobywa szable doświadczonej I tnie ją Serpentyna po zbroi stalonej; Sczarowanemu szkodzić nie może żelazu, Ale on spada z siodła od ciężkiego razu. Tak Zerbinowi, który beł zewsząd ściśniony Od gęstych nieprzyjaciół, czyni plac przestrony, Że łatwie konia dosieść mógł między onemi, Co samopas biegały z siodłami próżnemi.
LXXXIII.
Prawie na czas; bo by był namniej omieszkanie Uczynił, nie miałby beł czasu na wsiadanie, Bo Agramant i Sobryn właśnie w onej chwili I Dardanel z Balastrem królem nastąpili. Ale
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 378
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
sam nigdy nie uczył? który nie wie co Bogu powinien/ ani też co bliźniemu swemu? Cóż barziej powierzonym owieczkom? Który z dziecinnych lat swoich nie ćwiczeniem się w nauce Piśma ś. ale inszą jaką stanowi Duchownemu nie potrzebną zabawą się bawił/ albo w próżnowaniu niedościgły czas tracił. A gdy pożywienia i odzienia niedostatkiem ściśniony był/ i gdy mu nędza szyję kurczyć poczęła: zwiastować się podjął/ ani co jest zwiastowanie wiedząc: ani jako je wykonywać przystoi/ rozumiejąc. Ale jedni z karczem/ drudzy z dworu/ owi z żołnierstw/ a niektórzy z Poborów krom żadnego obrania/ i krom wszelkiego dobrego świadectwa/ złota i śrebra powodem do
sam nigdy nie vcżył? ktory nie wie co Bogu powinien/ áni też co bliźniemu swemu? Coż bárziey powierzonym owiecżkom? Ktory z dźiećinnych lat swoich nie ćwicżeniem się w náuce Piśmá ś. ále inszą iáką stanowi Duchownemu nie potrzebną zabáwą się báwił/ álbo w prożnowániu niedośćigły cżás tráćił. A gdy pożywienia y odźienia niedostátkiem śćiśniony był/ y gdy mu nędzá szyię kurcżyć pocżęłá: zwiástowáć się podiął/ áni co iest zwiástowáńie wiedząc: áni iáko ie wykonywáć przystoi/ rozumieiąc. Ale iedni z kárcżem/ drudzy z dworu/ owi z żołnierstw/ á niektorzy z Poborow krom żadnego obránia/ y krom wszelkiego dobrego świádectwá/ złotá y śrebra powodem do
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 13
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, Panie, w grzechu mym że nic nie lubuję, Że gorzko głupie rady swoje opłakuję. Wiesz to, że takie sprawy nigdy nie miewały Miejsca we mnie, dokąd mię w ten sak nie wegnały Ciężkie kłopoty, które prawie bez ustania Dokuczały; wszak pomnisz nasz skwirk i wzdychania. Lat dwanaście domek nasz przez niego ściśniony Był i deptał jak w ziemię człek niepowściągniony, Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba, nie miał komu Zbierać, a przecię go brał w lichym naszym domu. W
, Panie, w grzechu mym że nic nie lubuję, Że gorzko głupie rady swoje opłakuję. Wiesz to, że takie sprawy nigdy nie miewały Miejsca we mnie, dokąd mię w ten sak nie wegnały Ciężkie kłopoty, które prawie bez ustania Dokuczały; wszak pomnisz nasz skwirk i wzdychania. Lat dwanaście domek nasz przez niego ściśniony Był i deptał jak w ziemię człek niepowściągniony, Że nie dał odpoczynku, nie dał i wytchnienia Od ciężkich i potwarzy swoich, i trapienia. Co przodkowie przodkom mym byli zostawili, Jegośmy zapalczywym uporem pozbyli. Nie mógł przejeść swojego chleba, nie miał komu Zbierać, a przecię go brał w lichym naszym domu. W
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 384
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
habitat. Ewangelii Z. Jana In principio erat Verbum etc. Magnificat Anima mea etc. 4. Jeźli mówi językiem Cudzoziemskim nienauczonym. 5. Jeźli na czytanie nad niemi Egzorcyzmu strachają się kapłana, i ręki jego. 6. Od niektórych wychodzi zimny wiatr. 7. Niektórych głowa dziwnie cięży. 8. Innym mózg ściśniony bardzo zdaje się. 9. Innym coś się zdaje rzucać w żołądku jak gałka, albo wąż, jaszczurka, żaba, skąd womity ciężkie. 10. Innym brzuch się zdyma jako bęben. 11. Ito znak opętanego, serca ściskanie, rzucanie się jak ryba w której części ciała. 12. Przechodzenie od głowy do
habitat. Ewangelii S. Iana In principio erat Verbum etc. Magnificat Anima mea etc. 4. Ieźli mowi ięzykiem Cudzoziemskim nienauczonym. 5. Ieźli ná czytanie nad niemi Exorcyzmu strachaią się kapłana, y ręki iego. 6. Od niektorych wychodzi zimny wiatr. 7. Niektorych głowa dziwnie cięży. 8. Innym mozg ściśniony bardzo zdaie się. 9. Innym coś się zdaie rzucać w żołądku iák gałka, albo wąż, iasczurká, żábá, zkąd womity ciężkie. 10. Innym brzuch się zdyma iáko bęben. 11. Ito znak opętanego, sercá sciskanie, rzucanie się iak ryba w ktorey części ciáłá. 12. Przechodzenie od głowy do
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 217
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Rogieriusza Chronologa, wypada z Tauru góry, jest miałka, brzęczy po kamykach, jest nie szeroka, wpada w morze. Tu Aleksander Wielki kompiąc się podczas gorąca, ledwie na tamten nie popłynął świat: drugi Fryderyk Barbarossa Cesarz Rzymski, podczas Krucjaty, tamże się chcąc w gorącu ochłodzić, ostygł na na wieki, zimnem ściśniony będąc tej wody, według Rogeriusza Roku 1190. W Cylicji tej, gdzie ta rzeka, są konie wyśmienite dla dobrych pastwisk, dlatego obligowani dać Obywatele tameczni koni 600. Turkom. Po między stada bywa tu i po 200. wilków. Wiele tu kóz, i owiec konserwują. Drzew tu nie masz, ale sieją
Rogieriusza Chronologa, wypada z Tauru góry, iest miałka, brzęczy po kamykach, iest nie szeroka, wpada w morze. Tu Alexander Wielki kompiąc się podczas gorąca, ledwie na tamten nie popłynął świat: drugi Fryderyk Barbarossa Cesarz Rzymski, podczas Krucyaty, tamże się chcąc w gorącu ochłodzić, ostygł na na wieki, zimnem ściśniony będąc tey wody, według Rogeriusza Roku 1190. W Cylicii tey, gdzie ta rzeka, są konie wyśmienite dla dobrych pástwisk, dlatego obligowani dać Obywatele tameczni koni 600. Turkom. Po między stada bywa tu y po 200. wilków. Wiele tu koz, y owiec konserwuią. Drzew tu nie masz, ale sieią
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 459
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Wołam/ wyję/ i ryczę/ jak zwierz k tobie Panie; A grzechami się brzydzę. Z tąd ma me wołanie Być nie na kształt ludzkiego głosu/ albo krzyku/ Lecz na kształt zwierzęcego beku/ wycia/ ryku. Lamentu DZIEŃ III.
Lamentuje dla ruiny swej duszy. Ach! jakom zewsząd ciężkim jest ściśniony Frasunkiem? zewsząd troska na mię bije, A smutek wielki wewnątrz rozmnożony Gryzie mój umysł, i z serca krew pije. Mnie, mnie, ścisk dręczy każdej przykrych strony Utrapien, tylko tą dufnością żyje Moja myśl, i tę ma jednę nadzieję, Ze ja swe łzami nieszczęście zaleję.
Dzień trzeci. W tym złożył
Wołám/ wyię/ y rycżę/ iak zwierz k tobie Pánie; A grzechámi się brzydzę. Z tąd ma me wołánie Bydź nie ná ksztáłt ludzkiego głosu/ álbo krzyku/ Lecż na kształt zwierzęcego beku/ wyćiá/ ryku. Lámentu DZIEN III.
Lámentuie dla ruiny swey duszy. Ach! iákom zewsząd ćięszkim iest śćiśniony Frásunkiem? zewsząd troská ná mię biie, A smutek wielki wewnątrz rozmnożony Gryźie moy umysł, y z sercá krew piie. Mnie, mnie, śćisk dręczy każdey przykrych strony Utrápien, tylko tą dufnośćią żyie Moiá myśl, y tę ma iednę nádzieię, Ze ia swe łzámi nieszczęśćie záleię.
Dzień trzeći. W tym złożył
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 67
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694